Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dzisiaj przeżyłam niemałą traumę. Dzień jak co dzień, godziny poranne, krzątam się…

Dzisiaj przeżyłam niemałą traumę.

Dzień jak co dzień, godziny poranne, krzątam się przy ekspresie do kawy, robię zamówienia - nic nadzwyczajnego.
Nagle z wielkim impetem wpada facet. Wkur....ony to mało powiedziane.
Drze się od progu, wyzywa mnie od złodziejek, debilek i wariatek.

Cała kawiarnia nagle się zatrzymała, ja stoję w szoku i czekam na dalszy rozwój akcji.
Jak już się facet wykrzyczał, to poprosiłam go, żeby jeszcze raz to samo powiedział, ale spokojnie i powoli, bo nie mam pojęcia o co mu chodzi. Wtedy zaczęła się druga tura na temat tego, że obcokrajowcy, że po angielsku nie rozumieją, debile i w ogóle.

Poszłam do biura, facet dalej się darł jak opętany, ale jak zobaczył managera, to trochę spokorniał.
Po zakończonej rozmowie facet nagle stał się bordowy, fioletowy, a na końcu biały jak trup.
Przyszedł do mnie, przeprosił i wyszedł.

Wiecie o co mu chodziło? Pomyliły mu się kawiarnie. W Starbucks coffee jego żonie źle wydali zamówienie, więc on przyszedł to naprawić.
A że mu się pomyliły kawiarnie, to zamiast do Starbucks przyszedł do mnie do Costa.
W sumie co to za różnica, prawda?

gastronomia

by AgaK
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar imitacja
17 19

@bloodcarver: Bo normalnie mógłby przyjść i powiedzieć, że jego żonie źle wydano resztę - ale po co normalnie, skoro można od progu drzeć ryja?

Odpowiedz
avatar AgaK
19 19

@bloodcarver: Jak już chcesz robić komuś awanturę, to chociaż się upewnij, że to właściwa osoba. Po drugie, jak by się nie pomylili w tej kawiarni, na prawdę uważasz, że tego typu zachowanie jest normalne? Przeprosił, bo tak mu kazał manager, dla faceta od początku jakoś nie było ważne gdzie jest i kogo opieprza.

Odpowiedz
avatar jonaszewski
1 1

@bloodcarver: Serio uważasz, że wpadanie z ryjem z jakiegokolwiek powodu do kogokolwiek to jest dobre rozwiązanie sytuacji?

Odpowiedz
avatar Etincelle
10 10

I tak się dziwię, że przeprosił. Zazwyczaj osobom, które zaczynają od wydzierania się, takie słowo jest obce.

Odpowiedz
avatar AgaK
1 5

@Etincelle: Manager mu przemówił do rozumu i mu kazał.

Odpowiedz
avatar Etincelle
-2 4

@AgaK: serio? Jak w przedszkolu: "Jasiu, przeproś Kasię". xD

Odpowiedz
avatar AgaK
4 6

@Etincelle: Tak dokładnie, jesteśmy dorosłymi ludźmi i nikt nie ma prawa nikogo obrażać, więc manager dosadnie mu to wytłumaczył.

Odpowiedz
avatar Zmora
-4 14

"Wkór....ony" - Zechce mi ktoś wyjaśnić, co się kryje pod kropkami? Bo tak zapisanego słowa jeszcze nie widziałam.

Odpowiedz
avatar Pani_i_Wladczyni
0 4

@Zmora: Flagowe polskie przekleństwo to aż wstyd napisać z błędem... ;)

Odpowiedz
avatar Gotan
0 0

Aż mi się przypomniała sytuacja z zeszłego piątku, kiedy to byłem w banku, aby wpłacić pieniądze na konto. Tak się złożyło, że obok siebie jest zarówno Deutsche Bank, jak i Getin Bank. Stoję sobie w kolejce, przede mną jakaś kobieta, w końcu jej kolej, a ona od razu gniewnie rzuca: - Oszuści, dlaczego wysyłacie mi ponaglenie?! Przecież zapłaciłam! Tutaj jest dowód! Kobieta z banku się trochę zdziwiła, spojrzała na panią i rzekła: - Ale to jest Deutsche Bank, a pani ma pismo z Getin Banku... Ale nie powiem, kobieta, co się awanturowała, grzecznie przeprosiła za swoje zachowanie :)

Odpowiedz
avatar TheDragonBorn
0 0

Aż przypomniała mi się podobna historyja. Słowem wstępu:pracuję w sklepie z obuwiem. Mamy taką możliwość, że możemy sprawdzić czy dany model jest w innym sklepie. Możemy podać odpowiedni kod i nr telefonu do sklepu gdzie są te buty i klient może sobie taką parę zarezerwować. Pewnego spokojnego wieczoru wpada do sklepu rodzinka w składzie 2+2. Podchodzą do kasy i mówią, że mają tu odłożone buty, było dzwoniono po 12 i oni je chcą. My szukamy, jak są odłożone to znajdują się pod kasą z kartką z nazwiskiem. Szukamy, szukamy, szukamy i nie ma. Próbujemy się dowiedzieć jakie. Po opisie pokazujemy 10 modeli ale to żadne z nich. Pan-ojciec-mąż zaczyna się denerwować i dopytywać "gdzie te buty, no gdzie one" a my jak wariatki chodzimy i szukamy. Zaczyna się burczenie, marudzenie że co to za sklep i obsługa, że przyjechali na darmo. Jedna z koleżanek się pyta do którego sklepu dzwonili, zapierają się że do tego. No to prosimy o pokazanie nr pod który telefonowali. Z wielkim oburzeniem pani-żona-matka pokazała i okazuje się że to nie nasz numer... Ale ostatnie zdanie pani mnie powaliło: Niech pani tam zadzwoni żeby nam odłożyli do jutra. Nie zadzwoniłam.

Odpowiedz
Udostępnij