Historii o piekielnych sąsiadach było tu już więcej niż dużo, dlatego dopiero wczorajsza sytuacja z naszym osobistym Piekielnym sprawiła, że postanowiłam dodać opowieść.
Otóż, ze dwa miesiące temu do naszego bloku (3 piętra, 10 mieszkań, 2 lokale użytkowe) wprowadził się Piekielny. Właściwie nie od razu został Piekielnym mianowany, jak chyba każdy ;)
Piekielny już kiedyś mieszkał w naszym bloku, nawet w tym samym mieszkaniu, ale pewnego razu je sprzedał, a teraz kupił z powrotem (ani mąż, ani ja nie pamiętamy czasów, kiedy mieszkał tu po raz pierwszy). I tu przechodzimy do sedna historii...
Mąż poszedł do pracy na trzecią zmianę. Ja jeszcze trochę poogarniałam mieszkanie i około 22.30 udałam się do łazienki celem wieczornej toalety. W międzyczasie wstawiłam jeszcze pranie i w pewnym momencie tak dziwnie zassało wodę. Trochę się wystraszyłam, że roczna pralka mi się psuje, ale zasys trwał kilka sekund i wszystko wróciło do normy. Umyłam zęby i chciałam wypłukać usta. Odkręcam wodę, a z kranu wyleciały może ze trzy krople. Odkręciłam więc drugi kurek, sytuacja podobna. Brodzik i zlew w kuchni to samo. I tak chodzę po całym domu z pianą na ustach (dosłownie i w przenośni). W końcu wzięłam z blatu butelkę mineralnej (nigdy nie płuczcie ust wodą gazowaną...) i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nie ma wody. Wtedy nasza beagielka zaczęła niespokojnie chodzić przy drzwiach wejściowych. Wyjrzałam przez wizjer, światło się świeci i słychać głosy. Biorę więc sierściucha na smycz i wychodzimy. Na półpiętrze spotkałam sąsiada, który mówi, że mam się cofnąć do domu po kalosze, bo mamy powódź. Cóż się okazało? Szanowny pan Piekielny włączył pralkę i poszedł do drugiego pokoju rozmawiać przez telefon. Niby nic, sama tak robię, ale (co okazało się później, jego pralka miała już kilku właścicieli, a sama około 15 lat na karku) akurat tego dnia pralka postanowiła zakończyć swój żywot i wypluć wodę na podłogę. Podobno pan zorientował się w stanie rzeczy dopiero, jak mu woda ciurkiem zaczęła zalewać stopy (z łazienki do pokoju ma jakieś 2 metry). W międzyczasie woda zaczęła mu się wylewać progiem na korytarz i oczywiście płynąć pionem po ścianie.
Wspomniałam, że na parterze mamy dwa lokale użytkowe? Otóż w pionie pana Piekielnego jest sklep komputerowy. Nie wiem, co dokładnie uległo zniszczeniu, ale głośne wyrazy nienadające się do cytowania, sugerują, iż nie była to tylko ściana.
Co w tym wszystkim piekielnego, zapytacie? W końcu każdemu może się zdarzyć awaria pralki, prawda?
Otóż, moi drodzy, kiedy sąsiad, który jest w zarządzie zapytał, właściwie retorycznie: "Ubezpieczenie pan ma, prawda?", Piekielny odpowiedział: "A skąd ja mam to wiedzieć, jak ja to mieszkanie dopiero przed chwilą kupiłem?".
Cóż... Popatrzyłyśmy na siebie z sąsiadkami, uśmiechnęłyśmy się z politowaniem, życzyłyśmy dobrej nocy i wróciłyśmy do swoich mieszkań.
Epilogiem historii niech będzie zdziwione pytanie mojego męża wracającego do domu: "A co na korytarzu tak śmierdzi mokrym tynkiem?".
Natomiast morałem stwierdzenie: Ubezpieczajcie mieszkania w ryzyku OC. To ledwie 100-150 zł w skali roku, a możecie zaoszczędzić grube tysiące.
sąsiedzi
a sąsiada nazywacie piekielnym ponieważ... ?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2016 o 11:06
@menevagoriel: między innymi za to, co powyżej. Ale też za notoryczne wtrącanie się w nie swoje sprawy i próby wychowywania naszego psa (kiedy ona na przykład ciągnie po schodach z radości na spacer, a przecież nie będę jej przyciągała do siebie na schodach, jak z nich schodzimy, zawsze dostaje reprymendę i jest posłuszna). Nie podoba mu się też, że zamykam drzwi od podwórka jak wychodzę z nią na szybkie siku, bo "on musi widzieć, kto mu pod oknami łazi" (kawalerki mają okna od ulicy, od podwórka tylko boczne, większe mieszkania, więc nie "łażę mu pod oknami").
Odpowiedz@AimeeSi: Ale opisałaś historię o awarii pralki, a nie o sposobie bycia piekielnego, więc teraz nie usprawiedliwiaj swojego wpisu innymi wadami sąsiada... Cóż, Pan "Piekielny" mógł nie pomyśleć od razu o wykupie OC - wszak dopiero co się wprowadził. Ale jeśli sklep komputerowy tego OC nie ma- to dopiero głupotę zrobili.. ;)
Odpowiedz@imitacja: 99% zgoda, z wyjątkiem tego "OC sklepu". A co Twoim zdaniem miałoby zmienić _OC_sklepu_ w temacie strat?
Odpowiedz@imitacja: Moim celem było opisanie ignorancji sąsiada w kwestii jego winy. Chciałam edytować komentarz, ale już się nie dało.
Odpowiedz@AimeeSi: To jest piekielność?????
OdpowiedzNa początku historii myślałam, że piekielnemu sąsiadowi nie spodobało się dudnienie pralki po 22 i wyłączył wodę. Nie widzę piekielności samego sąsiada. Awarie się zdarzają, mało kto również myśli w kategorii "pralka na pewno zaleje mi mieszkanie, muszę wykupić ubezpieczenie". Miał koleś pecha po prostu. Współczuję sklepowi komputerowemu.
Odpowiedz@Zlodziej_Fistaszka: Tu nie chodzi o to, że tobie zaleje. Ok, szkoda, że zalało, ale trudno, moja wina. Gorzej, jak zaleje kogoś. Wtedy ryzyko OC jest jak znalazł. Zresztą, nie tylko za to odpowiada OC. Jak twoje dziecko zbije szybę w sklepie czy sąsiadowi, jak twój pies pogryzie listonosza albo jak doniczka z twojego okna spadnie komuś na samochód albo na głowę. To wszystko można pokryć z OC. A wypadki się zdarzają codziennie.
Odpowiedz@AimeeSi: Piekielne jest oczekiwanie, że każdy ma się ubezpieczać od OC. Ty przypadkiem jako agent ubezpieczeniowy nie pracujesz?...
Odpowiedz@Saszka999: Ja właściwie mam gdzieś, czy ktoś się ubezpieczy, czy nie. Chciałam tylko pokazać, że warto to robić, a nie tłumaczyć się, że się nie wie, czy się wykupiło ubezpieczenie i być święcie oburzonym, że ktoś ma czelność o to pytać. A jako agent ubezpieczeniowy pracowałam, a nawet jeśli nadal bym pracowała, to raczej naiwnym byłoby myślenie, że wszyscy użytkownicy Piekielnych po przeczytaniu jednej historii przylecą się ubezpieczać i to w dodatku do mnie.
Odpowiedz@AimeeSi: Brzmisz jak kiepska reklama ubezpieczeń. Z bardzo kiepskimi przykładami.
Odpowiedz@AimeeSi: Od stwierdzenia, że warto się ubezpieczyć do nazwania nieubezpieczonego piekielnym daleka droga, która ty pokonałaś w ekspresowym tempie.
OdpowiedzW tym przypadku sąsiad może odpowiadać finansowo za zalanie, bo być może będzie mu się dało przypisać winę za eksploatację starej, niesprawnej pralki. Są jednak orzeczenia nawet SN, że zalanie sąsiada z dołu niezawinione, tzn. spowodowane sytuacją losową (np. pęknięcie rury) nie tworzy roszczenia odszkodowawczego, bo za zalanie odpowiada się na zasadzie winy, a zwykle winy nie ma. No chyba, że ktoś niekompetentnie dokonywał samodzielnych napraw hydraulicznych itd. Dlatego morał powinien brzmieć - ubezpieczajcie się sami przed zalaniem, bo w większości sytuacji sąd Wam nie przyzna pieniędzy od zalewającego sąsiada.
Odpowiedz@JaNina: Odpowiadać też można z tytułu ryzyka. O ile z rurą jest jak piszesz, bo rury zwykle nie należą do właściciela mieszkania, o tyle w przypadku pralki jest już inna historia. Właściciel ma ją utrzymywać w takim stanie, żeby jej użytkowanie było bezpieczne, także dla mienia innych użytkowników budynku. Tym niemniej nie widzę tu piekielności, bo z tekstu wynika nawet nie to, że sąsiad nie chciał się ubezpieczyć, lecz że być może po prostu nie zdążył jeszcze wszystkiego załatwić po zakupie mieszkania. A awaria w tym właśnie momencie, to pech, a nie piekielność.
Odpowiedz@Jorn: Właśnie te orzeczenia SN stwierdzają, ze przypadku zalania nie obejmują wyjątki dotyczące zasady ryzyka, więc odpowiedzialność opiera się na generalnej zasadzie winy. http://www.lex.pl/czytaj/-/artykul/sn-odpowiedzialnosc-tylko-za-zawinione-zalanie
OdpowiedzSąsiad piekielny bo przypadkiem zalał sklep czy sąsiad piekielny, bo śmiał nie mieć ubezpieczenia lub o nim nie wiedzieć?
Odpowiedzpiekielny to taki ktoś, kto słowem czy zachowaniem krzywdzi innych. co ciebie obchodzi, że facet będzie musiał z własnej kieszeni pokryć własne szkody? jak zapomnisz sobie kupić wody i będziesz musiała jedną noc pić kranówę, to też sąsiedzi mają z pyskiem na piekielnych lecieć?
Odpowiedztakie pytanie, pracujesz w ubezpieczeniach?
Odpowiedz