O tym jak moje dziecko wyleczyło się (chyba) z fobii i przez to będzie miało przegwizdane w szkole, co później doceni.
Mam syna, niecałe 9 lat. Zdrowe, żywe, łobuzerskie, nie dające sobie w kaszę dmuchać 51 kg obywatela. Nie, nie żre jak świnia, słodyczy prawie wcale, nie jest na nic chory, jeździ na rowerze, gra w kosza, uczy się nart, zaczyna się wciągać w "pomaganie" mi na siłowni itd. Po prostu jest mną genetycznie obciążony, najwyższy w klasie, najcięższy, trochę się wyrówna jak mu hormony zaczną pod czajnikiem bulgotać, ale wielkim klocem pozostanie.
Po mamusi zaś odziedziczył pewną bardzo w... denerwującą przypadłość (chociaż nie wiem, czy to aby nie przeniesienie matczynej fobii drogą wychowania): panicznie boi się psów. WSZYSTKICH psów.
Proszę sobie wyobrazić, jak przedstawiony wyżej byczek spieprza albo co najmniej się zjeża i panikuje, jak się koło niego zakręci byle szczotka do butów typu york. Komedia.
Próbowałem go oswajać - małżonkę zresztą też - przekonywać, grozić, nawet pożyczyłem od znajomych, którzy mają hodowlę, małą śliczną włochatą kulkę owczarka niemieckiego z zamiarem adopcji w razie zaakceptowania. Wyleciałem z domu szybciej (i syna i mama darcie o większym ciągu wstecznym niż Boeing 787) niż wszedłem, szczęściem nie upuściłem zwierza w locie.
Mieszkamy na obrzeżach większego miasta. Nasi znajomi i sąsiedzi z grubsza wiedzą o przypadłości mojej ślubnej i młodego, dlatego z futrzakami ostrożnie albo raczej wcale.
Wie też o tym Legendarna Pani od Biologii (LPB). LPB to niewiasta, która zaczęła uczyć przedmiotu w czasach Wojen Husyckich i trwa nadal niczym mikrofon w dłoni ojca Tadeusza niewzruszenie, kształcąc kolejne pokolenia obywateli. Wspomnę tylko o kilku z wielu cech charakteryzujących tą Panią: granicząca z absurdem pamięć do wszystkich swoich uczniów i wszystkiego co kiedykolwiek zrobili. Wszelkiego rodzaju biegunki, gorączki, badania, pogrzeby, słowem - lawina zwolnień pisanych przez rodziców (!) bo dzieciaki nie wyrabiały nerwowo przed lekcjami, na których trzeba było np. oddać sprawozdanie czy wyniki z zadanych doświadczeń np. przeklęta rzeżucha; już nie mówiąc o sądnym dniu sprawdzianu (tak, droga młodzieży, kiedyś tak to wyglądało w podstawówce). Nigdy nie krzyczała, po prostu mówiła, a w klasie od razu robiło się 15 stopni zimniej.
Legendę tej kobiety znają wszyscy, m.in. mój syn. Tak się złożyło, że 1. uczyła mnie biologii *dzieścia lat temu, przebyłem tą całą ścieżkę zdrowia; 2. jest sąsiadką; 3. ma psa rasy wilczur (<-cytat) z cyklu wróbel co miał być orłem, ale trochę chorował; 4. respektowała przypadłość mojej familii; 5. za jakiś czas zacznie uczyć mojego syna przyrody; 6. i 7. - o tym na końcu.
Mamy niedaleko dyskont dla najgorszego sortu Polaków na "by". Pewnej pięknej soboty czekamy z młodym pod bidą na mamę. Korzystając z okazji absencji lepszej połowy, palę ćmika za winklem, młody stoi na czatach niedaleko wejścia - zuch mołojec, wie że baby to zło i z kim trzeba trzymać komitywę. Historię batalii o moje palenie zostawię na ewentualne przyszłe wpisy, może założę konto.
Mamy nie ma i nie ma, zastanawiam się, czy drugiej fajki nie odbezpieczyć, aż nagle zauważam TO. TO WIELKIE COŚ, prezencji odkurzacza, zmierzające w stronę mojego dziecka. Jucha wylewa się z oczu, piana z pyska kapie... Zrywam się pędem. Dziecko zorientowało się, że atakuje go smok. Owinął mu się wokół nogi, ogonem tym swoim ćwiekowanym zaczął go biczować. Stanął na odnóżach, już chce oczy wydrapywać... Sam Jormungand, sądząc po reakcji - syna nie wie - zemdleć, uciekać, wybuchnąć (taki czerwony), czy się utopić (tak się zaczął pocić).
Zrobił, co mu odruchowo przyszło do głowy - uderzył z kopa (bo tak robi z kolegami, którzy go mocno zdenerwują, mały zakapior cholerny) i chciał zwiać (bo tak robi, jak dostaje tej mamusinej anty-pieskowej wścieklizny). Nie zdążyłem złapać, ubiegła mnie LPB, która całkowitym przypadkiem trzymała biedne, skomlące zwierzę na smyczy. Nie przytoczę dokładnie tego, co powiedziała, ale szło to mniej więcej tak:
- Teraz weźmiesz, przeprosisz i ukochasz tego biednego pieska, a potem złapiesz tą smycz, pójdziesz z nim na spacer i przyprowadzisz do mnie do domu.
Co zrobił mój, wychowany w autorytecie ojca, zuch? Klęknął na drżących nogach, nieporadnie złapał psa, przytulił, długą chwilę głaskał aż obydwaj przestali się trząść, wziął smycz i poszedł z nim cholerę, tj. w stronę parku obok naszego domu.
Punkt 6. o którym miałem napisać: lubimy się bardzo z Panią XXXX, bo chociaż kosztowało mnie to dwa lata biegunki od czwartej klasy, to za perswazją i nauką mojego ojca przestałem się jej panicznie bać, a zacząłem szanować i coby nie mówić, łobuzować trochę na jej lekcjach, na zasadzie wyszczekanego, ale zawsze kulturalnego gówniarza, który ma swoje zdanie. Po latach okazało się, że LPB ceni i pamięta takie "elementy".
Punkt 7., zwieńczenie tej historii. LPB jest archetypem monstrum o złotym sercu. Po tym, jak moje dziedzictwo wyrwało na spacer z nowym przyjacielem (a jakże!), stwierdziła, że od dawna widziała moje męczarnie i chciała przeprowadzić podobną akcję, ale zawsze kręciła się moja małżonka (LPB nie uczyła jej, jest z innego miasta). W końcu nadarzyła się okazja. Co nie zmienia faktu, że i tak go przećwiczy, jak tylko dostanie go pod swoje skrzydła, bo to za mała pokuta za to, że Brunuś został skatowany (!) i że kto jak kto, ale JA powinienem syna lepiej wychować... Itd. :)
Epilog: żona wróciła z zakupów nieświadoma całej sytuacji, ściemniłem, że młodego koledzy zawinęli do parku. Wrócił do domu uchachany, o wiele później niż miał w terminarzu. O tym, co się działo jak odprowadził Brunusia nie chciał za bardzo mówić. Dostał szlaban od małżonki, ale szczególnie się nie wykłócał. Przylazł do mnie na drugi dzień jak wróciłem z pracy i tako rzecze:
- Tata, a Ucho XXX mają jeszcze do oddania?
- Mają.
- Weźmiemy go?
- Mama się nie zgodzi.
- Zgodzi się. Pani LPB powiedziała, że masz teraz wzorzec.
- Tata, a co to jest wzorzec...?
nie jestem pewna, czy dziewięcioletnie dziecko ważące 51 kg można nazwać "zdrowym"...
Odpowiedz@hejter: ja też nie...to za dużo jak na 9 latka.
Odpowiedz@hejter: Równie dobrze możesz wróżyć z kart, czy "zdrowe" czy nie, jak nie zobaczysz to nie ocenisz. Jeśli prowadzi aktywny tryb życia (o czym autor pisze) oraz odżywia się bez przesadnych odchyłów to nic mu nie powinno być. Mógł po prostu wcześniej nabrać masy, ja np. w 1 klasie gimnazjum miałem 185cm wzrostu i jakieś 75kg wagi, też raczej nie norma dla 13-latka a żyję, jestem zdrowy i mam się świetnie.
Odpowiedz@hejter: nie wiemy ile dzieciak ma wzrostu, może jest wysoki po prostu. Zresztą niektórzy mają po prostu grubszy kościec i są ciężsi z natury. A może młodego taka uroda, cholera wie. Jak zdrowo je i się rusza, a przy tym sam jest zdrowy to nie ma większego problemu.
Odpowiedz@hejter: a czy 26cio letniego chłopa mającego 183 wzrostu i ważącego 56 kg można nazwać zdrowym? Bo lekarze nic nie wykryli. Wszystkie wyniki podręcznikowe, brak pasożytów, je za trzech.
Odpowiedz@babubabu89: mój chłopak ma kilka cm więcej i tylko kilka kg więcej. Jak ma drobne, cienkie kości to jest to po prostu normalne dla niego.
Odpowiedz@gothicqte: http://demotywatory.pl/szukaj?q=grube+ko%C5%9Bci
Odpowiedz@gothicqte: proszę spojrzeć na zalącznik z demotywatorów,bo już nie mogę słuchać tłumaczeń typu że ktoś ma grube czy cienkie kości,kolejny mit,pozdrawiam.
Odpowiedz@tycjana12: Niekoniecznie. Ten demotywator pokazuje kobietę ewidentnie OTYŁĄ. To widać. Różnice między człowiekiem otyłym a tzw. "grubokościstym" jest widoczna. Przykład: Mój kolega z liceum. Figura niedźwiedzia. Potężny, głową sięgający górnej framugi drzwi. Bary szerokie, wielkie ramiona, waga równie słuszna co cała jego postura. Czy był gruby? Nie. Aktywnie uprawiał sport, grał w szkolnej drużynie koszykówki. Inny przykład, już bardziej odnoszący się do historii: Uczeń w klasie mojej mamy. W pierwszej klasie podstawówki wyglądał jak wczesne gimnazjum. Bez wysiłku z bramki kopał piłkę na drugi koniec hali. Też potężnej postury. Takie dzieci się zdarzają. Ciężkie dziecko =/= grube dziecko. O, mam jeszcze jeden przykład. Moja współlokatorka, młodsza ode mnie o jeden dzień. Niziutka, sięga mi poniżej ramienia, szczupła... Waży więcej niż ja. Gdy biegałyśmy razem, to ona wcale nie zmęczona, ja kilka okrążeń za nią, dysząca niczym ranny słoń. To z pewnością ostatnia osoba, którą nazwałabym grubą, a jej BMI uparcie stwierdza nadwagę. Jest ciężka. Nie gruba. Ciężka.
Odpowiedz@tycjana12: Demotywator prawdę ci powie. Powinni wprowadzić obowiązek przeglądania demotów dla lekarzy, wreszcie by się czegoś nauczyli. Co do grubości kości, to każdy ma inną, ale nijak się to ma do otyłości.
Odpowiedz@tycjana12: Jeśli Twoim życiowym przewodnikiem są demotywatory a zamieszczane tam mądrości nieudaczników Januszy tudzież gimbazjalistów (bo kto normalny i pracujący ma czas tworzyć ckliwe obrazki?) przyjmujesz za pewnik to ja nie mam nic do dodania :) "Grube kości" nie są wymówką gdy się waży 100 kilo, ale nie jeśli mówimy o lekkich "odchyłach" od normy, jak przykładowo ja ważę 58 kg a moja koleżanka 54 a mamy prawie identyczną figurę. Inna koleżanka wygląda grubiej ode mnie a waży 2 kg mniej. Takie coś można zwalić na karb tych mitycznych "grubych kości", po prostu innej budowy ciała itp. A z ciekawości sprawdziłam sobie na szybko jaki powinien być wzrost chłopca 9-letniego. Pierwsza lepsza stronka podaje między 121,3 a 143,9. Syn autora jest najwyższy w klasie, więc założyłam, że ma te 143,9 cm wzrostu, wrzuciłam w licznik bmi taki wzrost i wagę i wynik pokazuje prawidłowe bmi. Więc nawet jeśli chłopiec ma jednak kilka cm mniej niż założyłam, to nadal powinien mieścić się w normie. A nawet jeśli lekko ponad normę, to moja doktor rodzinna ma na to jedną odpowiedź - coś, co dla jednego organizmu jest normą, dla drugiego organizmu może być już dawno ponad normę i na odwrót ;)
Odpowiedz@Vakme: Bo kg mięśni jest objętościowo mniejszy niż kg tłuszczu.
Odpowiedz@Zmora: Tru :) To pewnie jest powód. W sumie wynika z tego, że muszę w końcu się ostrzej wziąć za siebie, bo tyle co u niej ważą mięśnie, u mnie ważą mięśnie + tłuszcz, z czego rozlokowane w większej objętości :D (I nie, nie jestem gruba, BMI mam całkiem pośrodku normy :D)
Odpowiedz@tycjana12: Poczytaj sobie o różnicach w budowie ciała między pyknicznym, astenicznym, atletycznym i dysplastycznym typem sylwetki. Może wtedy zrozumiesz.
OdpowiedzStosowanie BMI jest troche złudne. Według BMI pudzian jest bardzo otyły. Z drugiej strony osoba o wybitnie siedzącym trybie życia może mieć złudnie dobre BMI, ale stosunek tłuszczu do mięsni na tyle zaburzony że jest po prostu gruba ze znikomą masą mieśniową. Lepszym wskaznikiem jest procentowa zawartość tłuszczu - ale to wymaga sprzętu do mierzenia. Jeśli chodzi o mase kości to ona się zmienia - człowiek duży będzie siłą rzeczy miał większą bezwzględną mase kości(tzn w kilogramach, nie procentach) ze względu na wieksze obciązenia które musza przenosić kości. Sam widze u siebie wzrost masy kości o 40% od początku trenowania - a waże sporo mniej niż na początku. Mierzone wagą z funkcją analizy więc pomiar był mega niedokładny, ale faktem jest wzrost tej masy. No, i można sćiać bardzo łatwo mase ciałą przez odwodnienie - nawet kilka kilogramów można stracić przed chociażby zawodami.
OdpowiedzSłuszna linie na naszą władza :)
OdpowiedzZależy od budowy ciała. Istnieje taki podział na ektomorfików, endomorfików i mezomorfików. Ektomorfik o tej samej wadze może być otyły, podczas gdy dla endomorfika jest to waga normalna. BMI jest bardzo zawodne.
OdpowiedzTen rysunek dość dobrze to obrazuje https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRck70_fWni6tEHjuZfhemF-rR9F48X24yFv5q1F-iumR52OtNE
Odpowiedz@Vakme: nie jestem lekarzem,ale od wielu lat mam kontakt z lekarzami od kości właśnie w znanej na całą Polskę klinice,gdzie naprawiają,ratują,łatają i składają ludziom kości spartaczone nie tylko w kraju,ale i zagranicą,i to z sukcesami.I uwierz mi,nie ma czegoś takiego jak grube czy cienkie kości,różnice są minimalne,kościeć jest zawsze proporcjonalny do naszej postawy/postury,wzrostu i wagi.A czy ktoś sapie,mimo że niby nie powinien,albo wygląda jak słonik a biega i skacze bez zadyszki-to tylko efekt trybu życia-siedzący czy aktywny.Można nie mieć dużej nadwagi i zero iskry życiowej,można mieć trochę za dużo i nie odczuwać tego.Ja sama i moja koleżanka jesteśmy tego przykładem-ona jest ode mnie 12 lat młodsza,nie ma jeszcze 30-stki,ale jest otyła i sapie niesamowicie,łatwo się męczy,poci,robi czerwona na twarzy,Ja-czterdziestka-niska,mała(koleżanka dużo wyższa)z lekką nadwagą fruwam przy niej jak piórko,nie męczę się,nie dostaję zadyszki,mam o wiele lepszą kondycję.Ale ona lubi tylko w domu siedzieć na kanapie,ja mam dwa psy(codzienne spacery bez względu na pogodę)lubię wycieczki pieszo-rowerowe pluc na moto.I to jest ta różnica.
Odpowiedz@hejter: a o przyspieszonym dojrzewaniu slyszales?
OdpowiedzDzięki! Uchachałam się zdrowo. Dawno nie było takiej krwistej i z jajami napisanej historii; i piekielno, i straszno, i śmieszno.
Odpowiedz@azer: Straszno i śmieszno, ale piekielności nie widzę. Raczej wprost przeciwnie. Jedyne, co można uznać za piekielność (ale dość mocno umiarkowaną), to fakt, że LPB nie uzgodniła akcji z autorem.
OdpowiedzZ żoną może tak łatwo nie pójść. Uwaga - jeśli w jej przypadku to naprawdę fobia, a nie tylko wynik wychowania, jak u syna - gorąco odradzam tego rodzaju "odczulanie". Może się to skończyć bardzo źle.
Odpowiedz@miramakota: miałam to napisać.
Odpowiedz@miramakota: taaa... juz szybciej na terapie zapisz, desensetyzacja (odwarunkowanie) powoli moze cos tam zdzialac chyba ze zona po prostu oprocz strachu psow nie lubie ( tak jak mnie wkurzaja ja ich cechy), wtedy lipa
OdpowiedzNie pochwalam przyuczania syna do okłamywania mamy (odnośnie palenia), ale historia jest tak świetnie napisana, że nie mam serca żadnej jej części krytykować. ;) A tak na serio - wydajecie się być bardzo sympatyczną rodziną. Trzymam kciuki za dalszą karierę szkolną syna, zwłaszcza u Pani LPB.
OdpowiedzAle Twoją kobietę kiedyś jakiś pies ugryzł/wystraszył/ że ma taką fobię?
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Nie ugryzł a pogryzł za dzieciaka mały o*****niec, którego prędzej by pomylił z szynszylem niż psowatym. Tak opowiadali.
OdpowiedzNie wyobrażam sobie życia z taką fobią, psy są wszędzie. Może warto by było spróbować coś z tym zrobić?
OdpowiedzSama mam fobie związana z psami. Da się z tym żyć pod warunkiem że ludzie trzymają psy chociaż na smyczy (na ile ja osób nakrzyczałam za brak smyczy :-P) a co do bezpańskich to one i tak nie zwracają zwykle uwagi na ludzi więc wystarczy zamknąć oczy wziąć wdech i iść.
OdpowiedzJa mam fobie z motyli. Psa przynajmniej mozna trzynac na smyczy, ale te skrzydlate bestie? Dobrze ze przez zime nie lataja...
Odpowiedz@annabel: Mam dokładnie taką samą. Najgorsze są ćmy w małej łazience. Nie można się poruszyć i w żadnym momencie nie być w promieniu metra od źródła światła.
OdpowiedzStanowczo żądam byś się zarejestrował i publikował choć jedną opowieść tygodniowo!!!
Odpowiedz@Rak77: Popieram w 100%.
Odpowiedz@Rak77: jestem za!
Odpowiedz@Rak77: Popieram w -100%.
Odpowiedz@Rak77: Taa yest! Chociaż z tym "tygodniowo" nie rozpędzałbym się. :)
Odpowiedz@Rak77: dolaczam do funklubu
Odpowiedz@Rak77: JAk ten pretensjonalny bełkot wam sie podoba to tylko załamać ręce...
OdpowiedzIle dziecko ma wzrostu? Bo ponad 50 kilo udziewięciolatka to naprawdę dużo za dużo.
OdpowiedzMój 3 latek waży 19.5 kg. Ma 104 cm. 3 letnie dziecko wygląda na 5. Lodówkę nam zamknąć? I tylko dwóch lekarzy- neurolog i z wczesnej interwencji - widzą dziecko, które genetycznie jest duże. Ma dużą masę mięśniową. Duże stopy (28) i dłonie. Inni, reakcja jak tutaj - widzą cyferki, wkładają do tabelki i już! GRUBAS.
Odpowiedz@dodolinka: Jak szłam do pierwszej klasy, to robili nam obowiązkowy bilans (czy jak to tam się zwało). Potem na wywiadówce były te wyniki omawiane. Moja mama zerknęła wtedy na kartę trzymaną przez mamę jednej z koleżanek - 36kg. Spojrzała na moją kartę - 18,5kg. Podobno byłam tak chuda, że lekarka z przyjemnością słuchała serca - tak dobrze je było słychać. A w domu wszyscy robili co mogli, żebym jadła jak człowiek, nie jak wróbel :)
Odpowiedz@krolJulian: No, ja w pierwszej klasie też niecałe 19kg ważyłam. Ale ja to byłam drobniutka zawsze (nie jestem kompletnym kurduplem, ale praktycznie zawsze byłam najniższa w klasie) do tego tak nadaktywna (+ genetycznie dobry metabolizm), że nie miałam na sobie grama tłuszczu, mimo że jadłam trochę ponad przeciętną.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 stycznia 2016 o 2:08
@Tuptunio: ... plus rozmiar kapcia, długość, kąt i przechył zwisu, kolor i rozstaw oczu, kąt zagięcia nosa, lista przodków do piątego pokolenia... A nie, przepraszam, takie insynuacje to co? To "dużo za dużo".
OdpowiedzPiękna historia :')
OdpowiedzZaraz pewnie zbiorę minusy ale... Ludzie co tak czepiliście się wagi Młodego??? Przecież to nie jest forum dietetyków! Historia mocno piekielna nie jest ale świetnie napisana, z dystansem, czyta się z bananem na twarzy... Ode mnie PLUS (szkoda, że mam tylko jeden do dyspozycji). Pozdrawiam autora
OdpowiedzŚwietna historia, wreszcie coś do poczytania i pośmiania:) Jesteś fajnym ojcem. Mamusię tak opisałeś, że mi się nie podoba wcale:))))) Inny by nauczycielce zrobił awanturę, pogłębiając jeszcze fobię u dzieciaka. Brawo, mało już takich jak Ty. A co do tej "fobii" to sądzę raczej, że to mamusia ją w dziecku zaszczepiła, wrzeszcząc na widok psa, uciekając itp. I dziecko się nauczyło, że psy to zło:) A dlaczego tak mówię? Bo z fobiami nie ma tak prosto, jakby tak było już nikt na świecie fobii żadnej by nie miał. Ja mam arachnofobię i zaprawdę powiadam Ci, nie utuliłabym i nie pokochała pajączka, który się na mnie rzucił (tak, w Polsce też te potwory się na mnie rzucają:)))))), tylko pewnie zemdlała:)
OdpowiedzBardzo fajnie napisana historia. Oj nie wiem czy z żonka pojdzie tak łatwo. Są ludzie ktorzy maja taka fobie i nic na to nie poradzisz.
Odpowiedz9latek 51 kg toz to MUTANT ja i polowa moich kumpli w gimbazie tyle nie wazyla! do tego psychol boi sie psow no makabra twoj synalek to wieki przyszcaty jabba ktory bedzie kwiczal na widok biegnacej droga myszy! no gratuluje zaniedbania
Odpowiedz@PolitischerLeiter14_88: gratuluje chamstwa i prostactwa
Odpowiedz@PolitischerLeiter14_88: jesteś prostackim tchórzem, który odważny jest tylko przez klawiaturę, w życiu realnym jesteś strachliwą kreaturą w przyciasnych rurkach, które Ci jaja tak zgniotły, że starcza Ci tylko odwagi aby popyskować znad klawiatury. Palant
Odpowiedz@kijek: nie miescze sie w rurki raz kupilem bo mi sie zwyczajnie podobaly i mialem wrazenie ze mi nogi wydepiluje ten scisk przy probie zalozenia ich
Odpowiedzmózg Ci się na pewno ścisnął, znaczy się cel osiągnięty
Odpowiedz@kijek: wgl to troche taki smieszny zarzut "pyskujesz do klawiaury" no tak owszem bo to portal interenetowy- to taka hipokryzja "bohaterow antyhejterow" bo oni tez moga sie onanizowac jak to kogos znisczyli piszac ze ktos jest mocny tylko w klawiszach sami bedac swiadomi w 100% ze tez uzywaja tylko formy "slowo przeciw slowu" ale proboja sie umoralnic i legitymowac tym ze bronia lukrowanej strony internetu pazujacej swiat w udrzeczniocnych rozowo cukierkowych barwach gdzie wszyscy sa ladni i usmiechnieci
Odpowiedz@PolitischerLeiter14_88: chyba sam nie zrozumiałeś co napisałeś, szkoda na Ciebie czasu, wyżywaj się dalej.....
Odpowiedz@kijek: I do tego anonimowo. Dość już mam tego typa i jego chamskich komentarzy. Moim zdaniem najlepiej zignorować trolla i nie odpowiadać na jego brednie.
Odpowiedz@PolitischerLeiter14_88: gratulowac zaniedbania mozna Twoim rodzicom, za to, ze takiego trola wychowali.
OdpowiedzWięcej historii! Fajnie piszesz :)
OdpowiedzŚwietnie napisana historia! wyłania się z niej obraz luzackiego taty i opiekuńczej lekko wystraszonej mamy, ale czyta się wspaniale i widać, że jesteście normalną, fajną rodzinką w której nie boisz się pożartować z własnego dziecka oraz żony. Z bólem serca przyjmuję do wiadomości fakt, że wersji żony się nie doczekam ;). Pozdrawiam serdecznie, a syn za 2-3 lata wyciągnie się tak w górę że te kg znikną bez szemrania :)
Odpowiedz"LPB to niewiasta, która zaczęła uczyć przedmiotu w czasach Wojen Husyckich i trwa nadal niczym mikrofon w dłoni ojca Tadeusza niewzruszenie, kształcąc kolejne pokolenia obywateli." Jakbym czytała o mojej nauczycielce biologii z jednego gimnazjum :) Szkoda, że nie sprawdza się miejsce akcji, bo uwierzyłabym, że to Pani Kazimiera. Ale bardzo fajna historia, fajny styl :)
OdpowiedzHistoria fajnie opisana, miło się czyta. Czepiającym się wagi chłopaka proponuje pocałować się w jedno miejsce, a jak nie dosięgacie pocałujcie tam sąsiada.
OdpowiedzObecny. Przychylnych - ściskam; Zmartwionych dietetyków/lekarzy - uspokajam; Zgorszone niewiasty - za bycie kłamliwym szowinistycznym wieprzem przepraszam a moja żona łączy się w bólu; Wszystkim zaś dziękuję i pozdrawiam. A nie, tego mutanta-emigranta z gimnazjum nie pozdrawiam. Coś jeszcze wystrugam.
Odpowiedz@Grodziasz: Słowo się rzekło - czekamy :)
Odpowiedz@Grodziasz: czekam z niecierpliwoscia na kolejna historie. Swietnie sie czyta :)
OdpowiedzW sumie to historyjka nawet nieszczególnie piekielna :) Uśmiech na twarzy zostawiła :)
OdpowiedzNarracja mistrz!!!!
OdpowiedzFajna Historia - i myl oratorski też spoko ;)
OdpowiedzZ paleniem walczyłem przez 15 lat, w końcu uległem ślubnej i wziąłem Desmoxan. Serio. naprawdę da się pozbyć tego śmierdzącego nałogu bardzo prosto. Teraz widzę jaką głupotą było palenie. Zachęcam serdecznie, szkoda życia, szczególnie, że masz dla kogo żyć i cieszysz się tym co widać w historii.
OdpowiedzHmmm, chyba uczyła mnie ta sama nauczycielka:) biologia to mogł być czysty przypadek, ale w połaczeniu z inieniem psa to na pewno to jedna i ta sama osoba:) pozdrowienia:)
Odpowiedz