Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Drodzy wszyscy nie-mizofonicy! Mizofonia, to - mówiąc krótko, całego artykułu z Wikipedii…

Drodzy wszyscy nie-mizofonicy!

Mizofonia, to - mówiąc krótko, całego artykułu z Wikipedii nie wkleję - lęk przed dźwiękami. Typowe reakcje na różne dźwięki to strach, złość, czasami rozpacz i (naprawdę!) ból.

Cała moja rodzina dobrze wie o moim schorzeniu. I wiecie co? Już mam dość. Bo każde moje "Proszę, przestań", uprzejme podanie chusteczki do nosa i kolejna prośba o postaranie się być ciszej, kończy się złośliwym, intensywniejszym i głośniejszym wydawaniem dźwięków.

A potem się dziwią, czemu ona taka zawsze wściekła albo zapłakana.

W związku z tym proszę Was - jeśli ktoś prosi Was o ciszę, to być może cierpi na mizofonię - nie bądźcie sprawcami kolejnych samookaleczeń.

Dziękuję.

EDIT: Zauważyłam, że źle mnie rozumiecie. Jeśli ktoś jest chory, doskonale rozumiem te wszystkie dźwięki, nie przeszkadza mi również zwykła rozmowa czy telewizja. Miałam na myśli piekielność sytuacji, kiedy proszę o bycie choć odrobinę ciszej, a ktoś złośliwie, z premedytacją i pełną świadomością jest jeszcze głośniejszy.

by czemuwszystkienawyzajete
Dodaj nowy komentarz
avatar mONA
2 46

I co? Cały świat ma się dostosować? Ma ciszej kichać/smarkać/oddychać/żyć? albo trzeba się dopasować,albo zaakceptować swoją inność i dostosować... a nie wymagać od wszystkich dopasowania do jednostki...

Odpowiedz
avatar sla
17 31

@mONA: Czy mając w domu osobę uczuloną na sierść przygarniesz zwierzaka? Wątpię. Wymaganie od obcych, by się dostosowali to lekka przesada. Lecz od rodziny, najbliższych - już nie.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
14 20

@sla: Między przygarnięciem zwierzaka, a "przygarnięciem" wirusa grypy i kichaniem, jest ogromna różnica. A jak ktoś jest chory, zasmarkany i z gorączką, to oczywiście że będzie źle reagował na sugestie, że robi to złośliwie i że ma ciszej kichać.

Odpowiedz
avatar Meanness
22 26

@bloodcarver: Tu chyba nie chodzi o taką kwestię, że "Muszą się dostosować", czy "Nie mają wyboru". Wydaje się, że chodzi o to, że np. ktoś zachorował, pociąga nosem. Pani autorka to rozumie, więc nie krzyczy, że ma przestać hałasować. Poda grzecznie chusteczki, by z nich skorzystał, wtedy jemu będzie łatwiej oddychać i nie będzie jej hałasował. Ale on doskonale wie, że tej pani to przeszkadza. I zamiast się wysmarkać co i pani i jemu samemu pomoże to spojrzy, zaciągnie nosem jak najgłośniej potrafi zadowolony z siebie, a potem narzeka "Co ona taka drażliwa? Chory jestem to nosem pociągam!", ale wysmarkać się to nie łaska, tylko spojrzeć w oczy i ciągnąć nosem... To trochę jak z rzeczami, które są po prostu irytujące. Typu chciałby ktoś spać, a druga osoba ogląda głośno telewizję. Może ściszyć i oglądać dalej. Może wyłączyć i iść spać. Jeśli bardzo chce obejrzeć to włączy cicho, żeby nikomu nie przeszkadzać. I wtedy może być różnie. Ta śpiąca osoba może zrobić awanturę, że akurat o tej godzinie ogląda, a ona chce spać i ma być cisza. To taka sytuacja jak stwierdziła pani mONA "Wszyscy się muszą dostosować". Jednak tak pani autorka nie robi. Jest druga sytuacja, gdzie śpiąca osoba prosi o ściszenie, a druga osoba stwierdza "To się wyśpisz jak już obejrzę" i jeszcze zwiększa głośność. Taką sytuację opisuje autorka. Próba proszenia o ciszę powoduje generowanie większego hałasu. Zaś idealna sytuacja to wtedy, gdy po prośbie o zmniejszenie głośności to następuje. Nikt nie każe po prostu wyłączyć, czy nie wyłącza na siłę, nikt nie robi nikomu na złość zwiększaniem głośności, ot kompromis.

Odpowiedz
avatar sla
15 21

@bloodcarver: Tylko autorka nie napisała "nie chorujcie bo mnie irytują lub bolą dźwięki wydawane przez chorych" a "nie wydawajcie złośliwie dźwięków wiedząc, że tak one na mnie działają". To jest sens historii. Mając w domu osobę z tą przypadłością należy pójść na jakieś kompromisy i chociażby wydmuchać ten nieszczęsny nos zamiast ciągle nim pociągać i co najważniejsze - nie wydawać określonych dźwięków specjalnie. Bo to jest porównywalne z przygarnięciem futrzaka przy alergii domownika z założeniem "przecież przesadza z tym duszeniem się".

Odpowiedz
avatar edekzgredek
2 2

@mONA: Pewnie jak wiele innych osób ,myślisz, że to wymysł, fanaberia i zwykł czepialstwo wobec innych. Zanim jednak wstawisz taki komentarz następnym razem poczytaj trochę w internecie (tak, są w nim nie tylko takie strony jak ta, można też się dokształcać - spróbuj, nie boli. Poszukaj też czegoś o metodach czytania ze zrozumieniem i poćwicz, bo ewidentnie ci nie wychodzi.

Odpowiedz
avatar bulhakov
28 28

Mam znajomą panią profesor z podobną przypadłością (nie jest w stanie "wyfiltrować" dźwięków tła, wszystko słyszy tak samo głośno, np. rozmówcę i szum wiatraka od komputera, podobnie ma z obrazami i np. migoczącymi jarzeniówkami), w dodatku z aspergerem (empatią na poziomie Sheldona) więc potrafi się od wszystkich wkoło bardzo bezczelnie domagać uciszenia. Ale piszę o niej bo nieodłączną częścią jej "stylu" są słuchawki ochronne (takie zwykłe żółte budowlane), które nosi prawie nonstop na szyi i zakłada gdy szumy dookoła są zbyt irytujące.

Odpowiedz
avatar dodolinka
16 28

Moje dziecko oprócz autyzmu ma jeszcze zaburzone SI. Wybraz sobie dotyk boli. Kazdy dotyk. Dotyk mamy i ubrania. Nie umiesz się tego pozbyc. Tak, jakbyś miał ranę i na tą ranę nałożył coś welnianego. Każdy ruch boli. Tak boli dotyk autyste. Zwykle przytulenie do mamy. Wyobraź sobie, że masz słuchawki ma uszach - a w nich techno i disco polo. Wyobraź sobie, że każą CI tego słuchać na okrągło. Nie możesz ściągnąć słuchawek kiedy jesz, śpisz, rozmawiasz. Wyobraź sobie, że dźwięk boli. I nie możesz nic z tym zrobić. Wyobraź sobie, że twarz twojej matki jest zła, obca. Wyobraź sobie, że chcesz wziąć do ręki łyżkę do zupy, a masz ubrane rękawice bokserskie. Wyobraź sobie, że słone jest gorzkie a słodkie kwaśne. Wyobraź sobie, że jest gorąco. Upalne lato 35 stopni. Ciagle. A tak naprawdę jest 20 st. Nie możesz nic z tym zrobić. Wyobraź sobie, że zimno grzeje, a ogień mrozi.... I nie, nie oczekuje, by Świat dawał mu jakąś taryfę ulgowa.

Odpowiedz
avatar czemuwszystkienawyzajete
6 12

Doskonale to rozumiem, ale proszę zauważyć: nie można całkowicie odsunąć się od dziecka i go nie dotykać, ale można być mniej złośliwym.

Odpowiedz
avatar Allice
16 20

Jakaś psychoterapia albo zatyczki do uszu? Unikanie ludzi? Opcjonalnie pozabijanie wszystkich przeziębionych albo niezachowujących ciszy w swoim otoczeniu?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2016 o 0:38

avatar bloodcarver
5 21

Przykro mi z powodu tego, co czujesz, i co czują inni chorzy, ale nie. Nie będę przerywał normalnej rozmowy bo ktoś ma z tym problem. Nie zrezygnuję z oglądania filmów na głośnikach (głośniki mam umiarkowane, jak oglądam w sypialni, to w salonie ledwo słychać). Nie przestanę zachowywać się normalnie tylko dlatego, że ktoś chory woli mieć roszczenia zamiast się oddalić lub włożyć zatyczki w uszy.

Odpowiedz
avatar czemuwszystkienawyzajete
2 10

Spoko, większość mizofoników nie reaguje na zwykłą rozmowę czy telewizję, radio. Chyba, że ktoś Cię tą rozmową budzi o szóstej w niedzielę.

Odpowiedz
avatar BlueBellee
3 3

@bloodcarver: Autorka mówi o swoich bliskich. A nie, że podlatuje do obcych osób w tramwaju i chusteczki wręcza. Gdybyś miał wśród bliskich osobę z takim zaburzeniem to byś się hamował. Albo był złośliwy.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 13

Przykro mi, ale w Twojej sytuacji najlepszy będzie po prostu fach, w którym można pracować zdalnie przy domowym komputerze, np. tłumacz albo programista i chatka w lesie... (wielu zdrowych też by chciało takie życie :) Nie jest możliwe, by cały świat się dostosował.

Odpowiedz
avatar Zmora
2 2

@czemuwszystkienawyzajete: Wliczając studia?

Odpowiedz
avatar Limonkowepieklo
5 7

Osobiście nie mogę jeździć autem z otwartymi oknami... nie potrafię zrozumieć tego dźwieku i sprawia że mam ochotę płakać i strasznie się denerwuje. Ot tak nie wiem czemu ;o

Odpowiedz
avatar PaniWrzos
13 17

Yhm. Rozumiem wobec tego, że się leczysz? że jesteś pod opieką specjalisty, walczysz o normalne życie dla siebie, że okaleczanie się nie jest Twoją jedyną formą reakcji? oczywiście rozmawiałaś wielokrotnie z rodziną, przedstawiłaś im dokładne informacje na temat Twojej dolegliwości, skonfrontowałaś ich ze swoją diagnozą? Bo oczywiście skontaktowałaś się w tej sprawie z lekarzem, a nie tylko z wikipedią? Jeśli tak to sprawa jest faktycznie piekielna. Jeśli nie, to oprócz mizofonii masz chyba jeszcze jeden problem... Może nie brzmi to zbyt empatycznie, ale wierz mi- mam w swoim najbliższym otoczeniu osobę z podobnymi reakcjami do Twoich. Nie można nic przy niej zjeść, kichnąć, przełknąć, podrapać się, westchnąć itp. bo w najlepszym wypadku spotkasz się z pełnym oburzenia spojrzeniem. Oczywiście te wszystkie zakazy tyczą się tylko otoczenia, bo sama zainteresowana nie przejmuje się wydawanymi przez siebie odgłosami. Lekarz? A po co? Jeśli tylko się w końcu zamkniemy to nie będziemy mieć problemu. No bo w końcu to nasz problem, nie?

Odpowiedz
avatar czemuwszystkienawyzajete
-2 12

W moim przypadku jest zupełnie inaczej. Jestem na poziomie mizofonii 6 na 10. Może mało to większości mówi, ale jednak 6/10 to trochę dużo. Uważam, że coś takiego wypadałoby leczyć. Słyszałam jedynie o jakiejś dźwiękoterapii u jednej specjalistki. W Warszawie, czyli 300 kilometrów ode mnie. Nie, nie chodzi o to, że mnie nie stać czy coś. Tylko o to, że jak zgodnie twierdzi moja rodzina - To jakiś mój głupi wymysł, żeby im się żyło ze mną gorzej.

Odpowiedz
avatar PaniWrzos
4 8

@czemuwszystkienawyzajete: Zdaje sobie sprawę, że specjalistyczna terapia mało znanych dolegliwości jest kłopotliwa i kosztowna. Ale skoro podajesz konkretny stopień swojej mizofonii to chyba ktoś Cię zdiagnozował? Bo jak sądzę nie opierasz się na własnej diagnozie? A skoro Cię zdiagnozował to nie zaproponował żadnych środków zaradczych dla Twojej sytuacji? Nie byłaś u psychologa? Nie dlatego, że sobie coś wymyśliłaś i jesteś "nienormalna" ale dlatego, że psycholog może nauczyć Cię metod uspokojenia, wyciszenia, panowania nad lękami (a przynajmniej ich łagodzenia). Może nauczyć Cię jak się uodpornić na złośliwości i dać upust frustracji w sposób zdrowszy niż cięcie się. Poniżej widzę komentarze sugerujące, że każdy "nie-mizofonik", który nie pochyli głowy ze skruchą nad swoim zachowaniem "przypieprza się". I na pewno nie potrafi tego zrozumieć. I to jest błąd w myśleniu, bo mizofonia to rodzaj dolegliwości jak każda inna tego typu. Masa ludzi żyje z lękami, fobiami, nadwrażliwościami. Sposobów radzenia sobie z tym jest dużo, lepszych lub gorszych. Ale najbardziej durnowata to taka, która zakłada: "Jestem chora, i tak mnie nie zrozumienie, nic z tym nie zrobię i to też jest wasza wina, będę się ciąć i obwiniać cały świat, czujcie się winni". Niestety (stety?) świat jest skonstruowany tak, że to jednostka musi dostosować się do ogółu. To mądra zasada i nie służy temu by gnębić jednostkę, ale temu by ogół nie zwariował.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 24

Zrobiłaś błąd pisząc o tym na piekielnych. Mizofonika zrozumie tylko inny mizofonik. Do całej reszty: nie ma na to leku. Można stosować terapię poznawczo behawioralną, ale ona kosztuje i mizofonia zawsze potym powraca ze zdwojoną siła, więc skończcie pieprzyć o czymś, o czym nie macie zielonego pojęcia.

Odpowiedz
avatar czemuwszystkienawyzajete
1 17

Cóż, rzeczywiście osoba, która nie ma styczności z mizofonią pomyśli, że "ale przecież nikt nie lubi dźwięku pociągania nosem, nie rób z siebie takiej księżniczki". No tak, każdemu to przeszkadza, ale nie każdy dostaje ataku lęku, paniki, złości.

Odpowiedz
avatar Zmora
5 5

@czemuwszystkienawyzajete: "No tak, każdemu to przeszkadza, ale nie każdy dostaje ataku lęku, paniki, złości." Ale tak w sumie, jak poczytałam, to tego typu reakcje pojawiają się dopiero na 5-6 poziomie mizofonii. Nie chcę umniejszać waszej choroby, ale jakbym miała się kierować samym opisem, to sama bym się mogła zdiagnozować na poziom 3-4 bez problemu. Także jest to wszystko dość mylące.

Odpowiedz
avatar czemuwszystkienawyzajete
-1 5

Jeśli miałabym zdiagnozować swój poziom sama, byłoby to 6-7. Owszem, powinien diagnozować specjalista, ale nikogo takiego nie znam.

Odpowiedz
avatar upziom
3 3

@czemuwszystkienawyzajete: kurcze, ja też to chyba mam. Dźwięk styropianu, nawet jak sobie go wyobrażam powoduje gęsią skórkę i taką wewnętrzną złość, że mam wrażenie że wybuchnę. Podobnie mam z klawiaturą/ myszką. Jak ktoś w moim otoczeniu ciągle wali w klawisze to tak jakby za każdym razem młotkiem po głowie mi walił... nie wiedziałam nawet że jest taka choroba.

Odpowiedz
avatar Zmora
4 4

@czemuwszystkienawyzajete: Przecież o psychologa/psychiatrę nietrudno... Jasne, może takich specjalizujących się w mizofonii mnóstwo nie ma, ale mam wrażenie, że jakikolwiek lekarz byłby lepszy od google. Prawda jest taka, że jest mnóstwo przypadłości psychologicznych i naprawdę nie tylko mizofonia objawia się nadwrażliwością na dźwięki. Gdybym ja była w twojej sytuacji, to bym się do specjalisty wybrała, bo samemu naprawdę ciężko jest ustalić czy i co komu dolega. Czasami jest ciężko w ogóle zauważyć i połączyć wszystkie swoje objawy w całość lub określić czy nasilenie objawów jeszcze jest normalne czy już nie. Powiem szczerze, że ja niedawno udałam się do lekarza z podejrzeniem takiej a takiej dolegliwości (nie ma to nic wspólnego z twoją mizofonią, to jest zupełnie inna grupa przypadłości). Wyliczyłam objawy, dostałam skierowanie do specjalisty. Od specjalisty wyszłam z podejrzeniem (na razie diagnozy nie mam jeszcze i nie wiem czy w ogóle będę miała, ale nie o to tu chodzi) czegoś zupełnie innego, bo jak się okazuje część swoich objawów zupełnie zignorowałam, bo myślałam, że "na pewno wszyscy tak mają". Najwyraźniej byłam w błędzie. No i teraz mam skierowanie na dalsze badanie, żeby ogarnąć czy i co mi dolega. Samo-diagnoza to pierwszy krok do piekła, uwierz mi.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2016 o 16:01

avatar mijanou
4 10

Niestety, nie zawsze się da i wcale nikt nie musi robić Ci na złość głośniejszymi dźwiękami. Ja cierpię na trypophobię i też muszę jakoś z tym żyć pamiętając, że to ja się muszę dostosować do ogółu a nie ogół do mnie. Terapia bywa pomocna, do pewnego stopnia pozwala "oswoić" lęki. Trzeba tylko się na nią wybrać. Możesz m i wierzyć lub nie ale jeszcze kilka lat temu na widok dziurawej sciany, chropawych powierzchni, bąbelków w budyniu/kremie, wągrów na czyimś nosie lub plastra miodu potrafiłam podrapać się do krwi.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2016 o 8:43

avatar Grejfrutowa
-2 6

@czemuwszystkienawyzajete: nie wiedziałam że to ma nazwę. Mieliśmy w domu taki garnuszek do gotowania wody i w kamieniu, który tworzył się co jakoś czas robiły się absolutnie oblesne dziurki, brzudzilam się pić później wody gotowanej w tym garnku. A do dziś skrajnie brzydza mnie reklamy, w których jest zbliżenie zęba i te dziurki od kanalikow zebowych.

Odpowiedz
avatar Owocowa
5 11

Wiem, że mizofonia to nie nowotwór czy żadna z innych strasznych chorób. Ale dla każdego z nas życie z tą przypadłością bywa bardzo ciężkie, nie tylko ze względu na szereg emocji wywolywanych przez określone dźwięki ale przede wszystkim przez niezrozumienie otoczenia a przede wszystkim najbliższych. Mizofonia, przynajmniej w moim pzypadku, traktowana jest jako zwykła fanaberia. Nikt nie potrafi zrozumieć, że słyszę wyraźniej niż reszta i BOLĄ mnie np. przytłumione dźwięki radia dobiegające z kuchni w drugim końcu domu. Nie, nie wymagamy, żebyście się do nas dostosowywali. Prosimy tylko o zrozumienie, którego - co widać po komentarzach tutaj - często nie otrzymujemy. P.S. dziękujemy wszystkim domorosłym psychologom, którzy w trosce i nasze (a przede wszystkim ich własne samopoczucie podczas kontaktów z nami) kierują nas na "terapię". Otóż mój drodzy, do tej pory nie znaleziono skutecznej metody walki z mizofonią. Albo po prostu ja jestem jakimś wyjątkowym przypadkiem, bo żadna z dostępnych opcji niestety nie zadziałała.

Odpowiedz
avatar czemuwszystkienawyzajete
-2 6

@Owocowa: Istnieje ponoć jakaś terapia habituacyjna, która działa. Tylko po jakimś czasie nasza ukochana mizofonia wraca ze zdwojoną siłą ;) Czy u Ciebie też rodzina robi Ci na złość, stukając ciągle w stół lub pociągając nosem? Często mój ojciec staje mi przed drzwiami i "chrząka" - nie wiem, jak to nazwać.

Odpowiedz
avatar Owocowa
5 7

@czemuwszystkienawyzajete: wyprowadziłam się z domu, więc trochę mniej cierpię, współlokatorzy rozumieją sytuację. W domu tak naprawdę tylko mama stara się mi nie przeszkadzać chociaż muszę przyznać, że dałam się wszystkim we znaki bo np. na siorbanie czy mlaskanie reaguję agresją. Moja siostra często to wykorzystywała siorbiąc głośno a potem żaliła się rodzicom, że znowu odstawiam swoją szopkę.

Odpowiedz
avatar Devotchka
-3 5

Czyżby Tumblrowskie "self diagno

Odpowiedz
avatar Devotchka
-3 17

Czyżby nienormalni ludzie z Tumblr zaczęli wkraczać już na drogę Polską? I do tego pewnie przynoszą swój syndrom "self diagnosis". Twoja historia jest ŚMIESZNA i do tego wszystko jest napisane w taki pasywnie-agresywny sposób.

Odpowiedz
avatar czemuwszystkienawyzajete
-1 9

@Devotchka: Ledwo kojarzę, co to Tumblr. A historia wydaje się być śmieszna, bo sama mizofonii wcześniej pewnie nie znałaś i do czynienia z nią nie masz.

Odpowiedz
avatar Devotchka
4 8

@czemuwszystkienawyzajete: Sorry, ale ze swoimi fobiami i problemami musisz poradzić sobie sama. Takie jest życie i nie możesz go przejść z ciągłymi pretensjami do wszystkich.

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

@czemuwszystkienawyzajete: Tu nie chodzi o to, że my nie znamy twojej choroby. Tu chodzi o to, że diagnozę wystawił ci dr Google, a wiadomo, że wartość takich diagnoz jest bliska zeru.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

Droga autorko, rozumiem Twoją irytację i bardzo Ci współczuję. Musisz jednak zrozumieć też ludzi, którzy nie mają Twojej choroby i po części nie mogą jej zrozumieć, a po części czują się bardziej lub mniej ograniczani przez Ciebie. Nie mówię tutaj o prymitywach, którzy na cały blok puszczają muzykę ale np. o osobach mających problemy ze słuchem, które muszą rozmawiać głośniej a co za tym idzie podkręcać głośność w telewizorze. Jeśli chodzi o muzykę, zakładam że każesz ją ściszać nawet jeśli jest włączona na "normalnej" głośności(co dla Ciebie już jest nieprzyjemne). To może budzić irytację i sprzeciw zwłaszcza jeśli żyje się w Twoim sąsiedztwie na stałe i takie prośby powtarzają się codziennie. Moja rada? Jeśli masz możliwość-przeprowadź się. Jeśli musisz dzielić mieszkanie/dom z lokatorami, niestety także musisz zaakceptować ich potrzeby. Może dobre wtyczki do uszu? Organizowanie sobie czasu poza domem kiedy szykuje się jakieś głośniejsze spotkanie? To oszczędziłoby Ci bólu a Twoim współlokatorom niechęci do Ciebie i co za tym idzie robienia Ci na złość.

Odpowiedz
avatar czemuwszystkienawyzajete
2 2

@StereotypowaBlondynka: Rozmowy ani telewizor mi nie przeszkadzają, co innego z siorbaniem, mlaskaniem, chrapaniem, pociąganiem nosem...

Odpowiedz
avatar Lasterhaft
4 4

Również jestem mizofonikiem. Uszy wiecznie obtarte od zatyczek, w których spędzam czas niemal 24/7, albo one, albo słuchawki. Nawet jak sama sobie przypadkiem ciągnę nosem, to mam ochotę się ukatrupić. Niestety, w Polsce z diagnozowaniem mizofonii jest potwornie ciężko (mi się udało dopiero po latach u mojej kochanej pani doktor, wcześniej wpierano mi nerwicę natręctw i faszerowano tabletkami, po których było jeszcze gorzej). Wszystkim hejterom powiem jedno: Kochani, cieszcie się, że nie padło na Was. To potworna przypadłość i skutecznie odsuwa taką osobę od życia społecznego. Mizofonik na dobrą sprawę skazany jest na samotne życie ze słuchawkami w uszach. Żeby było zabawniej, mizofonia z wiekiem się pogłębia i mogą w jej zakres wchodzić bodźce... wzrokowe, co też jest uciążliwe. Nie wiem, skąd tu tyle minusów. Wiem, że o mizofonii jako chorobie mówi się od niedawna, ale warto poczytać. Naprawdę. Jeśli macie w otoczeniu osobę nerwowo reagującą na ciąganie nosem/chrapanie/charczenie/etc. czy kwitnącą w stoperach, to może być właśnie mizofonik, który zwyczajnie... cierpi przez te dźwięki. @czemuwszystkienawyzajete - łączę się w bólu. Znam to. Nawet na Facebooku jest grupa mizofoników, także jeśli czujesz się osamotniona z problemem, serdecznie zapraszamy, wesprzemy, pogadamy i pośmiejemy się z naszej przypadłości ;) PS: zdarza się, że mizofonia może się łączyć ze... słuchem absolutnym. Tak jest w moim przypadku i mam też podobnego znajomego, który mizofonię wykorzystał jako atut i jest realizatorem dźwięku, także głowa do góry ;)

Odpowiedz
avatar klarens
0 0

@Lasterhaft: tez zauważyłam, że się łączy. Jest nas troje na czworo rodzeństwa takich nadwrażliwcow, do tego dochodzi stres zapachowy. Po wieloletnim reserchu doszliśmy do wniosku, że to dziedziczenie specyficznych cech układu nerwowego, niewiele da się zrobić z zewnątrz. Mnie ciągnięcie nosem przezyna mózg, tez rozdaje chusteczki obcym. Siostra nie toleruje żadnych zapachów. Słuch muzyczny mamy wszyscy, brat absolutny, a pomaga słuchanie muzyki klasycznej.

Odpowiedz
avatar czemuwszystkienawyzajete
-1 1

@Lasterhaft: Nie mam słuchu absolutnego, stwierdzam, że mój słuch muzyczny jest przeciętny, ale jeśli chodzi o "słuch ogólny", to jest on doskonały. Z jednej strony to zaleta (potrafię rozpoznać piosenkę puszczoną bardzo cicho z drugiego końca długiego korytarza), a z drugiej - być może to przyczynia się do mizofonii. No cóż, trzeba się jakoś trzymać razem i walczyć ze "smarkaczami" :D

Odpowiedz
avatar lady0morphine
1 1

Mizofonikiem nie jestem, ale znam ten ból, bo mam podobną "przypadłość". Jeśli widzę, że coś się buja albo kręci choćby minimalnie (a nawet jeśli nie widzę, ale wiem że dana rzecz się kołysze), choćby głupia firanka powiewała na wietrze, to mam napady paniki, serce zaczyna mi walić, pocę się, mam ochotę się rozpłakać, po prostu reaguję jakbym była w stanie zagrożenia życia, jakbym zwisała na cienkiej nitce z przepaści. Nie wiem czy to się jakoś nazywa, nie byłam diagnozowana pod tym kątem i raczej nigdy nie będę, bo mam wstręt do psychiatrów po tym jak trafiłam na naprawdę fatalną lekarkę. Ale nikt mi nie powie, że ten lęk to moja fanaberia i sobie go wymyśliłam (ok, może mózg uroił sobie coś tak durnego, nie znam się na genezie fobii, ale nie zmyślam, kiedy mówię że widok huśtawki wywołuje u mnie atak paniki). Wiem, że taki lęk jest niedorzeczny, ale to jest naprawdę uciążliwa sprawa, więc pozostaje mi tylko współczuć, bo o ile ja mogę w jakiś sposób odwrócić uwagę od kołyszącej się reklamówki w dłoni, tak mizofonicy nie mają szansy na całkowite wyeliminowanie dźwięków ze swojego otoczenia.

Odpowiedz
avatar czemuwszystkienawyzajete
-2 2

Jeszcze nie słyszałam o tego typu schorzeniu, ale zalicza się pewnie do "tych dziwnych jak mizofonia". W każdym razie, trzymaj się!

Odpowiedz
Udostępnij