Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O tym, jak w 5. klasie podstawówki zostałam najbardziej piekielnym dzieciorem na…

O tym, jak w 5. klasie podstawówki zostałam najbardziej piekielnym dzieciorem na tym padole. :)

Kocham muzykę. Od malutkiego radośnie maltretowałam keyboard po rodzeństwie (śp. Mama uwielbiała, jak jej grałam i do dziś żałuję, że niczego już w życiu jej nie zagram), w zerówce rodzice zapisali mnie na "śpiew" do domu kultury, gdzie byłam niemal do końca szkoły podstawowej, zaś w 3. klasie SP zaczęłam także grać tam na keyboardzie. Zaciągnęłam się też do scholi (do dziś lubię muzykę kościelną, a nade wszystko miłuję dźwięk organów piszczałkowych).

Zajęcia prowadziła organistka z naszej parafii. Ciekawa kobieta, taka aż kobieco kobieca do granic możliwości - tu się złości, tu się zaraz śmieje, tu się obruszy, tu znów wesoła... Miała ze mną urwanie gwizdka niemałe, bo jak grałam, to głównie ze słuchu (gdy kazała w nuty patrzeć, cięłam się jak Windows Millenium przy każdym kichnięciu użytkownika, zaś bez nut szło mi wręcz nienagannie), z wiekiem okazało się, że mój głos nie jest taki typowo "dziewczęcy", lepiej mi się śpiewało "niżej", czym też wywołałam mały niesmak… No, ale jak młodsze dzieciaki na busa jeżdżącego po wsiach z domu kultury pod szkołę trzeba było zaprowadzić, jak coś trzeba było pomóc - zawsze byłam gdzieś obok.

No, i tym razem moja empatia i dziecięca chęć niesienia pomocy były na wyciągnięcie ręki.

Z samą kobitą różnie bywało. Ach, pięknie grała na organach, łeb do harmonizacji niesamowity, no talent po prostu. Mimo małych spięć, zawsze byłam pod wrażeniem jej umiejętności. Miała kobita jedną wadę - nie umiała zbytnio śpiewać. No dobrze, to było delikatne określenie. Wyła jak przeciętny student medycyny przed kolosem z biochemii (pozdrawiam wszystkich kwitnących nad "Biochemią Harpera", łączę się z Wami w bólu!). Kiedy nas organistka do Komunii szykowała (2. klasa SP), to potem pośród rodziców i ludu parafii głośno było o tym jej nieszczęsnym beztalenciu wokalnym. Oj, głośno było...


Przejdźmy do rzeczy.

Byłam w 5. klasie SP. Sobota, godziny poprzedzające obiadek, coś koło 11-13. Ja w domu kultury na zajęciach, pani organistka poszła sobie chyba kawkę zrobić, ja w studiu siedzę i sobie pogrywam. Tak jakoś wyszło, że tego dnia byłam sama, ot, zdarzało się. W pewnym momencie wraca kobiecina i pyta mnie, czy możemy szczerze porozmawiać. W małej łepetynce milion obaw, ale przytaknęłam cicho.

Rozmowa mniej więcej leciała tak:

([J] - Ja, [O] - Organistka)

[O] Lasterhaft, bo ja słyszałam, że ludzie mówią w mieście, że ja śpiewać nie umiem... Prawda to czy nie?

Co powiedziało rezolutne dziecko?

[J] Proszę pani, ale tak już trzy lata temu mówili...

Kurtyna. Do dziś pamiętam jej bluescreena w oczach.

Gdy opowiedziałam to w domu, śp. Mama ręce załamała, śmiejąc się ukradkiem, że tak nie wolno, że niekulturalnie, a siostra, zwijając się ze śmiechu, wydusiła: "Mamo, ale dzieci są szczere!".

No, finalnie Mama rację przyznała, a ja przypadkiem pozbyłam się organistki. Nigdy więcej nie tknęła kontuaru.

Potem zastąpił ją facet niemający pojęcia o instrumencie, tak że brawo ja.

organista kościół dzieci

by Lasterhaft
Dodaj nowy komentarz
avatar Polacca
12 14

Zdarza się :) Ode mnie masz plusa, ale popraw organiścina (bo to znaczy żona organisty) na organistkę zwyczajnie Pozdrawiam znad kontuaru ;)

Odpowiedz
avatar Lasterhaft
4 6

@Polacca: U nas "organiścina" mawia się na organistę o umiejętnościach i słuchu ameby (i tyczy się to obu płci!), taki prowincjonalizm, ale poprawiam i pozdrawiam serdecznie, życząc jak najmniej "poprosimy Barkę na wejście i na wyjście też" :)

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
14 20

Kiedyż się wreszcie ludzie nauczą, że organista podczas liturgii nie powinien śpiewać do mikrofonu tylko grać a śpiewy mszalne i pieśni mają wykonywać sami wierni. W szczególności dotyczy to psalmu responsoryjnego który w myśl Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego p. 61 winien być wykonywany z pulpitu czy z ambony a śpiewanie go przez organistę z chóru jest nadużyciem. W ogóle psioczycie ludzie na upadek chrześcijaństwa na zachodzie ale jedną rzecz mają lepszą co widać również u luterskich heretyków - ludzie tam umieją śpiewać a jest to skutek tego, że organista podaje tonację i gra a śpiewają wierni bo jest tam wysoko rozwinięta kultura muzyczna a nie tak jak u nas że śpiewają trzy stare prukwy na krzyż a reszta coś tam buczy pod wąsem, śpiewników nie ma i Lud Boży myśli że wszystko załatwi za nich organista. A już sprawę do cna zaorał ostatni sobór i dziadostwo liturgiczne które powstało po nim, grafomańska oazowa twórczość pseudo młodzieżowych piosenek z rymami częstochowskimi które w wykonaniu organowym brzmią karykaturalnie a ludzie ich nie umieją. Gdzie Bach, gdzie Missa de Angelis, Orbis Factor, Missa Cum Jubilo? Gdzie Giovanni Pierluigi da Palestrina. Ludzie w kościołach mają taki skarbiec wielowiekowej muzyki liturgicznej a nie znają tego bo głupi organiści i jeszcze głupsi księża tłuką "Barkę" na wszelkie sposoby czego zresztą czynić nie wolno bo nie jest to zatwierdzona pieśń liturgiczna i podczas mszy wykonywana być nie może jeno poza nią.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 lutego 2016 o 8:06

avatar paula85
8 8

@Drill_Sergeant: Nie wiem ile w tym racji ile nabijanie się w Twoim stylu ale się zgodzę że organiści(przynajmniej ci bez umiejętności śpiewu)powinni tylko grać.Do tej pory pamiętam jak organista ryknął Jamen(tak Jamen nie Amen)to cały kościół na baczność stawał.A miałam wtedy ze 3 latka.A co do "Barki"to gadaj co chcesz a mi się akurat bardzo podoba i nie przeszkadza mi że ją grają w kościele.Zwłaszcza że teraz mam organiste który i grać potrafi i zaśpiewać umie

Odpowiedz
avatar imhotep
5 5

@Drill_Sergeant: Mszał Rzymski, p. 61: (..)Psałterzysta więc, czyli kantor psalmu, stojąc na ambonie lub w innym odpowiednim miejscu, wykonuje wersety psalmu, podczas gdy całe zgromadzenie siedzi i słucha oraz uczestniczy w śpiewie poprzez refren, chyba że psalm jest wykonywany w sposób ciągły, czyli bez refrenu. (...) Następnym razem lepiej się przygotuj :P

Odpowiedz
avatar Drill_Sergeant
5 7

@imhotep: Psalm jest częścią liturgii słowa i jako taki winien być wykonywany w prezbiterium albo z ambony czyli odpowiednim miejscu z którego celebruje się liturgię słowa. To tak jakby ksiądz poszedł se na chór i tam odprawiał resztę mszy. W kościołach polskich nadużycia liturgiczne tego typu są na tyle powszechne i zasiedziałe mocą zwyczaju że wszystkie dzieci soboru myślą że to poprawne jest. Dlatego nie chodzę na NOM.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@Drill_Sergeant: byłam na katolickich mszach w kilku różnych krajach i przyznaję, że najbardziej podobaja mi sie pieśni angielskie, sa takie radosne a jednocześnie mistyczne, polskie pieśni to tylko się rozpłakać bo takie sa martyrologiczne. Barke akurat bardzo lubie i kilka innych majowych pieśni maryjnych. Barke w naszym kościele śpiewalo sie wylacznie na zakonczenie wiec nie wplynelo na profanacje liturgii :)

Odpowiedz
avatar I_m_not_a_robot
2 2

@paula85: "Jamen" You made my day! :-)

Odpowiedz
avatar paula85
2 2

@I_m_not_a_robot: oj nie byłoby Ci tak wesoło jajbyś to słaszał.Jamen słyszeli chyba wszyscy w ościennych parafiach.a i dzieci na religi miały kłopot bo większość tak mówiła.

Odpowiedz
avatar Zmora
5 11

Ech, już nie mają ludzie o czym pisać, najwyraźniej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 6

Piękne :D Prawdziwa dziecięca szczerość. Łap "mocne". Biochemia "Bańki" też udzielała mi się zdolnościami wokalnymi - głównie wyciem do księżyca ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 8

Masz bardzo fajny styl pisania :) Mnie również zawsze najlepiej szło granie ze słuchu. No i też mam bardzo niski głos, co mojej nauczycielce niezbyt się podobało. PS: Biochemia to zuuooo. Nad Stryerem też niezłe kociokwiki studenci uskuteczniają.

Odpowiedz
avatar Lasterhaft
4 6

@crocoduck: Mnie zawsze zastanawiało, jak to jest, że prowadzący zajęcia muzyczne mają obiekcje, że ktoś ma taki, a nie inny głos... Niby mieli to na studium, niby wiedzą, jak struny głosowe i krtań są zbudowane, niby wiedzą, że to kwestia indywidualna... Posiadacze niskich głosów - łączmy się w bólu ;) PS: Biochemia to zuo, ale za to jaka dobra podkładka pod myszkę! :D

Odpowiedz
avatar jedendwatrzy
7 13

historia się rozwija i rozwija, tyle wątków, tu informacja, tam informacja, a na końcu się okazuje, że można to było w dwóch zdaniach opisać. fajny masz styl, ale niepotrzebnie zapychasz krótką historię stosem totalnie niepotrzebnych wiadomości

Odpowiedz
Udostępnij