Sytuacja sprzed kilku lat. Wtedy to w jednej z obecnie nieistniejących "sezonowych" księgarni, jeden klient spytał się ekspedientki czy skupują książki. Warto dodać że klient tego dnia był ze swym ziomem.
Otrzymali odpowiedź negatywną.
No właśnie - odpowiedź. Myślicie zapewne, że odpowiedź brzmiała np. "Nie prowadzimy skupu książek" albo "Przykro mi, ale nie kupujemy książek"?
NIE! Odpowiedź brzmiała "No chyba chorzy jesteście, coś wam się poj...ło!", z lekceważącym tonem i spojrzeniem na klienta jak na debila.
Błyskotliwa odpowiedź ekspedientki nie spotkała się z pozytywną reakcją zioma klienta, który to wezwał kierownika księgarni. Nie omieszkałem się potwierdzić, że doszło do tego zdarzenia.
Paniusia dostała wilczy bilet z pracy.
A można było kulturalniej powiedzieć...
sklepy
Nie kultura, a chec szczera zrobi z ciebie - bezrobotna. Dobrze jej tak, sama chciala. PRL jednak opuscilismy juz na szczescie.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Nie spotkałam się za PRL-u z wulgarnym wyrażaniem się sprzedawców ani jakiejkolwiek obsługi - jakoś generalnie wtedy ludzie mniej bluzgali. Nie wiem, z czym to związane.
Odpowiedz@katem: Pomijając całe rozważanie na temat kultury osobistej i dobrego wychowania, to, przynajmniej w późnym PRLu, rolę były nieco odwrócone. W sklepach był niedobór towarów, wiele rzeczy, w tym żywność była na kartki. Od dobrych relacji, czy znajomości z ekspedientką często zależało, czy dostaniemy np. lepszy kawałek mięsa z pod lady albo też ekspedientka miała co nieco odłożone dla znajomych. Podobnie było z innymi rzeczami. kiedyś to od humoru sprzedawcy zależało, co nam sprzeda lub schowa pod ladą, czy otworzy sklep o czasie. Takie "dziwne" czasy,kiedy to klient musiał się płaszczyć przed sprzedawcą, czy ekspedientką i niektórym pomieszało się trochę w głowie i klientów traktowali, jak natrętnych petentów. A gdy czasy się zmieniły i króluje powiedzenie "klient nasz pan" klienci zaczęli chyba brać odwet.
Odpowiedz@katem: To ja chyba w jakimś innym PRL mieszkałem.
OdpowiedzA można było grzecznie.
OdpowiedzJakoś mi się nie chce wierzyć w takie historie. Nawet mało rozgarnięta, niemiła ekspedientka raczej nie odezwie się w taki sposób, bo wiadomo, że momentalnie pożegna się z pracą.
OdpowiedzAbstrahując od treści... Co ty z tym "się"? "SIĘ spytał..."; "SIĘ potwierdzić..." "Się" to zaimek zwrotny. Inaczej można powiedzieć "siebie" (nie zawsze). Ale w tym wypadku, owszem. Czyli "klient spytał siebie ekspedientki"; "nie omieszkałem siebie potwierdzić". Wywal to "się" z obu zdań. Się - to ty możesz, na przykład - upewnić. Czyli upewnić sam siebie co do...
OdpowiedzWychodzę z założenia, że każda historia, gdzie rzekomo pracownik sklepu/punktu obsługi/punktu usługowego zwraca się do klienta używając wulgaryzmów to ściema. Pracownicy bywają niemili, czasem mało chętni do pomocy, ale wulgaryzmy do klienta? I to jeszcze w sytuacji gdzie w grę nie wchodzą żadne nerwy, stres?
OdpowiedzJeszcze nie wiemy w jaki sposób została spytana w sumie :S
Odpowiedz@digi51: Podejrzewam, że ekspedientka siksa, klienci w wieku 20- (w tym jeden ziomal), potraktowała ich jak kumpli z podwórka, a tu ZONK... Może ją też troszkę sprowokowali? -Sie ma, laska, skupujecie tu knigi? Obrazili się za ocenę, nie za słownictwo. Ziomale nie lubią, jak się ich za głupków ma.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 marca 2016 o 15:49
Witam, postanowiłem się zarejestrować aby wyjaśnić kwestię autentyczności opisanej przeze mnie powyższej historii. Spodziewałem się bowiem, że padną komentarze negujące autentyczność historii. Powyższa historia jest w pełni autentyczna. Oczywiście że sprzedawca nie może tak powiedzieć do klienta, i w związku z tym czytelnik ma prawo jak najbardziej poddać w wątpliwość, czy sytuacja ta faktycznie zaistniała. Niemniej jednak zdarzają się wyjątki od tej reguły i taki oto wyjątek wystąpił w opisanej przeze mnie historii. Z innych rzeczy - padło pytanie o formę pytania zadaną przez klientów. Pytanie zadane przez klienta miało mniej więcej następującą formę: "Dzień dobry. Mam pytanie, otóż czy prowadzicie skup książek? Pytam bo mamy z ziomem trochę książek na sprzedaż, są w dobrym stanie. Moglibyśmy je pokazać?". A zatem pytanie nie było w żaden sposób chamskie, i to w takim stopniu żeby ekspedientka tak zareagowała. Mam nadzieję, że wyjaśniłem w dostateczny sposób kwestie związane z tą historią. Pozdrawiam.
OdpowiedzParę dni temu, dosyć głośno było o sytuacji. Matka dziecka niepełnosprawnego prosi i rabat właściciela księgarni. Właściciel odmawia, dorzuca parę słów. Matka czuje się zdolowana, zamieszcza korespondencję na fb. Za parę godzin robi się z tego afera. Postawa właściciela oburzone środowisko opiekunów osób niepełnosprawnych, niektóre portale internetowe. Zbojkotowana strona na fb. Jedna głupia odpowiedź - myślę, że wpłynie to na image firmy. Warto czasem zastanowić się nad odpowiedzią, bo konsekwencje mogą być dosyć przykre
Odpowiedz