Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie nie tyle piekielna historia co porcja wynurzeń. Długa. Zanim jednak zacznę,…

Będzie nie tyle piekielna historia co porcja wynurzeń. Długa.

Zanim jednak zacznę, pora powiedzieć kilka słów o sobie. Lat mam 21, moja luba tyleż samo. Mieszkamy razem już od 3 lat, skacząc po trójmieście w poszukiwaniu miejsca, w którym moglibyśmy zostać na dłużej.
Z racji młodego wieku oraz ogromnej niechęci do niepełnoletnich przedstawicieli własnego gatunku, dzieci mieć nie zamierzamy. Ani teraz, ani za 10 lat. I o tym właśnie będzie opowieść, a właściwie o ludziach, którzy tego faktu nie chcą przyjąć do wiadomości.

Ostatnio do naszego zespołu (pracujemy z lubą w tym samym miejscu) dołączyło kilka sympatycznych, starszych pań. Kobiety do rany przyłóż, można się i pośmiać i pogadać bardziej poważnie. Jest jedno ale. Odkąd tylko dowiedziały się że jesteśmy z lubą razem, prowadzą nieustanne oblężenie celem przeforsowania wizji gromadki otaczającej nas dzieci.

Z uwagi na fakt iż oboje mamy z dziewczyną kręcone włosy, codziennie słyszymy teksty typu: "Boże, jakie wy byście mieli śliczne dzieci z tymi włoskami kręconymi". Gdy której pomożemy w sprawie czysto technicznej (obsługa komputera nie jest mocną stroną tych pań) słyszymy: "Jezu, jacy wyście pomocni, świetne dzieciaczki byście mieli".

Nie pomaga mówienie że rzygamy tymi tekstami, i do dziecka się nie zbliżamy bez 3 metrowego kija. Ciągle to samo.
Ale jestem jeszcze w stanie je zrozumieć, w końcu starsze kobiety z reguły mają to do siebie, że kochają dzieci. Im ich więcej tym lepiej.

Nie rozumiem jednak mojej rodzicielki.
Z domu wyprowadziłem się kilka miesięcy po ukończeniu liceum. Gdy tylko przyszły wyniki matur, zaczęło się nagabywanie o to, abym znalazł pracę. Rozumiem, zresztą też nie bardzo mi się uśmiechało życie na garnuszku kogokolwiek. Udało mi się załapać jakąś pracę w październiku 2013, z umową do końca roku. Oświadczyłem wtedy matuli, że gdy umowa się skończy, wyprowadzam się do dziewczyny (która już od kilku miesięcy w Gdańsku mieszkała).

Reakcja mocno mnie zdziwiła, bo jak wcześniej zachęcano mnie, a nawet wymagano ode mnie samodzielności, ostrzegano przed każdą wizytą u lubej o stosowaniu antykoncepcji i byciu odpowiedzialnym, tak teraz co 2-3 tygodnie dostawałem wykłady o tym jak to będzie trudno i żmudnie i żebym został jednak w domu u mamusi. Trochę męczące, jakoś przetrwałem, wyprowadziłem się w zgodzie i tak sobie mieszkam.

Ale gdyby wszystko było różowe, to bym "rodzinnego" wątku nie poruszał. Odkąd się wyprowadziłem, gdy tylko przyjeżdżamy z lubą w odwiedziny, są pytania o to kiedy rodzinę zakładamy, albo kiedy ślub. Bo to chyba oczywiste że wynajmując pokój w kamieniczce, z umową zlecenie, gdzie nie wiem czy w następnym miesiącu będę głodował czy żył jak król, moim marzeniem jest pakowanie się w wychowywanie dziecka. Pytania zadawane niby półżartem, ale gdy w końcu stwierdziłem że w tej dekadzie babcią na pewno nie zostanie, to na jakiś czas się skończyło.

Tak przynajmniej myślałem, niestety, okazało się że matula zmieniła taktykę. Od tamtej pory, gdy tylko przyjeżdżaliśmy w domu były jakieś dzieci. To kuzynostwo, to sąsiadka przyszła z jakimś berbeciem to jakaś koleżanka na kawkę, aby pokazać zdjęcia pociechy. Nie wiem czy było to zaplanowane, ale kilkukrotnie zdarzało się też, że kilkuletni kuzyn czy kuzynka podbiegali i wywrzaskiwali pytanie o to kiedy będę miał dzieci. W tle oczywiście matula z niewinnym uśmieszkiem.

Często też i gęsto, gdy luba szła pod prysznic, czy wychodziła z moja siostrą na zakupy, rodzicielce zbierało się na poważne tematy. Nigdy w obecności mojej dziewczyny. Pytała wtedy czy planujemy ślub, dzieci, może jakieś mieszkanie kupimy na kredyt (bo na pewno ktoś by mi udzielił kredytu mieszkaniowego w mojej sytuacji). No i co zrobisz, przecież się na kobietę nie wydrę i nie trzasnę drzwiami. Mówię najspokojniej jak mogę, żeby dała sobie spokój, bo nic nie wskóra po czym wychodzę.

I wszystkie te sytuacje są nie tyle piekielne, co straszliwie irytujące, szczególnie że setki razy mówiliśmy że dzieci nie chcemy, bo zwyczajnie ich nie znosimy. Ale nie, jak grochem o ścianę. "Oj, za parę lat się wam odwidzi".
Być może. Ale jeszcze nie teraz. Więc proszę uprzejmie, w imieniu swoim, i każdego w podobnej sytuacji. To nie jest w porządku. Przestańcie, bo w końcu ktoś was dosadnie poprosi abyście się odstosunkowali. A wtedy już nie będzie miło.

rodzinka i chęć wnucząt

by Armageddonis
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Wysoka
19 25

Niestety uniknąć tego się nie da, wiem po sobie. Miałam 18 lat - słyszałam, że młoda jestem cheć na dzieci mi jeszcze przyjdzie. Minęło 10 lat od tego czasu. Ja zdania nie zmieniłam, a teksty słysze te same. Jedyne co zostało to się na nie uodpornić i ignorować.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2016 o 15:36

avatar Armageddonis
17 31

@Fomalhaut: Może o czymś nie wiem, ale ten portal służy do opisywania własnych, bardziej lub mniej piekielnych przeżyć. Mam wrażenie że ktoś Cię kiedyś skrzywdził podczas rozmowy z konsultantem. Albo może masz jakieś długi że mnie tak nie lubisz? Nie musisz, broń Boże abym Cię do czegokolwiek zmuszał, chcę tylko poznać powód, który karze Ci zamieszczać tego typu komentarze, obraźliwe i niezwiązane z opisywaną historią.

Odpowiedz
avatar Bryanka
33 39

Nie, moim zdaniem to nie jest w porządku kierować teksty o kredytach, dzieciach i ślubie do osób, które właściwie są dopiero na początku swojej wspólnej drogi życiowej. To raczej bezmyślność. Zresztą w ogóle nie powinno się nikomu takich tekstów rzucać. Kilka lat temu moja mama zapowiedziała mi, że mam nie mieć dzieci, bo ona nie chce być babcią. Teraz gdy jestem bliżej trzydziestki teksty, że "już czas na dzidziusia" mam przy każdej rozmowie telefonicznej. Bardzo chcielibyśmy mieć dzieci, ale w obecnej sytuacji nie stać nas na nie i teksty "postarajcie się, jakoś to będzie", bolą i wkur*** podwójnie. Zawsze myślałam, że pierwsze dziecko urodzę w wieku +/- 25 lat, ale jak to mówią "Jak chcesz rozśmieszyć Boga, to opowiedz mu o swoich planach". Prawdopodobnie zostanę matką po trzydziestce jeżeli w ogóle. Dlatego drażnią mnie jakiekolwiek teksty o zakładaniu rodziny czy się chce mieć dzieci, czy też nie. To jest takie włażenie z butami do czyjejś sypialni. BTW Czytając Twoje historie myślałam, że jesteś starszy :D

Odpowiedz
avatar lady0morphine
19 23

@martxi: Ale przepraszam, kim ty jesteś, żeby komuś zaglądać do portfela? Ktoś uważa, że go nie stać, to widocznie ma rację. Może chce utrzymać swoje życie na obecnym, wysokim poziomie (i zapewnić taki poziom przyszłemu dziecku) i nie widzi radości w rezygnowaniu z wszystkich przyjemności w życiu, bo za wcześnie zdecydował się na dziecko. I nikt nie ma prawa mówić mu, 'a bo ciebie stać!", sorry, nie.

Odpowiedz
avatar eulaliapstryk
15 21

@martxi: Jedni wolą sobie pożyć pod pościelą z ZaraHome, przeglądając niusy na najnowszym iPhonie, a inni - biegając radośnie od zupki do kupki, z niemowlakiem na ręku. I przepraszam bardzo, nikomu nic do tego. Każdy ma prawo do własnych wygód.

Odpowiedz
avatar Bryanka
15 17

iPhonów nigdy nie mieliśmy i nie chcemy mieć, w ZaraHome nie kupujemy. Zarabiamy wystarczająco na naszą dwójkę, ale gdyby pojawiło się dziecko to byłoby to życie od pierwszego do pierwszego, a jakikolwiek większy, nagły wydatek byłby dosyć problematyczny. Czy zaliczamy się do tych normalnych ludzi, czy do tych irytujących egoistów?

Odpowiedz
avatar Zmora
12 16

@martxi: A co ci do tego, że ktoś mówi "nie chcę mieć dzieci, bo nie byłoby mnie stać na nowego iPhone'a"? Twoje życie, twoja sprawa? Nie. Każdy ma takie priorytety jakie lubi, nic ci do tego.

Odpowiedz
avatar lady0morphine
16 18

@martxi: Co to jest "poziom"? Choćby wyjazd na wakacje raz do roku. Kupienie fajnych prezentów na święta, albo zrobienie nieplanowanych zakupów (niekoniecznie niezbędnych do życia). Możliwość zapewnienia sobie przeżycia, jeśli jedna osoba zachoruje i przestanie zarabiać. To jest według mnie życie na dobrym poziomie, na które niestety wiele osób sobie pozwolić nie może i wcale mnie nie dziwi, że nie spieszy im się do rozmnażania. A ty nie masz prawa oceniać, czy ktoś może mówić, że go nie stać, czy nie. Jak mówi, że nie ma pieniędzy na dziecko, to MA RACJĘ, to jego kasa, kto ma wiedzieć lepiej od niego? Ty? Co jest złego w tym, że po urodzeniu dziecka ktoś nie chce żyć w biedzie, bez przyjemności i żyć w strachu, że w razie wypadku albo zwolnienia z pracy rodzina zostanie z niczym? Co jest złego w zdecydowaniu się na potomstwo dopiero wtedy, kiedy będą w stanie zapewnić sobie i dzieciom rozrywkę, rozwój, dobre warunki? Nie wiem czy jesteś taka zawistna, czy po prostu wścibska i średnio inteligentna, naprawdę.

Odpowiedz
avatar Zmora
7 13

@martxi: Ale gdzie tu dwulicowość? To czy kogoś "stać na dziecko" jest określeniem wybitnie względnym. Chyba, że ty stawiasz jakąś bezwzględną granicę. Np. wystarczy mieć wystarczająco pieniędzy, by opłacić najtańsze ciuchy z lumpeksu dla trzech osób (wliczając dziecko, oczywiście, bo bez dziecka by ich było stać na ciuchy z Biedronki), jednopokojową klitkę i codzienne porcje kartofli ze skwarkami i kapustą kiszoną dla wszystkich. I jak ktoś ma chociaż złotówkę więcej to już ma obowiązek twierdzenia, że stać go na dziecko, tak? To ja chyba jestem strasznie dwulicową hipokrytką. Cały czas twierdzę, że nie stać mnie na nowy komputer, mimo że na koncie mam więcej pieniędzy, niż na ten komputer potrzeba. Straszne. Sorry, ale uważam twoją postawę za wyjątkowo głupią. EDIT: Skoro to, co lady0morphine opisuje, to wg ciebie podstawa, to ciekawe w jaki sposób ludzie, których nie stać na doroczne wakacje mają dzieci. Przecież to nie są wszystko wpadki czy wyniki głupoty. Ludzie mają różne priorytety. I jeśli masz jakiś problem z tym, że ktoś stawia posiadanie iPhone'a i zagraniczne wyjazdy ponad posiadanie dziecka, to chyba jakaś zakompleksiona jesteś. Nic ci do tego, jakie ludzie mają priorytety.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2016 o 23:56

avatar Zmora
11 13

@martxi: Ale przecież "nie stać mnie na dziecko" oznacza dokładnie to samo, co "nie chcę dziecka teraz", jedynie z tą różnicą, że podaje stan finansowy jako powód tej niechęci. Nie da się bardziej otwarcie tego wyrazić. Naprawdę nie rozumiem twojego problemu. I ja nie wiem, jak mam ci to łopatologicznie wytłumaczyć: To, że tobie rzadsze wakacje i zakupy nie uwłaczają, nie znaczy, że wszyscy mają obowiązek myśleć dokładnie tak jak ty. Jeśli komuś zależy na wyjeździe na wakacje co roku i wie, że dziecko nie pozwoliłoby mu na takie wypady, to ma wszelkie prawo powiedzieć "nie stać mnie na dziecko, bo zabrakłoby mi na wakacje". Nie ma w tym nic złego, nic uwłaczającego. Każdy ma prawo mieć takie życiowe priorytety, jakie mu się podobają. Nikt nie ma obowiązku podzielać twoich. Sorry, ale ty masz jakiś problem, skoro nie rozumiesz tak podstawowego i oczywistego stwierdzenia jak "ludzie są różni". Także mam pytanie do wszystkich: Czy jest tu jakiś lekarz? Bo podejrzewam ostry przypadek odpieluszkowego zapalenia mózgu.

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 4

@martxi: Widzę, że nie poznałabyś ironii nawet gdyby wyskoczyła z krzaków i kopnęła Cię w tyłek (jak to poniekąd klasyk napisał). Ty już w pierwszym poście oceniłaś wszystkich, którzy nie postępują tak jak napisałaś, z zaglądaniem do portfela włącznie. :>

Odpowiedz
avatar Drzewo
5 5

@martxi: Przejaw konsumpcjonizmu, taa... Ja się po prostu nie chcę musieć martwić o każdy grosz. I napiszę to, co Cię tak rozjusza: chcę mieć dzieci, ale mnie nie stać! To nie oznacza, że ich teraz nie chcę mieć, to oznacza, że ich mieć nie mogę! Chcę, żeby moje dzieci miały wszystko, czego ja nie miałam - nie chodzi mi o rozpieszczanie, ale nie chcę, żeby kiedykolwiek musiały słyszeć, że zepsuła się pralka i dlatego przez miesiąc będziemy jeść suchy chleb. Mi i partnerowi to lata, czy nas stać w tym momencie na mniej czy na więcej. Albo nam się uda coś zaoszczędzić, albo nie. Zepsuje się pralka, to peszek, trzeba zacisnąć pasa i zabrać z puli, przeznaczonej na coś innego - nam nic się nie stanie. Ale na dziecku nie chciałabym oszczędzać. To tak trudno pojąć?

Odpowiedz
avatar Betoniarka
9 9

@martxi: A mnie męczą takie osoby, jak Ty. Ja rozumiem, że macierzyństwo zmienia sposób myślenia, ale nigdy nie zrozumiem tego, że nagle osobom, które dzieci posiadają wydaje się, że wszyscy inni powinni mieć dokładnie takie samo spojrzenie na świat, jak Ty. Przykro mi, ale też należę do osób, których nie stać. Nie lubię dzieci, nie chcę ich mieć, ale gdybym chciała to nie za wszelką cenę, tylko wtedy, kiedy posiadanie dziecka będzie dla mnie materialnie komfortowe.

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 4

@Drzewo: A gdy mnie, Ciebie i inne osoby będzie kiedyś stać na posiadanie dzieci bez wbijania zębów w tynk, to miejmy nadzieję, że nie dostaniemy tego słynnego Odpieluszkowego Zapalenia Mózgu :P

Odpowiedz
avatar Zmora
3 3

@martxi: Przejaw konsumpcjonizmu? No, to się robi coraz bardziej zabawne. A fakt, że ty oceniasz poziom czyjegoś życia na podstawie tego, czy odbiera sobie od ust poprzez posiadanie dzieci, jest przejawem czego? Hipokryzji?

Odpowiedz
avatar lady0morphine
4 4

@martxi: Przepraszam, ale skoro twierdzisz, że nie masz nic do tego, że ktoś nie chce mieć dzieci, to czemu widzisz problem w tym, jak ludzie tłumaczą tę niechęć? Co to za różnica dla ciebie (czyli dla osoby która uważa, że nieposiadanie dzieci też jest ok), czy Kowalski nie ma dzieci, bo go na nie nie stać, czy nie ma ich, bo nie chce zaburzać krajobrazu sypialni dziecięcym łóżeczkiem? Po co ta dyskusja, skoro twierdzisz, że jesteś tolerancyjna względem osób, które z różnych powodów nie chcą mieć dzieci? Wydaje mi się, że po prostu zazdrościsz ludziom, którym się powodzi (albo po prostu wszystkim którzy żyją na poziomie wyższym niż "musimy iść do MOPSu, bo Kazik nie ma co jeść"), bo albo sama wychowywałaś się w biedzie, albo wpadłaś i w kiepskich warunkach wychowujesz własne dzieci (a skoro tobie słabo się wiedzie, to wszystkim powinno się słabo wieść). Po prostu boli cię to, że ktoś inny może mieć duże ambicje i chcieć zapewnić swoim dzieciom świetne warunki rozwoju, podczas gdy ty nie miałaś na to szans.

Odpowiedz
avatar iskierka88
0 0

Serio? A ty się właśnie nie wyżaliłaś? Nie byłam co c ciekawa co u ciebie w sypialni...

Odpowiedz
avatar Kokapofy
1 1

@martxi: Ja w tym roku biorę ślub i powoli myślę o dziecku. Ale posiadanie dziecka to nie jest obowiązek. Rozumiem, że ktoś może nie chcieć posiadać dziecka: - jeżeli nie chce bo nie (nie czuje, że mu do szczęścia potrzebne), to ok; - jeżeli dlatego, że go nie stać i będzie biedował (bo dziecko to ogromne koszty); - jeżeli byłoby go stać, ale musiałby żyć oszczędniej i nie chce, też jest ok, bo to prywatna sprawa;

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 47

Powiem tak. Macie 21 lat świadomie żyjecie powiedzmy 7 lat, samostanowicie o sobie od 3, nie macie stałego zatrudnienia ani majątku. Niby gdzie tu miejsce na dzieci? To raz a dwa żyjecie samodzielnie tak krótko, a już jesteście pewni, że nic w Waszych poglądach się nie zmieni na przestrzeni lat. Zastanówmy się. Czy 10 lat temu czyli, gdy mieliście 11. Mieliście identyczną wizję siebie i identyczne poglądy na to jak będzie wyglądało wasze życie za 10 lat? W ogóle nie pojmuję informowania każdego człowieka na każdym kroku tak jesteśmy parą i nie chcemy mieć dzieci! Zupełnie jak studenci prawa i medycyny, wegetarianie i ludzie bez facebooka. Jak by nie można zwyczajnie. I mówię to jako osoba, która ze swym lubym była 9 lat zanim nam się pojawiło małe. Na cholerę wdawać się w ten temat? Sami to sobie nakręcacie. Nie można odpowiedzieć zwyczajnie: nie staramy się o dziecko? Zastanów się, że przypadki chodzą po ludziach. Nie życzę Wam dziecka z przypadku, ale należy się zastanowić jak "życzliwi" mogą takie dziecko uświadomić: a tatuś i mamusia to zawsze nie chcieli mieć dziecka. Chciałbyś coś takiego usłyszeć? Pewnie nie, więc rozsądny człowiek na zimne dmucha. I teraz dla porządku: nie uważam iż każdy ma mieć dzieci, mam w najbliższej rodzinie większość osób w różnym wieku od 65 lat do 25 którzy są w związkach formalnych i nie formalnych i dzieci nie mają. Uważam, że to normalne - to ich wybór, mnie to ani ziębi ani grzeje, ale na diabła z tego cyrk robić? l Chaotycznie, bo luby szafkę mi skręca i przeszkadza, ale mam nadzieję, że wiadomo o co mi chodzi.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2016 o 16:03

avatar Locust
3 11

@maat_: Ale to własnie inni robią cyrk, a autor stara się nie robić afery. Informuje pytających, ze nie zamierzają mieć dziecka, przynajmniej w najbliższej przyszłości (bardzo rozsądnie moim zdaniem). Może powinien kłamać, żeby wszyscy lepiej się czuli?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 8

@Locust: Tak właśnie napisałam: Nie staramy się o dziecko.

Odpowiedz
avatar Locust
2 4

@maat_: Ale co to zmienia? "Nie staramy się o dziecko", "nie planujemy powiększenia rodziny", "Nie chcemy mieć dzieci"- ma to samo wychodzi, a wścibscy nagabywacze i tak będą twierdzić, ze autor jednak chce, ze powinien planować powiększenie i się starać. Czy to jego wina, ze otoczenie nie chce przyjąć do wiadomości ich decyzji?

Odpowiedz
avatar Face15372
35 41

@Migdek: "Ale nie, jak grochem o ścianę. "Oj, za parę lat się wam odwidzi". Być może. Ale jeszcze nie teraz." Tak napisał autor, więc po co uświadamiasz mu coś, czego jest świadomy?

Odpowiedz
avatar Evergrey
24 38

@Migdek: Weź pod uwagę, że niektórym nie włącza się on wcale. Nigdy dzieci mieć nie chciałam. Pierwszy raz taką opinię wyraziłam mając lat 15. Też słyszałam, że mi się odmieni. Na chwilę obecną nic się w tym temacie nie zmieniło. I trochę mnie drażnią ludzie tacy jak Ty, którzy forsują opinię że KAŻDA kobieta ma instynkt macierzyński. Czasem ukryty, ale ma bo jest kobietą. Gucio prawda. Śmiem twierdzić że wyewoluowaliśmy na tyle jako gatunek że historie o zakorzenionym instynkcie można już włożyć między bajki. Ba, znam nawet babki co są grubo po 50 i się śmieją z takich poglądów. Więc ostrożnie z tym uaktywnianiem. U niektórych ten "guziczek" do włączenia chęci posiadania dziecka nie istnieje.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
20 20

@Evergrey: Co więcej - aktywacja instynktu nie musi jeszcze oznaczać, że od razu zaczyna się przekłuwać mężowi/partnerowi prezerwatywy. Są sytuacje i są ludzie/pary, w których dziecko po prostu nie będzie szczęśliwe i nie powinno się pojawiać. Nie mówię, że tak jest w przypadku autora, tylko zwracam uwagę na to, że instynkt to jeszcze nie przesłanka do starania się o dziecko. Jeśli kobieta jest w takiej niedzieciowej sytuacji to powinna zignorować fakt, że jajniki jej tańczą rock-and-rolla i zachować się odpowiedzialnie. W sumie ochota na słodkie też jest instynktowna, ale to jeszcze nie znaczy, że powinniśmy jej ulegać zawsze i wszędzie.

Odpowiedz
avatar RedHeadCath
15 27

@Migdek: No patrz, a ja od kiedy pamiętam, jak miałam już te 10-12 lat nigdy nie chciałam mieć dzieci. Ponad 10 lat później nadal nie chcę. Mogę sie założyć że za kolejne 10 sytuacja nie ulegnie zmianie. Nie każdy zmienia poglądy co 5 lat, a jeżeli juz to na pewno nie wszystkie.

Odpowiedz
avatar Gbursson
3 11

@maat_: przekuwanie? w co?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 9

@Gbursson: :-) Rypło mi się, wychodzi na to, że mieczy na lemiesze :-) Dzięki za zwrócenie uwagi. Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
4 8

@maat_: Nie wiem, czy to urban legend, czy nie. W każdym razie słyszałam o takim sposobie na faceta, który nie chce dziecka. Delikatnie igiełką zawczasu lub już w trakcie igraszek oczkiem od pierścionka.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 7

@KoparkaApokalipsy: Człowiek całe życie się uczy, to tak jak z dawnym sposobem na dziewice w dniu ślubu, czyli pęcherz rybi czy jakas błonka napełniona krwią i umieszczana wiadomo gdzie. Taki recykling

Odpowiedz
avatar Armageddonis
9 15

@Migdek: Powiem tak - zachowaj tego typu gadanie dla siebie. Musiałbym dostać ciężkim przedmiotem w łeb aby pomysł zrobienia sobie bachora w tym wieku wydał mi się dobrym pomysłem.

Odpowiedz
avatar Zmora
8 14

@mlodaMama23: Jak rozpoznać pieluszkowe zapalenie mózgu u pacjentki: a) Pacjentka rzuca się, bo ktoś "obraził" NIEISTNIEJĄCE dziecko, które z nie ma NIC wspólnego z pacjentką. b)...

Odpowiedz
avatar Armageddonis
0 10

@mlodaMama23: Sugeruję wizytę u psychiatry celem dostosowania leków na Odpieluszkowe Zapalenie Mózgu. Choć przy tym schorzeniu jedynym lekiem może być urlop. Permanentny.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-2 10

@Armageddonis: Po prostu drażni mnie taki "bachor" itp. No ludzie, nie ma czegoś takiego jak bachor

Odpowiedz
avatar Zmora
2 8

@mlodaMama23: Oczywiście, że jest. Sprawdź w słowniku.

Odpowiedz
avatar polaquita
1 1

@Migdek: ja mam 35 lat i nadal nie chcę. W sumie to nawet jak miałam 10 to nie chciałam. To, że ty często zmieniasz zdanie, nie znaczy, że każdy tak ma:)

Odpowiedz
avatar Kiwi
1 1

@Migdek: I cały sęk w tym wszystkim co mówisz - autor, jak zresztą każda osoba deklarująca niechęć do posiadania dziecka - dokładnie to wie. Piekielność polega na tym, że tak jak Ty, całe otoczenie czuje się w obowiązku poinformowania takiej osoby, że jej/jemu się zmieni. To jest wkurzające słyszeć to po raz setny. Przykład abstrakcyjny: ktoś pyta, kiedy czy lubisz ser pleśniowy. Mówisz, że nie i nie planujesz tego zmieniać. Przy każdej następnej okazji, wszyscy "lepiej poinformowani" albo "bardziej doświadczeni" mówią Ci, że kiedyś na pewno Ci się odmieni i nie powinnaś zaprzeczać. Ludzie w pracy, rodzina, przyjaciele: "Zmieni Ci się, zobaczysz". A Ty dalej się nie poczuwasz. Ok, może Ci się zmieni, ale przyznaj, że nie jest to coś o czym inni powinni decydować, czy nawet komentować, bo to Twoje życie.

Odpowiedz
avatar InkazLubinka
22 28

Jak urodziłam pierwsze dziecko, nie bez przygód, to teściowa wyskoczyła po miesiącu z tekstem: Kiedy drugie? Nie byłam w stanie odpowiedzieć jej dyplomatycznie. A jak wpadliśmy i w ciągu miesiąca zyskamy nowego lokatora, teściowa uparcie ignoruje fakt mojej ciąży i nawet nie spyta o moje samopoczucie. Nie dogodzisz. Bycie rodzicami to sprawa osobista. Nikt nie powinien się wypytywać czy i kiedy. Niech lepiej zajmie się własną d...

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
24 26

O ile mama faktycznie może przesadza momentami, o tyle panie w pracy chcą być po prostu miłe. "Mielibyście ładne dzieci" to po prostu komplement, znaczy mniej więcej "jesteście fajną parą, jesteście oboje ładni, fajnie razem wyglądacie". Panie pewnie zostały wychowane w czasach, gdy jeszcze defaultowo zakładało się, że para docelowo będzie mieć dzieci i nie istniało coś takiego, jak rodzina 2+0, zatem nie widzą w swoim zachowaniu nic dziwnego. Jesli aż tak Cię to denerwuje, to możesz im uprzejmie powiedzieć, że nie lubisz tego typu komplementów, ale moim zdaniem te emocje są mocno na wyrost. Spójrz na to z ich strony; zastanów się, o co im chodzi i co chcą przekazać, zamiast od razu się gotować ze złości.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 16

Mnie też koleżanki lubią tak straszyć. Na każdego przyjdzie czas,one też tak mówiły. Bla bla bla... Tak jasne.

Odpowiedz
avatar Raspwberry
6 16

Hehe :) mnie jakaś baba też powiedziała że przyjdzie na mnie czas. Powiedziała to z 10 lat temu. Czas nie przyszedł, a ja mam trójkę z przodu :). Kto nieznosi dzieci ten nieznosi :) te szzzzmrody, bałagan, opieka. No taki dzieciak nie ma przycisku ON/oFF :D wolę już mieć kilka kotów na starość :D

Odpowiedz
avatar Visenna
12 12

Hehe, witaj w klubie :) Ja mam 36 i również z moim nie pałamy miłością do dzieci ani do formalizowana związku, ale dla otoczenia się nie liczy - "kiedyś będziesz chciała i będzie za późno!" Nie, nie będę chciała, a jeśli dostanę cegłą w głowę i jednak będę chciała, to istnieje adopcja. Słyszę to odkąd skończyłam 20stkę, przyzwyczajaj się :) Ale mamie to musisz wybaczyć - ona jedna ma prawo nalegać i nie rozumieć, dla matek to trudne wiedzieć, że ich dziecko się kiedyś "skończy" i nie pozostanie po nim ślad w postaci potomka. To trzeba wybaczyć.

Odpowiedz
avatar KoparkaApokalipsy
10 14

@Visenna: W sumie z ewolucyjnego punktu widzenia o sukcesie reprodukcyjnym można mówić dopiego wtedy, gdy ma się wnuki. O ile jeszcze posiadanie własnych dzieci wymaga dużych nakładów sił, czasu i energii, to posiadanie wnuka to "zysk na czysto". No i teraz z punktu widzenia rodzica dziecko nie robiące własnych dzieci nieco "oszukuje". Rodzic sam zainwestował ogromne nakłady we własne dziecko po to, by w przyszłości osiągnąć sukces w postaci wnuka. Potem już na spokojnie czeka, by jego własne dziecko również postarało się o dziecko, czyli niejako "zwróciło" rodzicowi tę jego ogromną wieloletnią inwestycję... a dziecko ni kuku. Nie usprawiedliwiam rodziców trujących d*ę o wnuki, ale zaznaczam tylko, że taka reakcja jest zrozumiała. Nad posiadaniem dziecka można się jeszcze zastanowić - inwestować czy nie? Może nie warto się bawić w ten cały cyrk? Jednak w momencie, gdy już się w to dziecko zainwestowało, doczekanie się wnuka może faktycznie stać się obsesją.

Odpowiedz
avatar greenlady
1 7

Jestem z partnerem od 3 lat, mieszkamy razem od dwoch. Sytuacje finansowa mamy dobra, z tym ze ja pracuje poki co na zleceniach, tak wiec nie robimy zadnych powazniejszych krokow poki nie znajde stalej pracy. Tak wiec wynajmujemy mieszkanie i wstrzymujemy sie od wiekszych wycieczek, miedzy innymi do Polski, gdyz mieszkam daleko. Rozmawiajac z mama na skype o naszym psie, gdzie bylam troche wstrzasnieta tym co sie dzieje u nich, powiedzialam ze jak bede miala swoje psy, to o nie zadbam. Na co moja mama zasugerowala ze powinnam zaczac od dziecka... I nie zartowala. Przez nastepny kwadrans probowala mnie namowic na zrobienie wnuka. Argumenty ze na dana chwile nie czujemy sie komfortowo w towarzystwie dzieci, nie lubimy ich i lepiej poczekac kiedy bedzie sie mialo stabilny byt nie bardzo dzialaly.

Odpowiedz
avatar freezerx
11 13

A ja nigdy nie chciałam mieć dzieci oraz ich nie znosilam. Niestety, zdarzyło się. I muszę powiedzieć, że póki by studia nie było jeszcze tak źle, bo zawsze ktoś wpadł pogadać itd, dało się pójść z kimś na spacer (z wózkiem) to jak przyszła praca- dramat. Byłam wiecznie zmęczona, wiecznie wściekła, wiecznie nie było pieniędzy, żadnych rozrywek, przyjemności, ledwo starczalo na mieszkanie, opiekunkę i pampersy, nie mówiąc o czymkolwiek innym. Tatuś oczywiście syneczka olal bo on "zaczyna nowe życie". Starałam się nie wyzywać na dzieciaku, być dobra itd ale wiadomo, jak zachowuje się człowiek w stanie permanentnego stresu i wykończenia. Miłością i radością życia nie pala. Do tego tak straszliwie Wkurzalo mnie, jak nie mogłam mieć nawet sekundy wolnej, bo on od razu leciał z taką radością ze mama przyszla- radością, której ani trochę nie odwzajemnialam ale udawalam ze tak, żeby nie było przykro dziecku bo nie jego wina etc. Ale powiem na pocieszenie, że jednak można się przyzwyczaić. Było to 8 lat temu, aktualnie sytuacja się zmienila- zarabiam więcej, mam sadownie przyznane alimenty, a któregoś dnia wracając z pracy złapałam się na tym, że naprawdę ciesze się, że zaraz zobaczę moje dziecko. Było to dla mnie prawie szokujące :) ale jednak nastawienie może się samo z siebie zmienić. Teraz się ciesze ze go mam i- to prawda, co wszyscy mi mówili, ale nie wierzylam- żałuję tego czasu negatywnych emocji. Chciałabym żeby wrócił i żebym mogła go doceniać. Ale oczywiście to już nie wróci ale rozumiem zarówno osoby, które lubią dzieci, jak i osoby, które ich nie znoszą i nie chcą. I mają do tego pełne prawo. Pozdrawiam.

Odpowiedz
avatar Malibu
3 7

Ja na codzień spotykam sie z czymś podobnym tyle, że w kwestii ślubu. -Czekaj Malibu ile jesteście prarą? z 10 lat będzie? No to kiedy wesele? -Nie mamy forsy. -E rodzice na pewno dolożą, jedno dziecko mają to żałowac nie będą. Nie, nie dołożą jakiejś znaczącej kwoty. Sprawa mojego zamążpójścia jest im kompletnie obojętna. Takie i tym podobne teksty słyszane non-stop i to nie od jedynych "uprawnionych" osoób (czyt. rodziców, którym byłabym w stanie wybaczyc takie pytania) ale od znajomych rodziców, współpracowników, dalszych koleżanek. Dopóki studiowałam prosto było zbyć gadanie argumentem, że najpierw pora na nauke, teraz kiedy oboje mamy pracę wszystkim wydaje się, że juz teraz natychmiast powinnismy się pobrać. Jest to o tyle wkurzające, że z jednej strony to juz bym w sumie chciała a z drugiej wiem,że zamiast pakowac grubą forse w imprezę mozna ja spozytkować lepiej i przyjemniej.

Odpowiedz
avatar Betoniarka
2 2

@Malibu: Mam to samo, tylko staż mniejszy, bo 5 lat. I doszłam do wniosku, że może i wezmę ślub, ale bez żadnej pompy, tylko cywilny i nikomu nie powiem. Trochę na złość, a trochę dla świętego spokoju.

Odpowiedz
avatar Malibu
0 0

@Betoniarka: My co prawda jeszcze nie czynimy jeszcze kroków ku temu ale zdecydowalismy się na skromny obiad dla najbliższej rodziny, potem ewentualnie jakaś imprezka w pubie w gronie najbliższych znajomych.

Odpowiedz
avatar polaquita
1 1

@Malibu: ja w życiu miałam dwa śluby: pompa opłacona przez rodziców oraz domówka zorganizowana przez nas. Stosunek ceny do zadowolenia przemawia za opcją nr 2 :)

Odpowiedz
avatar SzatanWeMnieMocny
9 11

Nigdy nie mówcie, że nie chcecie dzieci, bo ich nie lubicie. Dla tych co próbują Ci coś wmówić oznacza to, że chcesz żeby wmawiały Ci bardziej. Mówcie, że nie macie pieniędzy, albo wersja bardzo hard, że nie możecie mieć dzieci, aluba niech rozpłacze się na każde wspomnienie o nich. Spokój gwarantowany.

Odpowiedz
avatar Drzewo
1 3

A mnie wkurzają wszystkie próby wpłynięcia na moje decyzje życiowe. O ile dziadek i babcia po prostu delikatnie podpytują, co u mnie i w moim związku i czasem tylko wspomną, że "jak oni byli młodzi...", to moja mama reaguje alergicznie na wszelkie moje plany. Każda decyzja jest z góry krytykowana. "Dzieci za pięć lat? Ty głupia jesteś, myśl o sobie". Niedługo biorę ślub i aż nie wiem, co mam jej powiedzieć, bo mnie za to zje... A gdybym z nikim nie była i dzieci nie planowała, to pewnie byłoby odwrotnie - podobnie jak u autora ;). Tak źle i tak niedobrze...

Odpowiedz
avatar Matsurika
2 4

Och, skąd ja to znam... Mimo, że mi się akurat "odwidziało", to osoby które mówią "jeszcze ci się odwidzi" do kogoś kto nie chce mieć dzieci, powinny się nad sobą zastanowić. Przecież to jest ostre ingerowanie w życie jakiejś osoby, sugerowanie że jest niewolnikiem hormonów albo że musi spełniać oczekiwania (masz dziewczynę to ślub, był ślub to ma być dziecko). Chore.

Odpowiedz
avatar Psychodelia
2 2

Wielkie dzięki za tę opowieść! Mam podobny problem - również jestem w związku i pod żadnym pozorem nie chcę mieć dzieci, najlepiej nigdy. I ciągle słucham podobnego gadania, którego już mam dość.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
1 1

Niby nic, ale słysząc to setny raz można dostać szału. Nie jesteś jedyny autorze. Mnie też prześladują, a jak mówię, że nie chcę mieć dzieci to się potrafią obrazić i rzucić tekstem "Nie wolno tak mówić!", WTF?! Wiele bym dała, żeby do ludzi dotarło, że się nie powinno się wpływać na tak poważne decyzje życiowe. Nie mogą zrozumieć, że ich szczęście to może być nasza udręka...

Odpowiedz
avatar bike_me
2 2

Może rodzinka byłaby mniej natarczywa, gdyby nie kategoryczna postawa wrogości wobec dzieci. Może tak naprawdę bardziej chodzi o to, a nie o reprodukcję w trybie natychmiastowym. Lepiej uderzyć w neutralne "może kiedyś", co zresztą jest poniekąd prawdą.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
0 2

@bike_me: No niby tak, ale mimo wszystko człowiek ma chyba prawo czegoś nie lubić i nie chcieć się bawić z dziećmi lub w ogóle przebywać w ich towarzystwie i nikomu nic do tego. Jeśli ktoś nie robi dzieciom krzywdy to czemu nie można uszanować, że najzwyczajniej w świecie nie chce mieć z dziećmi nic wspólnego? Neutralne "może kiedyś" też może przestać działać jak rodzina nie umie myśleć logicznie i zmuszają do polubienia dzieciaków.

Odpowiedz
avatar bike_me
0 0

@Imnotarobot: Na pewno warto zacząć grzecznie i neutralnie. Dla niektórych słowa w takim tonie, w jakim pisze autor, np. "nie znosimy dzieci", "podchodzimy do dzieci tylko z kijem" są szokujące, zwłaszcza dla osób o tradycyjnych poglądach. Jeśli chce się, żeby ktoś przeszedł nad naszymi decyzjami do porządku dziennego, to warto takiego szokowania uniknąć. Oczywiście jeśli łagodność nie skutkuje, można zacząć się obrażać, wychodzić w trakcie rozmowy itp. Albo po prostu przymknąć na to oko.

Odpowiedz
avatar bike_me
0 0

@Imnotarobot: Nie wspominając już o tym, że w przypadku niektórych przytaczanych sytuacji autor wydaje się odrobinę przewrażliwiony na punkcie tematu dzieci.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
-1 1

@bike_me: Osobiście uważam, że autor dał upust swojej irytacji w tej historii, ale nawet jeśli nie zważał przy rodzinie na słowa to ma prawo powiedzieć prawdę bez względu na to czy jest to dla kogoś szokujące. Pytanie gdzie jest logika rodziny, że usiłuje zmusić drugiego człowieka do tak odpowiedzialnej decyzji widząc, że ktoś na rodzica się nie nadaje? Szok nie powinien mieć tu w ogóle wpływu... Ale zdaję sobie sprawę, że "neutralność" niestety może być skuteczna. W moim przypadku akurat nie była.

Odpowiedz
avatar n0body
1 3

W końcu ktoś ze zdroworozsądkowym podejściem do dzieci! Moja rodzinka jest na etapie: Aj co ty mówisz, przecież dzieciaki to sama pociecha, jeszcze zobaczysz, jeszcze ci się odwidzi. Ciekawi mnie, czy dożyją do uświadomienia sobie, iż mi się nie odwidzi.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
0 2

@n0body: Zdrowy rozsądek to niestety rzadkość. Moja przyjaciółka jest ze swoim chłopakiem od ładnych kilku lat. Dzieci nie wykluczają, ale są dopiero po studiach, pracują by zebrać kasę na własne 4 kąty bo mieszkają jeszcze u swoich rodziców. Są tak męczeni o te dzieciaki, że ja nawet będąc gościem, dostaję białej gorączki, a co muszą czuć oni... I nie dociera do rodziny, że przecież nie mają nawet własnego mieszkania, że praca niepewna i za rok kontraktu już może nie być, że zrobienie teraz dziecka jest zwyczajnie nieodpowiedzialne, że oni są jeszcze młodzi i niegotowi, ale jak grochem o ścianę... Dzieci mają być już teraz bo tak!

Odpowiedz
avatar bazienka
1 1

pozostaje ci tylko odpowiadac na pytania- kiedy slub/dziecko? stwierdzeniem- a kiedy pogrzeb? ;) osobiscie nie ogarniam co komu do mojego zycia nie mozesz uciac tych pytan? poprosic by wiecej nie pytali? zastosowac terapie szokowa- powiedziec, ze sobie nie zyczysz, jak zaczna- ty wychodzisz i zastosowac to w praktyce?

Odpowiedz
avatar yakhub
-1 3

Oj, jeszcze Ci się odwidzi :)

Odpowiedz
Udostępnij