Zmieniła nam się nauczycielka od angielskiego. Ogólnie nie bardzo ją lubimy, no ale jak mus to mus. Jednak ostatnio przesadziła. Siedzimy na lekcji i standardowo robimy zadania, a ona zajęta swoimi sprawami. Przychodzi ten moment sprawdzania, każdy po kolei czyta, z jej strony to wygląda mniej więcej tak:
1. Dobrze, dalej
2. Dobrze
3. Tak
4. Mhm, dalej
5. Zgadza się
6. Tak
7. Tak
8. Tak
9. Dalej
10. Dobrze
Kończy się ćwiczenie, po czym mija 5 minut. Robimy kolejne. Nagle odzywa się
- Kto czytał przykład 4?
Zgłasza się ta osoba, na co ona mówi
- No bo tutaj powinno być tak i tak, czemu nie mówiliście?
- No bo pani zatwierdziła, to myśleliśmy, że dobrze jest.
- Ale ja czasami mówię, że coś jest dobrze tak wiecie no, mechanicznie. Więc jak się myle to mnie poprawcie.
Mechanicznie mówi, że coś jest dobrze? I ta kobieta ma nas nauczyć do matury rozszerzonej?
EDIT:
Żeby nie było, że sytuacje wyolbrzymiam. Te przykłady były naprawdę trudne i wiele osób w klasie miało wątpliwości i nawet pytaliśmy się między sobą "co tutaj będzie?".
Babka nigdy nam nie wytłumaczy, nie pomoże, generalnie na każdej lekcji daje nam po 3-4 ćwiczenia do zrobienia i potem je "sprawdza", cały czas siedząc w komputerze i przeglądając jakieś wiadomości czy inne rzeczy. W dodatku połowa lekcji przelatuje na jej gadaniu albo gadaniu innych uczniów, bo ona zazwyczaj na to uwagi nie zwraca.. Generalnie ma nas w swoich czterech literach.
szkoła
Lepiej mechaniczne dobrze niż mechaniczne źle. Ja miałam taką babę w liceum że co bym nie powiedziała, to było źle. Przy ocenie "6" zwykle ludziom gratulacje składała (poziom był naprawdę wysoki) a mi... mruknęła pod nosem że się udało. No miałam fart, kilka razy pod rząd. Max punktacja. Co wtedy zrobić? To był egzamin na 5 a nie 6...
OdpowiedzDałam minusa i pewnie zaraz sama je otrzymam. Ludzie, dorośli niemalże, którzy będą zdawać maturę rozszerzoną nie umieją powiedzieć koledze/koleżance, że ,,wydaje mi się że to jest źle."? I to będzie wykształcone społeczeństwo, przyszłość narodu?! Nie umiecie sami zrobić kiku zadanek i się wzajemnie poprawiać? Żenada... co nie zmienia faktu, że mogła się zainteresować. W mojej szkole jest normą, że się wzajemnie poprawiamy, pomagamy sobie, tłumaczymy, a nauczyciele sami często mówią ,,poprawiajcie mnie, mogę się pomylić, to moja 8 godzina"... Nie rozumiem. Musicie być potwornie nie zgrani. Kończąc mój esej: przedszkole albo i gorzej.
Odpowiedz@Marlyn: Problem ogólnie jest taki, że babsko nam nic nie wytłumaczy. WSZYSTKO robimy sami. Nie były to łatwe przykłady. Skoro powiedziała, że dobrze, to większość stwierdziła, że pewnie oni mieli źle :) A zgrani nie jesteśmy. Poziom w grupie zaawansowanej u nas jest strasznie różny. W dodatku dwie klasy połączone i jedna klasa nie lubi drugiej i odwrotnie.
OdpowiedzOczywiście, że nie miała prawa się zamyślić lub przejęzyczyć. Przecież nauczycielom nie wolno! Z historii wynika, że nie jest to jej standardowe olewatorstwo, tylko jednorazowa pomyłka. Ludzie, żyjcie i dajcie innym żyć:-) Aha, ona ma Was przygotować do matury, prawda, ale Wy też chyba macie w tych przygotowaniach jakiś udział/wkład pracy?
Odpowiedz@fursik: Przeczytaj edit :)
Odpowiedz