Tegoroczną sesję zimową zaliczyłem dość szybko, więc miałem czas wrócić do rodzinnego miasta na dłużej i spotkać się z rodziną oraz starymi znajomymi. Jednego dnia udało mi się skrzyknąć całą ekipę najbliższych kumpli z gimnazjum. Cieszyłem się na to spotkanie, gdyż wielu z nich nie widziałem od lat.
Poszliśmy do małego baru, gdzie chcieliśmy wypić kilka piw, pograć w bilard i pogadać. Gdy byliśmy już trochę podchmieleni, rozmowa zeszła na poważniejsze tematy, w tym religię. Zgodnie z prawdą stwierdziłem, że jestem niewierzący. Poza mną jeszcze dwóch znajomych okazało się ateistami. Nie spodobało się to naszej wierzącej koleżance [K]. Zaczęła nas namawiać, abyśmy wrócili do wiary. Chcieliśmy delikatnie zmienić temat, ale cały czas się wcinała i próbowała nas nawracać. Mówiła, że pójdziemy do piekła, że ateiści to źli ludzie, że Bóg nas przyjmie z powrotem, itp. Kompletnie nie dało się przez to kontynuować normalnej rozmowy. W końcu nie wytrzymałem.
[J]: Mogłabyś skończyć z tą religią? Każdy wierzy w co chce, a my chcemy normalnie pogadać.
[K]: Wiedziałam. Wszyscy ateiści tylko atakują religię. A myślałam, że jesteś inny.
[J]: Na razie to ty nas atakujesz. Nic nie powiedzieliśmy o twojej religii. Chcieliśmy tylko, żebyś przestała drążyć temat.
[K]: Pan kazał nawracać niewiernych.
[Znajomy ateista]: To nawracaj kogoś innego. Nam jest dobrze z naszą niewiarą. I proszę, nie mów, że atakujemy religię. Tak jak powiedział Satsu, na razie jedynym agresorem jesteś ty.
Po tych słowach przestała się odzywać, a po pół godzinie wyszła żegnając się ze wszystkimi, tylko nie z naszą trójką ateistów.
I tu muszę zaznaczyć, że nie mam nic do osób wierzących, póki nie próbują mnie nawrócić albo nie atakują moich poglądów. Nie jestem hipokrytą, więc ja też nie wmawiam nikomu, że wierzą tylko idioci, wiara to wymysł hurr durr!
Ja dlatego tematy około religijne pozwalam sobie poruszać tylko w dobrze znanym i zaufanym gronie, aby właśnie unikać takiego nawracania jednej lub drugiej strony na jedynie "słuszną" opcję. Szkoda czasu i nerwów, a jedni drugich nie przekonają, tylko się będą niepotrzebnie nakręcać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 lutego 2016 o 18:02
@mesiaste: Ja tam lubię dyskutować o religii (i innych kontrowersyjnych tematach), nawet jeśli wiadomo, że żadna strona nie zmieni zdania, po prostu fajnie jest poznać punkt widzenia drugiej strony. Dopóki nikt nikogo od idiotów nie wyzywa, oczywiście.
Odpowiedz@Agness92: myślę, że o to chodzi. Mam znajomych o innych poglądach i możemy sobie podyskutować. Ale znam też ludzi, którzy po usłyszeniu, że jesteś ateistką/głęboko wierząca/feministka/patriotka/lewicowa/prawicowa/na takiej czy innej diecie, wyskoczy na Ciebie z WRZASKIEM, że nie masz racji, bo(tutaj wymyśli sobie poglądy, które MUSISZ mieć, w możliwie karykaturalnej wersji). Parę razy spotkałam się z takimi ludźmi i też nie zawsze chce mi się takie tematy poruszać.
OdpowiedzCóż, nawet biorąc poprawkę na stan upojenia Waszej koleżanki - nie popieram jej zachowania. Tryb misjonarski jest wkurzający niezależnie od tego, po której stronie Mocy się jest... :)
OdpowiedzTacy ludzie wcale nie zachęcają do zainteresowania się wiarą, wręcz odwrotnie.
Odpowiedzno i dobrze, że poszła, nie psując wam całego wieczoru. :)
OdpowiedzNaucz się proszę słowa "agnostyk". Nie mogę już wytrzymać jak słyszę teksty w stylu "jestem ateistą, ale wiara mi nie przeszkadza". Fakt, że sam nie wiesz kim jesteś świadczy o twojej dojrzałości... Na twoją niekorzyść.
Odpowiedz@Devotchka: To ateista (nie agnostyk) musi walczyć z wierzącymi, musi z definicji zwalczać wiarę? A to dlaczego?
Odpowiedz@Devotchka: Znam doskonale definicję słowa "agnostyk", ale kompletnie nie utożsamiam się z tym poglądem. Ja nie twierdzę, że istnienia Boga nie można dowieść. Według mnie on nie istnieje. Co mi to przeszkadza w tolerowaniu osób wierzących? Ludzie niech se wierzą w sławny orbitujący czajniczek i inne spaghetti. Mi nic do tego, tylko niech nie próbują zmieniać moich poglądów na siłę. Nie odrzucam tu oczywiście merytorycznej dyskusji na tematy religijne, które tak de facto lubię prowadzić.
OdpowiedzAle to ty nie znasz znaczenia słowa "agnostyk". Osoba, że tak powiem, zwalczająca wiarę to antyteista, osoba zwyczajnie niewierząca to ateista. Każdy antyteista jest ateistą, ale nie na odwrót. Agnostyk to już w ogóle ktoś zupełnie inny.
OdpowiedzTo jest niestety skutek braku posiadania wiedzy o własnej wierze. Nie wiem jakiej religii była ta dziewczyna, ale obstawiam, że jakiejś z wyznań chrześcijańskich. Skuteczność takiego nawracania jest prawie żadna. Ja wychodzę z założenia zgodnego z nauczaniem Kościoła Katolickiego, że nie ma sensu kogoś nawracać na siłę. Można i trzeba bronić swoich poglądów, przedstawiać swoją wiarę, no ale bez przesady. Ja prowadzę czasem ze znajomymi długie rozmowy o religii i wierze, ale nikogo na siłę nie nawracam. Wychodzę z prostego założenia, że jeżeli ktoś ma się nawrócić, to zrobi to sam, a my możemy być dla niego tylko bodźcem do tego. Bo możemy pokazywać jak żyć zgodnie z wiarą i nie chodzić w worku biczując się co chwilę. ;)
OdpowiedzKiedyś przeczytałem starą anegdotę żydowską o tym jak rabin jest w stanie nauczyć całej religii w jednym zdaniu - "nie czyń drugiemu co tobie nie miłe - cała reszta to komentarze" Jest to baza moralności i etyki normalnej cywilizacji i choć opiera się na niej większość religii to ludzie wcale nie muszą podpierać się religią by żyć zgodnie z tą zasadą. Następnie przez całe życie się uczyłem i okazywało się że nauka rugowała potrzebę ingerencji sił nadnaturalnych w istnienie świata więc ostatecznie odrzuciłem istnienie tych sił. Skoro by żyć jak człowiek (z całym bagażem kultury, etyki, zasad, humanizmu...) a cały świat fizyczny jest wytłumaczalny przez wiedzę i doświadczenie, to po co mi wiara w coś co wytłumaczalnie nie jest? Tak więc zostałem (świadomym?) ateistą. Nie nawracam, nie walczę a tylko czasami zwalczam prostą ignorancję.
OdpowiedzPodstawowa zasada: nigdy nie poruszam dwóch tematów wśród znajomych i najbliższej rodziny. Tematy te to religia i polityka :)
OdpowiedzA na wigilie i wielkanoc ladnie siadasz przy stole i modlisz sie razem z rodzicami, zeby wpi**dol od ojca nie dostac. Ateista tak bardzo
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 marca 2016 o 9:50
@Wafeko: a co to ma do rzeczy ? To dla osoby niewierzącej tylko tradycja, zapewne dla wiekszosci wierzących też, mogą się najeść, popić, do kościółka nie pójdą bo po co ...
Odpowiedzsam jestem ateistą i lubię dla draki wytykać błędy religii katolickiej mocno wierzącym, ale tylko dla jednego powodu, ludzie nie wiedzą w co wierzą ...
OdpowiedzKoleżanka faktycznie piekielna, a co właściwie znaczy "hurr durr"?
Odpowiedz