Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Postanowiłem spełnić swoje marzenie o motocyklu. W zeszłym roku udało mi się…

Postanowiłem spełnić swoje marzenie o motocyklu.
W zeszłym roku udało mi się zmienić pracę na lepiej płatną, przystąpiłem więc do realizacji marzenia. Kurs, motocykl w garażu, egzamin (w tej kolejności :) ) - i ruszamy na drogę z plastikiem w ręku.

Muszę przyznać że polscy kierowcy okazali się o wiele lepsi, niż podejrzewałem. Ogromną większość czasu wykazują się szacunkiem, co staram się odwzajemniać i generalnie 99% czasu mija w miłej atmosferze.
Zdarzają się jednak pacany, ale nawet pojedyncze przypadki staram się ignorować i nie reagować gniewem, wyciągając jedynie wnioski na przyszłość dla własnego bezpieczeństwa.

W pewnych sytuacjach jednak ciężko o spokój.

Sytuacja - a dokładniej rzecz biorąc, kilka sytuacji - miała miejsce na autostradzie A4.
Jako że jestem początkującym motocyklistą, nie śpieszy mi się nigdzie, toteż standardowo okupuję prawy pas autostrady, trzymając się prawej krawędzi jezdni jak Bozia nakazała.
By być dokładnym - poruszam się nie po pasie oddzielającym prawy pas od pobocza, ale wyjeżdżoną nawierzchnią prawych kół samochodów.

Jadę więc odwiedzić brata, trzymając prędkość przelotową w okolicach 110 km/h. Można szybciej, ale akcesoryjna owiewka, w którą wyposażyłem swoje moto, sprawdza się doskonale do tej prędkości. Powyżej trzeba już chować się za nią, pół-leżąc na baku, i na dłuższą metę nie da się tak jechać. Wybieram więc wolniej, przyjemniej i wygodniej.

Podczas kursu wbijano mi do głowy jak mantrę - zawsze kontroluj sytuację za sobą zerkając w lusterka.
Tnę więc powietrze, napawając się piękną, słoneczną pogodą, i widzę w lusterku zbliżający się samochód.
Jest jakieś 100m za mną, jeszcze nie reaguję, ale zaczynam częściej sprawdzać lusterko, tak na wszelki wypadek.
50m. 30m. 10m. 5m. Noż kuźwa jego mać! Odbijam szybko na pas awaryjny by uniknąć najechania na (mój) tył.
W ruch prawy kciuk, trąbię by zwrócić uwagę cymbała na to co robi - wyprzedza mnie prawym pasem, w ogóle nie reagując na fakt, że prawie wjechał mi w tył!
Gdy był na mej wysokości zerknąłem przez szybę drzwi - pisze smsa.

Rzuciłem paroma kobietami, parającymi się najstarszym zawodem świata (choć niektórzy twierdzą że zawód polityka jest starszy), słysząc swój krzyk tłumiony przez wnętrze kasku.
Ciśnienie skoczyło mi dwukrotnie ale szybko przypomniałem sobie słowa instruktora:
- Pamiętaj, nie możesz zmienić tego kim jesteś i jaki masz temperament. Ale możesz nauczyć się kontrolować emocje, a największym wrogiem motocyklisty są emocje. Czy to gniew, czy stan euforii wywołany osiąganymi przez motocykl przyśpieszeniami - musisz nauczyć się je kontrolować tak, byś to ty kontrolował sytuację, a nie twoje emocje.

Pomny na te słowa, biorę dziesięć wdechów głębokich jak Rów Mariański i mimo wrzącej krwi, studzę gniew.
Pamiętaj, Loco - myślę - twój gniew jest słuszny, ale lekcje jazdy nie poszły na marne, kontrolowałeś sytuację wokół motocykla i w porę zareagowałeś na niebezpieczeństwo. Nauka nie poszła w las. Stłum gniew i nie daj się ponieść emocjom.

Przez dobre parę minut czułem jeszcze jak serce stopniowo spowalnia do normalnego tempa, ale postanowiłem nie roztrząsać więcej całej sytuacji. Nie można pozwolić sobie na rozkojarzenie, czego powyższy nadawca smsa jest najlepszym przykładem.

Nie wiem czy minęło 10 minut, sytuacja powtarza się.
Znów widzę zbliżający się moim pasem samochód w lusterku. Tym razem jednak jest on wyprzedzany przez inny samochód jadący lewym pasem.
Widzę wyraźnie że manewr wyprzedzania nie zakończy się na tyle wcześnie, by samochód za mną zdążył zmienić pas na lewy w celu wyprzedzenia.
Odległość znowu maleje, 50m, 10m, 5m - gardło mam już ściśnięte, czuję jak dłonie kurczowo zaciskają się na manetkach, rozluźniam więc uścisk bo przecież prawą ręką, dwoma palcami, trzymam klamkę hamulca.
Znowu widzę że nie mam wyboru - uciekam na pas awaryjny, trąbiąc na kierowcę, który staranowałby mnie gdybym nie zjechał w prawo.
- Co ty k***a robisz?! - krzyczę w kasku, pukając się jednocześnie w czoło, choć wiem że kretyn i tak mnie nie słyszy.

Starszy pan nawet nie zareagował. Nie przeprosił. Ani be, ani me, ani kukuryku - twoja wina, dawco organów, że nie zapierdzielasz szybciej niż ja (a jak zapierdzielasz, to jesteś zły dawca). Ja jestem zbyt zmęczony żeby odjąć gazu i przyhamować.

Znowu przypominam sobie słowa instruktora, próbując ujarzmić wściekłość jaka teraz już z mocą tornada rozlewa się po wszystkich mięśniach.
Z trudem, po dobrych dwóch minutach szewskiego klnięcia, udaje mi się jako tako uspokoić.
Na tym etapie zaczynam rozważać zatrzymanie się na pierwszej lepszej stacji paliw, zapalenie gdzieś z boku i po prostu ochłonięcie.
Postanawiam jednak kontynuować jazdę, koncentrując się na tym co tu i teraz, gasząc pożar gniewu wewnątrz.

Powiadają, że piorun nie uderza dwa razy w to samo miejsce. A trzy?

Historia powtarza się po raz trzeci - znów widzę samochód - tym razem vana - w lusterku, znów jest wyprzedzany lewym pasem, znów ma zbyt ciężką nogę by przyhamować.
Po raz kolejny już w porę ratuję się ucieczką na pobocze, trąbiąc na kretyna. Na tym etapie mam już mord w oczach, zaraz po powrocie na swój pas wystosowuję plemienne pozdrowienie palcem środkowym, wyprostowanym.
W odpowiedzi, kierowca vana przeprasza światłami awaryjnymi. Robi mi się głupio za "fakersa", toteż błyskawicznie, otwartą dłonią, odpowiadam "ok, nic się nie stało".

Tym razem nerwy ustępują znacznie szybciej, bo czym innym jest być narażonym przez imbecyla z facjatą nieskażoną wysiłkiem umysłowym, a czym innym gdy osoba przyznaje się do błędu i przeprasza.

Na szczęście kilka minut później minąłem znak informujący o zbliżaniu się do "bramek".
Zapłaciłem, zjechałem na parking, zapaliłem papierosa. Ręce jeszcze mi się trzęsły, z nerwów, ze strachu, z adrenaliny. Tej niedobrej.

Drodzy kierowcy samochodów!
Jazda motocyklem jest zupełnie innym doświadczeniem niż jazda samochodem, ale nie wymagam by każdy z Was wiedział jak to jest.
Weźcie jednak pod uwagę, że nie każdy motocyklista jeździ jak idiota. Większość z nas jeździ po prostu dla przyjemności i zdajemy sobie sprawę z ryzyka, na jakie wystawiamy się za każdym razem gdy wsiadamy na motocykl.
Akceptujemy to ryzyko i staramy się nie tylko nie prowokować niebezpiecznych sytuacji, ale jeździć pasywnie tak by ich unikać, nawet jeśli nie zachodzą z naszej winy. Dla śmierci nie ma znaczenia, czy przy 110km/h zabiłem się ze swojej winy, czy z Waszej. Dlatego większość tych z nas, którzy mają olej w głowie, stara się unikać wszelkich niebezpiecznych sytuacji.
Akceptujemy ryzyko związane z jazdą motocyklem - nie powiększajcie go tylko dlatego, że nie chce Wam się nóżki przesunąć z gazu na hamulec. Albo tylko odpuścić z gazu.

Zapytam Was wprost: czy Wy chcielibyście zginąć, bo kretynowi za Wami ciężko było stópkę oderwać od gazu?
Jeśli mam już umrzeć to ze starości, albo w szczytnym celu. Nie dlatego, że ktoś jest zbyt leniwy żeby zwolnić o 10 km/h!!!

Korzystając z okazji: pozdrawiam pozostałe 99,99% życzliwych (albo zupełnie neutralnych) kierowców, niezależnie od ilości śladów jakie zostawiają ich pojazdy :)

PS: Na koniec dodam tylko, że wszystkie trzy "przygody" miały miejsce w przeciągu jakichś 20 minut. Wszystko na odcinku bramki Kraków - bramki Mysłowice. Włos jeżył się na głowie na myśl powrotu do domu późnym wieczorem, po zmroku. Na szczęście droga powrotna była zupełnie spokojna :)

autostrada

by LocoMk700
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Meliana
7 15

Z doświadczenia własnego (a przejechanych km mam już dzieści tys.) - lepiej trzymać się osi jezdni. Wiem, że nieprzepisowo, wiem. Ale trzymając się prawej, niczym skuter lub rowerzysta, prowokujesz drogowe bydło do wyprzedzania bez zmiany pasa, na chama. Dodatkowo, nasi kochani drogowcy często właśnie w tej części drogi umieszczają studzienki - czym to grozi przy mokrej nawierzchni, pewnie wiesz. W mieście, jeśli ktoś otworzy ci drzwi zaparkowanego na poboczu auta (wierz mi, są tacy, co nie patrzą w lusterka wysiadając) to przez nie przelecisz - jadąc środkiem lub lewą, masz dużo więcej miejsca na manewr. Lewa w górę i powodzenia kolego :)

Odpowiedz
avatar LocoMk700
3 3

@Meliana: Masz rację, jazda w mieście to trochę inna sprawa, pisałem tylko o jeździe prawą częścią pasa na autostradzie. Niemniej dziękuję za rady, zawsze lepiej słuchać bardziej doświadczonych ludzi którzy przeżyli lata na motocyklu ;) Lewa w górę i szybkiej wiosny :D

Odpowiedz
avatar Meliana
2 12

@Saszka999: Ależ oczywiście. Bo "trzymanie się prawej" jest równoznaczne z jazdą niemalże po trawie, tudzież chodnikiem. Bądźmy literalni i dosłowni, a co.

Odpowiedz
avatar Saszka999
1 7

@Meliana: Literalnie i dosłownie - "możliwie blisko prawej krawędzi", nigdzie nie ma mowy o trawie ani chodniku. To raz. Dwa - ja _również_ nie pisałem nic o "trzymaniu się prawej, trawie i chodniku". Trzy - kiedyś nie mogłem pojąć, skąd się bierze wojna "jeden vs dwa ślady". A potem, widząc właśnie takie zachowania, jak proponowane przez ciebie, do tego jazda "na długich" bez względu czy ma to sens czy nie itp. itd. - i powoli zacząłem rozumieć...

Odpowiedz
avatar marekp
3 5

@Meliana: nigdy prawej krawędzi, zawsze zajmuję tyle pasa ile się da - inaczej traktują cię jak dziurę w którą jak wjadą to trudno, koło im przecież nie odpadnie. Chociaż jednak na dziury bardziej uważają niż na motocyklistów, rowerzystów i skuterowców. I nie ma znaczenia czy w mieście czy na trasie - nigdy przy prawej krawędzi.

Odpowiedz
avatar Meliana
0 6

@marekp: Toż to samo napisałam wyżej. @Saszka999: To zacytuj, z łaski swojej, gdzie napisałam o jeździe między liniami w osi jezdni, czy o długich światłach non stop, tudzież innych, rzekomo proponowanych przeze mnie, burackich zachowaniach drogowych. Bądź tak dobry, bo albo czytać nie potrafię, albo przypisujesz mi rzeczy, które sobie wymyśliłeś. Jeśli dla ciebie sformułowanie "trzymać się osi", jest równoznaczne z jazdą po linii rozdzielającej pasy, to per analogiam, trzymanie się prawej, to jazda po linii skrajnej. Wolę nie wiedzieć, jak interpretujesz przenośnie typu "wąchać kwiatki od spodu", czy "bujać w obłokach"... Rozumiem, że czytanie ze zrozumieniem jest niemodne, ale żeby wszystko trzeba było rozrysowywać na schematach, żeby zostać właściwie zrozumianą? A wspomniana wojna bierze się właśnie z takich sytuacji - nic nie zrobił, ale lepiej założyć, że cham i furiat i tak go potraktować. Na wszelki wypadek.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2016 o 15:09

avatar marekp
0 2

@Meliana: przecież cały mój komentarz sprowadza się do jednego "Popieram". Skąd ta nerwowość? Kiedyś starałem się być pro-samochodowy - dopóki kilku /naprawdę wystarczy jeden na tysiąc/ nie wyleczyło mnie z tego. Parę razy się naprawdę mocno wystraszyłem. Teraz istnieję na jezdni, tzn. kierowcy mnie widzą i żeby mnie wyprzedzić muszą sprawdzić czy jest wystarczająco dużo miejsca na manewr, rozejrzeć się, włączyć kierunkowskaz - a nie minąć jak opadłe liście.

Odpowiedz
avatar Saszka999
-1 5

@Meliana: Spróbuję używać waszego języka, może będzie ci łatwiej... Jeżeli "puszka" "trzyma sięosi jezdni" (TAK, to sformułowanie jest znane i _jednoznacznie_ rozumiane w świecie kierowców) - to oznacza to, że jedzie lewymi kołami po linii rozdzielającej pasy (albo prawie). I jest to nieprawidłowe/niekodeksowe/zwyczajnie burackie. Moto nie ma dwóch śladów tylko jeden - zatem _jednoznacznie_ "trzymanie się osi" oznacza jechanie tym swoim jednym śladem po lub prawie po linii rozdzielającej pasy. I to jest _równie_ nieprawidłowe/niekodeksowe/zwyczajnie burackie. Więc przyjmij łaskawie do wiadomości, że nie ma teraz co wycofywać się i redefiniować pojęcia znanego i jednoznacznie rozumianego, tylko więcej nie pisać głupot.

Odpowiedz
avatar Saszka999
-1 5

@marekp: Mimo chamstwa mniejszości moto, ja nadal pozostanę pro-moto. Ale każdy robi, co uważa. I widząc komentarze twoje czy Meliany, coraz mniej mnie dziwi ta kretyńska "wojenka".

Odpowiedz
avatar marekp
0 2

@Saszka999: Jakby twoja "puszka" jak określasz była kilka razy zepchnięta do rowu lub rozjechana przez załóżmy tira, a ty byś dziękowała Bogu że tym razem cię nie wezwał do siebie to byś nie pisał /-a takich komentarzy. I nie pisz o ŻADNEJ WOJNIE bo dotyczy to procenta jak nie promila głupich kierowców którym nie chce się łokcia zgiąć by skręcić kierownicą przy wyprzedaniu. Dla mnie życie jest ważniejsze, niż nieprzemyślany przepis. Na pewno łamiesz nie jeden przepis i to z rozmysłem - tylko dla własnej wygody. I nie śmiej zaprzeczać. Ja na pewno nie będę stosował się do przepisów, które narażają moje życie - tym bardziej, że to konkretne zachowanie nie naraża w żaden sposób innych użytkowników dróg na ŻADNE niebezpieczeństwo.

Odpowiedz
avatar qqqqv
1 1

@Meliana: @LocoMk700: Widzę że tutaj zaczął się flame war :D ale od instruktora pamiętam jeszcze kolejny argument aby nie jechać przy prawej krawędzi - lepiej Cie widać. Kiedy ktoś wyprzedza nie jest zaskoczony, że nagle przed wyprzedzanym pojazdem jest ktoś jeszcze. Podejrzewam, że jeśli byłbyś na wprost przed kierowcą piszącym sms też byłaby większa szansa, że Cię zauważy znad telefonu. Ja czekam na egzamin praktyczny :D

Odpowiedz
avatar zolwik
6 6

Ten instruktor to chyba mistrz shifu:)

Odpowiedz
avatar LocoMk700
8 8

@zolwik: Haha! Wiem że może to brzmieć śmiesznie, przyznaję :) Wierz mi na słowo jednak, czterdziestoletnie doświadczenie jako motocyklista robi swoje. Słuchałem go jak mentora, taki ma już po prostu charatker, wzbudza szacunek. I podejrzewam że rację ma, skoro tyle lat przeżył na drodze (i poza nią bo poza jazdą szosową, wolny czas spędza na jeździe motocrossowej) :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2016 o 12:40

avatar Nieja
11 11

Szanuję Cię. Tyle powiem. I będę zawsze szanować każdego motocyklistę, który jest świadomy swojego otoczenia. Takich uczestników 'wspólnej szosy' mało widuję, a jak któregoś spotykam, to staram mu się ułatwić drogę najlepiej jak tylko potrafię. (Szoruję osobówką). Dla mnie zjechanie na ułamki sekund na pas awaryjny, żeby kolega mógł mnie minąć, gdy widzę że jakiś BARAN utrudnia mu drogę, to dla mnie nie problem. A nawet ulga. Zderzak i inne elementy naprawiałam w aucie nie raz (po trasie na krajówce jeżdżąc osobówką), ponieważ motocyklista na równi ze mną jadący miał awaryjną sytuację nie ze względu na swoją bezmyślność, a przez za przeproszeniem debila wyprzedzającego na trzy z naprzeciwka. Wolę w las wjechać, niż człowieka zabić przez osoby trzecie. Pozdrawiam i życzę szerokiej drogi, może sobie kiedyś mrugniemy :)

Odpowiedz
avatar LocoMk700
2 2

@Nieja: Dzięki za wizytę! =) Wbrew pozorom, ludzi uprzejmych, a przynajmniej neutralnych, jest naprawdę dużo. Jeżdżąc codziennie po Krakowie (czy motocyklem, czy samochodem), widzę dużo uprzejmości, wpuszczania, jazdy na zamek. Napawa mnie to optymizmem bo odkąd aktywnie jeżdżę po drogach, wydaje się że sytuacja cały czas się poprawia. Niech te kilka wybryków, jakie każdy widzi, nie przesłoni prawdy - Polacy są uprzejmi na drodze :) Szerokich dróg i jak najmniej przygód życzę!

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@LocoMk700: Tak niestety nie zawsze było, ale powoli się to zmienia. Mam porównanie, bo od kilkunastu lat mieszkam za granicą i w sumie rzadko bywam w Polsce, obserwuję bardzo wyraźną poprawę kultury jazdy. Ci którzy codziennie jeżdżą po Polsce tego pewnie nie dostrzegają, tak samo jak rodzice nigdy nie zauważają jak ich dzieci rosną, ale ja to widzę. Nadal zdarzają się mordercy i kompletni idioci (GDZIE JEST POLICJA??? - a no tak, zajęta pomiarem prędkości, nie ma czasu na morderców drogowych), ale jest ich zdecydowanie mniej niż jeszcze kilkanaście lat temu. Przy okazji - gratuluję rozsądku, dobry motocyklista to żywy motocyklista.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 lutego 2016 o 23:13

avatar AWOsms
7 7

Autorze - przez długi czas jeździłem jak ty - dla czystej przyjemności jazdy, nie przeszkadzając nikomu, jak Bozia i kodeks drogowy przykazali. W Polsce motocyklem, skuterem nie da się normalnie jeździć. Nie stresując się oczywiście. Nauczyłem się już jeździć środkiem pasa, bo sukinkoty w osobówkach (gdy jechałem przy krawędzi) wyprzedzały mnie częściowo i spychały do krawężnika. A tak ogólnie: szerokości i lewa w górę! :)

Odpowiedz
avatar LocoMk700
6 6

@AWOsms: Tak, nawet nasi instruktorzy mówili nam że prawo to jedno, a praktyka na drodze to drugie. Często trzeba robić coś nie do końca zgodnego z kodeskem by dbać o swoje zdrowie. Mam jeszcze mało doświadczenia, bo od sierpnia do października przejechałem 3 tys. kilometrów i to całe moje doświadczenie na motocyklu (nie wliczając dwóch lat pierdzika 50cm, ale to zupełnie inna bajka), nie zawsze więc wiem kiedy lepiej jechać lewą, kiedy prawą stroną pasa. Dlatego dziękuję za wszelkie rady od osób bardziej doświadczonych :) Szerokości, wiosny za rogiem i lewej w górę życząc! Loco

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@LocoMk700: Jak przejedziesz jeszcze 300 000 km, to nauczyć się zmieniać styl jazdy w zależności od warunków, rozpoznawać czy za Tobą jedzie normalny kierowca, czy idiota i jeżeli wygląda na normalnego, to czasem warto zjechać do prawej krawędzi w odpowiednim miejscu żeby ułatwić wyprzedzenie. To jednak wymaga setek tysięcy kilometrów doświadczenia. Jesteś na dobrej drodze, tak trzymaj!

Odpowiedz
avatar Bunta
2 2

Swego czasu dużo jeździłem samochodem służbowym po Polsce i mogę stwierdzić, że A4 to najniebezpieczniejsza droga jaką dane mi było jechać.

Odpowiedz
avatar Aksal
2 2

@Bunta: Podpisuję się wszystkimi kończynami. Stężenie idiotów i ludzi, którzy w ogóle nie zwracają uwagi na innych użytkowników jest wręcz masakryczne.

Odpowiedz
avatar misiak1983
0 0

Twoja wina, bo czaisz się z brzegu pasa dając innym znać że obok Ciebie jest jeszcze miejsce. Ja jadąc A4 albo S8 zawsze jadę prawym pasem, ale trzymam się jego środka, pokazując tym samym że JA TU TERAZ JADĘ.

Odpowiedz
avatar mabmalkin
0 0

Jeżdżę już długi czas i szczerze polecam Ci na autostradzie trzymać się osi jezdni, a nie pobocza. Dodatkowo polecam również zainwestowanie w kamizelkę odblaskową, gdy wjeżdżasz na autostradę. Wiem, że może "głupio" wygląda ale wierz mi, że jest bezpieczniej ;)

Odpowiedz
Udostępnij