Osiem lat temu w ciąży bliźniaczej będąc trafiłam na oddział patologii ciąży (swoja drogą nazwa piekielna). Jednemu z chłopców co jakiś czas zanikało tętno + gestoza popularnie zwana zatruciem ciążowym z mojej strony.
Lekarz prowadzący przewidział dwie opcje: natychmiast kończymy ciążę (31 tydzień) albo obserwujemy i czekamy. Gdyby tylko coś nie tak to ciachamy, ciachamy, ciachamy.
Ostatecznie stanęło na tym, że czekamy. I tak czekaliśmy m-c, w trakcie którego poza codziennym KTG i jednym (!) USG żadnych badań nie doświadczyłam. W tym czasie poza standardowym „spuchnięciem” w wyniku zatrucia ciążowego doświadczyłam jeszcze drgawek.
W końcu chłopaki doszli do wniosku, że już nudzi im się razem i podjęli decyzję: matka, trzymaj się wychodzimy.
Logicznie rzecz biorąc: poród bliźniaczy, wcześniaki, jedno z dzieci z zanikającym tętnem, matka z rzucawką - CC jak nic. A skąd, wskazań nie ma, najmniejszych! Chłopcy urodzili się siłami natury 12 godzin później – sini. Ja straciłam ponad 1,5 litra krwi.
Finalnie wszystko skończyło się dobrze, po trzech dniach wyszliśmy ze szpitala.
Nam się udało, zastanawiam się jak niewiele brakowało żeby podzielić los Państwa Bonków. Teraz wiem, że lekarze czekali po prostu na kopertę...
słuzba_zdrowia
Ja bym pozwała. Kij w sprawiedliwość i ludzkie traktowanie, sporo czasu upłynie, zanim się go doczekamy w Polsce, ale kasa przy 2 ośmiolatkach zawsze się przyda. ;)
Odpowiedz@sufrazystka: Spróbuj pracować 24 godziny z rzędu w tym umysłowo, fizycznie i z ludźmi. Wysłuchaj i zbadaj kilkadziesiąt osób. Zooperuj kilka. Nie śpij całą noc. Wysłuchaj żali nad kolejkami, stanem polskiej służby zdrowia. Po kilku wrzaskliwych pacjentach nawet nie masz się uśmiechnąć. Najlepiej dobić tych lekarzy, których mam a potem leczmy sie sami, skoro się tak świetnie na tym znamy.
Odpowiedz@kejka09: czy fakt, że są przepracowani daje im prawo do narażania ludzkiego życia? Przecież nikt nie zmuszał ich do wybrania tego zawodu.
Odpowiedz@kejka09: Przepracowany, zmęczony lekarz podejmuje błędne decyzje. Skoro tak jest, związek lekarzy powinien wystąpić o skrócenie czasu dyżurów. Dlaczego mają za to płacić pacjenci?
Odpowiedz@kejka09: Zbyt często lekarze na własne życzenie biorą nadmierną ilość dyżurów, nie żal się więc. Wydawałoby się, że lekarze to ludzie wykształceni i inteligentni, więc myślenie powinno być ich obowiązkiem, ale może się mylę, bo przecież lekarz tez człowiek.
Odpowiedz@katem: wyobraź sobie, że czasem jest tak, że nie ma ludzi do obsadzenia dyżuru i masz 3 dni pod rząd. Jasne skóćmy pracę lekarzy. Efekt? Dłuższe kolejki. Czyja będzie wina? Lekarza, bo nie chce mu się pracować.
Odpowiedz@katem: Niestety nie wszędzie lekarze biorą ot tak nadmierną ilość dyżurów. Moja mama musi je wziąć, ponieważ jest ograniczona ilość lekarzy. Od razu uprzedzam, brakuje lekarzy specjalistów. Radiolog radiologowi nierówny. Nie każdy potrafi opisać zdjęcia tomograficzne czy z rezonansu. Cudnie by było, gdyby Polacy (w tym lekarze) nie musieli wyjeżdżać z naszego kraju. Pomarzyć można :) Pozdrawiam
Odpowiedz@bubon: Przyznaję rację. Wbrew pozorom w Polsce jest mocny deficyt lekarzy, a i często zarabiają marnie. Nieco ponad 3000zł za stanie 8h nad stołem operacyjnym + nocne dyżury? Nie dziwne więc, że biorą więcej dyżurów. Np. przeszczep jest dodatkowo płatny (dla lekarza), dlatego często biorą ich jak najwięcej.
Odpowiedz1,5 krwi poszło do spływu i po 3 dniach dałaś radę sama stanąć na nogi? musisz mieć jaja ze stali D:
Odpowiedz@atopia: No, w to bym jeszcze od biedy uwierzyła. Ale na pewno nie uwierzę, że BLIŹNIAKI (czyli dzieci mniejsze z założenia, nawet przy ciąży donoszonej) urodzone jako niedotlenione WCZEŚNIAKI w 35./36. tygodniu ciąży - wypisano do domu po trzech dniach. Chyba ci, autorko, pamięć figle płata. W końcu to było lat temu osiem, a nie osiem dni.
Odpowiedz@Armagedon: ze wszystkim się zgadzam, ale z tego co kojarzę bliźniaki zazwyczaj rodzą się w 36.-37. tygodniu i są wtedy uznawane za donoszone.
Odpowiedz@FizjoGacie: Faktycznie, masz rację. Ale, w takim razie, dzieci autorki nie były wcześniakami.
Odpowiedz@Armagedon: Dzieci urodziły się 28 Maja, pierwszego czerwca nas wypisali. Wypacz, wypisu załączać tu nie będę. Chłopaki urodzili się w 35 tygodniu, 5 dniu ciąży i nie leżeli w inkubatorach.
Odpowiedz@Armagedon: Donoszona ciąża jest po 38 tygodniu, bez względu na ilość dzieci. Moje chłopaki mają wpisane wcześniactwo
Odpowiedz16 godzin, jedno dziecko. Brak wskazań choć max rozwarcie było w połowie porodu. Wysokie proste stanie główki. w końcu kolokwialnie mówiąc to co było widać (łepetysia) wepchnęli i wycięli. Od pępka po wiadomo co. Zamartwica, 1 pkt - dzięki Bogu odbił w ciągu miesiąca. Lekarzom pomimo skarg nic nie zrobili - podobno nie współpracowałam w trakcie porodu. Ciekawe z kim - lekarz spał (!) a położna miała ciężki dzień i odzywała się do mnie tylko jak byłam za głośno jej zdaniem - tekstami typu, że nie nadaję się na matkę. drugie dziecko mi się marzy, ale się boję, ot tak. Powodzenia w wychowywaniu dzieciaków
OdpowiedzTo jest właśnie jeden z głównych powodów, dla których kobiety nie chcą rodzić dzieci. I żadne 500 złotych tego nie zmieni.
Odpowiedzlepiej powiedzieć lekarze nieuki, niż czekali na koperte. lekarz odszkodowanie płaci ze swojej kieszeni, rentę ze swojej kieszeni i jak nie chodzi do pracy bo musi być w sądzie to nie zarabia. Nikt z lekarzy nie będzie robił specjalnie krzywdy dla 500 stów ryzykując kilkanaście lat nauki. Poza tym coś o czym kobiety zapominają cesarskie cięcie to nie krojenie chleba, tylko człowieka. Przy każdej operacji można umrzeć. Tyle.
Odpowiedz@kejka09: Przy porodzie także.
Odpowiedz@kejka09: Bredzisz, koleżanko. Chyba coś piłaś. Odszkodowanie płaci szpital. I to po ciężkich bojach w sadzie. Bo szpitale są ubezpieczone, a każdy ubezpieczyciel szkłem się zesra - byle nie zapłacić ani grosza. Jeszcze nie słyszałam, żeby jakikolwiek lekarz płacił pacjentowi dożywotnią rentę prywatnie, z własnej kieszeni. Jakby tak, przypadkiem, ukrzywdził kilku pacjentów, bo jest konowałem, raczej pensji by mu nie wystarczyło. A jeśli sam przekręciłby się młodo - kto miałby płacić za niego tę rentę? Wdowa po nim? "...jak nie chodzi do pracy bo musi być w sądzie to nie zarabia." No, gorszej głupoty to już dawno nie czytałam. Sugerujesz, że lekarze pracują na śmieciówkach? Za utraconą dniówkę kasę zwraca sąd, lub pracodawca płaci za ten dzień normalną stawkę. Zależy od okoliczności. A nieobecność jest zawsze usprawiedliwiona. Nawet, gdyby pan doktor miał z sądu nie wychodzić - specjalnie stratny nie będzie. "Nikt z lekarzy nie będzie robił specjalnie krzywdy dla 500 stów..." No, wyszło tak, jakby pacjent próbował przekupić lekarza, żeby celowo zrobił mu krzywdę w zamian za pięć stówek. Czego żaden przyzwoity lekarz za te pieniądze nie uczyni. Ale domyślam się, co chciałaś powiedzieć. I tu, właściwie, muszę przyznać ci rację. Wręczenie kopertówki WCALE nie gwarantuje, że ci lekarz krzywdy i tak nie zrobi. Niechcący. Tyle.
Odpowiedz@Armagedon: To ty bredzisz. Wszystko zależy, jak lekarz jest zatrudniony. Szpital płaci odszkodowanie za błędy lekarza tylko w jednym przypadku - jeśli lekarz jest zatrudniony na etacie. A że 95% (jak nie więcej) lekarzy to pracownicy kontraktowi (czyli na śmieciówkach), więc odszkodowania płacą oni. Od wielu lat obowiązuje ustawa o obowiązkowym ubezpieczeniu OC lekarzy. Tak, lekarze pracują NA ŚMIECIÓWKACH od lat, nikt im kasy za chodzenie do sądu nie zwraca. Bo jeśli nie ma ich w pracy, albomuszą zorganizować zastępstwo i płaci się zastępcy, albo zamyka się stanowisko, wtedy nie ma w ogóle płacy. Lekarzom płaci się godzinówkę (większości) albo za wykonane zadanie. Ochłoń i przejrzyj na oczy. Tylko pojedyncze szpitale są ubezpieczone. Ustawowe ubezpieczenie OC szpitali jest DOBROWOLNE, a składka wynosi grube setki tysięcy, dlatego mało który się ubezpiecza. W odróżnieniu od lekarzy, dla których OC jest OBOWIĄZKOWE. Lekarz nie robi krzywdy niechcący. KAŻDY rodzaj leczdenia obarczony jest prawdopodobieństwem pewnych powikłań, które nieuchronnie w ten rodzaj leczenia są wpisane. Nie ma leczenia wolnego od powikłań. Można zatem leczyć jak najbardziej prawidłowo, a pacjent będzie miał powikłania. Zupełnie czym innym jest błąd w sztuce lekarskiej.
Odpowiedz@qulqa: Wiedziałam, że kogo, jak kogo, ale ciebie w tej polemice zabraknąć nie może. I, oczywiście, wszystko, co piszesz jest tylko prawdą połowiczną. Na przykład bytność w sądzie. Napisałam, że kasę za utraconą dniówkę zwraca pracodawca, lub sąd. Więc wystarczy w sądzie złożyć wniosek o zwrot utraconych pieniędzy - wyliczając jaka to jest kwota. I sąd ją zwróci. Co do ubezpieczenia szpitali: "I. Ubezpieczenia OBOWIĄZKOWE Zgodnie z ustawą z dnia 15 kwietnia 2011 r. o działalności leczniczej (Dz. U. Nr 112, poz. 654 z późn. zm.) podmiot wykonujący działalność leczniczą jest obowiązany do zawarcia umowy ubezpieczenia. Przepis art. 17 ust. 1 pkt 4 przywołanej ustawy, nakłada na podmioty wykonujące działalność leczniczą OBOWIĄZEK zawarcia umów ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej. W przypadku, gdy podmiot leczniczy prowadzi szpital, obowiązany jest DODATKOWO do zawarcia umowy ubezpieczenia na rzecz pacjentów z tytułu zdarzeń medycznych określonych w przepisach ustawy z dnia 6 listopada 2008 r. o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta (tekst jedn.: Dz. U. z 2012 r. poz. 159 z późn. zm.). W świetle art. 25 ust. 1 pkt 1 ustawy o działalności leczniczej umowa ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej obejmuje szkody będące następstwem udzielania świadczeń zdrowotnych albo niezgodnego z prawem zaniechania udzielania świadczeń zdrowotnych." A skoro dla lekarzy OC jest obowiązkowe - nie będą oni płacić pacjentowi renty z własnej pensji. Zrobi to ubezpieczyciel. JEŚLI, OCZYWIŚCIE, SĄD PRZYZNA RACJĘ PACJENTOWI! Co, niestety, zdarza się raczej rzadko, lub wcale. Na ogół kończy się na jednorazowym, obsranym odszkodowaniu. Więc może to ty ochłoń i przestań wreszcie sugerować, że lekarz to bidny, uciemiężony, wykorzystywany na każdym kroku, uciśniony pracownik, który ledwo koniec z końcem wiąże, bo pracuje niemal za darmo.
Odpowiedz@Armagedon: > wystarczy w sądzie złożyć wniosek o zwrot utraconych pieniędzy - wyliczając jaka to jest kwota. I sąd ją zwróci. Zdrowia życzę. Też pracuję na kontrakcie i też miałam wezwanie do sądu. Moje miejsce pracy jest niezbędne i jednoosobowe, więc firma musiała zatrudnić osobę na zastępstwo i zapłacić jej wyższą stawkę niż moja (znaleźć kogoś w moim fachu na 2 tygodnie przed dniem wolnym graniczy z cudem, więc tylko finansami można przyciągnąć). Ja zaś złożyłam wniosek do sądu o zwrot utraconej dniówki. Odpowiedź krótka - skoro jestem jednoosobową firmą, to mogę nieobecność odpracować innego dnia, dziękujemy, do widzenia. Obowiązek ubezpieczeń szpitali jest przesuwany i przesuwany. Ostatni termin to miał być styczeń 2016. Znów przesunięto, nie wiem, na kiedy. Polisa dla niewielkiego szpitala kosztuje ok. 300 tys zł (to cyferka z artykułu w 'Rynek Zdrowia', nie mogę go teraz znaleźć). Po to jest ubezpieczenie, żeby nie płacić odszkodowania czy renty z własnej kieszeni. Ale składkę z własnej kieszeni już się płaci. Oczywiście, że odszkodowanie płaci się wtedy, jeżeli sąd uzna błąd lekarza. Napisałam niżej, że czym innym są powikłania, wpisane w leczenie, a czym innym błąd w sztuce lekarskiej. Niestety populacji wydaje się, że każde pogorszenie zdrowia po leczeniu jest błędem w sztuce, a tak nie jest. Stąd zespoły biegłych, oceniające postępowanie personelu medycznego. Świetnym przykładem rozróżnienia jest przykład byłego wiceministra Andrzeja Włodarczyka. Podczas leczenia szpiczaka jako powikłanie wystąpiła sepsa. Tłumy internautów już by w postach podawały szpital do sądu, ale minister nie zamierzał tego robić. Obniżenie odporności jest naturalną konsekwencją leczenia szpiczaka, a przy obniżonej odporności nawet najbardziej dokładne przestrzeganie wszelkich procedur i zasad epidemiologicznych może nie zabezpieczyć przed zakażeniem, którego następstwem może być sepsa. >lekarz to bidny, uciemiężony, wykorzystywany na każdym kroku, uciśniony pracownik, który ledwo koniec z końcem wiąże, bo pracuje niemal za darmo Gdzie niby tak napisałam?????? Napisałam, że większość lekarzy pracuje na umowach śmieciowych, na których nie obowiązują przepisy kodeksu pracy. Za swoje działania medyczne ponoszą jednoosobową odpowiedzialność. Mają obowiązek ubezpieczenia się. I tyle.
Odpowiedz@qulqa: dzikęuje armagedonis za to wytłumaczenie. Za skladki płacą lekarze, to na miałam na myśli mówiąc że płacą z własnej kieszeni. Swoja drogą, jak tyle ludzi zna się na medycynie po co lekrze? doktor google wystarczy i pogadamy za kilka lat.
OdpowiedzNastępna osoba, która nie będąc lekarzem i nie mając pojęcia o wskazaniach do c.c., wypowiada się autorytatywnie. Wiesz co, matko_polko? Przy następnej ciąży nie szukaj pomocy u lekarzy, bo przecież i tak się nie znają, tylko działaj sama, ewentualnie z taką samą mądrą koleżanką. Nie oceniam, czy coś było zrobione słusznie czy niesłusznie, czy były wskazania czy nie. ALE OD DECYDOWANIA O RODZAJU LECZENIA JEST LEKARZ, a nie pani Mania z panią Franią. Jeśli pani Mania ma inne zdanie niż lekarz, to albo zmienia lekarza, albo składa na niego skargę. Pisanie na Piekielnych nic nie zmieni w życiu pani Mani.
Odpowiedz@qulqa: Tak, masz w pełni rację - kobieta w trakcie porodu będzie zmieniała lekarza, ewentualnie powstrzyma poród siłą woli, siądzie i napisze skargę na lekarza. I oczywiście, poczeka na odpowiedź. Lekarz decyduje o rodzaju leczenia, ale chyba powinien zwracać uwagę na reakcje pacjenta na zaordynowane przez niego leczenie.
Odpowiedz@qulqa: no cóż, ja bym zdecydowanie wolała urodzić, mając przy sobie swoją bliską koleżankę (kwalifikowaną i aktywną zawodowo położną) niż lekarza, który ma wszystko gdzieś. A takich nie brakuje. Powiem więcej - ta wyżej wspomniana koleżanka przyznała ostatnio, że po latach obserwowania oddziałów położniczych jest zdecydowana na poród w domu, bo nie ma nawet najmniejszego zaufania do lekarzy i innych położnych. Jeżeli osoba, która zna tematykę od kuchni wypowiada się negatywnie o jakości prowadzenia porodów w Polsce to chyba coś jest na rzeczy.
Odpowiedz@grupaorkow: Widzisz, dla mnie podstawą każdego leczenia jest zaufanie do personelu medycznego, któremu powierzam swoje zdrowie i życie. Do tej pory przy wielu operacjach i hospitalizacjach leczyłam się wyłącznie u osób, do których to zaufanie w pełni miałam. Oczywiście, tak jak pisałam wyżej, różne powikłania mogły się zdarzyć, ale wiedziałam, że wszystko będzie dopatrzone z pełną starannością i nie zostanie raczej popełniony błąd w sztuce. Jeżeli miałabym rodzić, również wybrałabym personel, do którego mam w pełni zaufanie, nawet jesli wiązałoby się to z koniecznością porodu w prywatnym szpitalu z moim prywatnym personelem. Ale rodziły niedawno osoby z najbliższej rodziny, szpital państwowy, opłacona legalnie położna tylko dla rodzącej, znajomy lekarz pod telefonem. I też wszystko z należytą uważnością i starannością - czyli nie zawsze prywatny szpital jest potrzebny. W każdym zawodzie zdarzają się i czarne owce, i rewelacyjni pracownocy. Ale wrzucanie wszystkich do jednego worka (jak robi wiele osób) i autorytatywne wypowiadanie się w kwestiach, o których nie ma się pojęcia, jest co najmniej nie na miejscu.
OdpowiedzNajsmutniejsze jest to że oni wcale nie czekają na kopertę. Nie są przecież debilami i do więzienia im nie śpieszno (a przy okazji do utraty prawa wykonywania intratnego zawodu). Oni te łapówki biorą w białych rękawiczkach. Nie mieliście opieki prywatnego lekarza w czasie ciąży? To o cesarce raczej zapomnijcie. Chyba że w papierach wyjdzie, że dziecko zaczęło schodzić, a matka nie rodzi sama i ma przytomnego świadka (bo jak sama to i papiery znikną albo stwierdzą że matka bredzi bo w stresie była)
Odpowiedz