Temat rzeka powraca, nawiązując do demotywora pt "Nie róbcie zakupów w weekendy, sprzedawcy też chcą mieć wolne" czy jakoś tak oraz wrednych klientów.
Bardzo żałuje, że nie możesz drogi/a ekspediencie/tko że nie możesz wyjść w sobotę ze znajomymi nachlać się w 4 dupy* bo na drugi dzień musisz pójść do pracy. Przykro mi również z tego powodu, że wszyscy Twoi znajomi mają wolne weekendy a Ty NIE! Naprawdę ubolewam z tego powodu. Cierpię na myśl tego, że w miejscu pracy (za którą otrzymujesz pieniądze) musisz poskładać po mnie bluzkę/sukienkę bo ja wredna baba jej nie poskładałam! Tylko walnęłam gdzieś na wieszak, a jeszcze lepiej na specjalny wieszak w przebieralni o zgrozooo...! Wyobrażam sobie jak krwawi Twoje serce, gdy proszę Cię o przyniesienie innego rozmiaru lub koloru. Twoje problemy przy moich to psikus!
I tak całkiem serio, nie wyobrażam sobie zamkniętych centrów handlowych w weekendy, bo tylko wtedy mogę coś załatwić, tylko w takich miejscach na weekendach jest otwarta np. poczta czy bank, tylko wtedy mogę pójść do sklepu i przymierzyć 5 różnych ubrań i za nie ZAPŁACIĆ czyli dać Ci zarobić.
Jak Ci taka praca nie pasuje to ją zmień, ja zmieniłam.
Już nie wspominam o pracy mundurowych, lekarzy itd. ONI NAWET W ŚWIĘTA PRACUJĄ! masakra normalnie.
* Tak, nachlać się w 4 dupy bo nie można wyjść kulturalnie na 2-3 drinki i wrócić do domu?
A teraz wszyscy pracujący w centrach handlowych łączcie się i MINUSUJCIE!!!
(aktualnie znowu pracuje na weekendach :) )
Sprzedawcą nie jestem, w weekendy nie pracuję ale jeśli Tobie wolny weekend kojarzy się tylko z chlaniem i imprezami.. Bo wyobraź sobie, że niektórzy chcieliby mieć wolny weekend, by móc go np. spędzić z rodziną ;) Zresztą już po Twoim stylu pisania widać, żeś prostaczka.
Odpowiedz@paski: Właśnie, niektórzy mają lepsze zajęcia.
OdpowiedzCzyli każdy sprzedawca, bądź kasjer marzy o uchlaniu się w trzy dupy? Zwierzali Ci się, czy co?
Odpowiedz@imitacja: Faktycznie brakuje tutaj linka do tego demota, w którym było to opisane właśnie w ten sposób :) Jest jeszcze coś takiego jak urlop.
Odpowiedz@kozdanda: Ach, demotywatory.. nie sądziłam, że strona z obrazkami zrobionymi przez gimbusów może tak mocno wpływać na światopogląd podobno dorosłej osoby ;) Ale jak to mawiał Józef Piłsudski, internet jest nieomylny a wszystko co w nim jest napisane to święta prawda ;)
Odpowiedz@kozdanda: Ach, czyli jeśli ktoś nie dostanie urlopu, to może zapomnieć o zimnym piwku z kumplem, albo romantycznej kolacji z dziewczyną, bo Ty masz życzenie przyjść do sklepu i ZAPŁACIĆ za towar? Wiesz co, może niektórzy ludzie narzekają na taki system pracy, bo to jest męczące: zwłaszcza, jeśli manager lokalu daje źle ułożone grafiki pracy, lub naciska na zwiększoną ilość godzin, bo "nie ma kto pracować,Ela chora" Nie wiem na co Ty tak narzekasz, jakaś kasjerka nie odpowiedziała Ci na "miłego dnia" czy co?
Odpowiedz@paski: Niestety się mylisz - nie Piłsudski a Abraham Lincoln. :)
Odpowiedz@FrancuzNL: Jestem pewna że to był Aleksander Wielki. :)
OdpowiedzOj się czepiacie. Te trzy dupy to dla zwiększenia dramatyzmu historii... Mnie się na przykład łezka w oku zakręciła...
Odpowiedz@FrancuzNL: Niestety nie, to był Napoleon
Odpowiedz@Candela: Mowa była o czterech dupach, mój błąd, bo napisałam o trzech. ;)
OdpowiedzJa to bym wolała,żeby zapytać panie ekspedientki co o tym myślą.A to że rzucasz ubrania jak popadnie to tylko o tobie świadczy
Odpowiedz@arabika1234: no ciężko było by żebym po każdym przymierzeniu może jeszcze je prasowała i układała w dokładną kosteczkę, ale też nie rzucam ich na podłogę czy zostawiam w przymierzalni. One są od tego aby tam pracować a nie stać jak kołki. Podejrzewam, że praca ta może nie jest super lekka, że muszą się narobić ale zadarmo tego nie robią.
Odpowiedz@kozdanda: Nie chodzi o prasowanie, tylko o kulturę :) Tyle razy widziałam, jak w przymierzalni leżała GÓRA ubrań, rozrzuconych na krzesełku, podłodze, i jakby się dało to na suficie też by były. Okropność. Jeśli ktoś ma tyle czasu, by przymierzyć 10 sztuk ubrań, to te 2 minuty raczej nie zmienią nic w jego życiu i mógłby byle jak, ale chociaż powiesić na wieszaku. :)
Odpowiedz@kozdanda: Nie wiem jak ciebie, ale mnie w domu nauczyli, że ubrania po przymierzeniu składamy w kosteczkę/wieszamy na wieszaku i odkładamy tam skąd wzięliśmy.
Odpowiedz@kometax: Pewnie chodzi tu o ułożenie ubrania tak idealnie jak było na początku. Ja składam, ale tak samo jak paniom w sklepie, milimetr w milimetr mi nie zawsze wyjdzie :)
Odpowiedz@kometax: Ja zaś wybieram sklepy, w których przy przymierzalniach są wieszaki. Idąc na zakupy i zbierając ubrania do przymierzenia w większym sklepie nie ma większych szans, bym zapamiętała gdzie co leży. Składanie zaś uważam za przesadę. Ładnie odłożyć - ok. Składać każde przymierzone ubranie w kosteczkę taką, jak pracownicy sklepów - nie ma opcji.
Odpowiedz@sla: Kolejny dowód na to, że moja rodzina jest dziwna XD
Odpowiedz@sla: W dokładnie taką samą kosteczkę nie składam. Ale dżinsy składam na pół zamiast oddawać z nogawką wywiniętą na drugą stronę, sukienki i żakiety odwieszam na wieszaki, żeby za bardzo się nie wymięły, nie rzucam ich na podłogę w przymierzalni - bo jako klientka nie chciałabym mierzyć rzeczy wymiętych, brudnych, podeptanych na podłodze i pozaciąganych. Złożone łatwiej wynieść z przymierzalni, a ekspedientka szybciej policzy, czy oddaję tyle ile wzięłam do mierzenia. Gdy oglądam rzeczy wystawione na stołach/ladach (?) staram się je przekładać je tak, żeby nie zrobić bałaganu. Zajmuje to tyle samo czasu, co zrobienie rozwałki, żeby dogrzebać się do swojego rozmiaru. Nie wykonuję pracy zamiast ekspedientek, ale przynajmniej staram się nie dokładać im roboty bez sensu ;) A mam wrażenie, że sporo zakompleksionych klientek robi to z czystej złośliwości i pogardy dla "niższych rangą".
Odpowiedz@kozdanda: życzę Ci żeby ktoś w domu wy***ał Ci kubeł ze śmieciami. Twój dom, Twoja podłoga, to po co masz jak kołek przed kompem siedzieć? Możesz sobie posprzątać trochę
Odpowiedz@kozdanda: Ktoś dobrze o Tobie napisał: jesteś prostaczką... i współczuję ludziom, którzy muszą "obsługiwać" takie osoby jak Ty - "bo mi się wszystko należy". Ja nie widzę problemu w tym, żeby złożyć ubranie, które przymierzyłam. Po wyjściu z przymierzalni albo odwieszam ubranie na wieszak w przymierzalni albo jeśli takiego nie ma, to składam i odnoszę na miejsce - nie spadnie mi korona z głowy, a przynajmniej nie zostawię po sobie chlewu.
Odpowiedz@Fahren: Nie wiem, czemu niektórzy odłożenie czegoś na miejsce uważają za coś godzące w dumę. Ciekawe, czy autorka pracuje z takim samym podejściem jak ona do innych. Może ja dziwna jestem, ale jak widzę w sklepie, że coś upadło, to to podnoszę i odkładam.
OdpowiedzTak patrzę na komentarze i mam wrażenie, że niektóre osoby nie zrozumiały treści, którą autorka chce przekazać. Sądzę, że chce zwrócić uwagę na całą sytuację związaną z protestem sprzedawców, którzy są zmuszeni pracować w weekend. Najzwyczajniej na świecie większość ludzi nie jest w stanie (z powodu braku czasu i energii) iść na zakupy w dzień powszedni, między 8 a 16 i zamykanie sklepów na weekend najzwyczajniej w świecie uniemożliwi im wyjście do sklepu. A sprzedawcy po pierwsze chyba nie pracują w każdy weekend (nie mam własnych doświadczeń w tej materii, ale każdy z moich kumpli który pracował w supermarketach, galeriach handlowych czy na stacjach benzynowych) najczęściej miał w każdym tygodniu jakieś wolne dni, czasami weekendy, czasami nie.
Odpowiedz@Kojot: ja doskonale rozumiem co autorka chciała przekazać ale nie podoba mi się sposób w jaki to opisała. Skąd w ogóle pomysł że ludzie chcą mieć wolne weekendy tylko po to by się upić?
Odpowiedz@Takako: Podała przykład, taki a nie inny. Rozszerz to na cokolwiek co człowiek może robić w weekend a nie może bo pracuje. A przykład wybrała taki a nie inny może z własnego doświadczenia, może żeby pokazać zasadność takich żądań (bo sprzedawcy woleli by się w weekend poopieprzać zamiast pracować i stąd protesty)... Czepiasz się szczegółów tam, gdzie są nieważne.
Odpowiedz@Kojot: a to dziwne, ze centra hadlowe sa otwarte do 22. Poczta? W ilu centrach hadlowych sa poczty? Do tego sa jeszcze calodobowe. Banki z tego co pamietam to tylko milenium jest w centrach(czy teraz jest wiecej?) Co do historii. Pracowalam w sklepie i wyobraz sobie, ze tylko w niedziele moglam pojechac do rodzicow na obiad czy wylegiwac sie z wlasnym facetem w lozku(to byl jedyny dzien kiedy on mial wolne) ogolnie z przerazeniem patrzylam, ze wiekszosci rodzin wybierala zakupy jako forme spedzania wolnego czasu razem, a pozniej nie ma co sie dziwic, ze gowniarstwo rozpieszczone i nie wychowane jak zamiast zjesc obiad przy stole to ida do mcdonalda, a pozniej mamusia oglada 50 sukienek tatus sie piekli bo reszta sie znuszila po godzinie.
Odpowiedz@krystalweedon: Może pozwól innym żyć własnym życiem? Dlaczego na siłę chcesz wychowywać innych?
Odpowiedz@Takako: Pewnie z autopsji
Odpowiedz@krystalweedon: Przykro mi, nie jestem w stanie w żaden sposób odpowiedzieć na twoją wypowiedź, bo po pierwsze nie wiem w jaki sposób odnosi się do tego co wcześniej napisałem a po drugie najzwyczajniej w świecie z tego chaosu nie potrafię wywnioskować co poeta miał na myśli.
Odpowiedz@sla: jesli myslisz, ze taka forma spedzania czasu jest ok no to sorry, ale to jest chore. Ktos musi jak nikt inny nie wytlumaczyl tego, a pozniej to sie przeklada na inne aspekty zycia.
OdpowiedzMnie tam pasuje praca w weekendy (kasa w hipermarkecie na A) bo inaczej nie mogłabym pogodzić jej ze studiami. Koleżanki po fachu też nie narzekają, zresztą jak ktoś potrzebuje mieć wolne weekendy to zawsze można dogadać się z pracodawcą.
OdpowiedzNie jestem sprzedawcą ,ale napiszę co myślę , uważam ,że w niedzielę sklepy powinny być zamknięte ,wyobraź sobie autorko posta, że centra handlowe są czynne do 21 lub dłużej ,także zakupy zrobić możesz w tygodniu. Każdy powinien mieć prawo do odpoczynku w niedzielę i spędzenia czasu z rodziną. Jeżeli każda sobota =picie+kac w niedzielę ,to szczerze współczuję ,nie wiem tylko czy bardziej obsesyjnego myślenia o piciu czy ciasnoty umysłowej.
Odpowiedz@MamaIngi: Podobnie jak wielu osobom komentującym, nie podoba mi się, że autorka utożsamia niechęć do pracy w niedzielę jedynie z chęcią jak to sama ujęła "nachlania się w 4 dupy", ale nie zgadzam się z Tobą. Przede wszystkim dlatego, że gdyby iść Twoim tokiem myślenia, to prawo odpoczynku w niedzielę powinno bezwzględnie przysługiwać też służbom mundurowym oraz medycznym, wszak napisałeś, że każdy powinien mieć do tego prawo. Nie muszę Ci chyba pisać, dlaczego byłoby to wysoce niepożądane? Poza tym według mnie to jeden z "uroków" tej pracy. Teraz do głosu dopuszcza się przede wszystkim tych, którzy są przeciwni pracy w niedzielę, ale osobiście znam osoby, które są zadowolone z tego stanu rzeczy, bo dzięki takiemu systemowi mają wolne w dni robocze i np. nie potrzebują korzystać z urlopu, żeby załatwić coś w urzędzie, mogą zrobić zakupy do południa, kiedy klientów jest znaczenie mniej czy właśnie spędzić wtedy więcej czasu z rodziną (choćby odebrać dziecko ze szkoły, które zwykle wraca z niej samo, bo rodzic w tym czasie jeszcze jest w pracy).
Odpowiedz@MamaIngi: A dlaczego tylko sklepy? Zamknijmy tez stacje benzynowe, szpitale, PKP, elektrownie (będzie okazja do romantycznego wieczoru- albo i nie gazownia zamknięta, to nie ugotuje się nic), zamknijmy parki narodowe (brak wstępu), muzea, dyskoteki i wiele innych. Pomysł bez sensu.
Odpowiedz@MamaIngi: Może... niektórym odpowiada praca w niedzielę? Naprawdę tak ciężko o tym pomyśleć? Według mnie każdy pracodawca powinien sam ustalać w jakie dni jego sklep ma być otwarty. Dlaczego ustawodawca ma wszystkim narzucać wolną niedzielę? Co ze studentami dziennymi, dla których ten dzień jest idealną okazją do dorobienia? Co z osobami, którym nie zależy na wolnej niedzieli? Daj ludziom decydować o sobie zamiast na siłę ich uszczęśliwiać (lub zwalniać, bo tym najpewniej skończy się ten przepis).
Odpowiedz@MamaIngi: jestem w stanie zrozumieć osobę popierającą zamknięcie sklepów w niedzielę pod warunkiem, że popiera zamknięcie wszystkiego innego. OK, powiedzmy, że policja, pogotowie i elektrownie po prostu muszą pracować, siła wyższa. Ale już kina, teatry, kluby, restauracje, komunikacja miejska, radio, telewizja, parki, muzea, dostawcy internetu i cała reszta mogłaby mieć wolne - to nie są towary pierwszej potrzeby. (A śmiem nawet twierdzić, że kupno chleba prędzej można zakwalifikować jako towar pierwszej potrzeby, niż obejrzenie serialu). Jesteś za? Jeśli nie to dlaczego - i w czym pracownik muzeum jest gorszy od ekspedienta?
Odpowiedz@krogulec: No, z tymi szpitalami to trochę naciągane zestawienie - zakupy to nie sprawa życia lub śmierci. Można je zrobić na zapas, prądu na zapas nie "zaciągniesz" ;) Ale jeśli mamy być konsekwentni, powinniśmy też zlikwidować studia zaoczne, bo wykładowcy też grzeszą pracą w niedziele.
Odpowiedz@inga: A jak komuś w niedziele braknie jedzenia, bo w sobotę sprosili się niezapowiedziani goście? To dzieciaki i rodzice mają głodować?
Odpowiedz@rodzynek2: za czasow kiedy sklepy byly zamkniete w niedziele ludzie robili zapasy. Mozna samemu zrobic bulki to nie jest trudne. W moim wyobrazni isntnieje cos takiego, ze wiekszosc ludzi zawsze ma jakies zapasy. Takich rzexzy jak mleko, cukier czy make goscie ci nie zjedza to mozna zrobic np nalesniki.
Odpowiedz@inga: Ale prąd też nie jest dla Ciebie kwestią życia lub śmierci. W całej sprawie chodziło mi raczej o przedstawienie absurdalności zakazu w sytuacji, gdy masa innych zawodów jednak w niedziele pracuje.
OdpowiedzKażdy jest w stanie zrozumieć, że w ciągu tygodnia nie mamy możliwości zrobienia zakupów, itp. Hasło : walczymy o wolne weekendy oznacza przede wszystkim fakt , że mamy prawo mieć żal do klientów którzy te zakupy zaczynają o 20:50, w galerii czynnej do 21. Jeżeli ktoś pracuje po 8h - bardzo fajnie. Ale są osoby będące w pracy po 12h kilka dni z rzędu, nie mogący czasem zjeść przez cały dzień obiadu bo kliencie tego nie są w stanie zrozumieć, że Nam też należy się przerwa. Tak - pracuję w galerii, tak - ciężko jest przychodzić do pracy w niedziele, nie - nie potrzebuje weekendu wolnego do tego by chlać. I podejrzewam, że praca w Wigilię to też Nasz "zakichany obowiązek" kiedy taki zacny klient wpadnie na 5 minut przed zamknięciem, z durnym uśmieszkiem na twarzy i żąda rzeczy niemożliwych. I pamiętaj - kiedyś role mogą się odwrócić. Wtedy może zapraszam do dyskusji. I podejrzewam, że teraz zasugerujesz zmianę pracy....
Odpowiedz@cmokus5: Apropos zakupów w Wigilię. Mnie przy tym nie było, ale jak już opuszczali rolety po zamknięciu sklepu wbiegła pod nimi klientka bo musi kupić śmietanę. Niestety nie obeszło się bez interwencji z samej góry ponieważ chciała opuścić sklepu a nie miał kto jej obsłużyć bo wszystkie kasjerki były już rozliczone (oddały pieniądze kierownikowi linii). A to co się działo 2 stycznia zasługuje na osobną historię, może kiedyś ją opiszę XD
OdpowiedzPo pierwsze, kultura tego wpisu leży i błaga o litość. Po drugie - mowa o wolnych weekendach, czy niedzielach? Bo jeżeli chodzi o zamykanie sklepów w niedzielę, to nie jest to moim zdaniem głupi pomysł. I zanim mnie posądzicie o "katolowanie" i szerzenie ideologii "w niedzielę do kościoła, a nie na zakupy", chciałam zauważyć, że na Zachodzie centra handlowe są w większości w niedziele pozamykane. W Szwajcarii w niedzielę nie zrobi się zakupów nigdzie oprócz stacji benzynowej. I o dziwo da się żyć ;) Ludzie robią zakupy w soboty, a wieczorem chleją razem z kasjerami, a co.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 stycznia 2016 o 21:09
@Mei: w niekatolickiej Anglii nie tylko hipermarkety są krótko otwarte (max do 16), ale i centra rozrywki jak baseny, siłownie itp. Otwartą restauracje tez trudno ok 21 znaleźć. Ludzie szanuja swoj czas :) albo.. chleją z kasjerami :)
Odpowiedz@Mei: a w Danii supermarkety są czynne do 21. Możemy się zarzucać przykładami obu stron, do porozumienia nie dojdziemy. Dajmy zarobić studentom.
Odpowiedz@nursetka: Ale są przecież otwarte, tylko nie do późnia, więc całkiem co innego niż chodzi w obrazkach podanych jako przykład w tej historii ;)
Odpowiedz@Mei: w Hiszpanii w niedziele sa prawie wszystkie sklepy zamkniete i ludzie tez spokojnie zyja, jedzenie kupia w sobote i czas wolny spedzaja z rodzina, zamiast przymierzania bluzek.
Odpowiedz@Mei: Mam to nieszczęście mieszkać w Szwajcarii. I w niedzielę otwarte centra handlowe to jeden z powodów dla którego ciepło wspominam Polskę. Studiuję ciężki kierunek i oprócz tego pracuję. Od poniedziałku do soboty wracam do domu o 22-23. Mój chłopak pracuje, teraz nie jest źle,ale był okres kiedy musiał pracować całymi dniami , także w sobotę. W domu był o 21.... Były tygodnie kiedy po prostu głodowaliśmy,bo nie stać mnie na to by kupować sobie jedzenie na uczelni a nie miałam kiedy skoczyć do sklepu. A Chlopak rownież nie... Gdyby nie pomoc mojej znajomej,która widząc sytuacje , zaczęła robić nam zakupy to byłoby krucho . Byliśmy w takiej sytuacji,że potrzebowaliśmy pieniędzy i musieliśmy dużo pracować. (Ciężka sytuacja rodzinna)
OdpowiedzJa bym powiedziała, że ci, którzy chcą mieć wolne, aby się schlać mają w nosie czy jest to weekend czy środek tygodnia. Po prostu: mają wolne - chleją. Kilka miesięcy temu szukałam pracy i tak, zależało mi na wolnych weekendach. Żeby móc mieć jakieś ustabilizowane życie, spędzić czas z rodziną i mieć szansę ją powiększyć ;)
OdpowiedzNie podoba mi się forma wypowiedzi oraz wrzucenie wszystkich do jednego worka z tym piciem. Chciałem jednak zwrócić uwagę na inną rzecz pracownikom, którzy narzekają na pracę w weekendy. Przy zamknięciu galerii handlowych w weekendy tracą one 2/7 czasu kiedy są otwarte. Myślicie, że nie przełoży się to na redukcję zatrudnienia? Niekoniecznie proporcjonalnie ale część ludzi wtedy straci pracę. Kiedyś sam pracowałem w sklepie w CH, 70% obrotu niektóre z tych sklepów robią w sb i nd. Ludzie chcą kupować w weekendy, firmy to widzą i wychodzą na przeciw oczekiwaniom klientów. Pozdrawiam
OdpowiedzNie, żeby jakoś szczególnie mi zależało na sklepach otwartych w niedzielę, ale trochę nie wiem, jak to ma działać - pracownicy sklepów mają lepiej od, na przykład, pracowników różnych punktów usługowo-rozrywkowych i nie muszą pracować w niedzielę, czy też ja, korzystając z wolnej niedzieli, nie mogę zabrać dzieci do kina, wesołego miasteczka, zoo, czy gdzieś indziej, bo wszystko jest zamknięte?
Odpowiedz@Kropucha: Oczywiście, że nie. Państwo (czy raczej Solidarność) przejmuje się tylko i wyłącznie pracownikami sklepów wielkopowierzchniowych. Małe sklepiki mogą sobie pracować w niedzielę i święta, kina, zoo, restauracje i inne obiekty także mogą być czynne.
OdpowiedzTak swoją drogą śmieszą mnie takie internetowe zawołania "nie rób zakupów w weekendy/wigilię/sylwestra" jakby autorzy i osoby, które to udostępniają liczyli, że nagle ludzie przestaną robić te zakupy w te dni,a pracodawca powie "to normalny dzień pracy, ale nie ma ludzi to idź do domu"
OdpowiedzW wielu krajach Europy zachodniej sklepy sa nieczynne w niedzielę, a w tygodniu zaledwie do 18 i jakoś ludzie tam żyją
Odpowiedz@maat_: W zasadzie powinno być tak, że jeśli właściciel chce mieć sklep otwarty w niedzielę, to powinien sam stanąć za ladą.
Odpowiedz@maat_: No to pomieszkaj w takim kraju pracując od pn-do piątku od 7 do 18... W soboty sklepy czynne do 13 i takie tłumy, że wolnego koszyka nie znajdziesz. I nie szerz propagandy, bo "te kraje" powoli wycofują się z zakazu handlu w niedzielę i ograniczania godzin pracy sklepów w inne dni. Przykładem jest Austria, gdzie w tygodniu było wolno handlować tylko do 18 a obecnie do 21, w soboty do 13, obecnie do 18, w niedzielę wcale, a obecnie małe sklepy sprzedające art.spożywcze.
OdpowiedzWystarczy dosłownie wyjść za południowo-zachodnia granice PL aby nie uswiadczyc otwartego sklepu w sobotę po 12 :-).
Odpowiedz@unitral: Nie wiem w jakim kraju ty mieszkasz, ale tu gdzie ja mieszkam wiekszosc sklepow spozywczych jest otwartych w tygodniu do 19, a w piatki i w soboty do 21. Takze jest czas zrobic zakupy. A sklepy z ubraniami czy drogerie w niedziele sa zamkniete i wyobraz sobie, ze jakos nikt nie narzeka. Wystarczy odrobina dobrej woli i tyle.
Odpowiedz@Raspwberry: nie wiem, gdzie mieszkasz, ale tu gdzie ja mieszkam sklepy mam otwarte w tygodniu do 21, niektore nawet w piatki do 22, w soboty podobnie, chyba do 20, a w niedziele do 18. Nawet niektore sklepy z ubraniami i drogerie otwarte sa w niedziele i swieta i jakos ludzie zyja :D . Zamiast zamykac wszystkie sklepy w weekendy Polska moglaby zrobic np jak Holandia. W soboty 150% w niedziele 200% za prace i ludzie pewnie nagle by chcieli pracowac w weekendy. Dlaczego nikt nie pomysli o takim rozwiazaniu, tylko od razu zamykac sklepy w weekendy? No a jesli sklepy to dlaczego nie wszystko inne? Nie mowie o elektrowniach, policji czy szpitalach, ale restauracje, zoo, kina? Przeciez ludzie pracujacy w tych miejscach tez chca miec wolne.
OdpowiedzZdarzyło mi się pracować po 12 godzin dziennie, na nocki, 6 dni w tygodniu. Dojazd w obie strony dodatkowo 3-4 godziny. Jak już miałam wolne, to zazwyczaj w niedzielę, w tygodniu nie miałabym nawet kiedy pomyśleć o zakupach.
Odpowiedz@Zmijcia: o jejku, w takim razie dobrze, ze istnieje tez mozliwosc zakupu przez internet, nawet jedzenia.
Odpowiedz@annabel: Istnieje możliwość zamawiania jedzenia przez Internet, ale np. moich oczekiwań nie spełnia, a korzystałam z tej opcji w niejednym sklepie. Po pierwsze nie wszystkie towary są dostępne przy wyborze tej opcji (np. taki filet z łososia w A. - był, po czym wycofano możliwość jego zakupu przez Internet, a obecnie znów jest dostępny). Drugi problem to wybór ilości - np. potrzebujesz 2 papryk, a na stronie możesz określić tylko wagę. Jedyne czym możesz się kierować to waga orientacyjna mniejszej i większej sztuki, przy czym nie przy wszystkich produktach ją podają. Po trzecie nigdy nie wiesz na pewno, czy mają dany produkt na stanie. I teraz albo możesz zaznaczyć opcję zamiennika, który również nie zawsze jest dostępny (ryzykujesz ponadto jaki będzie miał skład), albo żeby pomijano niedostępne produkty, co jest o tyle niekomfortowe, że do pełni szczęścia, czyli do przyrządzenia konkretnego dania, może Ci zabraknąć jednego produktu. I na koniec - wszelkiej maści pomyłki oraz niedopatrzenia pracowników, np. zaznaczasz jeden wariant smakowy, przywożą Ci drugi, którego nie lubisz (przy niewybranej opcji zamienników) albo chcesz cukier puder w torebce, dostajesz w takiej tubie z sitkiem, której nie da się odkręcić, a ty potrzebujesz łyżkę do ciasta. Jeżeli wszystko to wydaje Ci się pierdołą to uwaga - kiedyś przywieziono mi nadpsute pomidorki koktajlowe, innym razem zwiędły szczypiorek. Zdarzały się też produkty, który miały bardzo krótki termin przydatności (zawsze wybieram najbardziej odległy czasowo od momentu zakupu, żeby nie mieć noża na gardle). Innymi słowy zakupy przez Internet to wciąż kiepski substytut zwykłych zakupów, a zdarza się, że raz w miesiącu mi samej zostaje tylko ta niedziela. Co do innych zakupów to również nie mogę się zgodzić, że zakupy przez Internet rozwiązują problem, bo np. osobiście nie mogę kupić sobie w ten sposób obuwia (niestandardowy rozmiar i wąska stopa). Z rozmiarami ubrań też na dwoje babka wróżyła, nawet w tym samym sklepie, a jeżeli ktoś nie ma czasu zrobić zwykłych zakupów spożywczych, to tym bardziej nie ma czasu na zabawę w zwroty.
Odpowiedz@annabel: oczywiście, że mogę, zwłaszcza że większość sklepów do mojej miejscowości nie dowozi.
Odpowiedz@nessa22: Regularnie zamawiam jedzenie przez internet i większości problemów nie ma. Pomyłka w ciągu kilku lat regularnego składania zamówień zdarzyła się raz (minimalna), zepsutych owoców czy warzyw nigdy nie dostałam. Zamienniki wybieram sama :). Kupowania ubrań trzeba się nauczyć, z butami w Twoim przypadku nie wiem.
OdpowiedzPiszesz o dwóch różnych rzeczach, dlatego nie dam Ci oceny. No tak, zgadzam się, niestety są zawody, gdzie trzeba liczyć się z pracą w weekendy, sama w takim zawodzie pracuję. Uważam, że właściciel powinien decydować czy w niedzielę ma otwarte czy nie, a pracownik przyjmując ofertę pracy znając te warunki nie powinien potem narzekać. Ale zaraz, o co Ci chodzi z tymi bluzkami czy wieszakami? Robisz burdel w sklepie i masz focha, że sprzedawcy nie podoba się sprzątanie po Tobie? Mnie jako klientkę denerwują walnięte byle gdzie towary, a co gorsza przymierzalnia zapchana szmatami, których nie raczył z niej wynieść, nie mówiąc o odwieszeniu na miejsce. Wiesz co? To mi się kojarzy z burakami, które po pijaku w barze biją szklanki i nawet nie przeproszą, bo uważają, że to mój obowiązek po nich sprzątać. Owszem, ja to zrobię, bo chcę mieć w knajpie czysto, tak samo jak ten sprzedawca po Tobie posprząta, bo musi mieć w sklepie porządek, co nie znaczy, że Ty nie jesteś wieśniarą.
Odpowiedz@digi51: Co do sprzątania po sobie: kiedyś w Biedronce przez przypadek stłukłam danie Gerbera, pobiegłam do najbliżej stojącej pracownicy, przeprosiłam, wytłumaczyłam gdzie stłukłam i zapytałam, czy da mi coś do posprzątania. Powiedziała, że ona się tym zajmie i bym się nie przejmowała. Głupio mi było, bo nie lubię robić bałaganu za sobą, a to "moja" osiedlowa biedra, gdzie kasjerki bardzo lubię. :)
OdpowiedzJa też źle się czuje w takiej sytuacji. Jak mój syn rezygnowal z pampersa zdarzyła nam się wpadka w sklepie. Idę do kasjerki, przepraszam i wyjasniam. Ona mówi " ok, dziekuje. Dobrze, że pani przyszła, bo przed chwilą dziecko nam się zsikalo w przymierzalni, a matka gdzieś się ulotnila i nic nie powiedziala." Co do tematu- nie wiem skąd tyle minusów. Przyjmując się do pracy, pracodawca informuje o systemie pracy. Za pracę w weekend, należy się wolne w tygodniu - i to jest czas, na załatwienie sprawy w urzędzie czy wizytę u lekarza. W systemie pon-pt, np.w urzędach panie gdy chcą iść do urzędu biorą sobie wolne. Okres tego wolnego w roku można brać? Niech jeszcze się trafi dziecko chorowite. Coś za coś. Hipermarkety zamknięte są w Święta. Lekarz, Policjant czy pracownik wodociągów wolnego wtedy brać nie może. I jeszcze, idźmy dalej, pomijając stan wyższej konieczności, nazwijmy to, czy kasjerki w marketach nie chodzą do kin czy restauracji? A może kelner też chciałby wolne w weekend?
Odpowiedz@dodolinka: Czemu tyle minusów? Bo autorka tej historyjki wypowiada się za każdego kelnera/kasjera/sprzedawcę, no każdego kto pracuje w weekendy, pisząc że to ONI marudzą na taki system zmian. Szkoda tylko, że wzięła przykład z koziej dupy, czyli z demotywatorów... Jedyną osobą która marudzi, to ona(autorka), no ale cóż.
OdpowiedzWyobraź sobie takie czasy, kiedy do szkoły podstawowej - nie wiem jak inne ale pewnie też - chodziło się w soboty. Mnie ten przywilej kopnął w swojej końcówce jeszcze w 1 i 2 klasie za czasów ośmiolatek. Urzędy i banki były czynne tylko w dni powszednie. Sklepy wiejskie od 6 do 10 i od 14 do 16, a w soboty od 9 do 13. Zakłady pracy czynne od 6 do 14, chyba, że miały wpływ na krajową gospodarkę, typu kopalnie, to pracowały na 3 zmiany.
Odpowiedz@plokijuty: Dopiero w połowie lat 70-tych zaczęto wprowadzać wolne soboty. Najpierw była to jedna wolna sobota w miesiącu, potem stopniowo dodawano kolejne. Nie pamiętam, jak długo trwało wprowadzanie wszystkich wolnych sobót - może dopiero po stanie wojennym ?
OdpowiedzNo ale o co Ci chodzi? Korona spadłaby Ci z doopy, gdybyś poskładała po sobie obejrzaną bluzkę lub odwiesiła ją na właściwy wieszak? Jeśli wchodzisz do publicznej toalety to też wokół zanieczyścisz kabinę, bo komuś płacą za sprzątanie toalet? No weź. Jak masz jakieś kompleksy/problemy to niekoniecznie musisz odreagować na ekspedientkach. To są tacy sami ludzie, jak Ty i tak samo trzeba ich szanować. Daruj, ale księżniczką to Ty nie jesteś i nikt nie ma obowiązku sprzątać za Twoją doopą.
Odpowiedz@mijanou: Autorka z opisem troszkę przesadza, lecz wynika z niego, że nie rzuca ubrań gdzie popadnie a odwiesza je chociażby na wieszak przy przymierzalni. Składanie zaś według mnie jest przesadą, o czym wspomniałam już wyżej. Po prostu niektórzy zaczynają chyba oczekiwać, że klient zostawi sklep w stanie nienaruszonym. Odwiesi wszystko na swoje miejsce, ubrania poskłada w taką kostkę, jak pracownicy sklepu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 stycznia 2016 o 22:45
@sla: nie mam zamiaru się upierać. Ja po sobie składam/odkładam na własciwe miejsce. Po prostu dlatego, że sama nie lubię zanurzać rąk w kłębie, dajmy na to, T-shirtów, które są pomieszane rozmiarówką, rodzajem i nie chce mi się grzebać, by wyciągnąć ten właściwy. I nie ma tu żalu do asystentek. W średnim New Yorkerze (przykładowo) na zmianie są trzy ekspedientki i nieraz mają taki zasuw, że nie mają jak poskładać tych ubrań po bałaganiarzach. To naprawdę żaden problem ani żadna fatyga, by poskladać to, co się oglądało. U siebie mam z reguły bałagan ( utrzymuję go stale w razie ewentualnego włamania, żeby złodziej potknął się i umarł^^)ale szanuję czjś czas i czyjąś pracę i nie robię go nie w swoim domu.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2016 o 6:35
Idźmy dalej: Ludzie nie chodźcie do pubów, hoteli i restauracji pracownicy tych przybytków też chcą mieć wolne weekendy.
OdpowiedzRaczej nie chodzę na większe zakupy w weekendy bo mam trochę czasu w tygodniu i nie lubię tłumów. Tylko nie dotyczy to wszystkich. Dla niektórych mieszkających dalej od miast (tak, są tacy) wypad na zakupy przestaje być godzinnym wypadem a zaczyna być dłuższą wyprawą. Która może być naprawdę ciężka do zrealizowania po godzinach pracy, najlepiej jeszcze z powrotem do domu i zgarnięciem np. dzieci. Wiadomo że pracownicy sklepów też mają własne życie, ale nie tylko sklepy są otwarte cały tydzień. Niektóre zawody są 24h na dobę 7 dni w tygodniu przez cały rok
Odpowiedz@Allice: I pracowałam w takim zawodzie. Są tego plusy, w końcu ma się zazwyczaj wtedy wolne w tygodniu i można pozałatwiać sprawy urzędowe (w miejscach gdzie w weekendy jest zamknięte) bez brania urlopu/wolnego. W tym momencie pracuję od poniedziałku do piątku w domu jestem o 18 i powiem szczerze ciężko mi się przyzwyczaić a co dopiero znaleźć czas na siłownię czy umowienie wizyty u lekarza ;)
OdpowiedzKażdy jest inny i są osoby, którym odpowiada praca w weekendy. Lubię swoją pracę i nie mam bólu dupy o to, że klient przychodzi, bo przecież o to w pracy chodzi. Ale tak, denerwują mnie klienci robiący burdel (bo nie da się wziąć kulturalnie gazety i odłożyć na miejsce, trzeba ją walnąć byle gdzie, a najlepiej wszystko poprzekładać) i klienci wchodzący minutę - dwie przed zamknięciem. Albo po zamknięciu, z pretensjami, że nie chcę ich obsłużyć. Szanujmy się nawzajem :)
OdpowiedzAutorko nie wiem ile masz lat, domyślam się tylko, że mniej jak 30. Powiem jedno: pustak z Ciebie. Tak przedstawiając "piekielnosc", pokazalas się z brzydkiej strony. Do roboty się weź, a nie wylewasz swe jakże arcysuper gorzkie żale w internetach.
OdpowiedzA mi akurat wisi, kiedy zamkną sklepy, byle bym o tym wczesniej wiedziała. Po co zamykać sklepy w niedzielę? Przecież " z rodziną" można pobyć w innym terminie. Ja i mój mąż pracujemy na trzy zmiany - zwykle się mijamy, wiec widujemy się akurat w weekendy. Kiedyś oboje pracowaliśmy w ramach czterobrygadówki i też rzadko zdarzało się, żebyśmy wolne mieli razem. Pracowałam w sklepie i na stacji paliw, gdzie zmian było dużo i tym samym w domu bywałam mało. Podstawa to podejście. "Nie mam wolnej niedzieli to nie mogę się zrelaksować i pobyć z rodziną." Ale że wolny jest np. wtorek i czwartek to nic, przecież to nie wolne. Wg mnie nie chodzi o to, żeby cały dzień łazić z dziecmi po zoo albo oglądać TV, tylko żeby nawet to popołudnie, kiedy ma się akurat wolne, spędzić wartościowo. I zakaz handlu w niedziele nic nie zmieni w podejściu ludzi - tu trzeba by było zmienić mentalność.
OdpowiedzNauczcie się czytać (przynajmniej niektórzy) ze zrozumieniem.
OdpowiedzAutorko, podpowiem ci, że tym pracownikom nie zależy czy ty towar kupisz czy nie. Wynagrodzenie i tak dostaną. I nie bądź przekonana o tym, że to TY im dajesz pracę. Nie, nie ty, tylko ich pracodawca. A jak mają mieć klienta twojego pokroju, to bądź pewna, iż wolą abyś w ogóle nie wchodziła do tego sklepu, a już broń Boże coś kupowała. Będą zdrowsze o nie użeranie się z tobą.
OdpowiedzAż zalozylem konto...kolezanko @kozdanda, jakim prawem oceniasz ludzi i wrzucasz wszystkich do jednego worka??Niektórzy pracują w święta i weekendy bo nie mają innego wyboru, a mieliby go gdyby wielka pańcia twojego pokroju nie musiała akurat robić zakupów.Co do mundurowych-ja pracuje,a właściwie służę w mundurze(nie w policji) w weekendy,święta i w nocy między innymi po to żebyś mogła spokojnie żyć i spać.Nigdy nie miałem do nikogo o to pretensji,bo wiedziałem na co się godzę wstępując do służby ani też nie otrzymuję za to jakichś specjalnych gratyfikacji i poczułem się przez tą historię najzwyczajnej w świecie obrażony.Pomyśl zanim coś napiszesz i przyjmij do wiadomości ,że nie jesteś pępkiem świata.
OdpowiedzI po co tyle jadu w tej 'historii'? Czyli co, sprzedawcy nie mogą mieć wolnych weekendów, bo lekarze/policjanci/etc. ich nie mają? W takim razie niech nauczyciele/urzędnicy/wszyscy ludzie pracujący od poniedziałku do piątku też pracują w weekendy. Bo jak to tak, jedni pracują w weekend a inni nie? Moim jedynym 'pewnym' dniem wolnym od pracy jest niedziela (plus 1-2 dni w środku tygodnia, ale nie zawsze) i nie zmarnowałabym jej na chodzenie po sklepach. Popieram pomysł, żeby niedziela była dniem wolnym od handlu.
Odpowiedz@Niebieskoooka: Błagam, niech nie będzie. Często niedzielne zakupy to dla mnie jedyna opcja, w Polsce jestem z reguły w weekendy i muszę też zaopatrzyć Mamę w spożywkę na cały tydzień/dwa a czasami trzy. Ludzie mają różne sytuacje w życiu i zamknięcie sklepów w niedzielę to nie jest dobra opcja na 21 wiek.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 31 stycznia 2016 o 6:44
Kiedyś sklepy były czynne w sobote a w niedziele zamkniete. Dalo sie? Dalo! Ps w wielu sklepach w uk jest tak samo. Placzu i protestow niet
OdpowiedzW innych krajach to dziala i nikt nie placze, ze biedne sierotki majac w tyg po otwierane calodobowe sklepy albo do poznych godzin nie potrafia ogarnac zakupow.
Odpowiedz@Villka1986: akurat wszystkie większe sieciówki spożywcze (przynajmniej te w większych miastach) są otwarte, z reguły od 11 do 17.30 lub dłużej.
OdpowiedzEhh autorce historii gratuluję porównania sprzedawców do lekarzy. Pracowałam kiedyś w sklepie i wiecie co dla mnie było najgorsze w tej pracy w weekendy? To, że galeria handlowa była czynna w niedzielę o godzinę krócej niż w sobotę. Wiem, że to trochę śmieszne, ale dla mnie to było w jakiś sposób poniżające, ze tak "dla picu" handel jest skrocony tylko o godzinę, żeby nie było, ze w niedzielę nie skracamy pracy, ale jednak najmniej jak się da. Gdyby to było do 15 albo chociażby 17, to jeszcze robiłoby jakąś różnicę, można by było jeszcze zjeść ten niedzielny obiad. Wiem, że wiele osób nie zrozumie, o co mi chodzi, ale ja naprawdę odbieralam to jako brak szacunku. Łaskawcy dali nam CAŁĄ godzinę. Co do porównywania sklepów do kin, restauracji: byłam ekspedientką, byłam też kelnerką. Jako kelnerka pracowałam w niedziele dużo ciężej niż w sklepie, ale jednak nie przeszkadzalo mi to aż tak. Widziałam różnicę w obslugiwaniu ludzi, ktorzy przyszli w niedzielę z rodziną do restauracji się zrelaksować, a obslugiwaniu tych wspaniałych rodzinek, które w niedzielę po kościele zabierały swoje dzieci na dlugie godziny na zakupy. Ok, powiecie, że każdy ma prawo spędzać wolny czas jak mu się podoba i mnie nic do tego (bo w Polsce generalnie każdy miłuje wolność ponad wszystko i uwielbia mieć prawo do wszystkiego), ale dlaczego z powodu dzikiego konsumpcjonizmu Polaków ja nie mogłam mieć chociaż tych kilku godzin niedzielnego wieczoru? Poza tym na serio żal mi było tych znudzonych, marudnych dzieci oraz ich pustych mamuś. Może jednak ktoś mógłby ich zmusić do innego spędzania czasu wolnego w niedzielę.
OdpowiedzRece mi opadły jak to przeczytałam. Nachlać się w weekend??? Widzę że ktoś tu ma naprawdę smutne życie skoro weekend kojarzy mu się tylko z chlaniem ;-) Pracowałam w centrum handlowym dobre 5 lat. Święta nie święta i każdy weekend. Niestety kierownictwo wychodzi z założenia że w weekendy ze względu na duża ilość klientów obstawa sprzedawców musi być większa ;/ Mój maz pracował od poniedziałku do piatku więc było to dość bolesne stać 12 godzin i mieć świadomość że te dwa dni mogłabym spędzić z nim. Co do zmiany pracy - większość młodych osób zaraz po szkole czy studiach bez doświadczenia trafia do handlu. Najłatwiej tam o prace. O rzucaniu ciuchami nawet nic nie powiem. To już kwestia kultury osobistej - zawsze się śmiałam gdy starsze koleżanki trafnie komentowały taka "pańcie" - wyżej to sra niż dupę ma. Przepraszam za brak co poniektórych znaków - "jukejowski" laptop ;-)
OdpowiedzDla przeciwnikow zamkniecia galeri haflowych mam jeszcze lepszy pomysl niech beda otwarte calodobowo bo w koncu lekarze czy kierowcy tez pracuja w nocy i swieta, ale wszystkie inne urzedy prace biurowe tez niech beda otwarte 24/7 i skonczy sie jeczenia z czasem wszystko zalatwimy o dowolnej porze.
OdpowiedzUważam, że sklepy i supermarkety powinny być zamknięte przynajmniej jeden dzień w tygodniu. Wszystkim by to na zdrowie wyszło.
OdpowiedzZ tego co mi się wydaje, za pracę w niedzielę i sobotę ma się wolny dzień w tygodniu - ja tam wolałabym mieć taką możliwość, żeby załatwić coś sobie spokojnie w tygodniu niż mieć tylko weekendy wolne - taka praca, a niestety do sklepu mnie nie przyjmą :)
Odpowiedz