Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Krótka historia o logice pań z dziekanatu. Ostatni semestr studiów. Trzeba się…

Krótka historia o logice pań z dziekanatu.

Ostatni semestr studiów. Trzeba się zapisać na 3 fakultety. Zapisałam się. 2 faq nie zostały otwarte. System zamknięty.

Dzwonię więc do dziekanatu. Pani Halinka usłyszawszy w jakiej sprawie dzwonię uraczyła mnie 3 minutowym monologiem, że ona nie jest naszą (studentów) sekretarką, że nie możemy wszystkiego załatwiać telefonicznie i że ONA NIE MA CZASU żeby mi w systemie te fakultety zaznaczyć i mam przyjść osobiście. To nic, że jestem na wydziale raz w tygodniu akurat kiedy dziekanat jest nieczynny. Cały monolog wypowiedziany był bardzo kwieciście, nie zabrakło nawet pytań retorycznych ("Pani żartuje????" No raczej, chyba po to się dzwoni do dziekanatu?)

Oczywiście, kiedy się do niej pofatygowałam, ogarnięcie tematu moich fakultetów zajęło jej 30 sekund. Po co te nerwy przez telefon? Po co ściąganie człowieka z jednego końca miasta stołecznego na drugi?
Chyba tylko po to, żeby sobie poprawić samopoczucie.

sggw

by atopia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
17 17

Jakby przyjmowała takie prośby mailem, to by było najlepiej dla wszystkich. Student nie musiałby chodzić i się płaszczyć, a ona by mogła to zrobić nie wtedy, gdy akurat ktoś dzwoni/przyłazi, tylko sobie np. pod koniec dnia siąść na 20 minut i przeklikać się przez maile za jednym zamachem... Czemu w państwowych instytucjach takie proste usprawnienia jakoś nie mogą się przyjąć?

Odpowiedz
avatar kalulumpa
8 8

@JaNina: też mnie bardzo dziwi to zamiłowanie do telefonów i spotkań w cztery oczy. Cokolwiek mam do załatwienia, wolę napisać maila - chcę coś kupić, załatwić sprawę, dopytać o szczegóły zlecenia to piszę maila. Nie dość, że zajmuje to mniej czasu, nikomu nie zawracam głowy w niestosownej chwili, a sama mogę to zrobić jadąc tramwajem, czy siedząc w kiblu, to jeszcze minimalizuję możliwość pomyłki, niedosłyszenia czegoś, czy po prostu zapomnienia o jakiejś ważnej informacji. Wszystko mam na mailu, jak nie pamiętam, to przeczytam raz jeszcze, nie muszę dzwonić i się upewniać...

Odpowiedz
avatar GuideOfLondon
12 12

@JaNina: Podejrzewam, że tu raczej wychodzi kwestia umiejętności obsługi poczty przez panie z dziekanatu... Druga sprawa, że z rozmowy telefonicznej lub w cztery oczy zawsze można się wyprzeć, że coś się powiedziało (pod warunkiem, że nie jest nagrana), z maila jest to dużo trudniejsze.

Odpowiedz
avatar Draco
4 4

@GuideOfLondon: Potwierdzam. Mnie pani z dziekanatu wprowadziła w błąd w sprawie czesnego. Studia zaoczne opłacałem zazwyczaj jedną ratą, żeby było taniej. Pewnego razu w październiku pani z dziekanatu powiedziała mi coś takiego: - A wie pan, że jak wpłaci całą kwotę za jednym razem do (podała datę) to jest taniej? - Wiem dlatego tak robię, jeżeli tylko daje radę finansowo. - O to dobrze, to ma tu pan dane do przelewu. OD PODANEJ KWOTY TRZEBA ODLICZYĆ SOBIE SAMEMU TĘ ZNIŻKĘ. - Samemu? Wcześniej tak nie było. - No tak wyszło. Upewniałem się czy dobrze zrozumiałem kilka razy, pytając też o to drugą panią z dziekanatu. No to odliczyłem sobie te kilka procent zniżki o których była mowa. Zadowolony z zaoszczędzonej kasy byłem do końca pierwszego semestru. Okazało się, że muszę dopłacić brakującą sumę do czesnego za drugi semestr. Myślałem, że mnie szlag trafi. Pojechałem do dziekanatu to wyjaśnić. Oczywiście wszystkie panie wyparły się, że przekazały mi taką informację. Zaczęły robić ze mnie debila nieznającego sposobu płatności na uczelni. Byłem wściekły, ale nie miałem dowodu na to, że coś takiego mi powiedziała jedna z nich. Niestety musiałem zapłacić brakujące kilka stówek. Nic nie zaoszczędziłem, a musiałem jeszcze zapłacić więcej, bo automatycznie zrobili mi opcję "2 raty" która była droższa. Okazało się, że panie z dziekanatu kazały mi odliczyć zniżkę od kwoty pomniejszonej już o zniżkę. Gdybym to załatwił mailem to miałbym dowód, że to pani z dziekanatu wprowadziła mnie w błąd. Zwróciłem wtedy uwagę, że dziekanat mailem załatwiał tylko całkowite pierdoły, wszystko inne wymagało załatwienia sprawy osobiście, lub przez telefon. Już wiedziałem z czego to wynika.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@Draco: Lekcja na przyszłość: WSZYSTKIE rozmowy z paniami w dziekanacie, urzędnikami, policjantami NAGRYWAĆ.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

Spokojnie, na mojej krakowskiej uczelni, pani z dziekanatu nie udzielala zadnych informacji przez telefon, nie bo nie. natomiast z chwila odstania swojego przed dziekanatem, potrafila odpowiedziec na wszystkie pytania.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
-2 4

Bo telefonicznie, to tak nieosobiste, a moze podejrzewala, ze ktos podszywa sie pod innego, aby wyciagnac jakas korzysc? Dla studentow, to ona jest Halinka? Dlaczego tak zdrobniona, czyzby byla przez nich lekcewazona i chce sie odbic?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@ZaglobaOnufry: Dlatego rozwiązanie polegające na zgłaszaniu próśb mailem jest jeszcze lepsze - chyba na wszystkich uczelniach w Polsce student dostaje swoje "służbowe" konto email, więc nie ma wątpliwości, ze to on kieruje prośbę jeśli pisze z oficjalnego adresu. (jeżeli udostępnił komuś hasło do poczty, to można uznać za tożsame z udzieleniem pełnomocnictwa do załatwiania spraw w dziekanacie)

Odpowiedz
avatar breja
-5 5

@JaNina: Pierwsze słyszę żeby na uczelni dostawać swojego maila. Chyba moja uczelnia jest nieco zacofona.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@breja: chyba tak, wszystkie uczelnie ktore sa podlaczone pod USOS daja mozliwosc stworzenia wlasnego, oficjalnego uczelnianego maila

Odpowiedz
avatar rodzynek2
4 4

@breja: Na moje uczelni, już w 1999 roku, każdy kto zdał na drugi semestr dostawał swojego maila i kiladziesiąt MB miejsca na wydziałowym serwerze.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@breja: U mojej siostry jest nie tylko możliwość, ale i obowiązek założenia uczelnianego maila i uznaje się, że jak jakaś wiadomość została tam przez wykładowcę lub dziekanat wysłana, to student się zapoznał i nie ma prawa zasłaniać się, że nie wie. Z drugiej strony - wykładowcom nakazano ważne informacje wysyłać mailem, a nie wieszać na drzwiach czy tablicach ogłoszeń. Wiadomo że starsi się do tego nie całkiem stosują, ale ogólnie pomysł dobry.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

A czy przy wizycie nie musiałaś czegoś podpisać?

Odpowiedz
avatar atopia
1 1

Nie

Odpowiedz
avatar koniecznickiem
11 11

Taa... Moja historia z wczoraj: wysłano do mnie wczoraj e-mail, że jeśli nie zapłacę w ciągu 7 dni za studia to zaczną przeciwko mnie postępowanie o skreślenie z listy. Myślę sobie "ki czort? Zapłaciłam w piątek, ten sam bank to w ten sam dzień u nich na koncie jest..., no zawsze tak było" . No cóż, dzwonię! Dowiedziałam się, że kobieta, która dba o płatności za studia nie ma wglądu w księgowość. Zrobiłam lekkiego karpika i zapytałam się, "w takim razie, jakim cudem w ogóle pani o to dba? Jak to możliwe, że pani wysyła ponaglenia i inne, nie wiedząc czy ktoś zapłacił czy nie?". Coś tam pokręciła, pokręciła, ale miło odpowiedziała, że jak pieniążków nie będzie w ciągu dwóch dni to coś będziemy myślały. Okejeczka! Lecimy dalej... Okazało się, że panie z księgowości o mnie zapomniały. Aha, zdarza się. Wpłata dziś została wprowadzona do systemu..., ale zaraz, zaraz! Muszę zapłacić odsetki! Jakie odsetki?! A no takie, że ja płacę konsekwencję za winy innych. Ach ten wydział... ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 marca 2016 o 18:36

avatar InnaIna90
4 4

Czytając takie historie zaczynam doceniać swoje panie z dziekanatu- istne anioły! :) Zdarzają się i takie na szczęście.

Odpowiedz
avatar elefun
4 4

Takie błędne koło, odstać swoje w kolejce, wkurzyć panie z dziekanatu bo za dużo osób w kolejce, nie przyjmą wszystkich więc następnym razem przyjdą dzisiejsi nieprzyjęci+inni, którzy teraz mają coś do załatwienia, sytuacja się powtórzy... Tylko, że niestety najczęściej nie dowiesz się na miejscu co masz dokładnie ze sobą mieć, tylko jak przyniesiesz siedem rzeczy, to powiedzą ci dopiero o ósmej, a o dziewiątą i dziesiątą możesz pytać bo przyniesieniu ośmiu... potem się okaże, że w tym zestawieniu pierwsza była zła a trzeba na aktualną miesiąc czekać, sesji nie przedłużą. Ech, studia, piękne czasy. aż zatęskniłam.

Odpowiedz
avatar Rollem
-2 4

Po to jest obowiazkowa obecnosc, zebys potem nie bylo tu historii "glupie panie z dziekanatu zmienily mi fakultety, a ja nawet tego nie chcialam"

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@Rollem: Jak ktoś przyjdzie osobiście, to też nie ma żadnej dokumentacji co chciał, a co nie chciał. Dopiero przy formie pisemnej (np. w mailu) pozostaje ślad o co ktoś prosił, a o co nie prosił.

Odpowiedz
avatar I_m_not_a_robot
3 3

"Pani Halinka usłyszawszy w jakiej sprawie dzwonię uraczyła mnie 3 minutowym monologiem, że ona nie jest naszą(studentów) sekretarką" Na francuskich uczelniach taka instytucja jak "dziekanat" nie istnieje. Jest natomiast, uwaga... sekretariat! Czyli de facto francuska pani Halinka z sekretariatu, homolog polskiej pani Halinki z dziekanatu jest naszą (studentów) sekretarką! :-) (Swoją drogą pozdrawiam swoją panią Halinkę: wszystkozałatwiający anioł - osobiście, telefonicznie i mailowo)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 marca 2016 o 23:12

Udostępnij