Pojechałem do klientki na umówione zlecenie.
Termin jego wykonania był już ustalony wcześniej, szczegóły miałem dogadać z córką pani zamawiającej z tylko jej znanych względów. Jak kto woli, może po prostu pani się nie zna, albo więcej czasu ma córka?
Dzień wcześniej zadzwoniłem do nich obu, ale odebrała tylko latorośl. Domówiłem zakres prac, podałem orientacyjne stawki, rodzaj i warunki umowy i jednocześnie umówiliśmy się na drugie zlecenie dla tej samej pani.
Zajeżdżam na miejsce lekko chory, w rękach mam narzędzia i...
Pani pyta, jak chcę wykonać tak tytaniczną pracę chory. Z uśmiechem, wszak to miło, gdy ktoś się o nas martwi, wyjaśniam, że umówionemu zakresowi spokojnie podołam. Przecież i tak miałem działać wyłącznie w środku i tylko częściowo, bo przecież później jeszcze realizujemy kolejne zlecenie, a ono wyklucza sensowność prowadzenia wszystkich prac od zaraz. I nagle BUM!
- Ale jak to, tylko część?! - pani nie krzyczała, ale jej ton znamionował zdenerwowanie. - To co to za robota po łebkach?!
- Zgodnie z ustaleniami z pani córką...
- No jak to tak? To co, mnie interesuje robienie po kawałku? Mnie nie interesuje, ja tak nie chcę! Ja muszę z córką porozmawiać!
- Dzwoniłem do pani wczoraj, ale tylko do córki się dodzwoniłem...
- Bo ja mam chyba telefon zepsuty, ale wczoraj z nią rozmawiałam. Mówiła mi, że pan chce po kawałku, ale jak to tak? Mnie takie coś nie interesuje!
- No dobrze, skoro pani sobie życzy, mogę spróbować dziś zrobić całość, ale...
- O nie, nie, nie. Ja tak nie chcę, co mi tu pan będzie chory pracował. Ja tak nie chcę. - próbowałem się odezwać, ale za każdym razem, gdy klientka to widziała, zaczynała mówić jeszcze szybciej. - Jak dla mnie to jest śmieszne, to nie jest tak jak chciałam. Proszę pana, dziś to ja dziękuję za taką pracę.
- Ale...
- Ja nic nie chcę słuchać! Tu zaraz będzie mój znajomy. Powiedział, że on to zrobi, skoro pan nie chce robić całości. Nie, ja panu dziś podziękuję.
No zgłupiałem. Przyznaję, jak rzadko, po prostu zrezygnowałem.
Zacząłem się zbierać do wyjścia, gdy zauważyłem jedną rzecz, którą należało omówić w przyszłym zleceniu - swoją droga, co mi odbiło, że chciałem dalej być błaznem na tym przyjęciu, to ja sam nie wiem.
- Przepraszam, à propos przyszłotygodniowego zlecenia...
- Pan go wykonywać nie będzie! Były takie plany, ale już nie. Do widzenia.
- Do widzenia, przykro mi, że jest pani zdenerwowana. - starałem się jeszcze zachować ostatki kultury, choć gremlin w czaszce zaczynał wygrzebywać się spod tej kupy absurdu, którym mnie zarzuciła.
- Ja, proszę pana, jestem po prostu ZNIESMACZONA. - Ktoś domyśla się, co panią tak zniesmaczyło?
I tak oto się pożegnaliśmy - straciłem czas i trochę dobrego nastroju.
Jest jeden pozytyw, wracając na piechotę, żeby się trochę uspokoić, znalazłem banknot - nominał był wystarczająco duży, żeby pokryć stracony na dojazd czas.
uslugi
Ciesz się, że pani zrezygnowała, bo pieniędzy za zlecenie byś nie zobaczył.
Odpowiedz@haji: A ile by się pewnie z nią namęczył... Szkoda zdrowia. I fizycznego i psychicznego.
OdpowiedzCo to była za robota że nie mogłeś na raz? Wiesz jeśli można było to zrobić na raz bez wpływu na jakość wykonania, a ty chciałeś to na dwa razy to mogła się zdenerwować.
Odpowiedz@grruby80: No właśnie... Już wyjaśniam: - przykładowo umówiliśmy się na położenie płytek w pokoju, a przy kolejnej robocie na wymienienie odcinka rury której jeden koniec jest w pomieszczeniu gdzie położyłem płytki, musiałbym (przykład analogiczny) zerwać kilkanaście płytek by dokopać się do rury - oczywiście mogłem tak zrobić, ale gdzie tu sens? - wszystko, tak jak chciała, ustaliłem z jej córka, która sprawę zaakceptowała, a potem rozmawiała z rodzicielką, ona też zastrzeżeń nie miała do momentu gdy przyjechałem, a potem okazało się, ze ma juz do tego kogoś innego...
Odpowiedz,,....przykładowy zakres cen" Myślę, że jak babka usłyszała ile, to zwyczajnie wolała znajomego,, za flaszkę " jak to się mówi. Ciekawe czy on to chociaż dobrze zrobi...... Eh, nigdy nie zrozumiem takich ludzi. Pozdrawiam
Odpowiedz@Polacca: O cenie nawet nie zdążyliśmy pogadać, mógłbym dokładnie ją podać dopiero po zaczęciu, ale widełki cenowe miały różnicę 30 zł...
OdpowiedzCiekawe kiedy zadzwoni jej córka z przeprosinami i prośbą, żebyś poprawił po tym znajomym...
Odpowiedz@yannika: Oby jak najprędzej. I koniecznie podwójna stawka płatna z góry :)
OdpowiedzMam dziwne wrażenie, że nie chodziło tutaj ani o czas ani o chorobę. Tak jakby Pani po umówieni się z Tobą znalazła znajomego, który zrobi taniej, lepiej nie wiem. Wystarczyło się tylko pozbyć Ciebie, więc wymyśliła coś na szybko ;)
OdpowiedzAle, że za dojazd nie wziałeś za taki numer? To aż dziwne...
OdpowiedzCo zniesmaczyło klientkę? Może to, że śmiałeś przyjść chory do pracy :D
Odpowiedz