Rodzina, rodzina, rodzina, ach, rodzina...
Dla mnie - średnio piekielne. Dla mojej babci - bardzo, choć ona też, swego czasu, była piekielna.
Dawno, dawno temu, na pięknych Kujawach, żyli sobie dziadek i babcia. Dzieci mieli dwoje, syna i córkę. Syna kochali ponad wszystko i gwiazdkę z nieba mogliby mu dać, jednak córka to... córka. Słaba, w gospodarstwie nie pomoże, jakieś nauki jej w głowie. Sarkając i narzekając dziadek i babcia wynajęli jednak córce internat przy technikum chemicznym w dużym mieście i tak sobie ona dalej radziła. Technikum skończyła, na studia poszła, zarabiała dorywczo, rodziców o nic już prosić nie musiała. Jako porządna córka odwiedzała jednak starych, bo odwrócenie się od własnych rodzicieli wstrętnym wydawało się być jej sercu. Wypominali jej oni, oj wypominali... Synek w gospodarce pomaga i tyle pracuje, a ona tam, w mieście, samych rozrywek zażywa i tylko bumele jej w głowie, a oni jej przecież pierzynę prawdziwą dali, jak na swoje szła. I co? Zmarnuje teraz wszystko, bo wiadomo, że ona głupia, że studiów nie skończy, bo mądry to tylko synek jest, zawodówkę ma, to zna się na wszystkim. I na polityce, i na nawozach, i na sztuce, nie to co ona, barachło jedno... Córce przykro było, ale jeździła i tak. Nawet gdy męża znalazła i dzieci powiła, to z całą swoją rodziną jeździła przynajmniej raz w roku, na wakacje, żeby starym rodzicom pomóc, choć żyła już wtedy daleko od nich. Minęło wiele lat...
Rodzice mojej mamy przepisali gospodarstwo na swojego syna, bo nie mieli już sił prowadzić go sami. Wujek mój właśnie się ożenił, więc doszli do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli gospodarstwo sprzedadzą, wujek z żoną kupią dom, a im zagwarantują miejsce w tymże domu i opiekę. Brzmi nieźle, prawda? Mój dziadek już wtedy doszedł do wniosku, że moja matka to jednak jest całkiem inteligentną kobietą, przeprosił za brak wiary w nią i, czego dowiedziałyśmy się z mamą później, chciał przepisać majątek na oboje dzieci, ale babcia stwierdziła, że z mojej mamy pożytku już żadnego nie będzie i zaparła się zadnimi łapami. No a dziadek, jak to facet, posłuchał żony...
Synowa moich dziadków, będąca przez pierwsze miesiące kobietą "do rany przyłóż", po podpisaniu wszystkich papierów zmieniła się o 180 stopni. Kiedy brat mojej babci przywiózł babcię i dziadka do nowego domu, ona wyskoczyła z niego (wyjściem nie można było tego nazwać) i zaczęła krzyczeć "na ch*j on im tych śmierdzieli przywiózł". Dziadkom zrobiło się potwornie przykro, ale nie mieli już wyjścia. Gospodarstwo wraz z domem sprzedane, a rolnicza emerytura wynosiła wówczas około 700 zł. Od pierwszego dnia robiło się coraz gorzej.
Dziadek zmarł kilka lat temu, miał zawał. Od kiedy zamieszkali u syna, bał się wychodzić z pokoju, żeby nie natknąć się na synową. Wcześniej przestrzeń i powietrze były dla niego wszystkim. Babcia została sama. Zrozumiała swój błąd i zaczęła prosić moją mamę o odwiedziny. I tak moja matka albo ja jeździmy po 350 km, żeby zawieźć babcię na cmentarz. Oddalony o 20 km. Mógłby to zrobić ukochany synek, prawda? Ano nie, nie mógłby, bo żona... Doszło do takiej paranoi, że synowa wyjmuje kartki świąteczne babci ze skrzynki i pali je, żeby starucha jeszcze bardziej samotna się poczuła.
Przebiła wszystko, kiedy, będąc u babci, ugotowałyśmy sobie rosół i wyruszyłyśmy na cmentarz, jak zawsze zresztą. Po powrocie zasiadłyśmy do posiłku i okazało się, że rosołu nie da się jeść... Jest potwornie słony. Zajrzałyśmy wreszcie do szafki z przyprawami. Pół torby soli zniknęło. Tak, synowa weszła, wsypała pół torby soli do rosołu i wyszła. "Mieszkanie" babci nie jest zamykane (pokój + kuchnia + łazienka wydzielone z parteru 250-metrowego domu). Kupiłam babci rejestrator samochodowy z opcją oglądania na nim nagrań, bo dziś dosypała sól, a jutro...?
Wyzwiska, krzyki i zastraszanie są na porządku dziennym. Syn nie reaguje w żaden sposób. Dziś babcia żałuje swojej decyzji. Ale dziś jest już trochę za późno.
PS Tak, chciałyśmy, zarówno ja, jak i mama, zabrać babcię do siebie. Babcia stwierdza, że taki los sobie wybrała i taki musi znosić. To chyba coś w rodzaju pokuty z jej strony. Ale próbowałyśmy. Nie raz.
rodzina
No cóż ja bez względu na przeszłość wzięłabym babcię do siebie
Odpowiedz@arabika1234: Babcia nie chce. Uważa to za swoją "pokutę". Siłą nie będziemy jej zabierać.
Odpowiedz@PaniFilifionka: To może zwróć uwagę babci, że pokuta pokutą, ale jeśli wy musicie jeździć 350km żeby zawieźć ją na cmentarz, to wam też wcale nie jest łatwo. A i sam dziadem prawdopodobnie by tego dla babci nie chciał, żeby tak się męczyła.
Odpowiedz@Niamh: Próbowałam już chyba wszystkiego. Od kiedy mam dziecko, argumentem było "bo Młody się męczy...albo cały dzień w drodze, albo cały dzień bez mamy". Odpowiedzią babci było "to nie przyjeżdżaj, co będziesz dzieciaka męczyć". A ja nie umiem nie jechać, jeśli wiem, że jest taka potrzeba. I, powiem Ci, cholernie zazdroszczę wujkowi, że potrafi mieć tak wywalone. Ja bym sobie w oczy nie umiała spojrzeć.
Odpowiedz@PaniFilifionka: Nasz babcia też nie chciała się przeprowadzać ale po tym jak zmarł wujek a babci syn,nasz tata babci przetłumaczył,że my na śląsku a ona na pomorzu sama i się zgodziła.Nawet mama nie musiała babci nic tłumaczyć(chociaż to jej córka). Czasem trzeba spokojni i długo tłumaczyć.
Odpowiedz@arabika1234: Ależ ja nie mam w planach porzucenia prób przekonania babci. Będę robić to dalej. Jak za każdym razem, kiedy u niej jestem. Co nie zmienia faktu, że czarno to widzę.
Odpowiedz@PaniFilifionka: życzę powodzenia w próbach,starsi ludzie z zasady nie chcą się przeprowadzać.
Odpowiedz@arabika1234: Wystarczyłoby, że nie przeprowadziliby się ten jeden raz. Mogli zapisać gospodarstwo synowi, a sami wciąż tam siedzieć i hodować stado kur i jedną krowę. Na ich potrzeby by wystarczyło, a sił babcia ma wciąż tyle, że dałaby radę. No i, nie ukrywam, że sądzę, że gdyby nie wprowadzili się do syna, to dziadek wciąż by żył. Ta ziemia była dla niego wszystkim. Wychodził wieczorem, po dniu pracy na pole i...patrzył. Stał, patrzył i podziwiał. Czasem siadał na starym, drewnianym wozie, który stał za płotem "gospodarstwa", a ja, jeśli akurat byłam (a wakacje spędzałam tam co rok), przychodziłam do niego z ziemniakami kradzionymi babci z parownika (takie urządzenie do gotowania na parze, babcia robiła w nim ziemniaki dla kaczek). Dziadek stwierdzał tylko "znów ukradłaś babci ziemniaki? A sól chociaż masz?" Siedzieliśmy razem, wcinaliśmy gotowane w mundurkach ziemniaki, które smakowały mi wtedy lepiej, niż najlepsza szynka i patrzyliśmy razem. Potrafiliśmy tak się gapić, aż słońce zaszło. A później? Duszny pokój w willi we Włocławku. Przepraszam...Rozkleiłam się.....
Odpowiedz@arabika1234: A ja się z babcią zgadzam. Tak los wybrała sama sobie. Je mąż chciał naprawić ich błąd, ale to ona się nie zgodziła. Trzeba ponosić konsekwencje własnych decyzji a nie zwalać je na swoje dzieci, które się potraktowało "po macoszemu".
OdpowiedzKiedyś,ludziom potwornie ciężko było wyrwać się ze wsi,zdobyć wykształcenie,pracę...właśnie często przez rodziców. Bo kto będzie na gospodarce robił? Moja ciotka(siostra babci) groziła samobójstwem,jeżeli jej nie pozwolą jej pójść do liceum. A babcia? Skończła podstawówkę tylko,bo ktoś musiał krów pilnować...
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Taki problem był nie tylko na wsi. Ogólnie, jeśli rodzina nie była zamożna i pieniądze były potrzebne, dzieci były przekonywane aby szły do zawodówki ewentualnie technikum jak już musiały (to już trochę później) i jak najszybciej poszli do pracy, zarabiać na siebie ale często także i rodziców. Przykre, że rodzice często zmuszają dzieci do jakiejś drogi. Najgorsze, że później się dziwią że są nieporadni życiowo i nie potrafią podejmować decyzji.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Mojej ciotce pozwolili technikum skończyć, ale musiała zostać z rodzicami na gospodarce. Za to jej trzech braci na studia wysłali. Ciocia zawsze miała o to żal do rodziców.
OdpowiedzJak to śpiewał Myslowitz? 'najgorsze jest jednak to, twoje rozczarowanie...' Nikt sobie nie zasłużył. Jasne, piekielne zachowanie dziadków ale błąd został zrozumiany, oni 'oświeceni', czasu nie cofniesz ale mama widać wybaczyła jednak, nie opuściła. Jest cholernie przykre, sytuacja patowa, faktycznie możecie babci proponować no ale ona sama chyba będzie się już do końca z tym gryźć. Straszne to jest jak bardzo się można pomylić.
OdpowiedzPo przeczytaniu tego, mogę tylko napisać..."cierp ciało coś chciało".
Odpowiedz@Nataniel: zgadza sie, uczynek kara i pokuta, ale po co ma dalej cierpiec i znosic jakas france? Nikt nie zasluguje na ponizanie i takie traktowanie, a szczegolnie na starosc. Probowac z wszystkich sil przekonac babcie. Zabrac ja do siebie.
Odpowiedz@Zlociutki: Staramy się. Teraz próbuje jeszcze mój mąż. No i mój syn robi do niej takie słodkie oczy.... Ale to jeszcze potrwa. No i myślę, że babcia też się boi. Tam, pomimo piekielnej synowej, ma sąsiadów, których zna. Co roku mama, albo ja zabieramy ją na kilka tygodni do siebie, ale ona zawsze chce wracać.
Odpowiedz@PaniFilifionka: Wydaje mi się że nie chcę stać się ciężarem, a gdyby wmawiać powoli babci że by się przydała? "Oj babciu ciężko nam bez pomocny, a ty byś pomogła w domu, wnukiem się zaopiekowała" Można spróbować trochę ponarzekać, może to pomoże. Nie wydaje mi się żeby babcia była złą kobietą, po prostu tak ją wychowano i nigdy nie rozumiała swojej córki.
OdpowiedzJeśli wybudowali ten dom z pieniędzy dziadków, to można to jeszcze odkręcić. Jeśli osoba która dostała darowiznę zachowuje się w ten sposób. Przejdź się do radcy prawnego.
OdpowiedzJa znam taką samą historię ale na odwrót. Rodzice mojego taty byli tymi złymi a moja mama dręczona. I uwierz mi, sól w rosole to przy cyrkach mojej "babci" byłby pikuś.
OdpowiedzMam podobną historię w dalszej rodzinie, to się wciąż zdarza za często. Czemu ludzie mają w sobie tyle nienawiści, nawet do własnych rodziców)? Przecież ich samych to też unieszczęśliwia...
OdpowiedzNie potrafię zrozumieć syna. Nie widzi jaką ma żonę? Nie ma prawa głosu? Pozwala na takie traktowanie własnej matki? Nie rozumiem...
Odpowiedz1. Skoro 'mieszkanie' babci zawiera wszystkie niezbędne pomieszczenia, to czy nie można wstawić dodatkowych drzwi, zamykanych na klucz, żeby babcia czuła się bezpiecznie? W perspektywie z taką przebudową, żeby miała osobne wejście do domu. 2. czy została zawarta przez babcię i dziadka umowa pisemna z synem i synową? Jeżeli tak, to warto ją przeczytać i zastanowić się, czy dotrzymane są warunki umowy.
OdpowiedzW takiej sytuacji można syna i synową "wydziedziczyć". Prawo przewiduje wiele rozwiązań, między innymi cofnięcie darowizny.
Odpowiedztak to jest właśnie, taki jest efekt gdy dzieci rodzimy i "hodujemy" dla siebie, a nie dla nich samych...
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 kwietnia 2016 o 16:57
Tez często powtarza mi się taka historia tylko zamiast dziecka występuje w niej moja kochana bestia. Chodzę z sunia do parku, w którym jest zakaz spuszczania psów ze smyczy. Często mijam dwa labki, które w ogóle mi nie przeszkadzają bo pomimo braku smyczy trzymają się nogi swojej pani, ale jest taki starszy pan, który posiada takiego szczekusia. Z racji tego, że mój pies nie lubi innych psów to gdy przechodzę kolo innego psa skracać jej smycz co by za bardzo się nie rzucała ale wpływu na inne psy to już nie mam. Była taka sytuacja, że idę sobie z nią w tym parku i przyczepia się do nas taki szczekuś, Luna(tak się nazywa mój pies) juz się denerwuje i mnie ciągnie, ja mówię do faceta żeby zabrał psa bo zaraz spuszcze mojego i wtedy się "fajnie" pobawią. Facet nie reaguje, zareagował dopiero wtedy gdy nastraszylam go policja. Juz nigdy go w tym parku nie widziałam ;) może tak historia nie jest taka straszna ale czy wspominałam, że miałam jeszcze w wózku 4 miesięczna siostrę?
OdpowiedzSkoro Twój brat to zwykła ci*a to Twój mąż powinien po prostu tej durnej babie przyjść i po ryju wystrzelać i powiedzieć coś do słuchy. No ale jak każdy kuli pod siebie ogon to potem tak się kończy
OdpowiedzPiekło na ziemi? I bardzo dobrze. Niech pokutuje.
OdpowiedzMam prawie identyczną sytuację w swojej rodzinie, tylko tam jest 6 osób na 1 babcię...łamią umowę darowizny codziennie, jest w niej zapisane m. in., że mają zapewnić godne życie, leki, wyżywienie itp. Ostatnio nawet nie pozwalają korzystać z kuchni, odłączają gaz i robią co rusz różne świństwa, kradną, grzebią jej w rzeczach, ale to tylko ułamek wszystkiego. Zięciu zapowiedział, że g..może zrobić, bo ma znajomości w policji. Prawnik twierdzi, że za takie coś mogą iść siedzieć. Babcia i tak się boi. Jak jej przetłumaczyć, że tu walczy jedynie o godne życie i ma w nas wsparcie?
OdpowiedzTwoja babcia doświadcza przemocy w rodzinie, powinniście zgłosić sprawę do dzielnicowego aby uruchomił procedurę niebieskiej karty. Nie będzie to raczej rozwiązaniem problemu (choć czasem sam fakt zainteresowania innych osób/instytucji działa hamująco na stosujących przemoc) ale będzie dodatkowym dowodem przy ew. postępowaniu o wydziedziczenie/zwrot darowizny. Wykwalifikowani pracownicy socjalni mogą też nasunąć inne rozwiązania. Proponuję skonsultować się z Pogotowiem Niebieskiej Linii: 0 801 120 002, na pewno pomogą.
Odpowiedzsądząc po pierwszej części historii to dziadkowie nie są wcale tacy święci, możliwe, że poszli na wojnę i mają. Synuś w końcu najlepszy :)
Odpowiedz