Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

To moja pierwsza historia tutaj, ale przy okazji ostatnich wydarzeń u mnie…

To moja pierwsza historia tutaj, ale przy okazji ostatnich wydarzeń u mnie w pracy raczej nie ostatnia.

Dzisiaj: Opowieść o tym, jak wy**chać młodego pracownika.

Pracuję w firmie typu "agencja reklamowa/PR/druki". Nazwijmy ją "W". Co ważne, ta firma stanowi jedynie dział większego przedsiębiorstwa z sektora budżetowego. W związku z tym zarobki są takie sobie, ale przynajmniej łapiemy się na wszystkie gwarancje "budżetówki", jak 13-stka, premie, socjale. Nie ma co narzekać.

Zaczęłam pracę tutaj zaraz po studiach. Teraz mam 30 lat, więc trochę już minęło. Chwilę po tym, kiedy moja praca nabrała już tempa i się zaaklimatyzowałam - czyli jakieś 3 miesiące od początku - okazało się, że koleżanka z mojego działu jest w ciąży i to zagrożonej, więc szybko poszła na L4, a później rok macierzyńskiego. Ok, ja jej życzę jak najlepiej, niech się dzieci rodzą. Przez te ponad 1,5 roku pracowałam na swoim etacie, ale też wykonywałam jej obowiązki, ani słowem się nie odzywając, bo przecież nie miałam jeszcze umowy na czas nieokreślony, a że praca pierwsza i bardzo mi się tutaj podobało, to nie pisnęłam nic i tak przeleciał ten czas pracowania na podwójnym etacie. Natomiast pani kierownik całej firmy, nazwijmy ją panią "K", nie poczuła takiej chęci, żeby mi w jakiś sposób wynagrodzić moją dodatkową pracę.

Koleżanka wróciła po macierzyńskim i dalej spokojnie prowadziłyśmy nasz dział. Ale moje szczęście długo nie trwało, otóż po jakimś czasie koleżanka pyk - druga ciąża. Oczywiście znowu zagrożona. Ponieważ już czułam, co będzie, od razu poszłam do pani "K", żeby zatrudniła kogoś na zastępstwo w tym czasie, bo zwyczajnie nie uśmiechało mi się tyrać za dwie osoby kolejny raz i to za friko! "Tak tak, będzie pracownik". Po 3 miesiącach upraszania (i znowu - wykonywania podwójnych obowiązków) zatrudniła wreszcie nową osobę! Radość nie trwała długo, ponieważ nowa koleżanka została szybko zaanektowana do innych działów, gdzie przecież też była potrzebna, a uściślając, stała się bezpośrednim podwładnym pani "K" i niewiele mi pomogła. W każdym razie skończyła umowę na zastępstwo po pół roku.

Teraz sedno! Przez cały ten czas (w sumie 1,5 roku - choć nie powinnam liczyć jednej połówki roku, kiedy było "zastępstwo") byłam u pani "K" chyba z 10 razy z prośbą o podniesienie mojej pensji albo premię comiesięczną, albo jakąś formę rekompensaty za podwójną pracę. Co słyszałam za każdym razem? "Nie ma jak, nie ma z czego, kadry się nie zgodzą". Kiedy zdecydowanym tonem powiedziałam wreszcie, że zacznę klientów odsyłać do niej, dostałam nagrodę kierownika o zabójczej wysokości 750 złotych brutto i jednorazową premię o wysokości 490 złotych brutto! W sumie 1240 złotych, co nie stanowi nawet połowy moich zarobków. Oczywiście JEDNORAZOWO! "Masz i stul ryj".

** Muszę tutaj dopisać, ponieważ pytacie w komentarzach. Jeśli branie pracy do domu np. na całe weekendy traktujemy tak samo jak pracę po godzinach + obsuwa, taka co najmniej miesięczna w porównaniu do wcześniejszej efektywności, to owszem, pracy było dużo dużo więcej. I tak, nie przeszkadzało to pani "K", ponieważ za swoją działkę odpowiadam ja sama, nie ona. **

Koleżanka - podwójna matka wróciła już do pracy, więc teraz mogę prosić... o gwiazdkę z nieba, bo przecież nic nie działa wstecz.

Mój problem polega na tym, że nie lubię się kłócić i ludzie mnie po prostu wykorzystują. Pewnie uznałabym też, że pani "K" chciała, ale nie mogła mi więcej dać i taki mój bidny los, trzeba się pogodzić... gdyby nie to, że mam znajomą w wymienionych już "kadrach". Niestety nie jest tam nikim "ważnym", więc nie może załatwić żadnej podwyżki, ale przekazała mi jedną istotną informację. Otóż przez cały ten czas, kiedy ja harowałam jak dzik za dwie osoby, pani "K" wypisywała sobie podania o premię dla siebie w wysokości 1000 złotych (co kwartał, co daje 4000 w ciągu roku), a także przyznała sobie podwyżkę w wysokości 700 złotych brutto. Czyli zarobiła przez te 1,5 roku jakieś 12-13000, uzasadniając swoje prośby obłożeniem spowodowanym brakiem pracownika.

Jak to mówi moja mama, jedni są od zarabiania, a drudzy od zapie**alania.

praca media

by meszuger
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar de_most_en_es
15 15

Może warto w takiej sytuacji postraszyć wypowiedzeniem? Chyba, że jest już kolejka chętnych na twoje miejsce...

Odpowiedz
avatar meszuger
9 15

@de_most_en_es: Z zatrudnieniem kogoś na moim stanowisku może być problem, ale: a) kiedyś koleżanka z innej sekcji wyskoczyła z takim tekstem i usłyszała "jak pani nie pasuje, to przecież nikt tutaj pani nie trzyma" - więc chyba na "K" to nie robi wrażenia' b) jestem na zaawansowanym etapie poszukiwać innej pracy, więc mam zamiar nie tyle straszyć, co rzucić jej wypowiedzenie na biurko i przy okazji wygarnąć kilka rzeczy :-) Ale na razie się nie wychylam. Jeszcze z pół roku wytrzymam. Chyba że będzie następna ciąża... ;-)

Odpowiedz
avatar szafa
-2 2

@de_most_en_es: Jeśli autorka zarabia koło trzech brutto, to ja się ustawię w tej kolejce :P (a na to by wyglądało z jej tekstu, mimo narzekań na zarobki)

Odpowiedz
avatar bloodcarver
26 28

Trzeba było od początku robić swoje i tylko swoje, I nie godzić się na większy zakres obowiązków bez zwiększenia pensji. A jak raz pokazałaś, że cię można, to cię można i przepadło.

Odpowiedz
avatar jass
2 6

@bloodcarver: Łatwo powiedzieć, a prawda jest taka że jak nowy pracownik zacznie tak "fikać", to zwykle dostaje wypowiedzenie, i co z tego, że tak nie powinno być :/

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 marca 2016 o 19:01

avatar Azheal
4 4

@jass: Wtedy grozisz sądem pracy i może i owszem zwolnią cię ale w sądzie wygrasz i to z sporym zapasem

Odpowiedz
avatar grympis
-1 1

@Azheal: Chyba że szef jest bardzo dobrym znajomym sędziny i dupa z rozprawy.

Odpowiedz
avatar myszolow
19 19

Mam pytanie - czy ten zwiększony zakres pracy powodował że siedziałas w pracy dłużej? Czy siedziałaś tyle samo, ale musiałaś się uwijać za dwóch? Jeżeli praca za koleżankę nie powodowała nadgodzin a wszystko bylo zrobione to (oczywiście rozumiem Cię, Twój żal itp) ale nie dziwię się kierowniczce że stwierdziła że do tej pory dwie osoby pracowały nieefektywnie skoro przez czas zwolnienia jedna osoba w 8 godzinnym dniu pracy dawała radę z obowiązkami z dwóch stanowisk.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
10 10

@myszolow: Jeszcze zależy, jakie zadania. Wiele zadań, zwłaszcza kreatywnych, to wybór między jedno dobrze, dwa odpier...olone, albo dwa dobrze ale pracownik wypalony.

Odpowiedz
avatar meszuger
4 8

Gdyby uznała, że premia niepotrzebna, to sobie chyba też by nie przyznała. Ja przecierpię. W tej historii chodzi o obłudę kierowniczki.

Odpowiedz
avatar Rak77
19 23

Nie wiem dlaczego masz jakieś wątpliwości. Kierowniczka jak najbardziej słusznie wystąpiła o przyznanie jej premii i podwyżki. To dzięki jej umiejętnemu kierowaniu zasobami ludzkimi wykazała że nie w pełni wykorzystujesz swoje możliwości, to ona wskazała sposób dokonania cięć i przekierowania obowiązków, to dzięki jej inicjatywie uwolniła potencjał roboczy i skierowała go na inny ważny odcinek działalności, no i na koniec to dzięki jej działaniu firma nie ponosiła niepotrzebnych wydatków. Dzięki racjonalizacji pracy, oszczędnościom i umiejętnościom kierowniczym w pełni zasługiwała na drobną rekompensatę finansową.

Odpowiedz
avatar myszowa
7 9

I tak miałaś nieźle...może to specyfika zawodu. Ja pierwszą prawdziwą pracę zdobyłam jako grafik w firmie reklamowej, która wyewoluwała sobie z niewielkiej drukarni/xero. Okres próbny - minimalna krajowa, później obietnica podwyżki. I tak sobie pracowałam radośnie dopóki się okazało, że minimalna jak była tak jest, a od innych pracowników dowiedziałam się, że poprzednio moje obowiązki wykonywały 2, a w zasadzie 2 i pół osoby: kierownik, grafik i introligator (pół - bo to było zajęcie, które było w moich obowiązkach wspólnie z inną osoba). Po 1,5 roku zaangażowanej pracy - takiej, że właścicielka mogła sobie pojechać na MIESIĄC urlopu, a ja "trzymałam" firmę (wyceny, oferty, projekty, sklep allegro, kontakt z podwykonawcami etc) - na prośbę o podwyżkę było wielkie NIE - czyli dalej minimalna krajowa i brak perspektyw na premię. Raczej łatwo się domyślić, że już tam nie pracuję.

Odpowiedz
avatar iks
12 14

Jak się dajesz robić to masz konsekwencje. Trzeba było od razu uderzyć wyżej a nie czekać na gwiazdkę z nieba. Wygarnięcie po fakcie nie sprawi że ona zrozumie, sprawi że wyjdziesz na idiotkę.

Odpowiedz
avatar chamnieromantyk
1 3

@iks: oraz zapewne strasznie ją zaboli twoje wygarnięcie w stosunku do dodatkowych 13 000 złotych w kieszeni dzięki tobie.

Odpowiedz
avatar chamnieromantyk
0 2

Skoro nie wspominasz nic o nadgodzinach i ogarniałaś dwa etaty to chyba na tym swoim jednym wcześniej mocno zapracowana nie byłaś. Budżetówka i jej ekonomika i organizacja pracy...

Odpowiedz
avatar meszuger
2 2

@chamnieromantyk: Odpowiedziałam na Twój komentarz w treści, żeby wszystko było jasne. Budżetówka to tylko forma rozliczenia. Zresztą, czasem się nie dziwię, że ludzie z budżetówki tak pracują, skoro wiem, ile zarabiają. W moim wypadku, powiedzmy, że ten dział ma swoją specyfikę, myślę, że pracujemy co najmniej tak samo jak inne tego typu firmy na wolnym rynku. A jednak zarabiamy mniej.

Odpowiedz
avatar chamnieromantyk
5 5

@meszuger: Jak to mówią: "Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma". Sektor prywatny zazrości budżetówce, budżetówka zazdrości sektorowi prywatnemu. "Zresztą, czasem się nie dziwię, że ludzie z budżetówki tak pracują, skoro wiem, ile zarabiają. " Jaka praca taka płaca, jaka płaca taka praca i tak w kółko. Kto się dobrze potrafi ustawić to wszędzie sobie poradzi. Najlepszy przykład to twoja szefowa. Jak najbardziej zasłużenie dostawała premię skoro dla dwóch etatów miała jedną osobę i z budżetu szła tylko jedna wypłata na dwa etaty.

Odpowiedz
avatar yannika
4 4

Na co sobie pozwalasz to i masz. Chyba aż tak potwornie noża przy gardle w tej branży nie ma, żeby się trzymać ochłapów z pańskiego stołu?

Odpowiedz
avatar Grav
6 6

Na początku, bez bezterminówki, jeszcze rozumiem. Ale za drugim razem, kiedy stałe zatrudnienie miałaś - to już nie rozumiem. Ja bym najzwyczajniej w świecie robił swoje, a na wszelkie żale odpisywał maila z kopią do kogoś wyżej, że to nie Twój problem, że pracownika z biurka obok nie ma - Ty masz zrobione dokładnie tyle samo, co wcześniej, Twoja wydajność nie spadła. Co to za problem?

Odpowiedz
avatar Teeo
8 8

Byłem w podobnej sytuacji i sprawa jest prosta: 1. Mówisz, że zrobisz co w Twojej mocy ale fizycznie się nie rozdwoisz. 2. Nie bierzesz pracy do domu i nie zostajesz na niepłatnych nadgodzinach ze względu na ochronę danych osobowych klientów/ wewnętrzne uregulowania firmy/ ewentualną kontrolę z inpekcji pracy / inną pracę dorywczą 3. Chodzisz po prośbie o pomoc w prostych sprawach po innych ludziach i samej szefowej, bo inaczej zawalone będą terminy. 4. Nie mówisz, ale oficjalnie piszesz notatki służbowe o zagrożeniach terminów i konieczności zastępstwa/nadgodzin. Gadanie nic nie da, pismo to Twój dupochron. 5. Lejesz na zawalone terminy. Robisz co możesz bez łamania prawa pracy. To problem kierownictwa, że ilość obowiązków jest niewspółmierna do stanu zatrudnienia. To nie Twój problem. Przetestowane. Po dwóch miesiącach kieratu porobiły się zaległości. Dyrekcja zaczęła pytać o przyczynę. Odesłałem do notatek służbowych. Szybko znalazło sie zastępstwo a nawet stażyści.

Odpowiedz
avatar SomewhereOverTheRainbow
1 1

@Teeo: Serio pytam, bo nigdy nie pracowałem w typowym biurze, ani budżetowym, ani niebudżetowym: Komu i w jakiej formie składa się notatkę służbową? Czy nie właśnie poprzez swojego kierownika?

Odpowiedz
avatar Notorious_Cat
2 2

Człowiek po prostu liczy na to, że będzie traktowany uczciwie - i nie ma tu powodu do wstydu. Ciężko ot tak zmienić pracę w Polsce, dlatego stawianie się nie zawsze jest najlepszą taktyką. Twoja szefowa zachowała się po chamsku. Jeżeli oczekuje od Ciebie lojalności i zaangażowania, to powinna wiedzieć, że wyzyskiwany pracownik nie da jej ani jednego, ani drugiego. Kiedyś się to na niej odbije, bo przecież jak dostaniesz dobrą ofertę, to u niej nie zostaniesz.

Odpowiedz
Udostępnij