Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Miałam przyjaciółkę. A przynajmniej tak mi się wydawało. Kiedyś dałabym sobie za…

Miałam przyjaciółkę. A przynajmniej tak mi się wydawało. Kiedyś dałabym sobie za nią obciąć rękę... i dobrze się stało, że tego nie zrobiłam. Znacznie trudniej opisywałoby mi się tę historię. ;)

Z A. poznałyśmy się na pierwszym roku studiów i od razu znalazłyśmy wspólny język. Rozumiałyśmy się bez słów, byłyśmy praktycznie nierozłączne, więc od drugiego roku postanowiłyśmy zamieszkać razem. I tak upłynęły nam w słodkiej sielance trzy lata. Co było później? Później zaczęło się moje piekło.

A. zeszła się z K., który również był z nami na roku. I nagle nasz dwuosobowy pokój zamienił się w pokój trzyosobowy, a mieszkanie zyskało dodatkowego lokatora. K. potrafił przesiadywać u nas całymi dniami. Na początku mi to nie przeszkadzało - dogadywaliśmy się przecież świetnie (a przynajmniej tak mi się wydawało). Z czasem jednak stawało się to coraz bardziej uciążliwe. Sygnalizowałam to co jakiś czas, słyszałam że nie ma problemu, że zaczną się rzadziej widywać, albo będą to robić u niego.

Prawdziwy problem pojawił się, gdy pewnego dnia "zasiedział się" u nas do godziny 3 w nocy. Zwróciłam A. grzecznie uwagę, że było to lekkie przegięcie z ich strony i że następnym razem wolałabym być uprzedzana jeśli planują powtarzać takie sytuacje. Przyznała mi rację, nawet przeprosiła i obiecała informować, jeśli K. będzie miał w planach trochę dłuższy pobyt u nas. To samo powtórzyłam K. - nie osobiście, a na pewnym popularnym portalu społecznościowym.

Wtedy zaczął się zachowywać, jakby ktoś mu wsadził w miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, stado rozjuszonych szerszeni. Dowiedziałam się, że jestem chora psychicznie i powinnam się leczyć, skoro takie rzeczy mi przeszkadzają. Mam poważny problem ze sobą, na dodatek jestem furiatką, a on jak żyje nie widział takich cudów, że jedna współlokatorka powinna uprzedzać drugą o spodziewanym gościu. Nie powiem, zrobiło mi się przykro. Nawet bardzo. Opowiedziałam A. o zaistniałej sytuacji i poszłam się przejść, żeby trochę ochłonąć. Jak wróciłam, czekała na mnie wiadomość od K. z przeprosinami i zapewnieniem, że wcale nie miał tego na myśli tylko "coś mu się ubzdurało". Oczywiście wiedziałam, że to wymuszone i nieszczere, ale postanowiłam udawać, że wierzę w te brednie.

Od tego czasu było już tylko gorzej. Nie dość, że potrafił przesiadywać u nas praktycznie od rana do wieczora (oczywiście bez żadnej wcześniejszej informacji), to jeszcze zaczęły się docinki i podśmiewanie. Z obu stron. Doszło do tego, że gdy oboje smażyli kotlety w kuchni i zostawili uchylone drzwi do pokoju, usłyszałam, że trzeci, najtłustszy kotlet (czyli ja) siedzi niestety za ścianą i oni biedni nie mogą spokojnie czasu ze sobą spędzić. Z uśmiechem na ustach wyszłam z pokoju i pod pretekstem zrobienia sobie herbaty poinformowałam ich, że ściany są cienkie i w pokoju bardzo dobrze wszystko słychać. Miny mieli dość zaskoczone.

Jednak takie sytuacje się powtarzały i to dość często. Tym razem chyba z premedytacją. Zaczęło się również robienie mi koło pióra do wszystkich naszych wspólnych znajomych. Dotarło to do mnie pocztą pantoflową bardzo szybko. W sumie nie byłam jakoś wybitnie zaskoczona, a raczej rozczarowana. Znajomi, którzy znali prawdę, nie wierzyli w ich bujdy, a reszta jest dla mnie mało ważna i nie miałam zamiaru przejmować się ich zdaniem.

Dzisiaj powoli rozglądam się za nowym mieszkaniem. Nie informuję o wyprowadzce nikogo oprócz właścicielki. Z A. praktycznie nie rozmawiam, czasem zamienimy parę zdań na niezobowiązujące tematy. I tylko boli mnie fakt, że czasami wydaje nam się, że kogoś znamy... i mamy rację - wydaje nam się.

by Melinda
Dodaj nowy komentarz
avatar LupoMannaro
11 11

Jakiś czas temu, na własnej skórze przekonałam się, że nie poznasz kogoś, dopóki z nim nie zamieszkasz.

Odpowiedz
avatar Melinda
3 3

@LupoMannaro: Zgadzam się z tym. Aczkolwiek przez trzy lata mieszkało nam się razem całkiem dobrze ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
16 24

Wywaliłabym durnia za szmaty po takim tekście, a pindzie powiedziałabym, że nikt tu na krzywy ryj siedzieć nie będzie i jak się nie podoba, to niech se wynajmie pokój dla nowożeńców. Nie stać? To morda w kubeł.

Odpowiedz
avatar Melinda
1 1

@Candela: Nie miał na tyle odwagi, żeby powiedzieć mi to w twarz, więc odebrał mi tę przyjemność wywalenia go za fraki. A z moich uwag nic sobie nie robili, w końcu oni byli dwoje na mnie jedną.

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
0 0

@Melinda: Płacisz to wymagasz, nie wiem czy nie szanujesz pieniędzy swoich czy swoich rodziców, czy po prostu siebie. Ty płacisz, masz prawo tam mieszkać. On nie płaci, nie ma prawa, proste. Pogadałabym z właścicielką i robieniu jej w ciula na hajs.

Odpowiedz
Udostępnij