Dzisiaj przeżyłam niemałą traumę.
Dzień jak co dzień, godziny poranne, krzątam się przy ekspresie do kawy, robię zamówienia - nic nadzwyczajnego.
Nagle z wielkim impetem wpada facet. Wkur....ony to mało powiedziane.
Drze się od progu, wyzywa mnie od złodziejek, debilek i wariatek.
Cała kawiarnia nagle się zatrzymała, ja stoję w szoku i czekam na dalszy rozwój akcji.
Jak już się facet wykrzyczał, to poprosiłam go, żeby jeszcze raz to samo powiedział, ale spokojnie i powoli, bo nie mam pojęcia o co mu chodzi. Wtedy zaczęła się druga tura na temat tego, że obcokrajowcy, że po angielsku nie rozumieją, debile i w ogóle.
Poszłam do biura, facet dalej się darł jak opętany, ale jak zobaczył managera, to trochę spokorniał.
Po zakończonej rozmowie facet nagle stał się bordowy, fioletowy, a na końcu biały jak trup.
Przyszedł do mnie, przeprosił i wyszedł.
Wiecie o co mu chodziło? Pomyliły mu się kawiarnie. W Starbucks coffee jego żonie źle wydali zamówienie, więc on przyszedł to naprawić.
A że mu się pomyliły kawiarnie, to zamiast do Starbucks przyszedł do mnie do Costa.
W sumie co to za różnica, prawda?
gastronomia
Ale z historii nie wynika, żeby uważał że żadna różnica. Pomylił się, źle. Ale przeprosił i wyszedł jak mu pomyłkę uświadomiono. Więc ostatnie zdanie jakby trochę na siłę.
Odpowiedz@bloodcarver: Bo normalnie mógłby przyjść i powiedzieć, że jego żonie źle wydano resztę - ale po co normalnie, skoro można od progu drzeć ryja?
Odpowiedz@bloodcarver: Jak już chcesz robić komuś awanturę, to chociaż się upewnij, że to właściwa osoba. Po drugie, jak by się nie pomylili w tej kawiarni, na prawdę uważasz, że tego typu zachowanie jest normalne? Przeprosił, bo tak mu kazał manager, dla faceta od początku jakoś nie było ważne gdzie jest i kogo opieprza.
Odpowiedz@bloodcarver: Serio uważasz, że wpadanie z ryjem z jakiegokolwiek powodu do kogokolwiek to jest dobre rozwiązanie sytuacji?
OdpowiedzI tak się dziwię, że przeprosił. Zazwyczaj osobom, które zaczynają od wydzierania się, takie słowo jest obce.
Odpowiedz@Etincelle: Manager mu przemówił do rozumu i mu kazał.
Odpowiedz@AgaK: serio? Jak w przedszkolu: "Jasiu, przeproś Kasię". xD
Odpowiedz@Etincelle: Tak dokładnie, jesteśmy dorosłymi ludźmi i nikt nie ma prawa nikogo obrażać, więc manager dosadnie mu to wytłumaczył.
Odpowiedz"Wkór....ony" - Zechce mi ktoś wyjaśnić, co się kryje pod kropkami? Bo tak zapisanego słowa jeszcze nie widziałam.
Odpowiedz@Zmora: Flagowe polskie przekleństwo to aż wstyd napisać z błędem... ;)
OdpowiedzAż mi się przypomniała sytuacja z zeszłego piątku, kiedy to byłem w banku, aby wpłacić pieniądze na konto. Tak się złożyło, że obok siebie jest zarówno Deutsche Bank, jak i Getin Bank. Stoję sobie w kolejce, przede mną jakaś kobieta, w końcu jej kolej, a ona od razu gniewnie rzuca: - Oszuści, dlaczego wysyłacie mi ponaglenie?! Przecież zapłaciłam! Tutaj jest dowód! Kobieta z banku się trochę zdziwiła, spojrzała na panią i rzekła: - Ale to jest Deutsche Bank, a pani ma pismo z Getin Banku... Ale nie powiem, kobieta, co się awanturowała, grzecznie przeprosiła za swoje zachowanie :)
OdpowiedzAż przypomniała mi się podobna historyja. Słowem wstępu:pracuję w sklepie z obuwiem. Mamy taką możliwość, że możemy sprawdzić czy dany model jest w innym sklepie. Możemy podać odpowiedni kod i nr telefonu do sklepu gdzie są te buty i klient może sobie taką parę zarezerwować. Pewnego spokojnego wieczoru wpada do sklepu rodzinka w składzie 2+2. Podchodzą do kasy i mówią, że mają tu odłożone buty, było dzwoniono po 12 i oni je chcą. My szukamy, jak są odłożone to znajdują się pod kasą z kartką z nazwiskiem. Szukamy, szukamy, szukamy i nie ma. Próbujemy się dowiedzieć jakie. Po opisie pokazujemy 10 modeli ale to żadne z nich. Pan-ojciec-mąż zaczyna się denerwować i dopytywać "gdzie te buty, no gdzie one" a my jak wariatki chodzimy i szukamy. Zaczyna się burczenie, marudzenie że co to za sklep i obsługa, że przyjechali na darmo. Jedna z koleżanek się pyta do którego sklepu dzwonili, zapierają się że do tego. No to prosimy o pokazanie nr pod który telefonowali. Z wielkim oburzeniem pani-żona-matka pokazała i okazuje się że to nie nasz numer... Ale ostatnie zdanie pani mnie powaliło: Niech pani tam zadzwoni żeby nam odłożyli do jutra. Nie zadzwoniłam.
Odpowiedz