Zaczynam wierzyć, że mam pecha do ciężko myślących pod względem parkowania.
Po pracy, pełna radości po skończony ciężkim dniu, idę na parking w celu powrotu do domu. Idę i z daleka widzę kilka osób zgromadzonych wokół przeszkody, która skutecznie uniemożliwia wyjazd połowie samochodów zaparkowanych na naszym prywatnym, należącym do domu handlowego parkingu.
Podchodzę, patrzę i oczom nie wierzę, że tuż za moim zaparkowanym samochodem stoi autko niewiele większe od matiza. No ręce mi opadły, ale nic to, podchodzę do zbiegowiska i pytam czyje to to jest. Nie wiadomo. Na fotelu leży ulotka jednego z najemców domu handlowego. Osoby ze zbiegowiska mówią, że dzwonili i to nie ich.
No nic, idziemy szukać właściciela. Zachodzę do jednych, to nie ich i nie wiedzą czyje, zapytać piętro wyżej. Idę wyżej, odpowiedź identyczna. Już zdenerwowana wchodzę jeszcze piętro wyżej, do właścicieli ulotki.
Pytam, opisuję dokładnie kolor i markę samochodu, nie wiedzą. Mówię, że ich ulotka w autku jest, może to klient? Zapyta. Po minucie eureka! Autko właścicielki, ale (cytuję) "nie jest srebrne, a stalowe" i dlatego nie skojarzyła, że to jej. Ręce opadły mi jeszcze niżej. OK, idzie przestawić. Idzie i się tłumaczy, co ona miała zrobić, jak nie miała gdzie zaparkować?
No ludzie, obok domu handlowego jest parking miejski (płatny). Nieco niżej parking przy kościele (płatny). Nieco wyżej jest parking banku (bezpłatny).
parking
U nas ze względu na mały parking dla pracowników (plus brak innych parkingów) ludzie zastawiają inne auta - natomiast jest niepisana zasada, że ZAWSZE zostawia się za szybą numer telefonu, żeby taki "zastawiacz" mógł szybko wyjechać komuś, kogo zablokował. Natomiast w przypadku Twoim nie wyobrażam sobie sytuacji. Jedna sprawa to dostępność innych parkingów. A druga - musieliście biegać po całym budynku, żeby szukać właścicielki auta :/ Ewidentnie Pani nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa...
Odpowiedz@Malutka_87: Zgadzam się z Tobą w 100%. Dodatkowym problemem jest to, że parking jet oznakowany wyłącznie dla najemców, a zazwyczaj około połowy miejsc zajmują osoby obce (ba darmowy, mimo, że łamią zakaz). Już nie raz interweniowaliśmy u właścicieli budynku, skoro mogli postawić znak, to mogą też jakoś oznaczyć samochody najemców (przez plakietki, naklejki, cokolwiek) i później egzekwować to.
Odpowiedz@Malutka_87: A no i dodatkowo nie wspomnę o tym, że przecież dzwonili do osoby pracującej w tamtym przedsiębiorstwie, więc współpracownicy nawet nie wiedzą, czym pozostali do pracy przyjeżdżają (a pracują tam aż! 4 osoby).
Odpowiedz"Nie jest srebrne, a stalowe." Szczerze... przy tym mnie zamurowało. Oni tak serio?
Odpowiedz@vonGoethe: Serio, serio... Jak to usłyszałam, to nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać.
Odpowiedz@vonGoethe: Dlatego ja mam czarny i nie ma żadnych wątpliwości. :D
Odpowiedz@JaNina: mówisz czarny, a może to smolisty? ;p
Odpowiedz@JaNina: Granatowa czerń? Głęboka czerń? Hebanowy? Obsydian? Onyks? Kruczoczarny? Ja tam mam dużo wątpliwości... ;)
OdpowiedzAuto trochę większe od matiza? Co to? 4 chlopa i kobita musi wyparkowac z miedzy drzew, słupów, czy innego placu budowy. Zawsze też można ocieplic jej drzwi pianką. To moze nauczy parkować.
OdpowiedzStraż miejska + hol? Tylko niestety, musiałby tę straż wezwać zarządca budynku, bo to prywatny teren.
Odpowiedz@Grav: Tylko zarządca budynku nawet nie reaguje jak obce samochody parkują.
Odpowiedz@loczek0blond: To w takim razie pomysł z zataszczeniem samochodu między drzewa wygrywa. Uszkodzenia mienia nie ma, a pani miałaby problem z wzywaniem lawety z dźwigiem, która by jej samochód z pułapki wyciągnęła.
OdpowiedzJa kiedyś musiałem tylko zaparkować na minutę, żeby odebrać paczkę z domu rodziców. Zastawiłem auto kolesia, który zaparkował na podwórku pomimo zakazu. Zostawiłem karteczkę z numerem telefonu za szybą. Nie było mnie dosłownie minutę, a jak wróciłem to koleś już dzwonił na policję...
Odpowiedz