Akcja z dzisiejszego poranka.
Mieszkam w bloku, który kształtem przypomina literę M (lub W, jak kto woli). Moja klatka znajduje się przy drugim dłuższym ramieniu. Wstaję rano, idę zaspany do sklepu po pieczywo i kiedy przechodzę przez drugie "podwórko" drzwi jednej z klatek otwierają się i wybiega z nich pies. Duży, biały, cieniutkie nóżki, korpus przypominający walec i paskudna morda - amstaff albo pitbull (nie znam się, te rasy są dla mnie identyczne).
Po chwili pies widzi mnie i rusza w moją stronę.
Pies rasy zaliczanej do groźnych pędzi w moją stronę bez kagańca i bez właściciela.
Stoję bez ruchu (kiedyś gdzieś usłyszałem, że tak trzeba) i czekam, aż pies się znudzi. I zastanawiam się czy nie spóźnię się do pracy, czy przeżyję i jakim skończonym kretynem trzeba być, żeby takiego psa puszczać bez opieki i kagańca.
O ile jestem w stanie zignorować podobne praktyki wobec szczuropodobnych (jorki, jamniki i inne miniaturki) to uważam za całkowicie niedopuszczalne w przypadku większych psów, a zwłaszcza w przypadku psów ras groźnych.
Co by było, gdybym zamiast stać bez ruchu zaczął uciekać? Co by było, gdyby taka sytuacja przytrafiła się dziecku, które zaczęłoby uciekać/krzyczeć/wymachiwać rękoma?
Kolejnym razem - dzwonię na policję/straż miejską.
Jedyny pozytyw - nie potrzebowałem już kawy.
Uprzedzając niektóre komentarze: Nie obchodzi mnie, czy "on chce się tylko pobawić*", czy "on chce się tylko przywitać/powąchać" - JA NIE CHCĘ! Masz psa - to się nim zajmij! A jeżeli nie masz dla niego czasu to go oddaj. W miejscu publicznym pies ma nosić kaganiec i być na smyczy.
*zabawa w berka, a zwłaszcza w berka gryzionego mnie nie interesuje.
pies osiedle
Zdecydowanie popieram, z tym, że ja od razu dzwoniłabym po policję czy straż miejską. Pies KAŻDY, BEZ WYJĄTKU powinien być wyprowadzany w kagańcu i na smyczy a właściciel ma sprzątać po swoim pupilu. Ponadto w blokach powinien być kategoryczny zakaz posiadania psa, bo męczy się zwierze i sąsiedzi, już nie wspomnę o zasranych klatkach i windach.
Odpowiedz@Zuzanka: Bez przesady, mój pies w bloku się nie męczył. Jak ktoś dba, wyprowadza na spacery i sprząta po pupilu, to dlaczego miałby mieć zakaz? Pies tylko dla ludzi mieszkających w domu jednorodzinnym? Poczytaj trochę o psach, bo nie znam się, ale się wypowiem to kiepski pomysł.
Odpowiedz@LupoMannaro: lepiej niech się męczy w bloku niż w schronisku...
Odpowiedz@Zuzanka: Tak, pies Kowalskiego nasra, więc Nowak nie może mieć psa. Logiczne. Całe życie mieszkam w bloku, przeprowadzałam się kilka razy. Wszędzie były psy, a klatki i windy czyste. Mogę się zgodzić, że trzymanie w bloku jakiegoś olbrzyma to może być problem, bo im większe zwierzę, tym większej przestrzeni potrzebuje. Ale takie małe, szczurkowate? Komu toto przeszkadza, jeśli nie szczeka 24 godziny na dobę?
Odpowiedz@Zuzanka: Dobrze, że przeczytałam do końca zanim dałam plusa.
Odpowiedz@Zuzanka: Pies - wbrew obiegowej opinii - wcale nie męczy się w bloku. Nawet ten największy, nawet w małym mieszkaniu. Traktuje je bowiem jak obszerną i wygodną budę. Bardziej od tego psa męczą się z nim domownicy, bo jednak człowiek potrzebuje luksusu. Jest tylko jedna zasada. Pies, żeby był szczęśliwy i zdrowy, musi się "wybiegać", czyli musi mieć okazję do rozładowania energii poprzez ruch. Więc potrzebuje odpowiedniej ilości i jakości spacerów. O wiele bardziej męczy się pies na łańcuchu, a i "mieszkanko" ma o wiele gorsze, bo tylko najmniejszą kawalerkę, nawet bez aneksu kuchennego.
Odpowiedz@hola: Otóż to, jeśli ma odpowiedzialnych opiekunów.
OdpowiedzCo do pierwszej kwestii zgadzam się - pies w kagańcu i na smyczy. W drugiej sprawie - piszesz o patologii, a to ma miejsce również w domkach jednorodzinnych i na wsiach.
Odpowiedz@Zuzanka: W schronisku będzie miał lepiej. Walnięta jesteś i to zdrowo.
Odpowiedz@kalinka: Pies na smyczy, ale nie musi w kagańcu. Ja swojemu nie założę, bo nie muszę, nie gryzie. A jak komuś pies bez kagańca, na smyczy przeszkadza, to on ma problem, a nie ja. Kluczem jest odpowiedzialny właściciel.
Odpowiedz@Zuzanka: Zasrane klatki widywałem jedynie przez pijaczków vel innych obszczymurów. Poza tym skąd Ty możesz wiedzieć czy pies w bloku się męczy? Któryś Ci o tym powiedział w wigilijny wieczór gdy podobno mówią ludzkim głosem? Poza tym skoro mam psa na smyczy i trzymam go krótko a dodatkowo mijając innych delikatnie jeszcze do siebie przyciągam a mimo to,ktoś z łapami wyskakuje to jest jego problem jak go pies dziabnie. Kagańca nie założę i już. Wiem ,zaraz przez wszystkim "znafców" i "miłosników" zostanę zminusowany jak stąd na księżyc ale zanim to zrobicie, załóżcie sobie jeden z drugim worek albo wiadro na łepetynę i pospacerujcie pół dnia po mieście czy parku. Tak właśnie czuje się pies w kagańcu. Kaganiec nie uspokaja a wręcz bardziej wkoorwia takiego psa.
OdpowiedzBez przesady. Mam psa, mieszkanie w kamienicy i przy odpowiedniej liczbie spacerów (mam na myśli spacery a nie 20 minut na siku), psina jest wymordowana, zziajana i szczęśliwa. Ale wracając do historii, zgadzam się. Psiur ma być na smyczy i w kagańcu. Niezależnie od swojego charakteru (misio czy morderca), stopnia zaufania właściciela i konfiguracji planet. Nikt nie jest pępkiem świata, każdy ma prawo czuć się bezpiecznie. Wzajemny szacunek, no. Ot i tyle :)
OdpowiedzJa jestem za spacerami bez smyczy jeżeli pies jest grzeczny. A już jak ktoś ma młodego psa i kształtuje jego charakter to powinien go puszczać i chodzić w różne miejsca. Zaprzyjaźnić się z ludźmi co mają fajne psy i chodzić na spacery. A takich gburów co im psy przeszkadzają to olewać. Jeszcze tego by brakowało żebym na takich zwracał uwagę.
OdpowiedzWszystko zależy od psa. Mój pies, choć kudłate bydle wielkości cielaka, jest pieszczochem, który cały dzień by mógł ganiać motylki i wąchać kwiatki. Nie będę mu zakładać kaganca, bo futrzak się przy tym tylko koszmarnie męczy, a nigdy nie podchodzi blisko do obcych, jeśli mu na to nie pozwolę. Pies bez smyczy tak, ale tylko w miejscu, gdzie nie ma ludzi, a zwierzak jest posłuszny i słucha.
Odpowiedztak interesująco się zapowiadało - ten szczegółowy opis bloku... W sumie teraz to nie wiem, po co on był?
Odpowiedz@hola: budował napięcie ;)
Odpowiedz@haszira: Chwalił się, że w takim M lub W mieszka:)))) I tak skomplikowanie bo buły lata:)))
OdpowiedzKażdy pies od yorka i jamnika po owczarki, czy inne duże psy są wystarczająco groźne, żeby każdemu zrobić krzywdę. Też jestem za aby informować straż miejską o "bezpańskich" psach, których właściciel nie trzyma na smyczy. Sam mam 6-letniego amstaffa, ale zawsze jest wyprowadzany na smyczy i jest wyszkolony w podstawowych komendach. Na początku też się go wszyscy bali, a teraz jest lubiany, szczególnie przez dzieciaki, bo nie stara się uciec, jak kilk dzieci go "dopadnie" i chce zagłaskać. Tacy "genialni" właściciele, jak w historii, psują opinię tym zwykłym właścicielom, którzy dbają o to, żeby wyprowadzać psa na smyczy. Ja znów zauważyłem taką prawidłowość, im mniejszy pies tym więcej hałasu robi i częściej próbuje "atakować" buty. Pod linkiem lista psów uznawanych za agresywne. http://www.pies.pl/rasy-uznane-za-niebezpieczne/
Odpowiedz@rodzynek2: Yorki powinny być na pierwszym miejscu.
Odpowiedz@sla: No ba :)
OdpowiedzW miejscu publicznym pies powinien być zwykle tylko na smyczy (regulują to lokalne przepisy), kaganiec rzadko kiedy jest obowiązkowy - chyba tylko dla ras niebezpiecznych.
Odpowiedz@sla: ale też np w komunikacji miejskiej dla wszystkich (chyba że są w transporterze) w chyba wszystkich miastach. Co więcej, wydawało mi się że dodano zapis "lub w typie rasy niebezpiecznej", więc w praktyce za każdego dużego można dostać mandat. Oczywiście nikt nie będzie ścigał za przytulanka na smyczy, ale jakiekolwiek warczenie czy coś i brak rodowodu nie zwalnia z kary za brak kagańca.
Odpowiedz@bloodcarver: Komunikacja miejska ma osobne regulaminy, w każdym mieście inny. Jednak zwykle tam kagańców wymagają, nic dziwnego - dużo ludzi, ciasno, pies może się przestraszyć. W Warszawie masz zapis "a agresywne nadto w kagańcach.". Szkoda tylko, że ten przepis jest niemalże martwy.
Odpowiedz@sla: niekoniecznie pies musi nawet być na smyczy, polecam poczytać: http://prawo.gazetaprawna.pl/artykuly/821735,kiedy-mozna-spuscic-psa-ze-smyczy.html
Odpowiedz@mruk: Zależy od miasta, co przecież napisałam. W Warszawie smycz obowiązkowa poza wybiegami dla psów i miejscami mało uczęszczanymi przez ludzi pod warunkiem sprawowania nad zwierzakiem kontroli.
OdpowiedzA co to znaczy "rasa groźna"?
Odpowiedz@kalinka: Jest to potocznie zwana lista ras psów (http://www.pies.pl/rasy-uznane-za-niebezpieczne/), które uznawane są przez polskie prawo za niebezpieczne. Ich hodowla i posiadanie wiąże się z uzyskanie pozwolenia w gminie i z nadzorem gminy. d\Dla osób postronnych, generalnie z mocy ustawy, czy rozporządzenia, sprowadza się to do tego, że takie psy muszą być na smyczy i w kagańcu. Pozostałe psy albo na smyczy albo w kagańcu, chyba że rada gminy zarządzi, że na smyczy i w kagańcu chodzą wszystkie psy bez wyjątku. Regulaminy parków i komunikacji miejskiej itp. mogą mieć własne przepisy w tym zakresie. W każdym razie każdy pies musi być co najmniej na smyczy lub w kagańcu pod okiem DOROSŁEGO właściciela.
OdpowiedzDuży minus za paskudną mordę. Sama mam amstaffa i jest przeuroczym stworzeniem. Sytuacja co prawda piekielna i współczuję, ale po sposobie w jaki napisałeś historie wyczuwam że jesteś jednym z tych dla których każdy większy od szczura pies to morderca żądny krwi niemowląt A w rejestrze ras niebezpiecznych amstaffów nie ma, wiem bo sprawdzałam ;)
Odpowiedz@LittleBlackDress: Co kto lubi. Mi podobają się labradory i wszelkie owczarki. Natomiast pysk amstaffa czy pitbulla uważam za masakrę. To + stres związany z ww. sytuacją doprowadził do takiego, a nie innego opisu. Poza tym brak amstaffa w rejestrze raz niebezpiecznych to moim zdaniem jakaś pomyłka.
Odpowiedz@losegzekutores: Wiem, każdy obcy, szczególnie duży, pies wzbudza strach lub obawy, ale tu trzeba winić właściciela, przepraszam za wyrażenie, id??tę, który puszcza luzem dużego psa. Będąc dzieckiem też się bałem psów (byłem nawet pogryziony przez psa) i mimo, że teraz sam mam psy od prawie 17 lat (amstaffa wcześniej dalmatyńczyka), jestem zdania, że trzeba skarżyć się (straż miejska) na nieodpowiedzialnych właścicieli psów. Mała podpowiedź, jak sytuacja będzie się powtarzać. List ze skargą podpisany przez kilkunastu sąsiadów- skutkuje wizytą straży miejskiej i odpowiednia pogadanką, czyt. nastraszeniem możliwymi sankcjami, każdy kolejny powinien skutkować większa lub mniejsza karą.
Odpowiedz@LittleBlackDress: Amstaffy są piękne i bardzo przyjacielskie. Mam na osiedlu dwa takie, cuda po prostu, bawią się z moim pierdołowatym sznaucerkiem:)) Moim następnym (żeby nie nastąpiło to zbyt szybko) psem, będzie amstaff, zakochałam się:)
Odpowiedz@losegzekutores: Stafiki są ładne i milusie :) Co do pyska bulterira sie zgodzę - jeden z najbrzydszych psów swiata. Ale jeszcze w 1915 nie wyglądał tak źle.
Odpowiedz@reskie: Do tej pory dziwię się, jak ludzie mogli zniszczyć tak ładnego psa.
OdpowiedzNiewątpliwie masz całkowitą rację. Nie jestem rygorystką, jeśli chodzi o prowadzenie psów na smyczach, małe, niegroźnie pieski mi zupełnie nie przeszkadzają. Zwłaszcza, jeśli są dobrze ułożone, spokojne, a inne psy im nie wadzą. Mój jest taki - i chodzi na spacery bez smyczy. Przypinam go w razie konieczności. Zresztą nie odejdzie ode mnie dalej, niż na 10 metrów. Ale psy wielkie, lub z definicji groźne - MUSZĄ być na smyczy. Amstaffy, pitbulle, lub bulteriery, co prawda, na ogół nie atakują ludzi, ale za to z wielkim upodobaniem rzucają się na inne psy. A cwani właściciele nie zakładają im kagańców, żeby piesio, w razie czego, mógł się "bronić", jak sam zaatakuje. Ponadto te psy mają złą sławę, niektóre pochodzą z dzikich hodowli, są nieprzewidywalne, a wpadłszy w amok - bardzo niebezpieczne. Właściwie nie do opanowania. Dlatego nie miałabym ŻADNYCH skrupułów zawiadamiając straż miejską, albo policję. Tyle, że najprawdopodobniej nie podejmą oni interwencji, jeśli WYRAŹNIE nie zadeklarujesz chęci pozostania w miejscu zdarzenia do momentu ich przyjazdu. Konkretnie, musisz powiedzieć, że CZEKASZ na nich tu i tu. Inaczej nie przyjadą. http://piekielni.pl/67835#comments
Odpowiedz@Armagedon: z pozostaniem na miejscu nie byłoby problemu. Po pierwsze dlatego, że ten "piesio" wyraźnie mnie "polubił" i znudził się mną dopiero po kilku minutach. Po drugie - cała sytuacja podniosła mi ciśnienie na tyle, że mógłbym czekać i pół godziny, byleby właściciel poniósł konsekwencje
Odpowiedz@losegzekutores: To dlaczego nie zadzwoniłeś i nie stałeś?
Odpowiedz@Armagedon: Nie generalizuj. Gdyby mój amstaff rzucał się na każdego psa, to połowa psów na osiedlu już dawno by nie żyła. Mój pies "poszedł z zębami" tylko na jednego psa, mieszańca średniej wielkości. Latał luzem i sam zaczął atakować mojego psa. Mój pies chwycił go zębami za kark i sprowadził łapami do parteru i przytrzymał go tak długo dopóki, aż pies agresor "poddał się" (taka "pozycja psa", jak leży na plecach łapami do góry demonstrując wyższość zwycięscy, trudno znaleźć odpowiednie zdjęcie na necie, żeby pokazać). Na szczęśćie obyło się bez krwi. Właściciel oczywiście z pretensjami, że mam "psa mordercę" (był na smyczy bez kagańca). Na moją sugestie wezwania straży miejskiej lub policji w celu rozstrzygnięcia sporu, jakoś dziwnie szybko wziął psa i poszedł. Na szczęście było to dość ruchliwe miejsce (dojście z osiedla na przystanek tramwajowy) i po tym incydencie kilku sąsiadów zadzwoniło i stwierdziło, że widzieli zajście i w razie czego powiedzą, że pies latał luzem i pierwszy zaatakował.
Odpowiedz@Armagedon: Małe pieski też są groźne - nie ugryzą mocno dorosłego, ale dziecko już tak. I jeszcze mogą nagle wybiec pod koła roweru, czy tak jak mi motocykla - a to już do przyjemności nie należy
OdpowiedzJa tak mialem z amstaffem, zaczalem uciekac jak byl 2m odemnie, zahaczyl mnie juz zębem (mam mala blizne) i biegalem w jedną i drugą stronę na zmianę(zauwazylem ze pies sie wtedy ślizga) i jak pies poslizgnal sie na tyle ze mialem przewage 3,5 metra to ucieklem do klatki bloku i zamknalem drzwi za sobą, ale mialem szczescie a pies na smyczy bez kagańca wlasciciel byl podpity i wyrwal mu sie chyba
Odpowiedz@binprogrammer: Donosić na takich i to bez litości. Jak pies Cię, lub kogokolwiek, drasnął, chociażby, zębem lub pogryzł (najlepiej, jak wiemy kim jest właściciel lub straż miejska lub policja wie, lub są świadkowie, którzy wskarzą) iść do lekarza pierwszego kontaktu, nie wiem, czy do swojego rodzinnego, czy do najbliższego, ale chwilowo mało ważne. Powiedzieć o pogryzieniu przez psa i wskazać sprawcę. Właściciel albo musi donieść książeczkę zdrowia psa z aktualnymi szczepieniami lub zabulić duże pieniądze za leczenie pogryzionego pacjenta na wściekliznę, którą się zleca profilaktycznie, jak pies nie był szczepiony lub nie wiadomo, czy był szczepiony lub szczepienie nie jest aktualne. Oczywiście na koszt właściciela psa, a właściciel ma chyba coś koło trzech godzin na dowiezienie książeczki zdrowia psa, bo te trzy godziny to jest ostatni najlepszy termin na rozpoczęcie leczenia. A pies, zazwyczaj najmniej winny całej sytuacji, zostanie uśpiony.
OdpowiedzMiałam aż trzy podobne sytuacje. Za pierwszym razem jedno bydle biegło za mną warcząć i szczekając (nie znam się na rasach, ale patrząc po internetach, wyglądał jak Tosa), a ja za wszelką cenę starałam się zachować spokój, bo gdzieś tam zasłyszałam, że tak trzeba. Do tej pory nie wiem, skąd miałam na tyle "jaj", że nie spanikowałam nawet jak oparł się przednimi łapami o moje łopatki, i dalej szłam sobie jakgdyby nigdy nic. Drugi raz był o tyle gorszy, że miał miejsce na kompletnym odludziu,a pies biegł za mną z trzy minuty, wydając odgłosy jakby zaraz miał mordować. Zachowałam podobną postawę - szłam sobie spokojnie, jakbym totalnie nie wiedziała, o co chodzi. A w środku panika do tego stopnia, że były to chyba najpiekielniejsze trzy minuty w moim życiu. Nie wiem jakim cudem nigdy nie skończyło się faktycznym atakiem(te bestie serio wydawały się mega rozdrażnione) ale myślę, że nie byłoby tak kolorowo, gdybym zaczęła uciekać. Tak że zdecydowanie polecam zachować spokój w takich sytuacjach. Natomiast o tym, żeby stanąć w bezruchu wcześniej nie słyszałam. Warto zapamiętać na przyszłość, bo naprawdę nigdy nie wiadomo, kiedy może się nam coś podobnego przydarzyć.
Odpowiedzpolecam szokery dźwiękowe, dobra ochrona przed zwierzyną i ludzkim zezwierzęceniem.
OdpowiedzMam pit bulla i wcale nie powiedziala bym ze on jest rasą groźną ani nie ma paskudnej mordy lub korpusu w kształcie walca no ale co kto lubi
OdpowiedzNic mnie tak nie wkurza :/ Ja z kolei się psów boję, lubię ale się boję (jak byłam mała to kilka razy mnie pogryzły) i cholera jasna, nie raz naprawdę się zastanawiam jak koło takiego przejść. Zwłaszcza z wózkiem, bo pies widzi też że coś jest na rzeczy, a może wyskoczy mi na młodą? Nie interesuje mnie to, że jest łagodny! Tamte też były. Kiedyś wchodzę do biura nieruchomości, a tam dwa 'wilczury', oczywiście od razu bieg w moją stronę :/ myślałam, że zawału dostanę. Psy są okej, ale ja nie mam ochoty się dawać każdemu obwąchiwać, obszczekiwać... Ciekawe czy jakbym miała ochotę, spacerując po mieście, kazdego poklepać po ramieniu ruszając do niego z wyrazem twarzy sugerującym totalne wkurzenie, to czy ludzie by byli tak tolerancyjni :p
OdpowiedzLeje na takich żółtym moczem siiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
OdpowiedzOh, Autorze! Nawet nie wiesz, jak się z Tobą zgadzam! Prawie w całej rozciągłości. Prawie, bo ja najchętniej widziałabym wszystkie rasy bez wyjątku w kagańcu i obowiązkowo również na smyczy. Moi (w większości już byli, ale to z innych powodów) znajomi zawsze twierdzili, że jestem boidupą i mam fobię dotyczącą strachu przed psami. Fakt, boję się psów. Kiedyś nawet narobiłam obciachu koleżankom, bo ogromny pies (dog niemiecki) bardzo przystojnego sąsiada zaczął biec z prędkością rakiety w naszym kierunku na podwórku przed blokiem. Kiedy się do nas zbliżał stanął na tylnych łapach. Koleżanki zachwycone, bo 'ojej, jaki piękny! możemy pogłaskać?' a co zrobiłam ja? Skuliłam się na chodniku zakładając ręce na głowę i zaczęłam trząść się jak galareta. Wszyscy łącznie z sąsiadem uznali mnie za wariatkę, bo 'on się przywitać chciał'. Serio? Kilka lat temu, gdy nosiłam jeszcze glany (i przestałam się panicznie bać) miałam sadystyczną przyjemność wystawiania nogi do przodu, gdy jakiś sierściuch się do mnie zbliżał. Nigdy nie próbowałam kopnąć, ale właściciele tego się obawiali i patrząc na mnie z pogardą zabierali swoje pikusie. Twój pies, Twój przyjaciel, jakkolwiek nie byłby on śliczny to dla mnie i tak będzie przebrzydłym, śliniącym się obsikiwaczem. No, ale przecież jak się psów nie lubi to jest się złym człowiekiem, bo zwierzątka takie kochane, a ja je tępie. Moje koty, fretki i szczury są dla mnie najukochańsze, ale to, że psów nie lubię czyni ze mnie niezrównoważoną kretynkę według większości 'psiarzy'.
OdpowiedzSzkoda że mnie tam nie było. Ale jajca co nie mogę. Nagrałbym to i umieścił w necie dla potomności. Takie sytuacje są najlepsze. I zamiast coś z tym robisz to masz pretensje do innych. Do psychologa należy iść
OdpowiedzTakich ludzi jak ty trzeba gnoić. A jak się ktoś wkurzy to tak ci najebie że będziesz fioletowa
OdpowiedzWłaściciele, których pies "chce się tylko pobawić" doprowadzają mnie do wściekłości. Moja 2 letnia córka została przewrócona przez takiego psa do tyłu, w błoto, bo doskoczył i oparł się o nią - nie zdążyłam na czas zareagować, bo prowadziłam wózek z drugim dzieckiem. Przez chwilę stał na niej mając jej twarz pod mordą. Zgarnęłam i odrzuciłam. A darłam się tak, że właściciel z tym swoim "przywitać się chciał" prawie ogłuchł. Widziałam w pracy dziecko z ranami na głowie i twarzy po psie i naprawdę mam gdzieś, czy ten, który doskakuje do mojego dziecka nie ma zamiaru gryźć - ja tego nie wiem i nie będę czekać na efekty.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 marca 2016 o 19:59
Lepiej bym tego nie ujęła, całym sercem popieram ten komentarz...
Odpowiedz@Bastet: nawet jak pies rzeczywiście chce się tylko bawić, to i tak może zrobić dziecku krzywdę: przewrócić, zadrapać, przestraszyć. Jak kiedyś przez zbyt entuzjastycznego psa rozbiłam głowę o ścianę. Niektórzy właściciele psów naprawdę nie myślą.
Odpowiedz@grupaorkow: zgadzam się, a z ostatnim zdaniem w szczególności.
Odpowiedz@grupaorkow: "Mój Reksio nie gryzie". A skąd mogą być tego tak bardzo pewni? Owczarek moich rodziców to pies, który uwielbia dzieci, za to nienawidzi rowerzystów. Psu może nagle coś się u kogoś nie spodobać i zaatakuje. Napisała to "psiara".
Odpowiedz@LupoMannaro: Moja była sąsiadka ma bardzo fajnego psa. Duży (nie pamiętam jaka rasa), ale ułożony, spokojny itd. Jednak raz mu coś do tego psiego łba strzeliło i rzucił się na mnie z zębami. Dobrze, że był przywiązany, a ja zdążyłam uskoczyć poza zasięg łańcucha.
Odpowiedz@LupoMannaro: Och, takie pogryzienie to sama zaliczyłam. Znajomy pies, taki któremu prawie z pyska się żarcie wyciągało bezkarnie - dostał napadu paniki i użarł mnie w łydkę gdy jechałam na wrotkach (kto pamięta wrotki, ten wie jak one hałasowały). Nawet wtedy się specjalnie nie przestraszyłam, bardziej zdziwiona byłam, bólu też dużo nie było, parę kropel krwi. A pies nie wiedział jak przepraszać ;)
Odpowiedz@Bastet: Ja i moja koleżanka też zostałyśmy zaatakowane. Minęło kilka lat, a mi dalej tego psa szkoda. Jak właściciel nie upilnuje i nie wychowa, to potem cierpi zwierzę.
OdpowiedzNa te szczuropodobne to Ty lepiej uważaj, nogi może i nie odgryzie, ale wiele lubi sobie za człowiekiem pogonić i dziabnąć w łydkę.
OdpowiedzKurde, to ja chyba jestem farciarą. Jak dotąd wszystkie moje spotkania z obcymi psami zakończyły się wyjątkowo pozytywnie. Raz nawet mi jakiś sznaucerek na ręce wskoczył (błagał, żeby go podnieść, serio), a zaraz za nim biegła właścicielka krzycząca "proszę zatrzymać pieska". To chyba jeszcze szczeniak był, nie do końca ogarnięty. xD
Odpowiedzpotwierdzę, jesteś farciarą :p
OdpowiedzZ psiarzami nie ma co dyskutować, bo nigdy nie zrozumieją, kup sobie gaz pieprzowy najlepiej w żelu i wal w psa bez zastanowienia.
OdpowiedzA ja nie rozumiem w posiadaczach psów jednej rzeczy. Rozumiem, że piesek lubi sobie pobiegać, że nie każdy może puścić na swoim podwórku, nie każdy ma działkę czy coś w ten deseń. Ale puszczanie psa wolno po parku to dla mnie głupota. No bo rozumiem, że Burek łagodny i on nikogo nie skrzywdzi, ale np mój pies nie wszystkie psy akceptuje, a jak sie taki przyczepi i lezie za mną i moim psem, mój pies poszczekuje i warczy na tamtego, to co ja mam niby zrobić? A jak sie pogryzą to pewnie jeszcze opierdziel dostanę. A inną kwestią jest w ogóle to, że po moim parku często chodzi sobie pan z psem w typie owczarka, ogromny pies, bywało i tak, że podbiegał do mnie i mojego psa i rzucał się na niego. Właściciel nawet nie zareagował, później też nie przeprosił.
OdpowiedzŚmieszy mnie to podkreślenie, ze pitbull... Jedyne psy, które poturbowaly mi nogawki to jamniory... Amstaff według ludzi to zły, wielki pies, zamknąć w izolatkach, ale do husky'ego to już z lapami, o bo taki fajny misio itd... Fakt to fakt, pies powinien być w kagańcu
OdpowiedzTylko w jednym się nie zgodzę. "W miejscu publicznym pies ma nosić kaganiec i być na smyczy." - Zależy od miejsca. W Warszawie, na przykład, nie musi. :)
Odpowiedz@reskie: Do tej pory dziwię się, jak ludzie mogli zniszczyć tak ładnego psa.
OdpowiedzLudzie psiosceptyczni w każdym psie widzą bestie. Aż to śmiesznie wygląda dla tych normalnych co trzeźwo na to patrzą. Pies się uśmiecha a tacy widzą to że szczerzy na nie kły.
Odpowiedz!. Jestem za tym, żeby psy w miejscach gdzie jest więcej ludzi miały swoje akcesoria. Sam miałem psa (szpic), którego wyprowadzałem koło bloku bez smyczy, bo pies musiał trochę pobiegać, a poza tym omijał ludzi z daleka(bał się obcych). 2. Proszę nie doceniać jamników. Poza miniaturkami, są to DUŻE psy na krótkich łapach. I ząbki mają owszem sobie.
OdpowiedzKażdy pies to tylko zwierz. Nikt nie zagwarantuje, że nawet ten najlepiej wyszkolony pewnego dnie nie zeświruje i nie zaatakuje. Pies to nie zaprogramowana maszyna wykonująca kod, tylko żywy organizm podatny na warunki otoczenia, nieprzewidywalne sytuacje, choroby, stres i inne okoliczności. Szkolenie psa ma na celu ograniczenie złych zachowań do minimum ale nie daje gwarancji ich całkowitego wyeliminowania. Mam znajomą która niemal straciła palce bo jej super ułożony pies (z ras groźnych ale nie pamiętam już jaki) pewnego pięknego dnia ześwirował. Został uśpiony. Sama smycz ma sens ale w przypadkach gdy to właściciel wyprowadza psa na spacer a nie odwrotnie. Ileż ja razy widziałem sytuacje z dużym psem, który prowadził (zazwyczaj) właścicielkę tam gdzie chciał bo tenże pies miał nad nią fizyczną przewagę i był średnio ułożony. Teoretycznie przepisy wymagają smyczy dla każdego psa a kagańca dla ras groźnych, zwykle przepisy spółdzielni są bardziej restrykcyjne. Niestety rzadko kto ich przestrzega. To samo ze sprzątaniem po swoim psie. Mieszkam w miejscu gdzie wprowadzono taki nakaz jako jedno z pierwszych miast w naszym kraju i tylko jeden raz widziałem starszą kobietę, która posprzątała po swoim psie. Niestety idąc chodnikami w mojej miejscowości zazwyczaj na jednym metrze kwadratowym jest jakaś pozostałość.
OdpowiedzParanoik. My się z takich śmiejemy
Odpowiedz