Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia Darknesss z piekielną załogą karetki przypomniała mi moją moją własną. Jak…

Historia Darknesss z piekielną załogą karetki przypomniała mi moją moją własną.

Jak wiecie z poprzedniej historii, mam ciotkę i wujka w podeszłym wieku, a wuj w czerwcu miał wypadek.

Pewnego czerwcowego dnia, mama odbiera telefon od ciotki (aktualnie przebywającej w szpitalu na rehabilitacji) że wujek nie odpowiada na próby kontaktu od dwóch dni i prosi o sprawdzenie, czy coś mu się nie stało. Czym prędzej wyruszyliśmy więc do mieszkania wujka. Na miejscu staliśmy ok. 15 minut pod klatką - światła pogaszone, a domofonu nikt nie odbiera, z telefonem analogiczna sytuacja. Dostaliśmy się do klatki dzięki uprzejmości sąsiadów, jednak drzwi do mieszkania były zamknięte, bo kluczy nikt nam nie dał. Szybka decyzja - jedziemy do ciotki do szpitala. Po odebraniu kluczy znów udajemy się do mieszkania wujka i zastajemy tam widok, którego nikomu nigdy nie życzę ujrzeć.

Wujek leżał na podłodze praktycznie w całości, tylko nogi na łóżku. Oczy wywrócone, majaki (dość często wypowiadał też zdanie "do żadnego szpitala nie jadę"), a w całym domu unosił się zapach moczu. Okazało się, że wujek złamał obojczyk na schodach na łączniku pomiędzy pierwszą a drugą linią metra a leży w ten sposób od wspomnianych dwóch dni.

Nie czekając na nic, mama podniosła telefon i zadzwoniła po karetkę.

Ratownicy w trzyosobowej grupie przyjechali dość szybko i zaczynają badać, wypisywać papiery, itp. Diagnoza była jedna - szpital. Wujek oczywiście znów zaczął się zapierać, że do żadnego szpitala nie jedzie, bo do jutra mu przejdzie, i tak dalej. Po krótkiej chwili takiej dyskusji jeden z ratowników zaczął się wręcz wydzierać na wujka, że jak nie pojedzie to będzie masakra, że chyba zwariował i że założy się z nim, że nie podniesie ręki nad głowę. Wtedy stwierdziłem, że takie coś do niczego nie prowadzi i wkroczyłem do akcji, mówiąc ratownikowi żeby zaczekał w drugim pomieszczeniu, bo znam wujka i w tak gwałtowny sposób sprawy nie załatwimy.

Kiedy zostałem sam, zacząłem spokojnie mówić, że w szpitalu nie spędzi dużo czasu, że zrobią mu tylko najpotrzebniejsze badania i że szybko wypiszą go do domu - ogólnie, mówiłem w taki sposób, w jaki należy się zwracać do osiemdziesięciolatka, któremu stała się krzywda, a w dodatku jest kompletnie odwodniony i kolokwialnie mówiąc - bredzi. Kiedy już udało mi się nawiązać nić porozumienia i byłem naprawdę blisko przekonania wujka, by jednak wsiadł do karetki do pokoju wparował ten sam ratownik z krzykiem: "NO I CO? JUŻ PAN ZMĄDRZAŁEŚ? JEDZIEMY CZY NIE?". Rzecz jasna, na takie dictum moje przekonania poszły się kochać, wujek znów powrócił do swojego uporu i do szpitala nie pojechał.

Koniec tej historii jest taki, że spędziłem z wujkiem całą noc, a następnego dnia pojechałem do szpitala po ciotkę, która wypisała się na własne życzenie. Dopiero ona nakłoniła wujka na udanie się do szpitala. Przyjechała prywatna karetka, zabrała wujka, w szpitalu założyli mu gips i po paru badaniach zwolnili go do domu, do którego także przywiozła go karetka.

Drodzy ratownicy, prośba - nawet jeżeli jesteście wykończeni i miewacie czasami momenty, gdy macie dość swojej pracy, czasami posłuchajcie członków rodziny chorego. Obie strony mają w ten sposób szansę na oszczędzenie sobie dodatkowych nerwów.

słuzba_zdrowia

by kot022
Dodaj nowy komentarz
avatar bloodcarver
46 46

Brutalna prawda jest taka, że ratownicy są od ratowania tych, co chcą żyć, a faceta należało przekonać przed wezwaniem karetki, nie po. Karetek jest mało, mają lepsze rzeczy do roboty niż stać i czekać aż się pacjent z rodziną dogada. A jak starszy człowiek sam o sobie decydować nie może to się pokazuje ratownikom papier o ubezwłasnowolnieniu i problem z głowy, najwyżej pacjent dostanie zastrzyk uspokajający żeby się nie stawiał.

Odpowiedz
avatar kajcia
37 37

@bloodcarver: Dokładnie tak. Zamiast ratować komuś życie przekonują staruszka do jazdy do szpitala. A jeśli w tym czasie karetka była potrzebna w innym miejscu? Tracili tylko czas. Ot co.

Odpowiedz
avatar Bryanka
34 34

Rozumiem Twoje żale, ale rozumiem też ratowników. Tak jak napisałaś, na pewno są wykończeni, a do tego pewnie mają świadomość ile aktywnych karetek jest w rejonie. Wydaje mi się, że zamiast tracić czas na przekonywanie starszego pana, żeby wsiadł do karetki, mogliby zdążyć uratować kogoś innego. Poza tym nie wiem jak z tym jest, ale skoro pacjent nie zgadzał się na zabranie do szpitala, to chyba nie musieli go zabierać.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
21 21

@Bryanka: Ba, bez zgody (lub papierów o ubezwłasnowolnieniu) NIE MIELI PRAWA go zabrać. Tylko nieprzytomnych można bez zgody. Ew takich z ewidentnym urazem głowy, co nawet jeśli coś tam gadają, to można ich uznać za w sumie nieprzytomnych.

Odpowiedz
avatar Mateusz2609
29 31

Tak jak poprzednicy napisali, karetek jest mało, a z pacjentem, wiedząc że jest uparty trzeba było się dogadać wcześniej, a nie po przyjeździe Zespołu Ratownictwa Medycznego. Zwłaszcza że wiecie że jest uparty. Jeżeli pacjent jest dorosły i jest w logicznym kontakcie ma prawo nie wyrazić zgody na badanie, przewóz do szpitala itp. Naprawdę Ratownicy nie są od długich negocjacji z upartymi pacjentami, jeśli nie chce to nic na siłę. Co do słuchania rodziny działa to też w drugą stronę. Droga rodzino chorego słuchajcie co do Was mówią członkowie ZRM, a obie strony wyjdą na tym in plus. Z ratowniczym pozdrowieniem Mateusz

Odpowiedz
avatar lazy_lizard
1 7

Szpital, straszna choroba.

Odpowiedz
avatar CichoByc
18 18

Tak jak napisali poprzednicy : ktoś w tym momencie mógł mieć zawał, mógł być jakiś wypadek samochodowy, a ratownicy siedzą w pokoju i czekaja na rozwój wydarzeń. I tak trafiliście na łagodnych, inni pewnie na samo hasło "nie jadę !" by się odwrócili i wyszli. Trzeba było jeszcze im po kawce zrobić...

Odpowiedz
avatar pinoaisai
21 21

Piekielny to jest tutaj twoj wujek, a nie ratownicy. Nikt sie z doroslym chlopem cackal nie bedzie, nie to nie. Sa inne zycia do uratowania.

Odpowiedz
avatar Nietoperzyca
14 14

Złą techniką jest wzywanie karetki na zasadzie "Jak już przyjadą to go/ją jakoś przekonam". Większość starszych osób właśnie na widok ratowników będących niejako unaocznieniem słowa "szpital" zaczyna protestować ze zdwojoną energią i nici z wyjazdu. Przekonywać należy przed wezwaniem, opisać sytuację, która będzie miała miejsce ("Pojedziesz na Izbę Przyjęć, tam zrobią ci badania i może nie będzie konieczności, żebyś zostawał w szpitalu") podkreślając fakt, że chory na każdym etapie leczenia będzie mógł się rozmyślić. Wiele starszych osób nadal widzi szpital jako swoistego rodzaju więzienie, z którego jak się już tam znajdzie to się już nie wychodzi. I jeszcze co do "krzyku" ratownika. Oczywiście krzyczeć na pacjenta nie powinien, ale spora ilość starszych ludzi jest jak dzieci. Łagodne przekonywanie i namowy traktuje jako niezobowiązujące (można się zastosować, ale można i nie i "skoro tak spokojnie przekonuje to pewnie nic wielkiego się nie stanie jeśli nie pojadę..."). Dopiero konkretne przedstawienie sprawy (przez wielu członków rodziny odbierane jako "krzyk na pacjenta") skutkuje decyzją.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2016 o 6:53

avatar ZaglobaOnufry
3 3

Jak wuj od 2 dni " tylko nogi na łóżku. Oczy wywrócone, majaki", to naturalnie konieczne bylo uznanie go jako niezdolnego do podjecia sensownej decyzji o rodzaju terapii i uskutecznic, co dla niego bylo subjektywnie przypuszczalnie najlepsze. Biedni ratujacy, ktorzy musza jeszcze zmagac sie z ludzmi niespelna rozumu, broniacymi sie z calej sily przed pomoca, jakby nie mieli juz dosyc ciezkiej i odpowiedzialnej pracy.

Odpowiedz
Udostępnij