Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pracowałam w hurtowni warzywno-owocowej, ale w sprzedaży mieliśmy szeroko pojętą spożywkę, w…

Pracowałam w hurtowni warzywno-owocowej, ale w sprzedaży mieliśmy szeroko pojętą spożywkę, w tym napoje. Wiadomo jak to w hurtowni, nie kupuje się po jednej sztuce, tylko całe opakowania.

W okresie zimowym, palety z wodą stały na końcu hali, a napoje gazowane typu oranżada, cola itp, na początku. Jednak na lato, zmieniła się organizacja palet, woda była po prostu bardziej pożądana, niektórzy klienci brali całe palety, a wiadomo, łatwiej podjechać wózkiem na początek, niż targać ponad 500 szt wody ręcznie. Wszystkim to pasowało, kto miał potrzebę szedł na koniec po napój kolorowy, nikomu nie przeszkadzało że trzeba przenieść towar ręcznie. A nawet jak klient poprosił, pomagaliśmy nosić.

Jednak, jak to wszędzie bywa, musiała trafić się roszczeniowa baba.
Póki "kolorowanki" stały na początku, było ok. Awantury zaczęły się kiedy trzeba było sobie to przynieść.
Zazwyczaj przyjeżdżała, kiedy chłopaki jeszcze byli na zmianie. Jacek, chętnie jej nosił, bo to uczynny chłopak. Jednak raz przyjechała, kiedy na zmianie zostałyśmy w żeńskim gronie. Nieszczęśliwie się złożyło, że akurat mieliśmy dostawę ziemniaków (ok 3 tony trzeba było zwieźć na chłodnię), klientów trochę się zaczęło kręcić, mały kociołek. I ONA. Stoi przed tymi paletami, prycha, smarka, nie wiadomo co. Nie, nie wyraża werbalnie swoich oczekiwań, tylko stoi tak, parska i prycha i ciska gromy z oczu w moją stronę. W końcu, widząc że jej starania nie przynoszą oczekiwanego skutku, rusza na koniec alejki, wraca ze zgrzewką napoju i zaczyna się krzyk:

[B]aba: Kto to wywiózł tak daleko, ja muszę to dźwigać, pani mi ma to przynieść, bo mnie plecy bolą, w ogóle kto wpadł na taki pomysł żeby to tam zawozić, jak tu na początku było lepiej.
[J]a: Proszę pani, żaden klient się nie skarżył, tych napoi sprzedajemy max 3 zgrzewki dziennie, a wody potrafią iść 3 palety, więc logiczne, że woda będzie na wierzchu. Poza tym, ja w umowie mam wpisane z-ca kierownika a nie tragarz.
[B]: Musi mi pani to przynieść, mnie plecy bolą!
[J]: A ja jestem w 3 miesiącu ciąży i lekarz zabronił mi dźwigać.
Po tej sytuacji, pani już nie widziałam.
Takich roszczeniowych dupków było znacznie więcej.

Pani nr 2, widząc że naliczam rabat klientowi (rabaty były naliczane za zakupy od kwoty 300 zł, ten pan kupował towaru za prawie 2 tys), podniosła alarm, że ona też żąda rabatu, bo ona stałą klientką jest. Guzik prawda, przyjeżdżała do nas, bo kiedy w sklepach ogórki były po 7 zł/kg, u nas były po 3 zł, robiła taniej drobne zakupy, a mogła kupować bo prowadzi jakiś kiosk i była wpisana w bazę klientów. Popatrzyłam na tą puszkę kukurydzy, cukinię i coś tam jeszcze, które trzymała w ręce, po czym zaczęłam spokojnie tłumaczyć dlaczego rabatu nie dostanie. Zagroziła telefonem do kierownika, ba, samego szefa! A proszę bardzo, numer do centrali jest na drzwiach.

Przed rozpoczęciem liczenia zakupów, zawsze pytamy czy klient chce fakturę czy paragon, tu zdecydowanie klienta było bardzo ważne, ponieważ zrobić fakturę z paragonu i na odwrót, było skomplikowane i wymagało dzwonienia do siedziby głównej.

Klient kiedy zobaczył, że po zakończeniu transakcji podaję mu paragon, zaczyna się na mnie drzeć, że on chciał fakturę. No żesz jasna anielka. Mówię, że pytałam dwa razy i dwa razy pan powiedział paragon. Nie, on chce fakturę i koniec. Wściekła idę do regionalnej, która akurat u nas stacjonowała. Tamta zachwycona nie była, ale co zrobić. Trzeba było wszystko jeszcze raz kasować, pisać korekty, zabawa z papierkami.

Grzebaczy, macaczy pomidorów i ludzi, którzy mają gdzieś to że właśnie skończyłeś coś układać więc można to rozgrzebać, nie zliczę. Mimo wszystko, praca fajna, a klienci w 98% byli przesympatyczni. Wiadomo, wszędzie muszą trafić się wyjątki.

klienci

by mlodaMama23
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bronksiu
8 8

Serio program kasowy nie umożliwia wystawienia faktury na podstawie paragonu?

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
1 7

@bronksiu: Ten nie, w ogóle trochę zagmatwany był. Żeby zrobić korektę na paragonie, trzeba było dzwonić do informatyka, i do księgowej, księgowa mówiła co wypisać i jak zrobić korektę, a informatyk coś tam grzebał w programie. Jak już poszedł paragon, to ciężko nawet z poprawką, z FV nie ma problemu, korekta i tyle, a tu nie.

Odpowiedz
avatar Jorn
4 4

@mlodaMama23: Ale fakt, że mieliście beznadziejny program kasowy, chyba nie jest winą klientów?

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-1 3

@Jorn: Oczywiście że nie, ale nie słuchanie co się do niego mówi, a potem darcie na mnie mordy za nie mój błąd, już tak.

Odpowiedz
avatar bronksiu
2 2

@mlodaMama23: W jaki to sposób chcesz zrobić korektę paragonu fiskalnego? Ten dokument z definicji jest nieedytowalny. Po zapisie do pamięci fiskalnej nie można już nic z nim zrobić. To, o czym piszesz, to pewnie jest Formularz zwrotu towaru czy coś w ten deseń. Na podstawie tego księgowa dokonuje odpowiednich obliczeń we własnym programie, ale to już inny temat :)

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-2 2

@bronksiu: Tak, wycofanie transakcji, a potem nabicie od nowa. Jak błąd powstał z mojej winy, bo np. zamiast pietruszki za 3 zł/kg policzyłam pietruszkę za 5 zł, to obliczam różnicę, oddaję ze swojej kieszeni klientowi i cacy. Inna sprawa kiedy mówię, pytam czy paragon, klient mówi że tak, paragon, a później problem bo on jednak fakturę.

Odpowiedz
avatar Raveneks
7 9

Nie macie w dyspozycji żadnych wózków dla klientów? Sam robiąc swoje "detaliczne" zakupy biorę kilka zgrzewek i nie wyobrażam sobie tego wynosić ze sklepu w rękach :)

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
-3 3

Wózki były, owszem ale nie dało rady nimi podjechać do tych nieszczęsnych napoi, po prostu za wąsko i wózek nie dał rady tam wjechać.

Odpowiedz
avatar Polacca
5 5

Mnie się też trochę nie klei ta historia, a raczej ich kilka. Sama często robię zakupy w hurtowniach i ciężko mi sobie takie coś wyobrazić

Odpowiedz
avatar Panidemonium
1 1

- Paragon? Faktura? - Tak.

Odpowiedz
Udostępnij