Pozwolę sobie opisać sytuację, która miała miejsce w mojej firmie. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że teoretycznie dorosły człowiek (25 lat, świeżo po obronie magistra) jest w stanie zachować się w tak nieodpowiedzialny i przede wszystkim debilny sposób. O co dokładnie chodzi? Pozwólcie, że zacznę od początku.
Pracuję w dość dużej korporacji. Ze mną, na tak zwanym „piętrze” jest w sumie szesnaście osób, w tym Michał, naprawdę wspaniały facet, który dołączył do nas jakoś miesiąc przed całą sytuacją, a który potrafił naprawdę wiele poświęcić dla naszego zespołu. Często zalegaliśmy z projektami (nawał przedświątecznych obowiązków), a on zostawał po godzinach, robił rzeczy, które nie leżały w jego zakresie obowiązków. Po prostu mu zależało.
Niestety kilka osób z naszego piętra miało o nim złe zdanie z jednego, można by rzec wręcz głupiego powodu. Michał ma nietolerancję glutenu i z tego powodu nie stołuje się w naszej stołówce (przynosił własne obiady, które następnie odgrzewał sobie w mikrofali), ani też nie pije piwa na naszych wypadach integracyjnych, w ogóle zresztą stroni od picia w miejscach, w których mogłoby dojść do skażenia. Sama przyznam, że wcześniej nie znałam takiego schorzenia i w życiu nie przypuszczałabym, że coś może tak komplikować życie (gdy dowiedziałam się, że musi kupować chleb za 18 zł, a 90% produktów na rynku jest skażonych glutenem to po prostu zrobiło mi się słabo). Niestety kilka osób ubzdurało sobie, że ta cała dieta to tylko kaprys, że nie istnieje taka choroba i on tylko tak gada, aby się z ludźmi nie integrować. Nie było jakiejś otwartej wrogości, ale wielokrotnie trafiałam na sytuacje, gdzie dwie lub trzy osoby wymieniały kąśliwe uwagi na temat durnej mody żywieniowej.
Pewnego dnia, dosłownie na niecały tydzień przed świętami, postanowiliśmy zrobić sobie wigilię pracowniczą. Każdy obiecał coś przynieść, także sam Michał, który stwierdził, że bardzo chętnie zaprezentuje nam swoją dietę. Obiecał też przynieść bezpieczne dla siebie opłatki. Tak też się stało, spotkaliśmy się po pracy w naszej stołówce, pogadaliśmy, połamaliśmy opłatkiem (który w smaku był zupełnie jak ten zwyczajny) i wydawać by się mogło, że wszystko jest OK. Coś tam zjedliśmy, trochę się pośmialiśmy i tak minęła godzina, potem druga, aż w pewnym momencie Michał poczuł się źle. Stwierdził, że boli go brzuch i chyba musi nas opuścić. Parę minut później było już naprawdę kiepsko, ewidentnie dostał jakiegoś zatrucia pokarmowego, ale jak? Jadł tylko to, co sam przyniósł. Nikt go niczym nie częstował.
Damian, jeden z jego dobrych kumpli, stwierdził, że odwiezie go do domu. Tak też zrobił, a ja chwilę później przekonałam się, jak niektórzy ludzie potrafią być perfidni (chciałabym użyć o wiele bardziej dosadnych komentarzy w tym miejscu). Otóż okazało się, że jedna z osób z grona „Nie ma takiej choroby” postanowiła „zdemaskować” Michała i w tym celu zakradła się do kuchni (do której wejście było na drugim końcu korytarza), aby namieszać trochę w jedzeniu, a konkretniej wzbogacić cukier puder na bezglutenowym cieście odrobiną mąki pszennej. Super, nikt nie zwróci uwagi.
Pewnie nie wyszłoby to na jaw, gdyby owa pani nie przestraszyła się efektu swojego dzieła i sama nie przyznała. Rzuciła tylko głupie „ja nie sądziłam, że on tak naprawdę” i szybko zmyła się.
Jedynym plusem całej sytuacji było to, że po wszystkim nikt nie uważał już, że Michał udaje, a nasza była koleżanka wystąpiła o przeniesienie do innego działu. Powiedzcie mi jednak, jak spaczony trzeba mieć łeb, aby coś takiego zrobić? Celowo narazić kogoś na poważne kłopoty zdrowotne? Ja tego nie ogarniam.
uslugi
Uważam,że w ogóle to nie ma obowiązku, żeby się tłumaczyć chorobą. Wystarczy powiedzieć, że przynosi się własne obiady, bo te w stołówce nie smakują, a piwa się nie pije, bo woli się wódkę.
Odpowiedz@JaNina: A ja myślę, że nie ma obowiązku, żeby tłumaczyć się W OGÓLE. Nie jem tego i tego, BO NIE. Nie piję, BO NIE i koniec. I ludzie powinni to zaakceptować, ale z jakichś powodów zawsze znajdzie się kilkoro debili, którzy za punkt honoru obiorą sobie przekonanie cię, że twoje wybory są złe i tak oto mamy wegetarian namawiających do porzucenia mięsa, zdrowych ludzi namawiających tych z nietolerancjami/alergiami pokarmowymi, żeby zjedli coś co im szkodzi, albo pijących, którzy nie dają spokoju abstynentom, bo "ze mną się nie napijesz?". Nie rozumiem tego.
OdpowiedzNo i to są osoby po studiach niby wykształcone, słusznie wspomniano :) Nietolerancja glutenu to dosyć powszechne zjawisko, a ludziom cierpiącym z tego powodu strasznie współczuję. Często w produktach niektórzy producenci zatajają informację o obecności tego środka. No i można się nabawić nieprzyjemności. A ludzie w firmie? Cóż, nie tolerowali kogoś innego od siebie, pomimo nieraz sam nadstawiał za nich głowę, zostając po godzinach i kończąc projekty.
Odpowiedz@ktopytaniebladzi: A możliwe, że to pomaganie i zostawanie też jeszcze zaszkodziło. Są ludzie, którzy nie trawią tego, że jesteś "nadgorliwy". Nie wzięło się znikąd powiedzenie "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu". Po prostu niektórzy nie mogą strawić, że komuś zależy, bo wtedy bardziej widać ich olewactwo. Sama mam tak w firmie z paroma osobami. Same nie zostaną 5 minut dłużej i jeszcze innych namawiają, żeby nie zostawać.
OdpowiedzBardzo fajna historia, ale raz mówisz o Michale, a potem wspominasz o Marcinie. Drobnostka, ale tak tylko mówię :)
OdpowiedzJakim debilem trzeba być, żeby nie wiedzieć, że jest "taka choroba"...
OdpowiedzWłaśnie dlatego wkurzają mnie te wszystkie Lewandowskie, Chodakowskie itp. Promują te wszystkie diety bezglutenowe jak super hiper diety po których chudnie się 100 kg w tydzień. Gluten jest szkodliwy tylko i wyłącznie dla osób na niego uczulonych, dla normalnego człowieka jest to naprawdę bez różnicy. Ale właśnie przez takie w/w pseudo dietetyczki zaczęto traktować dietę bezglutenową nie jako dietę spowodowaną względami zdrowotnymi, tylko jako modną dietę znudzonych bananów.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Jak sie czyta niedouczoną lewandowską to w ogóle dostaje się raka oczu. Piekielna kombinacja, niedouczony głąb w połączeniu z wpływem na masę ludzi.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Z drugiej strony przez tą całą modę poprawiła się dostępność produktów bezglutenowych i osoby naprawdę chore mają większy wybór.
Odpowiedz@sla: i większe ceny, bo moda.
Odpowiedz@12345: zapomniałeś o najważniejszym czynniku. Milionach męża. Z takim kapitałem na starcie to za ja za tydzień byłbym internetowym ekspertem i prowadziłbym profesjonalny blog o średniowiecznych sztukach hafciarskich południowych ludów Afryki.
Odpowiedz@cassis: Nie zwracałam uwagi na ceny, lecz wypowiedzi osób zainteresowanych sugerują spadek cen. Co jest logiczne - większa konkurencja, większy wybór, niższe ceny.
Odpowiedz@sla: niekoniecznie więcej produktów. Producenci po prostu zaczęli się chwalić tym, że produkt jest bezglutenowy. Np znane płatki śniadaniowe kukurydziane. To nie jest tak, że nagle stworzono nową recepturę. Smakują tak samo, bo to są dokładnie te same płatki, mąka kukurydziana jest bezglutenowa. Co do cen to poszły raczej w górę, bo modne to i droższe.
Odpowiedz@upziom: W przypadku tych nieszczęsnych płatków skład się zmienił. Nie mają one w składzie 100% kukurydzy, jest kilka dodatków. Jeden z nich przed zmianą zawierał gluten (chyba jęczmień, nie pamiętam teraz). Były to śladowe ilości, ale były.
Odpowiedz@sla: słód jęczmienny.
Odpowiedz@upziom: Wódka luksusowa z ziemniaków robiona. Reklamowana jest teraz jako bezglutenowa :D
OdpowiedzNie wierzę... O nietolerancji glutenu mówią w TV, piszą w gazetach, każde płatki (do mleka) świecą wielkim napisem TERAZ BEZ GLUTENU!, mamy dobę internetu- wystarczy zapytać wujka google i od razu uzyskać informacje- nie trzeba wysyłać do szpitala biednego Michasia w ramach testów xP
Odpowiedz@niepojmuje: powinni raczej mówić: teraz z napisem "bez glutenu"
OdpowiedzJedna uwaga. Żywność nie jest skażona glutenem, bo gluten to nie jest jakiś odpad radioaktywny. Gluten to zwyczajne w świecie białko. Zupełnie nieszkodliwe dla 99% ludzi.
Odpowiedz@archeoziele: Dokładnie. Tylko media, moda i marketing zrobiły swoje. Można odnieść wrażenie, że produkty zawierające gluten są bardziej szkodliwe niż byłyby nafaszerowane rtęcią i ołowiem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 stycznia 2016 o 21:27
@archeoziele: Jeśli w produkcie w teorii bezglutenowym znajdzie się to białko to chyba można mówić o skażeniu :). Albo raczej zanieczyszczeniu.
Odpowiedz@sla: Jeżeli w produkcie bezglutenowym znajduje się gluten to jak można mówić o skażeniu produktu bezglutenowego. Jest to po prostu produkt zawierający gluten, a nazywanie go bezglutenowym to po prostu wprowadzenie w błąd konsumenta przez producenta.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Nie zrozumiałeś. Są produkty, które z definicji powinny być bezglutenowe. Chociażby płatki owsiane mające w składzie tylko płatki owsiane. Jeśli gluten zawierają to znaczy, że coś jest nie tak i można mówić o zanieczyszczeniu. Coś w stylu "może zawierać śladowe ilości orzechów".
Odpowiedz@sla: Ja cię rozumiem. Ale chodzi o to, że przeważnie te zanieczyszczenia są świadome. Producent wie, że podczas produkcji nie da się uniknąć wprowadzenia "śladowych ilości glutenu", a mimo to na siłę chce sprzedawać ten produkt jako bezglutenowy. Mimo, że w cyklu produkcyjnym nie da się wyeliminować tego glutenu nieszczęsnego.
OdpowiedzMoja siostra cierpi na Celiakię i z tego powodu jest "skazana" na taką dietę. Rzeczy są niestety drogie i dość ciężko-dostępne. Przynajmniej w małym mieście. Współczuję Michałowi/Marcinowi tego "ulepszonego" mąką ciasta :/
Odpowiedz@santiraf: Nie byłyby drogie gdyby nie nastała moda na diety bezglutenowe. Producenci wyczuli żyłę złota. I cierpią na tym tylko osoby uczulone.
Odpowiedz@santiraf: A siostra nie próbowała piec np. własnego chleba/ciastek? U mnie w domu rodzinnym dwie osoby mają nietolerancję glutenu i pieką normalnie z mąki bezglutenowej, którą można przez neta zamówić jak w sklepie nie ma.
Odpowiedz@Bryanka: Niektórzy nie mają czasu na takie rzeczy. Znajoma też ma taki problem i wolała zrezygnować z jedzenia pieczywa niż rezygnować z hobby, żeby czas "zainwestować" w pieczenie chleba (szczególnie że gotowanie nie sprawiało jej nigdy żadnej przyjemności).
Odpowiedz@JaNina: No to niestety - "albo rybka, albo pipka" jak to się mówi. Moja mama zainwestowała w maszynę do pieczenia chleba. Wrzucasz składniki i tyle. Bardzo duża oszczędność czasu, a zakup szybko się zwraca.
Odpowiedz@JaNina: Mam maszynę do pieczenia chleba w 3 minuty wrzucasz wszystkie składniki i włączasz program, maszyna sama wyrabia ciasto, sama je wyrasta, sama je piecze, sama się wyłącza na koniec i chłodzi by nie wysuszyć chleba. Całość obsługi to mniej niż 5 minut by uzyskać bochenek chleba
Odpowiedz@santiraf: Ja nie w temacie, ale szacun za czytanie Kossakowskiej.
Odpowiedz@Bryanka: Nie jestem pewny czy sama coś piecze. Podsunę jej tą sugestię. Dzięki :)
OdpowiedzMasz ponad 25 lat, pracujesz w korpo, czyli jakieś większe miasto a na pewno nie wioseczka na końcu świata i nigdy nie słyszałaś o nietolerancji glutenu? NIGDY? Ręce opadają, to Ci powiem, bo może będziesz miała kiedyś dziecko, że są ludzie którzy produktów mlecznych nie tolerują z powodu laktozy. Nie wierzę, ze można nie wiedzieć takich zwyczajnych rzeczy. Ale to nic Was takich niewiedzących było pełno. jak to możliwe? Jeśli się w coś nie wierzy to ludzie z korpo umieją obsługiwać google, chyba
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 29 stycznia 2016 o 21:34
Gdzie jest napisane że autorka nie wiedziała że jest taka choroba?
Odpowiedz@ivrin: "Sama przyznam, że wcześniej nie znałam takiego schorzenia i w życiu nie przypuszczałabym, że coś może tak komplikować życie" Szczerze to kilka lat temu sama nie wiedziałam o chociażby nietolerancji laktozy. Cicho było, informacji na ten temat specjalnie nie szukałam...
OdpowiedzNa moim zdaniem nie ma żadnej nietolerancji glutenu, laktozy , czy rozmaitych innych pokarmów. jest tylko wspólna dla wszystkich nietolerancja pokarmów wysokoprzetworzonych. Mam ma myśli białą mąkę z krzyżowanej i modyfikowanej pszenicy , mleko ze spaloną laktozą i warzywa świecące w ciemności. Za parę lat (tfu, tfu ) może się okazać, ze niektórzy mają bóle po kukurydzy albo po ryżu.
Odpowiedz@singri: Pudło. Nie wiem, jak z glutenem, lecz enzym do trawienia laktozy albo posiadasz w odpowiedniej ilości, albo nie. Rodzaj mleka nie ma żadnego znaczenia. Jakoś nie chce mi się tego dowodzić za pomocą mleczka od krówki.
Odpowiedz@singri: Łomatko, ale teoria spiskowa.
Odpowiedz@singri: Tak jeszcze dodam. Paradoksalnie to bardziej przetworzone mleko (mam na myśli konkretne w proszku) zawiera w sobie o wiele mniej laktozy niż zwykłe :D.
Odpowiedz@sla: teraz to w sumie nie problem, laktazę można suplementować.
Odpowiedz@Caron: Próbowałam, efekt marny. Albo kiepski lek, albo za mało wzięłam, nie wiem.
Odpowiedz@singri: Żartujesz? Przecież dziecko z nietolerancją laktozy nie może pić mleka własnej matki. Gdzie tu przetworzenie. Bezglutenowiec nie może zjeść kłosa bo zawiera on gluten. Ani jedno ani drugie nie jest przetworzone w żaden sposób
Odpowiedz@sla: moze to faktycznie pic marketingowy, ja toleruje mleko bez problemu, wiec nie mialam okazji sprawdzac
OdpowiedzSzczerze to się trochę pogubiłem. Kto komu w końcu dosypał tej mąki, Marcin Michałowi, czy Michał Marcinowi. Na końcu piszesz coś o jakiejś lasce, jeżeli to ona, to dlaczego na początku piszesz o "dorosłym człowieku"?
Odpowiedz@Fomalhaut: Ano ano własnie, historia tworzyła się w trakcie pisania :-)
Odpowiedz@Fomalhaut: jak w tym dowcipie: - Dlaczego kobieta nie jest człowiekiem? - Bo jak krzykniesz na ulicy "Człowieku!" to się kobieta nie odwróci
OdpowiedzCiekawe podejście kolegów z pracy, żeby sobie robić testy na znajomych. Nie wyobrażam sobie podkładania "świni" znajomym, żeby sobie coś udowodnić, tym bardziej na prywatnym polu. Są jednak nigdy nie spotkałam się z tak ostrą celiakią, żeby objawy "zwalały z nóg" po odrobinie mąki pszennej (bo większą ilość jest raczej wyczuwalna). W sumie nawet niewiele glutenu "przemyconego" do diety nie powoduje takich atrakcji... Znam kilka osób, które nie tolerują tego białka, nie jest to aż taka rzadkość, jak się wydaje. Żadna z nich nie kupuje tego dziwnego chleba, umieją żyć bez niego. Ja, nawiasem mówiąc, też praktycznie nie jadam pieczywa, z przyzwyczajenia. A jakbym musiała jakiś produkt w diecie zastąpić z powodów zdrowotnych mniej smacznym, drogim i trudno dostępnym specyfikiem, po prostu bym całkowicie z niego zrezygnowała... Ale to ja. Także, przykro mi to pisać, ale kolega Michał troszkę przesadza lub problem jest dużo bardziej złożony niż "zwykła" nietolerancja glutenu...
OdpowiedzCzytam swój komentarz i oniemiałam... Autokorekta mnie pokonała, bardzo przepraszam...
Odpowiedz@kalinka: Moja siostra po zjedzeniu kilku chipsów z jęczmieniem miała 3 dni wyjęte z życia :D Ja z kolei tak jak mówisz, praktycznie nie mam objawów jeśli przypadkiem zjem coś z glutenem. Potem co prawda wychodzi to w badaniach i utracie wagi, ale bóle brzucha itd. przez 4 lata diety zdarzyły mi się 2 razy. A cena chleba jest z kosmosu. Porządny, w miarę smaczny chleb bezglutenowy kosztuje 7-9 zł za mały bochenek.
Odpowiedz@LittlePretty: Właśnie gadałam ze znajomą, której mąż ma celiakię o dość ostrych objawach. I w ramach diety dużo robi sama - makarony, czasem pieczywo, zupy i inne dania - bez glutenowych mąk. Ja w sumie też te rzeczy robię sama, bo wychodzi taniej i smaczniej, ale nie zwracam uwagi na gluten, bo nie muszę. Ludzie przyzwyczaili się do gotowych produktów, a to, bez względu na nietolerancje pokarmowe, nigdy nie jest dobre.
OdpowiedzRozumiem bardzo dobrze sytuację Twojego kolegi, mój chłopak ma tyle uczuleń, że czasem nie wiem jak dokonujemy cudów w kuchni - zjadliwego obiadu
OdpowiedzJak pracowałam w barze, mieliśmy stałe towarzystwo które przychodziło do nas na wódeczkę. Ale w ich gronie był właśnie pan, który również cierpiał na nietolerancję glutenu. Przynosił wódkę kupioną w sklepie, Luksusowa bodajże, nie pamiętam, bo ona robiona jest z ziemniaków a nie zbóż. Nikt problemów nie robił, każdy rozumiał. Nie rozumiem, tego że komuś przeszkadza dieta bezglutenowa. Jakoś wegan, wegetarian, jaroszy, się nie krytykuje, ale jak bezglutenowiec to już lincz, bo głupia moda. Prawda taka, że guzik innym do tego jakie ktoś ma nawyki żywieniowe. Jak chce bez glutenu niech je bez glutenu, nie chce mięsa niech nie je mięsa. Proste. Wcześniej byłam z facetem który z warzyw tolerował jedynie ziemniaki. Myślałam że uczulenie czy coś, ale nie, po prostu dla niego warzywa są bez smaku i tyle. Nie próbowałam mu cichcem przemycić sałaty albo pomidora do obiadu, bo po co?
Odpowiedz@mlodaMama23: Oj wegetarian i wegan także się krytykuje. Całkiem mocno.
Odpowiedz@sla: Tylko zazwyczaj krytykuje się ich nie za ideologię odżywiania, tylko za to, że za każdym razem próbują tę ideologię wymusić na każdym dookoła. Jakoś nie zauważyłem, żeby bezglutenowcy krytykowali ludzi jedzących gluten, za to niektórzy weganie i wegetarianie rozszarpaliby za zjedzenie schabowego. Chcą być tolerowani, to niech tolerują innych.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 stycznia 2016 o 22:57
@GuideOfLondon: Nie wiem jak w prawdziwym świecie, osobiście się z tym nie spotykam, jednak w internecie wegetarianie i weganie obrywają za samo istnienie. Nieważne, czy są normalni, czy też zachowują się jak terroryści - wege to zło. Plus te śmieszne żarty z mięsem w roli głównej od których mi, mięsożercy, robi się niedobrze.
Odpowiedz@sla: Dawno temu, w odległej... wróć. Dawno temu, było sobie jarstwo. Nie było w tym mody, nie było w tym dętego ideolo - ot, potrawy bez mięsa to jarskie, ktoś kto je potrawy jarskie to jarosz - tyle. A potem przyszły stada egzaltowanych panienek i eko-vege-terror. "Ten krem zły, bo testowany na zwierzątkach". "Mięso złe, bo zabite zwierzątka". "Mleko złe, bo ukradnięte krówce". I owszem, każdemu wolno głosić debilne hasełka, ale mnie wolno się z nich nabijać...
Odpowiedz@Saszka999: Przecież nie każdy wege głosi debilne hasła i zmusza wszystkich do przestrzegania tylko swoich zasad. Jeśli ktoś będzie mi zaglądał w talerz i czepiał się butów to zareaguję. Jednak nie zamierzam krytykować i obrażać wszystkich wege, a to ostatnio coraz częściej ma miejsce. Z tym mlekiem jest najfajniejsze!
Odpowiedz@Saszka999: Ja bym dorzucił do tego wszelkiej maści ekologów i miłośników przyrody. Pamiętna historia z obroną Doliny Rospudy i przykuwaniem się do drzew. Po latach wyszło, że byli to wynajęci ludzie, którym płacono po 400-500 zł dniówki za wiszenie na łańcuchach. Cała akcja miała na celu wyciągnięcie kasy od firm zainteresowanych budową tamtej trasy. Siedzę zresztą w budownictwie ładnych parę lat. Kolega drogowiec opowiadał mi jak przyszło kiedyś do jego szefa paru ludzi z jakiejś organizacji. Oznajmili, że na trasie ich inwestycji znajduję się dosłownie parę miejsc lęgowych jakiś chronionych ptaszków. I dali propozycję nie do odrzucenia. Firma płaci 50 tys na ich organizację, a oni zapominają o ptaszkach, albo nie płaci i inwestycja stoi, bądź trzeba będzie zmienić trasę (koszty ogromne przy takich inwestycjach, nie wspomnę o czasie). Wyjścia nie było, przelew poszedł. A z przelewem wyrżnięto w pień wszystkie małe ptaszki.
Odpowiedz@GuideOfLondon: Dokładnie, identyczne historię słyszałam przy budowie trasy A1
Odpowiedz@sla: "Vege" który nie głosi "misji", jest jaroszem. Od wielu lat. Nihil novi sub sole. Po kiego nowomodne "vege"? A, bo ideolo... "Ah, jo" jak mawał Krtek...
Odpowiedz@GuideOfLondon: +1 :-) A co było z A4 i górą św. Anny?... Rospuda to była "tylko" powtórka ;-)
Odpowiedz@GuideOfLondon: Trzeba oddzielić aktywistów od fanatyków - ci ostatni zdarzają się i wśród wegetarian i wśród ekologów. W pełni popieram rozsądne akcje eko - przeciw niepotrzebnej wycince zdrowych drzew w mieście, betonowaniu gór itp., nie mam nic przeciwko wegetarianom, którzy nie opowiadają mi przy śniadaniu o truchłach i okresie kury ;) Szkoda, że właśnie przez takie radykalne, agresywne i bezmyślne mniejszości całe te środowiska mają przechlapane. Mieszkam w mieście zmagającym się ze smogiem - protesty, apele do władz, żeby coś z tym zrobić, bo dzień w dzień mamy 1000% normy napotykają na opór. Bo znowu jacyś ekoterroryści chcą się rządzić, najchętniej zakazaliby wszystkiego, blokują rozwój miasta, oni tylko te motylki i kwiatki itp.
Odpowiedz@inga: "Szkoda, że właśnie przez takie radykalne, agresywne i bezmyślne mniejszości całe te środowiska mają przechlapane" - dobrze powiedziane. Ja naprawde nie mam nic przeciwko wege eko itp. Ale niestety ich nazi odłamy powodują, że do całej grupy podchodzę z dystansem i nieufnością. Szczególnie, że dodamy dużą hipokryzję w ich wykonaniu.
Odpowiedz@GuideOfLondon: bzdura kompletna, to w ogóle nie działa w ten sposób, o zgodzie lub braku zgody na decyzję decyduje Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska, a nie "ludzie z jakiejś organizacji"
Odpowiedz@xpert17: W jakim swiecie ty żyjesz? Dyrektor sprawdza każde gniazdko myślisz? Organizacje, które żyją z takich wymuszeń by odpuściły? Dyrektor podpiuje to co mu podsuną. Są układy i układziki. Już to widzę jak dyrekor zarabiający tele co ustawa kominowa pozwala gardzi marnymi kilkdziesiecioma tysiącami złotych. Dorośnij i nie rób z siebie pseudo eksperta i obrońce morlaności. Piekielni to nie "Mam talent". Tu się nie wybijesz.
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 30 stycznia 2016 o 22:03
@GuideOfLondon: Ah ta obwodnica Augustowa.. Pozdrowienia z okolic Augustowa:p
OdpowiedzZaskarżyłabym dziunię do sądu za narażenie zycia i zdrowia. Celiakia MOŻE człowieka zabić. Widziałam to na własne oczy...
Odpowiedz@cassis: Właśnie też mnie to trochę zastanawia. Piekielność piekielnością, ale przecież podała ona świadomie twojemu koledze substancję, która miała świadomość, że może spowodować u niego utratę zdrowia, a nawet życia. Tak to przeszło wszystko bez echa?
Odpowiedz@GuideOfLondon: "podała ona świadomie twojemu koledze substancję, która miała świadomość, że może spowodować u niego utratę zdrowia" Naprawdę? Substancja miała świadomość, że może spowodować utratę zdrowia? Chyba jednak nie... A co do meritum, to oczywiście postępowanie sprawczyni to jakaś głupota wręcz niewyobrażalna...
OdpowiedzJeżeli historia prawdziwa to nie przeniesieniem do innego działu się to powinno zakończyć. Nie wiem jaki pracodawca chciałby zatrudniać kogoś kto mało, że jest przygłupem to jeszcze jest skłonny mu podtruć innych pracowników żeby udowodnić swoje racje. Dziewucha powinna wylecieć na zbity pysk a przysługą byłoby pozwolenie żeby zwolniła się sama...
OdpowiedzNietolerancje glutenu? Takie cos nie istnieje? Powiedzcie to 7letniej dziewczynce ktora po gumie do zycia 3 godziny skrecajac sie z bolu brzucha a potem wszystko wymiotuje. W latach 90 nikt nie wiedzial o czyms takim i ciezko bylo szukac czegos bezglutenowego. I moi rowiesnicy rozumieli ze nie moge i ze jem cos innego. 3 razy bardziej odpowiedzialne zachowanie niz Twoich wspolpracownikow
Odpowiedz@este1: takie coś istnieje, ale zdarza się rzadko, a dzisiaj wmawia się ludziom że gluten to coś złego i nie powinno się go jeść co jest bzdurą.
Odpowiedz"Celowo narazić kogoś na poważne kłopoty zdrowotne?" Tak dla uczciwości, to tego nie zrobiła. Głupia bo głupia, ale nie wierzyła że go naraża...
OdpowiedzJa powiem tak, jak dla mnie osoba może jeść co chce, nawet kamienie I NIC DO TEGO INNYM! Jeżeli ktoś nie je X,Y,Z bo "coś" to inni powinni zwyczajnie przyjąć to do wiadomości a nie " ale przecież takiego czegoś nie ma". A skąd wiesz że nie ma? bo się nigdy z tym nie spotkałeś? To co? ci ludzie też wierzyli że nie ma choroby szalonych krów czy ptasiej grypy bo przecież oni nigdy tego nie doświadczyli? Ci ludzie którzy "nie lubili" Michała powinni dostać po łbie i zostać wysłani na dodatkowa edukacje do szkoły.
OdpowiedzSą różne odmiany tej choroby w sensie jeden chory prawie nie odczuwa konsekwencji spożycia glutenu a drugi wyląduje w szpitalu. A co do mody to nie koniecznie to jest głupota bo dla mnie lekarz zalecił odstawić produkty z glutenem i nagle schudłam kilka kg kto wie może też mam nie zdiagnozowaną delikatną odmianę celiakii...
OdpowiedzOgólnie to nawet lepiej się czułam gdy odstawiłam na jakiś czas gluten
OdpowiedzNie wiem co jest bardzie piekielne w tej babie (bo kobieta brzmi zbyt dumnie): złośliwość czy bezmyślność...
OdpowiedzNie "celowo narazić". Celem nie było narażenie, bo tępa dzida w ogóle nie przyjmowała do wiadomości, że jej działania mogą kogokolwiek narazić na coś więcej niż demaskacja i śmieszność.
OdpowiedzTaaa... przypomniała mi się historia pasażera z silną reakcją alergiczną na orzechy. W takie rejsy nie ładuje się nic, co zawiera ten alergen i dodatkowo stewardesa wygłasza zapowiedź specjalną, aby pasażerowie nawet jak mają swoje produkty spożywcze zawierające orzechy nie otwierali ich. Oczywiście jakiś geniusz otworzył paczkę orzeszków solonych. Finał? Nieplanowane lądowanie po trasie, bo pacjent dostał bardzo silnej reakcji alergicznej.
Odpowiedz