Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Trochę czasu minęło i chyba dam radę już to napisać. W przerwie…

Trochę czasu minęło i chyba dam radę już to napisać.
W przerwie między pierwszą, a drugą połową wykładu odebrałam telefon od Taty.
Podeszłam do prowadzącej i łamiącym się głosem ze łzami kapiącymi z oczu powiedziałam że zdarzył się wypadek i muszę natychmiast iść do domu.
Prowadząca powiedziała: "Proszę bardzo, ale będzie pani musiała napisać pracę za nieobecność na dzisiejszych zajęciach."

Prawnicy jednak nie mają serca.

by sicca
Dodaj nowy komentarz
avatar enttauscht
1 23

To mi przypomina historię z mojej pracy. Między mną a szefem wywiązał się taki dialog: Ja:Szefie muszę jutro jechać na pogrzeb dziadka, chciałabym wziąć wolny dzień. Sz:Ale pani XY już wcześniej uprzedziła, że jutro też jej nie będzie. Więc kto zrobi klientom oferty? To jest definicja słowa "empatia".

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
6 8

@enttauscht: może szef powinien :>

Odpowiedz
avatar enttauscht
5 5

@FlyingLotus: Gdyby tylko potrafił obsługiwać program do projektowania, to pewnie by mógł ;)

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
5 13

@enttauscht: Jak to kto zrobi klientom oferty, dziadek - jako sprawca calego zamieszania i jedynie winny, zmartwychstanie sobie i zrobi lekka reka jak nic.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-1 13

@enttauscht: Pierwszy raz słyszę, żeby ktoś pogrzeb z dnia na dzień zorganizował, zwykle to jakiś tydzień trwało... Chyba że szefa nie uprzedziłaś wcześniej przez własne zaniedbanie?

Odpowiedz
avatar pandora
4 4

@bloodcarver: tydzień? O.o u nas zawsze 2 dni, max 3 w skrajnych przypadkach.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
-1 7

@pandora: czyli nadal nie z dnia na dzień... I pewnie szybciej jak nie trzeba umawiać księdza itd. W mojej rodzinie to głównie stare, religijne pokolenie umierało.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@bloodcarver: pogrzeb da się załatwić spokojnie na drugi dzień jeśli ktoś umrze rano w dzień roboczy. Niedawno umarła babcia w niedzielę, chcieli robić pogrzeb już we wtorek, ale odroczyli do środy, bo musiałam dolecieć z Anglii. Pogrzeb był jak najbardziej religijny. Znam przypadek tylko jednego pogrzebu, który odbył się 10 dni po śmierci, ale ciało ściągano z Francji do Polski i było to 20 lat temu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 24 marca 2016 o 10:21

avatar qulqa
1 3

@nursetka: Pogrzeb z dnia na dzień organizuje się w małym mieście. W Warszawie minimalny czas oczekiwania to jakiś tydzień. Nawet mając kwaterę i grobowiec musisz wejść w terminy zakładu pogrzebowego, księży (o ile chcesz pogrzeb katolicki), krematorium (jeżeli chcesz kremację) itp.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@qulqa: ok możliwe, faktycznie chodzi o male miasto

Odpowiedz
avatar Iras
22 24

Moja znajoma miała jeszcze "lepszą" akcję - była w pracy, dostała telefon, że jej syn miał wypadek i jest w szpitalu - od kierownika usłyszała, że jak teraz wyjdzie to, może nie wracać.

Odpowiedz
avatar LesnyPan
8 12

@Iras: Mam nadzieję, że nie wróciła.

Odpowiedz
avatar Issander
22 26

@LesnyPan: A ja, że właśnie wróciła - z pozwem.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
34 42

Mogła tego nie mówić w tym momencie, ale samo żądanie nie jest szczególnie piekielne. Jak ktoś ma usprawiedliwioną nieobecność, to nie można go za to ukarać, ale oczekiwanie że ją nadrobi gdy ustanie przyczyna nieobecności jest całkowicie zasadne. Na studiach miałam poważny wypadek i przeleżałam parę miesięcy w szpitalu. Musiałam potem indywidualnie zaliczać przedmioty, na których mnie nie było i nie mam o to pretensji. Poza tym, studenci niestety bardzo często zmyślają różne "rodzinne tragedie" więc wykładowcy są siłą rzeczy znieczuleni bo nie wiedzą, czy to prawda, czy kolejny raz bajka.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 marca 2016 o 18:30

avatar sicca
5 27

@JaNina: Wykład trwał 2:15h przerwę zrobiła 10 minutową po ok 1:20h czyli na większości wykładu byłam. Wykłady nie są obowiązkowe w statucie szkoły. Więc niedopuszczenie kogoś za brak 100% frekwencji na wykładach trochę się gryzie z ustaleniami. Wystarczyło by odrobinkę empatii. Inny ton głosu. Może nawet powiedzenie że jej przykro. Nie mam nic do odrabiania nieobecności, ale wyglądała jakby liczyła że po takim komentarzu spokojnie przesiedzę do końca wykładu. (Nie wiem co bym musiała mieć w plecaku żeby dosiedzieć do końca) Akurat osobę z atakiem histerii (wiem od dziewczyn sama nie za bardzo pamiętam całość) łatwo odróżnić od udawacza ( o ile nie ma oskara na koncie). Podobno nawet prawie że przy niej powiedziałam (była w odległości nie całych 2m za winklem) głośno do telefonu "Jezu, jak to mama nie żyje". Ja naprawdę nie pamiętam jak ja wróciłam do domu.

Odpowiedz
avatar qulqa
20 24

@sicca: Słuchaj, nie takie rzeczy robili koledzy na studiach ... Babcie okradzione i pobite, wypadki drogowe, nagłe zgony rodzeństwa. Łzy w oczach? Żaden problem, zwłaszcza w piątkowe południe, bo pociąg do domu za chwilę. Po 5 razie wykładowca przestaje współczuć.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
20 22

@qulqa: Po 5 razie wykładowca przestaje współczuć. Albo już po trzecim, jeśli ktoś ma trzeci w semestrze pogrzeb dziadka.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
15 17

@sicca: Skoro wykłady nie są obowiązkowe, to czy nie lepiej było po prostu w wyjść w przerwie? Przecież na nieobowiązkowych wykładach nie trzeba się tłumaczyć z nieobecności. Nie wiem, czy mogłaś liczyć na możliwość ksera notatek z tych wykładów od innych studentów, ale to już sprawa na inną dyskusje. Podobnie, jak braku wiedzy nie należy tłumaczyć absencją na wykładach.

Odpowiedz
avatar sicca
-2 12

@rodzynek2: Chodzi o to że w statucie są nieobowiązkowe. Ale dla tej pani są obowiązkowe. I jak się jest nieobecnym na 2 wykładach w ciągu semestru to się nie ma zaliczenia, bo można zrobić tylko 1 pracę. Taka wariacja na temat regulaminu. A i nawet jak są usprawiedliwione np ktoś 2 tyg w szpitalu leżał to też nie ma prawa do zaliczenia przedmiotu wykładowego. (Pani już na 1 wykładzie powiedziała że nie uznaje żadnych zwolnień lekarskich) Najbardziej mnie zabolało że odgórnie uznała mnie za oszusta i potraktowała jak zero. Mimo że na pozostałych 4 byłam i byłam aktywna. Jakby miała do mnie pretensje. Wykład z tego co się potem dowiedziałam skróciła o 20 minut więc naprawdę opuściłabym tylko chwilę. Ostatnie zagadnienie na 10 slajdów i sprawdzenie obecności. Ja bym to chętnie zdała. Bo to nie jest DUŻY I TRUDNY I WAŻNY NA STUDIACH PRZEDMIOT. Ale zabolało mnie że odgórnie założono że jestem oszustem. Jakby tego nie powiedziała prawie z prychnięciem i nie skończyła zaraz po przerwie zajęć to było normalne. Szczególnie że zdarzyło się jej zwalniać dziewczyny "bo miały pociąg" 20 min wcześniej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 15

@sicca: To macie do dupy samorząd studencki, jeżeli wykładowca łamie regulamin i nikt z tym nic nie robi.

Odpowiedz
avatar qulqa
10 14

@sicca: O posądzenie, że jesteś oszustką, nie miej pretensji do wykładowczyni. Podziękuj za to innym kolegom, którzy wcześniej ją okłamywali. Łamanie regulaminu to temat na inną historię.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
2 6

@sicca: Krótko mowiąc wykład jest obowiązkowy. Przeczytaj dobrze regulamin, w moim też pisało, że od drugiego roku wykłady nie są obowiązkowe, ale był pewien kruczek. Pisało, że wykładowca może zrobić wykład obowiązkowym.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@rodzynek2: To, że u Ciebie był w regulaminie taki przepis szczegółowy, nie oznacza, że w regulaminach innych uczelni też jest. Twoje stwierdzenie podkreślone z dużą pewnością siebie "krótko mówiąc" jest całkowicie nieuzasadnione. Nie wiesz jaka to uczelnia, ani jaki ma regulamin. Łamanie regulaminów przez wykładowców zdarza się nie rzadziej niż kruczki prawne w tych regulaminach.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
-1 3

@JaNina: Wiem, że nie oznacza, że taki przepis jest na innych uczelniach, ale warto sprawdzić w regulaminie lub karcie przedmiotu. Tym bardziej, że póki co nikt nie odważył się oficjalnie zaprotestować. Żalić się jest łatwo, ale zawalczyć o swoje racje to już trudniej.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 marca 2016 o 10:30

avatar sicca
-2 2

@rodzynek2: Nowa prowadząca. Ogólnie czasami nam się zdarzało że prowadzący zaliczał przedmiot za obecności na wykładzie. Ale to było na zasadzie jesteś na wszystkich to masz 3.0 lub robisz prezentacje lub piszesz test na koniec. W regulaminie jest tylko że wykłady są nie obowiązkowe. Ustalone jest odgórnie że na zakończenie ma być test w którym muszą pojawić się otwarte odpowiedzi. (Zalecenia komisji akredytacyjnej z tego rocznej wizyty) Wiem że jesteśmy trochę wygodni że nie "walczymy" o ten test na koniec. Ale będę robić całemu rokowi draństwa i prosić o respektowanie regulaminu. Już wolę sobie zaliczyć i nie robić innym problemów. Chodzi mi tylko to pogardę jaką zaprezentowała prowadząca i traktowanie kogoś jak oszusta podczas gdy spokojnie puszcza "osoby spieszące się na pociąg". Nie wiem czy pozwoliła mi dobrowolnie wyjść, bo szybko zwiałam z torbą do domu nie czekając na odpowiedź po przytaknięciu. Może jakbym nie była jeszcze ubrana próbowałaby mnie zatrzymać.

Odpowiedz
avatar qulqa
4 6

@sicca: Napisałam już - o potraktowanie jak potencjalnego oszusta miej pretensję nie do prowadzącej, a do kolegów, którzy 'zrobili gębę' osobom z prawdziwym problemem. Pamiętasz rosyjską bajkę o chłopczyku, który bez powodu wołał 'niedźwiedź, niedźwiedź' i cała wieś się zbiegała na ratunek? Tyle razy to powtarzał, że kiedy naprawdę przyszedł niedźwiedź i chłopiec zawołał - nikt nie przyszedł z pomocą.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@sicca: Po to jest samorząd studencki, żeby walczył o to ktoś, komu się za to nie oberwie, czyli starszy student który już zaliczył ten przedmiot albo ktoś z zupełnie innej specjalności itp. ;-) Nie ma co ryzykować wystawiając kolegę z roku czy grupy. ;)

Odpowiedz
avatar Devotchka
-1 5

@sicca: "Akurat osobę z atakiem histerii [..]"- ATAK to coś niepodziewanego, atak paniki czy histerii jest niespodziewany, bez przyczyny. Zaczyna mnie wkurzać, że każdy teraz w internecie ma "ataki paniki" ponieważ uważa że czyni go to specjalnym. Nie... to nie był atak tylko zwykła histeria.

Odpowiedz
avatar inga
2 2

@qulqa: Był u mnie niedawno student. Tłumaczył się z nieobecności i wprost powiedział "jakby co, to oczywiście załatwię sobie zwolnienie lekarskie". Były też przypadki podrobionych zwolnień. Jedna studentka tłumaczyła, ze pracę oczywiście ma napisaną, tylko drukarka siadła, ksero w galerii nieczynne, ale oczywiście zaraz dośle. Dwa tygodnie później spotkałam ją w bibliotece, zbierającą materiały do tej daaawno napisanej pracy. Nawet się nie domyślacie, ilu studentom padają dyski dokładnie w sesji - i, choć jest XXI wiek, pendrive kosztuje kilka złotych, każdy ma dostęp do google drive i innych chmur - dziwnym trafem nigdy nie mają kopii roboczych, choć oczywiście pracę pisali tygodniami. Po kilku latach dydaktyki, KAŻDĄ pracę traktuję jak potencjalny plagiat (bo zwykle co czwarty nim jest), każdą nieobecność każę odrabiać. Bo dasz palec, wezmą całą rękę. Raz zrobisz wyjątek - znajdzie się stu takich, którzy się na niego powołają, oczekując takiego samego traktowania.

Odpowiedz
avatar katem
7 19

Ale nie widzę tu żadnej piekielności - to przecież uczelnia. Materiał należy opanować. Czy na egzaminie autorka będzie się tłumaczyć:Ale ta część była wtedy, gdy mój tata miał wypadek i dlatego proszę mi to zaliczyć, choć tego nie umiem".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 marca 2016 o 21:26

avatar enttauscht
1 9

@katem: A gdzie autorka napisała, że chce jakąś taryfę ulgową z powodu tragedii rodzinnej? Uczelnia uczelnią, ale kiedy umiera ktoś bliski to chyba logiczne, że tylko o tym w danej chwili się myśli. Chodziło tylko o nieobecność na jednym! wykładzie, a nie o zaliczanie/bądź nie egzaminów.

Odpowiedz
avatar Zmora
5 7

@enttauscht: No dobrze, ale przecież z historii wynika, że prowadząca pozwoliła autorce wyjść. Nie widzę problemu.

Odpowiedz
avatar katzschen
-2 2

@katem: Przecież nie ma w historii ani słowa o zaliczeniu materiału, którego autorka nie umie, skąd to wzięłaś?

Odpowiedz
avatar asmok
1 1

@katem: A ja widzę piekielność. Studia to nie podstawówka. Są tam dorośli ludzie i sami decydują kiedy i w jaki sposób się nauczą. Wyjątkiem są tylko laboratoria i ćwiczenia których nie można zrobić samodzielnie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
15 17

Dziwne, jeszcze nikt nie wspomniał o ukrytej aluzji do tego, że (prawdopodobnie) studiujesz prawo...

Odpowiedz
avatar sicca
3 3

@helena: Trochę by nie trafił. Jako starosta muszę żeby się nie skompromitować chociaż raz na rok poczytać regulamin. Szczególnie jak coś pozmieniają. To niestety przedmiot był pseudoprawny. I pseudosensowny.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 9

Ja nie rozumiem jednego... Z twoich komentarzy wynika, że straciłaś najbliższego ci członka rodziny ("Jezu, jak to mama nie żyje"), a ty siedzisz na piekielnych i dyskutujesz m.in. o regulaminie studiów, żeby tylko udowodnić, że prowadząca zajęcia była piekielna??? No wiem, ludzie w różny sposób próbują radzić sobie z taką tragedią, także poprzez zajęcie się jakimiś nieistotnymi sprawami i ja naprawdę bardzo ci współczuję, ale i tak nie rozumiem...

Odpowiedz
avatar egow
4 4

@Igielka: a moze to nie było dzisiaj?

Odpowiedz
avatar egow
2 2

@Igielka: "Trochę czasu minęło i chyba dam radę już to napisać."

Odpowiedz
avatar qulqa
4 8

@Igielka: Zdania o mamie prowadząca nie musiała słyszeć - było wypowiadane za winklem. A teraz postaw się w miejscu prowadzącej. Przychodzi do ciebie osoba z informacją "...zdarzył się wypadek i muszę natychmiast iść do domu.." (trzydziesta piąta osoba w tym semestrze). Łzy kapią jej z oczu (trzecie łzy w tym tygodzniu). Zezwalasz na wyjście (".. proszę bardzo ... "), ale przypominasz o obowiązkach studenckich, czyli zaliczeniu ("...będzie pani musiała napisać pracę za nieobecność na dzisiejszych zajęciach"). Nie masz wbudowanego wykrywacza kłamstw w oku. Dla mnie żadnej piekielności nie było.

Odpowiedz
avatar egow
3 3

@qulqa: jak nie? Od kiedy za nieobecność są karne prace?

Odpowiedz
avatar qulqa
0 2

@egow: Poczytaj, co pisze o wykładowczyni i zasadach prowadzenia zajęć autorka wątku. Poczytaj też, co sądzi o interwencjach samorządu studenckiego w tej sprawie.

Odpowiedz
avatar egow
2 2

@qulqa: to, że wykładowczyni traktuje piekielnie wszystkich, nie znaczy, że nie jest to piekielne. W statucie niemal kazdej uczelni jest okreslone, na ilu zajęciach moze student nie być BEZ KONSEKWENCJI. Bez konsekwencji znaczy, że nie pisze karnych prac, karnych kolokwiów, nie ma obniżonej oceny. Piza tym sicca pisze, że na jej uczelni wykłady w ogóle są nieobowiązkowe. Prowadząca jest suką, bo jeśli autorka by wyszła w czasie przerwy nic nie mówiąc, pewnie nawet by nie zauwazyła - a tak kazała jej robić karną pracę z okazji wypadku matki.

Odpowiedz
avatar qulqa
0 0

@egow: > jeśli autorka by wyszła w czasie przerwy nic nie mówiąc, pewnie nawet by nie zauwazyła Zauważyłaby. Cytat z wypowiedzi @sicca w dyskusji: '...naprawdę opuściłabym tylko chwilę. Ostatnie zagadnienie na 10 slajdów i sprawdzenie obecności....' Wykładowczyni piekielna, niepiekielna ... Wprowadziła swoje zasady i nikt nie zgłosił sprzeciwu. Znaczy wszyscy zadowoleni. Cytat z wypowiedzi sicca: "W regulaminie jest tylko że wykłady są nie obowiązkowe. Ustalone jest odgórnie że na zakończenie ma być test w którym muszą pojawić się otwarte odpowiedzi. (Zalecenia komisji akredytacyjnej z tego rocznej wizyty) Wiem że jesteśmy trochę wygodni że nie "walczymy" o ten test na koniec. Ale będę robić całemu rokowi draństwa i prosić o respektowanie regulaminu. Już wolę sobie zaliczyć i nie robić innym problemów". Wolą obecności zamiast testu? Ich sprawa.

Odpowiedz
avatar asmok
1 1

Może moja uczelnia była wyjątkowa, a może czasy inne, ale gdy studiowałem, panowała podstawowa zasada - dorośli ludzie samodzielnie decydują o swoim życiu, postępowaniu i czasie. Na przykład podejście w czasie zajęć z pytaniem o zgodę na opuszczenie sali traktowane było jako spory nietakt i dziecięce nawyki z podstawówki. Wykład należało opuścić możliwie cicho i bez odzywania się. Ćwiczenia - w wolnej chwili zgłosić potrzebę powtórzenia z inną grupą lub na koniec semestru. Zazwyczaj mieliśmy laboratoria wolne przez jakiś tydzień w semestrze, żeby osoby które opuściły zajęcia obowiązkowe mogły je powtórzyć indywidualnie przed sesją. Jakiekolwiek tłumaczenie się w przerwie wykładu nikomu by nie przyszło do głowy. Masz ważniejszą sprawę - idziesz i nikomu się nie tłumaczysz. Wykłady zawsze były dobrowolne. Oczywiście kto nie chodził miał z różnych powodów mniejszą szansę na zdanie egzaminu, ale to nadal była decyzja studenta. Mógł skalkulować ryzyko albo ustalić sobie szczegóły z prowadzącym. Piekielna prowadząca i piekielna uczelnia jest w tej historii. A może to świat się zmienia i teraz to już norma.

Odpowiedz
Udostępnij