Po przeczytaniu historii o aptece, postanowiłam opisać Wam sytuację, która przytrafiła mi się rok temu.
Mój 2-letni wtedy syn zachorował na zapalenie płuc, lekarka zaleciła antybiotyk w zastrzykach. Posłusznie poszłam do najbliższej apteki, zrealizowałam receptę i wróciłam do domu. Sąsiadka, która jest pielęgniarką, obiecała, że będzie robić zastrzyki. Wszystko ładnie, pięknie do piątego (ostatniego) dnia kuracji.
Sąsiadka po nabraniu leku w strzykawkę zauważyła, że zawiesina różni się wyglądem od poprzednich dawek. Patrzymy na ulotkę i okazuje się, że to całkiem inny lek. Pani w aptece zamiast antybiotyku dała lek antykoncepcyjny w zastrzyku.
Chyba nie muszę opisywać naszej reakcji, jedyne, co ją tłumaczy to to, że opakowania były niemalże identyczne.
Moje dziecko miało szczęście, że zastrzyki codziennie robiła ta sama osoba, bo skutki mogłyby być opłakane.
W aptece nie usłyszałam nawet głupiego „przepraszam".
apteka
Spacja po przecinku/kropce, a nie przed ;_; Dlatego zawsze się sprawdza leki. Tyle samo winy pani z apteki, co i twojej.
Odpowiedz@hejter: może się czepiam, ale do jasnej cholery - to po co ludzie zostają lekarzami/farmaceutami/jakimikolwiek innymi specjalistami skoro później trzeba jeszcze kontrolować czy dobrze wykonują swoją robotę??
OdpowiedzDaj spokój, zawsze aptekarka powinna sprawdzić raz jeszcze czy to na pewno ten sam lek. leki antykoncepcyjne dla dwulatka, żaden problem...
Odpowiedz@FlyingLotus: Może dlatego, że nie ma ludzi nieomylnych?
Odpowiedz@FlyingLotus: Umowy też podpisujesz bez przeczytania? Ta sama zasada- własne bezpieczeństwo.
OdpowiedzOk, to jak idziecie gdzieś do serwisu by Wam laptop naprawili, rozkręćcie go od nowa, bo musicie sprawdzić... Ludzie, po to idę do apteki by dostać leki, o które prosiłam, BO SIĘ NA TYM NIE ZNAM. Gdyby nie było takiej potrzeby, to każda apteka byłaby samoobsługowa i na zasadach sklepu spożywczego. :)
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 lutego 2016 o 20:40
@koniecznickiem: nie znasz się... Znaczy,że nie umiesz czytać? Bo tylko ta umiejętność była potrzebna do rozróżnienia dwóch leków o różnych nazwach w podobnych pudełkach..
Odpowiedz@KoparkaApokalipsy: oczywiście, że umiem czytać, ale nie wiem czy wiesz - istnieją zamienniki. Równie dobrze gdy zabraknie jednego lekarstwa, farmaceuta może dać jeden zamiennik. Więc błagam, daruj sobie to z tym "nie umiesz czytać?". Szkolę się w innym kierunku i mam prawo nie znać innego. :)
Odpowiedz@koniecznickiem: a wiesz ,że nazwa składnika aktywnego leku jest podana pod nazwą lub na ulotce? Składnik aktywny jest ten sam w zamienniku.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 lutego 2016 o 11:48
@KoparkaApokalipsy: .. kurczę, ja nie wiem czy Ty się urwałeś z choinki czy co. Owszem jest! Ale zwróć uwagę jaka była sytuacja w historii. Wsadzono nie ten lek, jedynie zmieniona nazwa! Dostając taki lek, ma się prawo pomyśleć, że to zamiennik.
Odpowiedz@koniecznickiem: O fakcie wydania zamiennika farmaceuta powinien poinformować. Co więcej, powinien zapytać pacjenta czy zgadza się na taką opcje.
Odpowiedz@Pani_i_Wladczyni: Tak samo jak i powinien sprawdzić dwa razy czy daje dobre leki. Nie wiem co to za dyskusja, popełniła błąd czy nie? Według mnie tak i należały mi się przeprosiny. Tylko tyle chciałam, a zamiast tego wszyscy udawali, że nic się nie stało.
Odpowiedz@Ankablanka: Tak, zachowanie pracowników apteki jest piekielne- nie zaprzeczam! Przy takiej pomyłce powinni lecieć za Tobą do domu i wymienić błędnie wydany lek i oczywiście przeprosić! Ale z Twojej strony również zabrakło uwagi, a szkoda...
Odpowiedz@Pani_i_Wladczyni: Ciekawe czy Ty byś zauważyła po kilku nie przespanych nocach. Dwulatek z prawie 40 stopniową gorączką jest troszeczkę męczący
Odpowiedz@koniecznickiem: A ja się znam i bym przeczytała. Chociażby dlatego, że może jest tam informacja z czym tego absolutnie nie łączyć, co ile to podawać (lekarz też się może pomylić co do dawki, każdego trzeba kontrolować!), jakie są skutki uboczne, przeciwwskazania do stosowania (tu też lekarz mógł się pomylić, po sobie widzę jak proszę, żeby mi czegoś nie przepisywali i potem jest na recepcie).
OdpowiedzHmm ... tzn dostałaś więcej niż jedno opakowanie tego leku, które to opakowania były podobne, a leki różne? Czy 5tego dnia z tej samej fiolki zawartość się nagle inna zrobiła? Zakładam że pierwsza opcja tylko tak jakby na kolanie to napisane i duży skrót myślowy co?
OdpowiedzFarmaceutka sie pomyliła, to niedobrze. Bardzo źle nawet. Jednakże zastrzyk dziecku dawała pani wykształcona w tym kierunku, której psim (przepraszam za słowo) obowiązkiem jest upewnienie się każdorazowo, co poda pacjentowi. Nawet wyciągając fiolkę z pudełka, na którym byłaby właściwa nazwa, powinna skontrolować nazwę na fiolce. Tym razem zawiesina wyglądała inaczej, a co byłoby, gdzyby obie były zwyczajnie przeźroczyste? Pielęgniarka słabiutko.
Odpowiedz@vonflauschig: a po prostu 'obowiązkiem' nie wystarczy? Lek przed podaniem należy kontrolować trzykrotnie, to standardowa procedura.
Odpowiedznawet datę ważności powinna sprawdzić. Gdyby podała lek to nie wina aptekarza, to wina podającego. ogólnie odnośnie calej historii - przeprosiny ze strony apteki byłyby jak najbardziej na miejscu, ale procedury zakładają wielorazowe kontrole tego co się podaje. Podawanie leków, szczególnie w domu, szczegolnie dziecku, nie powinno wyglądać na zasadzie raz-dwa-trzy, naciagamy co tam w szafie stoi, chlast podajemy, w miedzyczsie plotkujemy z mamusią... Taka praca pielęgniarki, czujnośc i jeszcze raz czujnośc.
OdpowiedzDobrze, apteka się pomyliła, rozumiem. Nie rozumiem jednak tego, że ludzie nie mają w nawyku sprawdzać samemu czy na pewno dostali dobry lek. Ja od dziecka biorę silne leki i muszę uważać żeby lekarz nie przepisał mi takich, które nie mogą być łączone z tymi które aktualnie biorę albo takich, które nie mogą być brane ze względu na inną chorobę, którą posiadam. To jest absolutna podstawa żeby sprawdzić czy zgadza się chociaż cholerna nazwa leku, czy ta sama nazwa leku jest wybita na listkach z tabletkami i czy lek wygląda tak jak w opisie na ulotce. Dodatkowo wydaje mi się oczywiste to, że trzeba przeczytać całą ulotkę, sprawdzić czy ten lek na pewno jest na to schorzenie, które musimy wyleczyć, czy nie koliduje z innymi lekami, czy nie należy go brać przy innych chorobach itp. Czy wy się próbujecie zabić biorąc lek, który podaje wam osoba z okienka w aptece bez sprawdzenia chociażby, czy to antybiotyk czy antykoncepcja? Może trochę ograniczyć zaufanie do ludzi i samemu wszystko sprawdzić, co? Przeczytanie ulotki zajmuje góra 10 minut. Gdybym za każdym razem miała opisywać przypadki, gdy przepisano mi zły lek i musiałam się wrócić do lekarza i tłumaczyć, że nie mogę go brać, to miałabym tu na koncie już z 10 historii. Ludzie, myślcie trochę albo nie narzekajcie później że zjadacie złe leki.
OdpowiedzNawet jakby robił kto inny to ma obowiązek trzykrotnie sprawdzić czy podaje zgodnie ze zleceniem lekarza!! Dziwne, że pielęgniarka dopiero po rozpuszczeniu zdziwiła się wyglądem leku. Znaczy, że nie aż taka dobra pielęgniarka skoro olała sprawdzanie nazwy.
Odpowiedz@Caron: Tak jak każdy farmaceuta ma obowiązek sprawdzić co podaje. Wyobraź sobie, że zastrzyki często kupuje się w fiolkach pakowanych oddzielnie. Opakowania były identyczne, a nazwa była bardzo podobna. Po przeczytaniu ulotki z jednego leku, nie przyszło mi do głowy czytać z każdej pozostałej (swoją drogą, ciekawe czy wy byście czytali).
Odpowiedz@Ankablanka: Tak, czytałabym i to nie dlatego, że jestem lekarzem, ale dlatego, że lubię wiedzieć, co mi się podaje. Lub co podaje się mojemu dziecku. Nie broń pielęgniarki, proszę. Fiolka podobna, nazwa podobna, ale środek całkiem inny. Mówiłabyś tak, gdyby jednak podała dziecku środek antykoncepcyjny?
Odpowiedz@vonflauschig: Już Cię widzę jak czytasz pięć takich samych ulotek, nie bądź śmieszny :)
Odpowiedz@Ankablanka: Czytanie każdej ulotki może nie, ale dokładne przeczytanie nazwy na każdym opakowaniu już tak.
Odpowiedz@Pani_i_Wladczyni: A mi się nie mieści w głowie jak farmaceuta mógł to wydać, antykoncepcji nie trzyma się z antybiotykami. To jest po prostu niesamowite i przeprosić jak najbardziej powinien
Odpowiedz@aptekarkararka: Owszem, tego nie neguje i uważam to za bardzo piekielne! Szczególe, że z tego co pamiętam sprawdza się zgodność recepty z tym co zostało wydane nie tylko w trakcie zakupu ale i po, tak zbiorczo. Neguje to, że ktoś dla pewności (i własnego spokoju) nie sprawdza tego co dostał i co podaje dziecku.
Odpowiedz@Ankablanka: Fiolki. Nazwa na opakowaniu i na fiolce. NApisalam cos o ulotkach?
OdpowiedzI właśnie na medycynie powinny być rygorystyczne egzaminy. Jeden błąd i do widzenia. Tak to jest jak się ściąga czy kupuje pracę na studiach A później są efekty. Ktoś jako farmaceuta ma obowiązek się znac ma lekach. Szary obywatel nie ma obowiązku. Po to idzie się do apteki, mechanika czy ekipy remontowej bo "ja sie mie znam" A jeśli ktoś zostaje aptekarzem to powinienem mieć pewność że dana osoba zna się ja typ co robi
Odpowiedz@leonkennedy: Ale wiesz, że farmaceuci nie studiują medycyny? Studiują farmację. A w aptekach mogą też pracować technicy farmaceutyczni. Bez studiów.
OdpowiedzFAKE. Chcesz powiedzieć, że w oryginalnym opakowaniu znalazło się 4 ampułki leku A i jedna leku B? Jasne. W Polsce jest jeden taki lek i z pewnością nie w takich opakowaniach (zupełnie inny typ) jak antybiotyki.
OdpowiedzTeż trochę się w tym pogubiłem. Najwiarygodniej by było, gdyby autorka historii napisała, jaki antybiotyk dostało dziecko i z jakim preparatem antykoncepcyjnym został pomylony. Bo nie chce mi się wierzyć, żeby dwa zupełnie różne leki miały nie tylko prawie identyczne opakowania (no dobra, to akurat jest prawdopodobne, zwłaszcza jeśli mają tego samego producenta) ale i niemal bliźniacze nazwy jak autorka wyżej pisała. Z tego, co wiem, to nazwy handlowe leków są prawnie regulowane tak, żeby właśnie nie dochodziło do tak fatalnych pomyłek - nazwa wprowadzanego leku nie może być łudząco podobna do leku już dostępnego, ale o innym składzie. Poza tym leczenie zapalenia płuc u dziecka w domu i to domięśniowym antybiotykiem wymaga (w mojej ocenie) nie lada odwagi.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lutego 2019 o 12:48
O matulu. Szacun za znalezenie apteki, która ma dostępne od ręki 5 opakowań iniekcji z antybiotykami i jeszcze ma iniekcje w antykoncepcji, której w Polsce się praktycznie nie stosuje na stanie. Takie leki najczęściej trzeba zamawiać na popołudnie/na drugi dzień dla pacjenta, więc ryzyko pomyłki w takim przypadku jest zerowe. Większośc antybiotyków doustnych jest w aptece dostępnych w max kilku opakowaniach jeśli jest sezon na nie i są popularne, a co dopiero iniekcje. Apteka nie trzyma leków, których nie wydaje minimum raz w tygodniu. Musiałaby zajść tak wielka seria zbiegów okoliczności, żeby taka pomyłka zaszła i jeszcze wydała się dopiero w momencie, w którym lek jest nabierany do strzykawki, że zachęcam do rozpoczęcia gry w totka.
Odpowiedz