Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Parę się tu przewinęło ostatnio o agencjach rozmaitych. I powiem wam, że…

Parę się tu przewinęło ostatnio o agencjach rozmaitych.

I powiem wam, że dla mnie agencje to są chyba największe pasożyty na rynku. A już szczególnie te, które nawet nie udają, że zależy im na czymkolwiek innym niż skasowaniu prowizji.

Przykład pierwszy:

Jakiś czas temu szukałem mieszkania. Wszystkie agencje (poza jedną) umożliwiały oglądanie mieszkania w godzinach od 9-17 (czyli w godzinach, w których wszyscy pracują). Dobrze, że wtedy jeszcze byłem freelancerem, to mogłem tych mieszkań sobie parę pooglądać i zaobserwowałem, że to jest pewna taktyka. Otóż pracownikom agencji nie raz i nie dwa wymsknęło się, że muszą siedzieć do wieczora w biurze i wypełniać jakieś papierki. Ale umówić się na oglądanie mieszkania po pracy - niemożliwe. Nawet umówienie terminu to droga przez mękę, bo nigdy im nie pasuje. W końcu umawiają np. trzy osoby naraz.

Podejrzewam, że to jest ich taktyka. Czekają specjalnie, aż im się nazbiera kilku chętnych na to mieszkanie i umawiają ich razem w godzinach pracy. A to dlatego, że jeśli ktoś bierze dzień wolny tylko po to, żeby obejrzeć mieszkanie, a do tego widzi, że inni też są zainteresowani, to łatwiej się zdecyduje, bo jak nie on, to ci inni mu sprzątną, i potem trzeba będzie znowu brać wolne z pracy.

A już najśmieszniejszą perfidią jest to, że agencje patrzyły na mnie krzywo, bo pracowałem kiedy chciałem, a oni potrzebują kogoś ze "stałym dochodem". Nieważne, że zarabiałem w porywach nawet dwa razy więcej niż moja partnerka na etacie...

Przykład drugi:

Freelancowanie się skończyło, bo skończyło się najbardziej dochodowe zlecenie. Poklepałem sobie biedę trochę robiąc jakieś ogony przez dwa miesiące i postanowiłem, że wezmę każdą robotę, nawet regularną i w korpo, bo się tak jakoś ciężko zaczęło płacić rachunki :)

Oczywiście rynek pracy zdominowany przez agencje. Co jedna to wymaga więcej papierologii, żeby w ogóle zgodzić się na rozmowę, niektóre jeszcze wymagają jakichś idiotycznych testów on-line, po pewnym czasie zacząłem olewać ogłoszenia przychodzące z niektórych agencji, bo szkoda mi było czasu - po prostu oni najwyraźniej uważają, że jeśli ktoś akurat nie ma pracy, to można marnować 2 godziny jego czasu, żeby mu powiedzieć wreszcie, że ta tajemnicza robota, o której nic nie chcieli wcześniej powiedzieć to call centre.

Z drugiej strony w tych poważniejszych agencjach też nie było łatwo - moje CV jest dość bogate, mam doświadczenie zawodowe w kilku branżach, do tego bywałem kierowcą (bo lubię tę robotę ;-)), ale wygląda chaotycznie. Bo np. przez kilka lat jednocześnie studiowałem dziennie, wykonywałem zlecenia w dwóch różnych branżach, a jak miałem trochę wolnego, to wsiadałem za kierownicę ciężarówki. Jedna panienka powiedziała mi wprost, że jak nie mam "porządnego CV", na którym jasno jest napisane po kolei:
Od 1 do 2 - Studia
Od 2 do 3 - praca X
Od 3 do 4 - praca Y
to "nie mam co liczyć, że dostanę dobrą pracę".

Inna z kolei przekonywała mnie, że moje wieloletnie doświadczenie w pewnej branży się nie liczy, bo pracę zawsze wykonywałem z domu, a najwyraźniej jeśli ktoś nie klikał po komputerze siedząc pod krawatem w tekturowej przegródce w open space po 8 godzin dziennie, tylko robił to w domu z kotem na kolanach to znaczy, że nie potrafi obsługiwać danego oprogramowania...

Niemniej jednak wysyłałem wciąż ogłoszenia, to tu, to tam. Na jedno nawet dostałem odpowiedź od agencji, że niestety, ale "nie spełniam kwalifikacji, żeby przesłać moje CV do klienta". Podzieliłem się tym newsem ze znajomą, która zajrzała w ogłoszenie i mówi "hej, ale to na 99% do nas do firmy jest, oni tam od pół roku szukają kogoś na to stanowisko, agencje im ciągle przysyłają jakichś debili, albo sami z siebie znikali bez słowa, albo firma im dziękowała po trzech tygodniach, złóż bezpośrednio".

Troszkę mi mina zrzedła, bo firma jest z branży, o której nie mam pojęcia, a poza tym jednak liczyłem na to, że uda mi się załapać na coś w mojej branży, nie w sztywnej krawaciarskiej korporacji, ale rachunki trzeba z czegoś zapłacić, więc niech tam. Złożyłem bezpośrednio.

Firma zaprosiła mnie na rozmowę. Na rozmowę poszedłem całkowicie wyluzowany, pogawędziliśmy sobie sympatycznie. Prowadzący rozmowę w pewnym momencie zamiast dalej mnie testować zapytali po prostu "dlaczego skoro robiłem takie rzeczy składam podanie do nich, przecież u nich praca jest nudna". Odpowiedziałem, bez namysłu, ale szczerze, że dla mnie nie będzie nudna, bo będzie nowa, a ja lubię się uczyć nowych rzeczy. A potem się zobaczy - może faktycznie praca mi się nie spodoba, ale może też ja im się nie spodobam". Jak palnąłem, to sobie zdałem sprawę, że to być może nie jest najlepszy pomysł na dobre wypadnięcie na rozmowie, ale poszło.

Zadzwonili do mnie parę dni później z ofertą, że uznali że mam za dobre kwalifikacje na to, żeby iść do roboty, która mnie nudzi. No cóż, miło, że chociaż dzwonią pomyślałem, ale okazało się, że akurat mnie chcą. Tylko zaproponowali inną pracę, ciekawszą, w innym dziale, do której muszą mnie przyuczyć praktycznie do zera, bo, jak mówiłem, nie mam zielonego pojęcia o branży. Od strony finansowej - zaproponowali cyfrę równą górnej granicy widełek, które im podałem kiedy zapytali, ile bym chciał zarabiać, przy czym powiedzieli, że to jest kasa na umowę trwającą pierwsze trzy miesiące, ponieważ mają taki zwyczaj, że wziętym na przyuczenie na początku płacą mniej. Ach, no i warto wspomnieć, że jest to jakieś 10% więcej, niż stało w tym pierwotnym ogłoszeniu z agencji...

Podsumujmy:

Przypadek pierwszy: przez blisko miesiąc przekopywałem się przez oferty agencji wynajmujących mieszkania (często nawet nieaktualizowane) i umawiałem na wizyty, organizując całe życie swoje życie zawodowe tak, żeby być w stanie oglądać mieszkanie wtedy, kiedy agencji wygodnie. Agencje robiły wszystko, żeby mnie zniechęcić, czy to wymyślając sobie ceny z dupy, czy to żądając jakichś opłat rejestracyjnych albo za sprawdzenie zdolności kredytowej (co jest zresztą nawet chyba nielegalne). W końcu wynająłem sobie mieszkanie, które znalazłem na lokalnym portalu ogłoszeniowym, bezpośrednio od właścicielki, dla której nie było problemu spotkać się o 19:00.

Przypadek drugi: zmarnowałem około miesiąca na wypełnianie idiotycznych kwitów w agencjach, które nawet nie były zainteresowane puszczaniem mojego CV gdziekolwiek dalej, bo jest nietypowe. Na pierwszej rozmowie bezpośrednio w firmie dostałem od razu pracę i to lepszą niż ta, o którą aplikowałem.

Faktycznie, agencje są niezbędne. Bez nich ludzie nie byliby w stanie zorganizować sobie życia. Jak dobrze, że tyle ułatwiają. Te drobne opłaty, którymi się z nimi dzielimy to zasłużone, ciężko zarobione pieniądze...

(a że mam nową pracę, pierwszy raz w życiu chodzę do biura, żeby klikać w komputer dla korpo, to jak chcecie to też mogę parę historii opisać)

zagranica agencje

by Tenzprzeciwkacomakotairower
Dodaj nowy komentarz
avatar ZaglobaOnufry
-3 5

Wiekszosc zatrudnien czasowych, ktore dostalem jako freelancer (= tu nazywa sie to "Honorararzt") byly przez agencje (od ktorych dostaje codziennie do 10 propozycji prac) i ZAWSZE placil prowizje i wszystkie oplaty (NIEMALE!) tym posrednikom BEZ WYJATKU ten, kto szukal wspolpracownika/zastepcy, dla mnie byly ich czynnosci darmowe. Dlatego jak piszesz te "te drobne opłaty którymi się z nimi dzielimy" powinien placic pracodawca, ale widocznie w Polsce jest inaczej, bo moze agencja chce z OBU STRON zarobic (im wiecej tym dla niej lepiej), albo wbic kogos w butelke.

Odpowiedz
avatar Armagedon
7 7

@ZaglobaOnufry: Historia jest otagowana "zagranica agencje". Więc NIE w Polsce.

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
2 2

@Armagedon: no tak otagowana, ale jakoś to znajomo wygląda. Chyba model biznesowy Agencji zaimportowano - i to ten najtańszy i najgorszy;

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
0 2

Nie wiem jak jest w Niemczech, ale w uk agencja zwykle oferuje firmie pracownika który przynajmniej początkowo jest jej pracownikiem, firma płaci np. 10 funtów za godzinę jego pracy a on dostaje 8.50. Firma może takiego pracownika od agencji albo wykupić, albo musi go zatrudniać przez agencje przez określony czas. Natomiast agencje nieruchomości na wynajem zwykle przejmują od właściciela administracje mieszkania z procent od czynszu który teoretycznie płaci oczywiście właściciel, ale s praktyce mieszkanie jest droższe o dzialke dla agencji... Przypuszczam że u siebie w Niemczech też zarabialbys więcej pracując bezpośrednio, bo przecież pracodawca ma te opłaty dla agencji skądś kasę musi wziąć.

Odpowiedz
avatar krzysieks
2 2

W UK, jeśli agencja ogłasza pracę jako pernament to podpisujesz umowę z firmą, nie z agencją. Twój nowy pracodawca odpala wtedy agencji jakieś 10...20% twoich rocznych zarobków. Tenzprzeciwkacomakotairower, ale taka historia nie zdarzyła się w uk, prawda?

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
0 0

Krzysieks: nie wiem nic o tym co mówisz, citation needed. Nigdy nie gdzebalem w tym temacie ale ludzie pytają przez agencje latami mając z nimi podpisane 0 hours contact na czas nieokreślony.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Tenzprzeciwkacomakotairower: Mylisz agencje pracy tymczasowej z agentami szukającymi pracowników umysłowych i innych wysokiej klasy specjalistów dla firm. W historii opisałeś tych drugich.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2016 o 18:21

avatar rodzynek2
8 8

Wniosek nasuwa mi się jeden. O własne sprawy, o ile to możliwe, najlepiej dbać samemu.

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
4 4

No oczywiście. Ale idz na s1jobs.com i sproboj zobaczyć ile ogłoszeń zamieszczonych jest NIE przez agencje... To samo z mieszkaniami, tu na Wyspach agencje dominują rynek

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
1 5

Temat agencji nieruchomości jest mi bliski i zawsze zastanawiam się, na kogo Wy trafiacie?! Chociaż była tu jedna Pani agentka, która "z grzecznosci" raz zgodziła się pokazać klientowi mieszkanie o 18, mimo ze pracuje do 17. Pisałam kiedyś, ze agenci, których znam pokazywali mieszkania i o 7 i o 22. A zbieranie klientów na jedną godzinę to takie trochę amerykańskie. Mało firm się bawi w takie "drzwi otwarte" i to raczej dzieje się przy kupnie nie wynajmie.

Odpowiedz
avatar elefun
4 4

to w Niemczech na odwrót, przy wynajmie mało kto się bawi w jednego klienta na godzinę, jest termin jest nas wielu :-)

Odpowiedz
avatar pandora
5 5

W Anglii kiedy znajomi próbowali wynająć mieszkanie przez agencję również oglądali w grupach kilkuosobowych. W biurze, w którym przez chwilę pracowałam (Kraków), wszystkie ustalenia co do godziny robiło się pod klienta, pokazywałam mieszkania nawet o 21 w niedzielę, o ile tylko właścicielowi to pasowało (albo jeżeli mieliśmy klucze do mieszkania na wyłączność). Dla większego komfortu klienta ustalaliśmy spotkania z kolejnymi zainteresowanymi co około pół godziny, uprzedzając że wtedy kto pierwszy ogląda ten ma pierwszeństwo co do decyzji o wynajmie / zakupie. Czasem wtedy klienci woleli oglądać "na hura", wszyscy razem, żeby tylko nie czekać na decyzję poprzedników, więc i na to się zgadzaliśmy :)

Odpowiedz
avatar krzysieks
3 3

A w jakim kraju miałeś te przygody z agencjami?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Ale generalnie,dobrze ci się tam pracuje czy nie?

Odpowiedz
avatar Armagedon
6 8

"...jak chcecie też mogę parę historii opisać..." No chcemy. Opisz.

Odpowiedz
avatar butros
-1 1

Skoro byłeś freelancerem to w CV nie musisz się chwalić wszystkimi projektami, a w szczególności tymi nie związanymi z przyszłą pracą. Pisze się "freelancer" i wyszczególnia tylko to co klienta może zainteresować. Swoją droga pracą jako kierowca też się nie musiałeś chwalić.

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
4 4

A kto powiedział że się chwalilem? W tym właśnie problem, że oni by chcieli z dokładnymi datami, ale nawet jakbym wypisal co do dnia i godziny co kiedy robiłem dla kogo to by im nie wystarczyło, bo to zbyt skomplikowane. Oni by chcieli tak żeby było korpo1, potem korpo2... A kierowca wylądował w cv z dwóch powodów = żeby nie było dziur i dlatego że jak się celuje w logistykę to akurat jest zaletą.

Odpowiedz
avatar krzysieks
0 2

Nie wiem jak Ty szukałeś tej pracy, ale ja (w uk) kiedy ostatnio szukałem pracy nie wypełniałem praktycznie żadnych papierów. Moje cv wisiało na cv library, rekruter dzwonił, opowiadał o ofercie, pytał się czy jestem zainteresowany i czy ma wysłać moje cv. Jeśli wysłał i firmie się spodobało to było interview. Co ciekawe rekruterzy raczej nie czytają cv. System komputerowy wyszukuje im po słowach kluczowych. Także trzeba uważać Ci się pisze. Ja miałem epizod z c# i chcieli mnie wciskać na stanowiska gdzie trzeba było być ekspertem w C#.

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
-1 1

Nie wiem jakiej ty pracy szukałeś, bo ja min też na cv library wisialem ale firmy/agencje które były zainteresowane wszystkie miały jakieś debilne testy on line i w ogóle. Najgorsze chyba w supermarketach, aldi to nawet wstępne interview zastąpił nagrywaniem filmików w ktorych ad hoc się odpowiada na zadawane idiotyczne pytania...

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
0 0

A ze rekruterzy nie czytają cv i przez to oferują ci pracę nie odpowiadającą twoim kwalifikacjom tylko jeszcze bardziej potwierdza to, o czym mówię, czyż nie?

Odpowiedz
avatar krzysieks
1 1

Bo rekruter to gość co trzyma łapę na bazie danych kandydatów i udostępnia potencjalnych firmie. A potem kasuję niezłe pieniążki za to. Oni są bardzo ukierunkowani na kasa, bo dostają działkę od każdego zatrudnionego. Ja zauważyłem że coraz więcej firm samodzielnie się ogłasza. Miałem jedną rozmowę po tym jak mnie znaleźli na linkedin, i jeszcze dwie jak bezpośrednio aplikowałem. W sumie opłata 6tyś do 15tyś robi różnicę. Często rekruterzy nie mają pojęcia o dziedzinie do której rekrutują. Np. Computer Futures - jedna dziewczyna po prawie, gość po wychowaniu fizycznym. A rekrutują inż. elektroników. A to że oferują nie taką pracę to nie taki problem (przynajmniej dla mnie)... Cóż, 2min stracone na telefonie.

Odpowiedz
avatar Tenzprzeciwkacomakotairower
0 0

No ja dokładnie o tym. Dlatego im się nawet nie chce tknac kogoś o nieszablonowym cv, bo to trzeba by znać firmy dla których się pracuje, rozumieć branże żeby wiedzieć jakie dany kandydat ma zalety itd. Łatwiej po prostu "sprzedać" sekretarke.

Odpowiedz
avatar kojot_pedziwiatr
0 0

Gdy ja szukam pracy, to nie używam agencji. Raz nauczyłem żonglować rekrutera ale on raczej nie miał dla mnie żadnych ofert.

Odpowiedz
avatar daroc
3 3

Akurat z tym uporządkowanym CV to jest prawda. Osoby rekrutujące przeglądają setki CV. Raczej nikt nie ma czasu wnikliwie analizować CV i zastanawiać się co autor miał na myśli. Szukają konkretnych słów kluczowych. Jeśli pracowałeś w różnych branżach, tym bardziej musisz personalizować CV pod konkretnego pracodawcę i pisać tylko o tym, co będzie miało dla niego znaczenie, i dzięki temu rzuci mu się w oczy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

Moje trzy grosze jeżeli chodzi o szukanie pracy w UK (i nie tylko tam, ale po prostu od kilkunastu lat mieszkam w Anglii i wiem jak to działa): Po pierwsze należy zrobić kilka różnych CV ukierunkowanych na różne specjalności. Jeżeli kandyduje się na programistę C#, to pomija się zupełnie pracę jako kierowca czy dyrygent orkiestry symfonicznej. Jeżeli startuje się na stanowisko kierowcy, to pomija się wszelkie inne nie związane z tego typu pracą wątki, itd. W UK panuje przekonanie, że jedna osoba jest w stanie się nauczyć tylko jednego zawodu w życiu, a bycie dobrym w kilku specjalnościach jest niemożliwe i jeżeli ktoś pracował w kilku zawodacch, to jest to dla nich bardzo, ale to bardzo podejrzane. Jeżeli trzeba, to należy trochę "nagiąć rzeczywistość" żeby nie było żadnych dziur w zatrudnieniu, trochę powydłużać okresy pracy, itd. Bardzo tego nie lubię, to nie jest czysta gra, ale niestety czasem inaczej się nie da, bo w przeciwnym razie jest praktycznie gwarancja, że agent od razu odrzuci CV. Później, podczas właściwej rozmowy kwalifikacyjnej jeżeli wyczujemy że rozmówca jest człowiekiem myślącym, to możemy już ustnie opowiedzieć że nie zamieszczaliśmy tego w CV, ale jeszcze robiliśmy w życiu to i tamto. Jeżeli sprawiamy wrażenie osoby kompetentnej, to pracodawca z zadowoleniem przyjmie takie informacje. Z pracodawcami można się dogadać, największym problemem jest niestety przejście przez sito agentów, z których ogromna większość NIE MA ZIELONEGO POJĘCIA o zawodzie w którym szukają kandydatów. Odrzucają więc bardzo dobre CV, bo brakuje np. jakiegoś nieznaczącego drobiazgu, który w ich mniemaniu jest krytycznie ważny. Fakt że kandydat umie 10 razy więcej niż trzeba nie ma dla nich znaczenia - skoro nie ma w CV jakiegoś detalu, to CV trafia do kosza. Aha, sprawa oczywista: CV musi być bajecznie przejrzyste. Agent spędza zaledwie kilka sekund na przeglądaniu CV gdy szuka specjalisty. CV musi być na tyle schludne i graficznie przyjemne, żeby wszystkie potrzebne wiadomości można było wychwycić w ciągu najdalej 5 sekund.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2016 o 21:00

Udostępnij