Mieszkam na wsi, a właściwie na kolonii. Do najbliższego sklepu 7 km, do miasta 20. Bez samochodu jak bez ręki. W tej kwestii jestem niestety zdana na męża, bo prawa jazdy nie posiadam. Dlaczego? Ano dlatego, że ewidentnie komuś podpadłam.
Odłożyliśmy z mężem trochę pieniędzy na mój kurs. Kurs odbyłam, z jazdą nie miałam większych problemów, może brakowało mi trochę pewności siebie, ale wydaje mi się, że wiele osób tak ma. Zresztą, co by się działo, gdyby każdy po kursie czuł się królem na drodze.
Teorię zdałam za pierwszym razem (jakie było moje zdziwienie, gdy w poczekalni słyszałam, że są osoby które podchodzą 7, 10, 15 raz).
Po teorii od razu zapisałam się na praktykę. Egzamin dwa dni później.
Oblałam - ścięłam zakręt, jestem świadoma tego, że to był mój błąd i egzaminator słusznie zakończył egzamin. Instruktor jeszcze nie dowierzał w mój błąd, po ponad 30 minutach jazdy i prawidłowym wykonaniu manewrów niezbędnych do zdania. No ale mam nauczkę na przyszłość.
Drugie podejście. Wychodzi pani instruktor, mam wskazać światła do jazdy dziennej i sprawdzić płyn hamulcowy. Włączam światła, pokazuję i już chcę przejść do płynu, ale pani zadaje pytanie, czy jestem pewna, że dobrze wskazałam światła. Chwila dezorientacji, zerkam na włącznik świateł, na światła - tak, jestem pewna. "Niech się pani dobrze zastanowi". Zastanawiam się o co jej chodzi. Powtarzam, że jestem pewna. Pani pyta po raz trzeci, dodając, że mam jeszcze czas na to aby się poprawić. W głowie mi coś podpowiada, że mogłam włączyć długie albo przeciwmgielne? Obeszłam jeszcze raz auto, stwierdzając, że zapaliłam odpowiednie światła i dobrze je pokazałam. Następnie wskazałam płyn hamulcowy i jego poziom, sytuacja podobna, pytania czy jestem pewna. Byłam.
Więc czas na jazdę. Podczas kursu instruktor mnie ostrzegł o tym, że jeden z łuków jest z lekkim spadkiem i żebym uważała przy ruszaniu aby nie pojechać do tyłu. Pani egzaminator wybrała właśnie ten łuk. Zaparkowała na nim samochód. Dosłownie 1 cm od słupka (a nóż widelec za szybko ręczny opuści i stoczy się prosto w słupek). Pewnie tak by było, gdyby nie wiedziała o spadku na tym łuku. Ku niezadowoleniu pani egzaminator reszta egzaminu szła mi świetnie. Egzamin trwał 1 h 05 min i został niezaliczony. Podobno nie włączyłam w kilku miejscach kierunku. Zastanawiało mnie dlaczego nie zostałam informowana na bieżąco o popełnianych błędach, ale nie byłam pewna czy faktycznie nie zapomniałam o kierunkach, więc nie podważałam opinii pani egzaminator.
Podchodziłam do egzaminu w sumie 7 razy. 6 razy trafiłam na tą panią - nie jest to dziwne?
6 razy mnie oblała. W tym raz za wymuszenie pierwszeństwa. Czy rzeczywiście wymusiłam?
Miałam podobną sytuację na kursie. Jadę ulicą podporządkowaną, muszę ustąpić pierwszeństwa pojazdom z drogi z pierwszeństwem. Po lewej nie miałam nikogo. Po prawej dwa auta, które powinnam przepuścić. Ale przejściem dla pieszych szła spora grupa dzieci (jakiś spacer z przedszkola), samochody oczywiście stoją za przejściem i czekają aż dzieci przejdą. Ja mam jechać prosto. W takiej sytuacji na kursie instruktor tłumaczył, że jeśli auto mające pierwszeństwo przepuszcza pieszego to ja również mogę jechać. Jako, że grupa dzieci była naprawdę spora to i ta pojechałam prosto. Oblałam za wymuszenie.
Raz też oblałam jeszcze na placu. Było to 6. podejście, moja wina. Nie miałam nigdy problemu z placem manewrowym więc widocznie poczułam się zbyt pewnie, do tego złość, że znowu ta sama pani egzaminator, chciałam to mieć jak najszybciej za sobą, potrąciłam słupek. Mój błąd i pretensji mieć nie mogę.
Innym razem podczas egzaminu była ogromna ulewa. Widoczność kiepska, asfalt mokry. Oblałam, bo jeździłam za mało dynamicznie.
Nie pamiętam już dlaczego oblałam przy pozostałych podejściach, ale były to równie dyskusyjne kwestie.
Ani razu nie popełniłam błędu przy parkowaniu, zawracaniu itd.
I teraz wisienka na torcie. Jak wiadomo po dwóch błędach egzamin się przerywa, ale egzaminujący może skorzystać z prawa prowadzenia pojazdu do wordu. Obowiązkowa przesiadka jest w przypadku kolizji lub interwencji egzaminatora. Za każdym razem korzystałam z prawa prowadzenia, z wyjątkiem jednego egzaminu. Gdy wymusiłam pierwszeństwo - wtedy musiałam się przesiąść na miejsce pasażera. I o zgrozo, to była moja najgorsza przejażdżka w życiu. Pani egzaminator jechała w zabudowanym około 70km/h, czerwone światło nie było dla niej powodem do zatrzymania, po drodze wymusiła pierwszeństwo na dwóch skrzyżowaniach i omal nie potrąciła pieszego.
Wlasnie z takich powodow pojazdy egzaminacyjne maja kamery i mikrofony. Uwazasz, ze zostalas skrzywdzona - piszesz odwolanie. Na podstawie nagrania ktos bardziej kompetentny decyduje co dalej. Z toba i z egzaminatorka.
OdpowiedzChciałam z tego skorzystać, ale każdy z kim rozmawiałam zdecydowanie mi to odradzał. Teraz i tak już za późno.
Odpowiedz@jfk: Ja skorzystałam z takiego prawa. Na swoim pierwszym egzaminie ponoć zaparkowałam za blisko linii tylnym zderzakiem. Kwestia nie była sporna - auto się mieściło i nic nie wystawało. Zgodnie z radą instruktora napisałam odwołanie od egzaminu. Niestety nie zostało ono uznane, gdyż tylna część auta nie jest widoczna na kamerach. O zgrozo - trafiłam potem znów na tego samego egzaminatora. Pamiętał mnie. Nie muszę chyba dodawać, że do egzaminu musiałam podejść kolejny raz? Na szczęście są kompetentni egzaminatorzy, więc zdać można. Trzymam kciuki i powodzenia! :)
Odpowiedz@omon: to sama jesteś sobie winna. masz problem? zgłaszasz, za niektóre z tych powinna stracić uprawnienia egzaminacyjne, a nie "ojejku coś jest nie tak, opiszę w internecie za 10 lat"
Odpowiedz@omon: ejjj no ale jesli wiesz, ze pani sie ewidentnie uwziela, by cie uwalic i wymysla powody, to tym badziej pisz to odwolanie!! masz szanse na zaliczony egzamin, a pani raczej sie bardziej nie "uwezmie" jak dla mnie po kilku takich akcjach baba powinna miec sprawe z art. 286
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 stycznia 2016 o 10:18
@omon: Dlaczego odradzał? To twoje prawo.
OdpowiedzNie martw się, tylko próbuj dalej. W końcu zdasz. Moja młodsza siostra zdała za 5 razem, a już niecały rok później była sama autem za granicą.
Odpowiedz@JaNina: w jaki sposób fakt bycia samodzielnie autem za granicą potwierdza umiejętności kierowcy?
Odpowiedz@timo: początkujący kierowcy zazwyczaj boją się jeździć w dłuższe trasy, a już w szczególności po obczyźnie.
Odpowiedz@Erica_Cartmanez: Nie żartuj. Miesiąc po zrobieniu prawka pojechałam do Norwegii. MALUCHEM :) 10 tys km zrobione w ciągu 1,5 miesiąca. Pasażerowie nie mieli prawa jazdy, więc cały czas prowadziłam sama.
OdpowiedzErica : zwykle problemem są właśnie tacy kierowcy, którzy uważają po roku że już wszystko umieją i się niczego nie boją :)
Odpowiedz@Erica_Cartmanez: polecam naukę czytania ze zrozumieniem, bo Twój komentarz nijak się ma do mojego. Pytałem o UMIEJĘTNOŚCI kierowcy, a nie o jego odwagę. Jak nie pojmujesz, to Ci wytłumaczę jak krowie na rowie: załóżmy, że kierowca z takim na przykład rocznym stażem miał w tym czasie 8 stłuczek, choć przejechał 4 tys. km, a za granicą spowodowałem wypadek, w którym zabił 5 osób i siebie, a do kraju wrócił w trumnie. W jego przypadku zdanie "zdał za X razem, a już niecały rok później był sam autem za granicą" jest tak samo prawdziwe, jak w przypadku osoby, która też zdała za tym samym X razem, ale przez ten rok przejeździła bezszkodowo 50 tys. km, poprawiła znacznie swoje umiejętności i dalej bezpiecznie jeździ. Teraz kapujesz?
Odpowiedz@qulqa: Szacun. :) @Tenzprzeciwkacomakotairower: Nie trzeba umieć wszystkiego żeby pojechać w daleką trasę. Nie trzeba także się nie bać, a wręcz przeciwnie, można się bać i dzięki temu jechać bezpieczniej. Ci, którym się wydaje, że wszystko umieją, giną najczęściej całkiem blisko domu - w weekend, nad ranem, w drodze z najbliższej dyskoteki.
Odpowiedz@timo: nie rozumieją Cię? ooo... bo Ty może patologia jesteś, skoro taki przewrażliwiony na swoim punkcie.
Odpowiedz@timo: oddychaj głęboko, bo Ci żyłka pęknie. Ja świeżo po zdaniu egzaminu (zakładając że przed kursem nie jeździłam wcale lub nie czułam się pewnie za kierownicą) nie wyruszyłabym w trasę z Krakowa do Warszawy, a już na pewno nie na odległość jak koleżanka qulqa. Najpierw musiałabym ZDOBYĆ UMIEJĘTNOŚCI, poczuć się pewniej, sprawdzić, na co mnie stać na drodze i wyjeździć trochę więcej niż programowe kilkanaście godzin podczas kursu. Umiejętności kierowcy zdobywamy podczas jazdy, czyż nie? Bez nich chyba logicznym jest strach przed długą podróżą.
Odpowiedz@lezard: patologia to raczej Ty jesteś, reperując swoje ego niemającymi związku z tematem personalnymi przytykami. @Erica_Cartmanez: polecam naukę czytania ze zrozumieniem. Nie boli, serio.
Odpowiedz@Erica_Cartmanez: Nie pojechałam do Norwegii ŚWIEŻO po prawku, ale po miesiącu. Miesiąc poświęciłam na intensywne treningi prowadzenia. Oczywiście bałam się, ale nie był to strach paraliżujący, tylko motywujący. Ale bardziej bałam się nie sytuacji na drodze (bo po prostu jechałam wolniej niż jeżdżę teraz, ale też naładowanym Maluchem w 3 osoby się nie pomknie), tylko awarii samochodu. To były lata 80-te, w Polsce zarabiałam miesięcznie 8$, tam godzina pracy mechanika zaczynała się od 10$. Dlatego nabrałam narzędzi, części i książek o naprawach samochodów. I nie taki diabeł straszny :) Linkę od rozrusznika wymieniłam sama :) No ale to też były inne czasy - dużo mniej samochodów na drogach w Polsce (ale fatalne drogi), a dziewczyna za kółkiem była prawie jak ciele o dwóch głowach.
OdpowiedzJa też zdawałam wielokrotnie, w końcu się udało. Właśnie mija 5 lat, a ja uwielbiam jeździć. Na Twoim miejscu, tak jak już ktoś pisał, odwoływałabym się. Masz takie prawo, skoro pierwszeństwo nie zostało wymuszone, możesz się spokojnie odwołać. Zastanawia mnie tylko jeden fragment: "Obeszłam jeszcze raz auto, stwierdzając, że zapaliłam odpowiednie światła i dobrze je pokazałam.". Światła do jazdy dziennej są 2, umieszczone z przodu. Skoro obchodziłaś samochód wokół to jesteś pewna, że nie pomyliłaś ich z postojowymi?
OdpowiedzZmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 4 stycznia 2016 o 16:03
@InnaIna90: Stawia to historię w nomen omen innym świetle prawda?
Odpowiedz@Sharp_one: Raczej nie o to mi chodziło. Ale pewna swojej nieomylności autorka powinna chyba wiedzieć jakie światła miała wskazać i gdzie się one znajdują. Skarży się, że niesłusznie oblewa, a nie zauważa nawet takich gaf?
Odpowiedz@InnaIna90: chyba się nie zrozumieliśmy. Właśnie o to mi chodziło że się wyłożyła na tym opisie a chce uchodzić za Hołowczyca.
Odpowiedz@InnaIna90: Może obchodziła samochód, żeby się upewnić, że nie włączyła postojowych? Po co od razu komuś zarzucać niedouczenie?
Odpowiedz@Sharp_one: W takim razie rzeczywiście, mój błąd :) Źle Cię zrozumiałam.
Odpowiedz@hola Ale skoro obeszła auto, to znaczy, że nie wie gdzie znajdują się światła do jazdy dziennej. Nikt jej nie kazał sprawdzić postojowych. Tak jest na egzaminie i tyle, gwoli wyjaśnienia.
OdpowiedzObeszlam samochód żeby sprawdzić czy przypadkiem nie włączyłam postojowych albo przeciwmgielnych. Nie znałam sztuczek tej pani i przez łatwowierność pomyślałam że zrobiłam coś źle ale dostałam szansę żeby to poprawić. Prawdopodobnie pani oczekiwała że złapie kogoś kto z nerwów zmieni z dziennych na postojowe i na tym by już go oblała.
Odpowiedz@omon: Ciągle próbuję wytłumaczyć, że skoro każą wam na EGZAMINIE sprawdzić dzienne albo mijania albo drogowe to NIE obchodzi się auta z tyłu. I tylko o to mi chodzi.
OdpowiedzNiestety, trafiłaś pewnie na WORD, który ma problemy z kasą. Uwalają ludzi bo hajs się musi zgadzać.
Odpowiedz@Edwin: Katowice tak mają; na szczęście osób podchodzących jest wystarczająco sporo, żeby znaleźli się i szczęściarze którzy za pierwszym razem zaliczą. :)
OdpowiedzWiecie co? Obecne egzaminy to komedia. I trzeba albo trafic na sluzbiste-egzaminatora albo byc oferma aby nie zdac tyle razy. Zwlaszcza jezdzac po trasach egzaminacyjnych. @omon nie bierz tego do siebie.
Odpowiedz@pawel78: W takim razie w moim rodzinnym mieście albo są sami służbiści albo same ofermy. A przynajmniej 90%.
Odpowiedz@pawel78: Żebyś się nie zdziwił. Długi trzeba spłacać, najłatwiej oblewając zestresowanych kursantów. :P
OdpowiedzWiecie co? Obecne egzaminy to komedia. I trzeba albo trafic na sluzbiste-egzaminatora albo byc oferma aby nie zdac tyle razy. Zwlaszcza jezdzac po trasach egzaminacyjnych. @omon nie bierz tego do siebie.
OdpowiedzCzyżby egzaminy w Opolu? Tam też jest jeden łuk, który się obniża. Zdawaj dalej! Nie warto się poddawać, skoro i tak już sporo pieniędzy w to utopiłaś-szkoda ich marnować. Próbuj, próbuj, a w końcu wyjdziesz z wynikiem pozytywnym :)
OdpowiedzOd czasu zdawania minął ponad rok, nie mogłam próbować dalej bo zwyczajnie skończyła nam się odłożona na ten cel gotówka. W tym roku podejdę znowu, tylko wykupię kilka dodatkowych lekcji dla przypomnienia no i zmienię word.
OdpowiedzNajwiększą piekielnością w tej historii jest to, jaką straszną dupą wołową jesteś, że nie walczyłaś o swoje ani razu. Po to są odwołania, po to są kamery w pojazdach egzaminacyjnych. Jest też możliwość zdawania egzaminu w obecności swojego instruktora. Jak pozwalasz się tak traktować i doić z kasy za kolejne podejścia, to pretensje miej tylko do siebie.
Odpowiedz@timo: Uprzedziłeś mnie - to samo chciałam napisać - jeśli dziewczyna jest pewna, że dobrze pojechała (np. to "wymuszenie") dlaczego nie zażądała przejrzenia zapisu z egzaminu ? Kiedyś tego nie było i np. mój szwagier zdawał 4 razy w Radomiu, w końcu się wkurzył i pojechał do Kielc (mieszka w połowie drogi między Kielcami a Radomiem i w obu miastach mógł zdawać). Zdał tam za pierwszym razem. Wydaje mi się, że teraz też można sobie wybrać miejsce zdawania.
OdpowiedzJest takie przysłowie: złej tanecznicy i rąbek u spódnicy przeszkadza. Mam znajomą, też oblewała i oblewała. Za każdym razem egzaminator to, egzaminator tamto, a ona święta. Przy kolejnym razie poprosiła mnie, żebym jechała za ich autem podczas egzaminu i obserwowała. OK, podłaczyłam kamerkę i pojechałam. Wymija - brak kierunkowskazu, hamowanie przed znakiem STOP na zębach (zauważyła w ostatniej chwili), kolejny brak kierunkowskazu przy skręcie, jazda kołami za osią jezdni przy linii ciągłej w wąskiej uliczce ... no jakbym była egzaminatorem, pewnie już bym sama ją wysadziła. Oblała, po wszystkim pyta 'i jak było, bo znów wydaje mi się że ja wszystko idealnie'. Pokazałam w kamerce. Zamilkła. Wzięła dodatkowe lekcje, dużo dodatkowych lekcji. Zdała. Jeżeli uważałaś, że wszystko idealnie, dlaczego nie zażądałaś weryfikacji?
Odpowiedz@qulqa: "złej baletnicy"...
Odpowiedz@Sharp_one: O tak, zgoda. Chyba muszę zacząć łykać coś 'na pamięć :)
OdpowiedzAle ja nie napisałam że za każdym razem jechałam idealnie :-) pierwszy raz oblałam bo ścięłam zakręt i gdyby ktoś jechał z naprzeciwka spowodowałabym kolizję, wyciągnęłam z tego wnioski. Na łuku też strąciłam słupek z własnej głupoty i również mam nauczkę. Z kierunkowskazami nie byłam pewna więc po tamtym egzaminie bardziej na nie zwracam uwagę. Ale w pozostałych przypadkach nie widziałam swojej winy.
Odpowiedz@omon: Dlatego tym bardziej mnie dziwi, że nie złożyłaś odwołania i nie zażądałaś weryfikacji. Może byłoby tak jak myślisz i egzamin by unieważniono, a może byłoby jak z moją znajomą. Ale wtedy wiedziałabyś, na co zwrócić większą uwagę.
Odpowiedz@qulqa: Bardo dobry pomysł. Nagranie z samochodu egzaminacyjnego, które obciąża egzaminatora zawsze może "zniknąć".
OdpowiedzJa zdałam egzamin za 4 razem i 3 razy miałam jazdę z tą samą egzaminatorką. Też nie mogłam nadziwić się swojemu szczęściu do spotykania tej kobiety.
OdpowiedzG...o prawda i wylewanie żali na "złą" instruktorkę. Jak byłaś taka pewna że dobrze pojechałaś to się składa o sprawdzenie monitoringu.
OdpowiedzOprócz/zamiast odwoływania się, można spróbować zdać w innym WORDzie, w jakimś pobliskim mieście. Im mniejszym, tym lepiej. Jeżeli Cię stać, dobrze wziąć wcześniej parę godzin u miejscowego instruktora by pokazał najtrudniejsze skrzyżowania w tym mieście.
OdpowiedzTaki właśnie mam zamiar. W tamtym momencie musiałam zrobić przerwę bo skończyła się wolna gotówka. Teraz odłożyłam i właśnie zacznę od kilku lekcji dla przypomnienia i spróbuję w innym wordzie.
OdpowiedzZłóż skargę na egzaminatora albo zmień ośrodek.
OdpowiedzPrzepraszam, ale łuk z leciutkim spadkiem robić na ręcznym? Trochę mi się to w głowie nie mieści...
Odpowiedz@Rammsteinowa: Żeby nie było, że się wymądrzam. Dzisiaj zdałam egzamin za pierwszym razem, ani razu poza obowiązkową górką, na żadnym wzniesieniu nie używałam ręcznego. Uważam, że leciutkie górki powinno robić się na sprzęgle, a na łuku to już zupełnie ręczny potrzebny nie jest... Sama uczyłam się na placu z lekkim spadkiem. Zastanów się dobrze czy to wina nie leży po twojej stronie i nabierz trochę zdrowego oglądu na sprawę.
Odpowiedz@Rammsteinowa: Też zdałam za pierwszym, w środę, piąteczka :P Na placu na tej marnej górce dla pewności ruszyłam na ręcznym i nie poleciał ani centymetr do tyłu. No ale to egzamin, co do jazdy w życiu - chyba jak kto woli. Dla mnie wygodniej z ręcznego niż z hamulca nożnego :) Kwestia wprawy która przyjdzie z czasem.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 stycznia 2016 o 22:52
@Rammsteinowa: Jeżdżę na co dzień dieslem i praktycznie nigdy nie używam ręcznego do ruszania, auto zawsze płynnie rusza, mimo że nie jest wcale bardzo mocne (140 koni w dużym vanie). Niemniej jednak, na egzaminie warto używać tego ręcznego, bo egzaminatorzy mogą się przyczepić że nie został użyty, nie mogą natomiast uznać za błąd użycia go mimo iż nie był niezbędny.
OdpowiedzPiąteczka.;) Powiem tak. Na górce jest OBOWIĄZEK użycia ręcznego (przynajmniej w Krakowie, może gdzie indziej nie jest potrzebny, nie znam się), więc tak czy siak minimum raz trzeba go użyć, bo jeśli się go nie użyje to egzamin oblany. Więc oczywista, że używać i ruszać z ręcznego umiem, bo jest to konieczne na górce na placu. Na leciutkich górkach mi osobiście bardziej zawadza, bo raz dwa ruszę wyważając sprzęgło i dodając gaz, kwestia wprawy. Dla mnie po prostu ręczny jest nieporęczny.;)
Odpowiedz@blaszka: @Rammsteinowa: To raczej chodziło o to, że jest spadek na łuku, a ręczny był zaciągnięty przez egzaminatora. Wtedy jakby się puściło sam ręczny to samochód cofnąłby się pewnie delikatnie.
OdpowiedzNa łuku nue używa się ręcznego, ale na łuk wjeżdża egzaminator i tam parkuje zostawiając auto na ręcznym. Nie wiem czy tak jest w każdym wordzie ale w tym tak było. Podejrzewam, że właśnie z podwodu tego spadu który swoją drogą nie jest zgodny z przepisami, bo łuk na manewrowym powinien być w idealnym poziomie. Do sprawdzenia czy ktoś potrafi ruszać pod górkę jest następne zadanie.
OdpowiedzMogło tak być, ja wjeżdżałam na łuk sama prowadzona przez egzaminatora. Tak czy siak jeśli nie zdajesz tyle razy to mimo wszystko albo się odwołujesz, bo jesteś pewna swej racji, albo wyolbrzymiasz i walisz błędy na drodze.
OdpowiedzNie poddawaj się. Ja zdawałam 10 razy. Zajęło mi to rok i wyczerpało totalnie. Nie wiem jak Ty ale ja bardzo się denerwowałam przed każdym egzaminem i mnie to gubiło. Popełniałam głupie błędy i miałam już ochotę to rzucić.Myślałam,że nie nadaję się do tego. Szczerze Ci powiem,że wyjeździłam około 70h zanim udało mi się zdać. Prawo jazdy mam od roku. Tak naprawdę to dopiero jak wsiadłam do własnego auta to uczyłam się prowadzić i myśleć. Wcześniej, na jazdach jeździłam trasami,które wybierali egzaminatorzy i mój instruktor wcale tego nie ukrywał.On był po to,by nauczyć mnie podstaw, żebym zdała ten egzamin na tych porąbanych zasadach, a z czasem pewność siebie i wyczucie przyjdzie samo i miał rację. Chociaż dwóch egzaminów nie zapomnę do końca życia. Trafiłam na egzaminatora"złą sławą owianego".( W wordzie ,w który zdawałam była zasada. Wyczytywali,szło się na plac, egzaminator zapraszał do auta,gdzie podawało mu się dowód osobisty, sprawdzał,czy potrzebujesz okulary ,bądź co tam masz w papierach do kamery mówił swoją regułkę i podawał dwie rzeczy,które musisz sprawdzić) Przy tym egzaminie pan siedział w aucie, ja stałam na zewnątrz(-10 stopni ) łaskawie wziął dowód,powiedział co mam sprawdzić i tyle. Nawet nie odpowiedział na dzień dobry, więc wiedziałam,że będzie ciężko. Łuk zrobiony, wzniesienie również i wyruszyliśmy na miasto. Dwie ulice od wordu zaczęło się najgorsze 40 minut jakie przeżyłam w swoim 26 letnim życiu. Gość darł się, ciągle komentował moją jazdę( będziemy tak stać,aż z każdej strony będzie pusto???!!!) itp. Po 40 minutach takiej nieuzasadnionej niczym tyrady( nie popełniłam żadnego błędu) poryczałam się jak dziecko, zatrzymałam auto i zrezygnowałam z egzaminu. Po prostu. Przez całą drogę powrotną nie odezwał się jednym słowem. Gdy wypisywał mi kartkę,na tyle był bezczelny,powiedział,że przyszli kierowcy MUSZĄ potrafić jeździć pod wpływem STRESU. Nigdy nie trzasnęłam tak drzwiami od auta. Razem z instruktorem wysmarowaliśmy taką skargę,że mózg staje.Oczywiście zero odzewu,więc myślałam,że word to olał. Dałam sobie miesiąc przerwy, 3 h na mieście i poszłam na kolejny egzamin.I znów wyczytał mnie ten sam egzaminator. Szczerze? Mało nie padłam ze strachu. Ale był z nim jeszcze egzaminator nadzorujący. Egzamin zdałam. Nie zrobiłam żadnego błędu. A pan egzaminator był tak miły, tak uśmiechnięty i tak łagodny-dosłownie anioł. Zupełnie inny człowiek niż na poprzednim. Być może wzięli się za niego po mojej skardze i obejrzeniu nagrania.Nie wiem. Nigdy się nie dowiem. Ale życzę Ci powodzenia.
Odpowiedz@madzma: Do każdego WORDu można napisać (często przez Internet) wniosek o udostępnienie informacji publicznej, a taką jest lista pracowników. Możesz się dowiedzieć czy ta menda jeszcze tam pracuje, a przy odrobinie szczęścia również z jakiego powodu ewentualnie został zwolniony.
OdpowiedzJak już inni pisali, najważniejsze to się nie poddawać! Ja też wiele razy zdawałam, aż w końcu się udało. Jeżeli w Twoim WORDZIE są tacy pazerni na pieniądze to nie daj im zarobić - idź do innego WORDU, wykup w nowym mieście kilka godzin, żeby się oswoić i powinno być ok :) głowa do góry :)
OdpowiedzZ tymi pytaniami to ich stały numer, też mnie egzaminator wypytywał kilkakrotnie czy włączyłam dobre światła. Nie wiem, czy to ma na celu podnoszenie poziomu stresu u egzaminowanego, czy wzbudzanie wątpliwości, ale widziałam swego czasu na placu ludzi, którzy potrafili przez to totalnie zgłupieć...
Odpowiedz@nelluc: Jak wsiądziesz do samochodu bez ekstra hamulca po stronie instruktora, który cię cały czas pilnuje - to dopiero jest stres. Jeśli ludzie głupieją od paru podchwytliwych pytań to może niech nie wyjeżdżają sami na drogę...
Odpowiedz@sweetsecrets: Jak się boisz siąść z niedoświadczonym kandydatem na kierowcę do samochodu to zmień pracę, no chyba że szkoda pieniędzy z łapówek.
OdpowiedzOdnośnie "wielokrotnych egzaminów" - w tym roku dzieć będzie zapewne robić prawko - zobaczymy, "jak jest" - bo jak widzę, jak jeżdżą ci, co teoretycznie to prawko mają, to mam wrażenie, że znaleźli je w paczce chipsów... :-P I - poniekąd - trochę mnie to nawet nie dziwi, skoro instruktor tak Ci wytłumaczył, dlaczego mogłaś "nie ustąpić" - bo rację miał, ale nie z tego powodu co napisałaś.
OdpowiedzA ja myślę, że ta historia to ściema. Światła dzienne nie są obowiązkowym wyposażeniem samochodu (nawet nie wszystkie "elki" egzaminacyjne je mają, a zdawałam pół roku temu), nie ma takiego pytania w puli zagadnień na egzaminie praktycznym. Poza tym nie chcę mi się wierzyć, że bez szemrania zapłaciłaś 150 zł za każdy egzamin, mając poważne wątpliwości co do słuszności jego negatywnego wyniku.
Odpowiedz@sweetsecrets: Na światła mijania niektórzy potocznie mówią dzienne, myślę, że to był taki skrót myślowy a światła mijania na egzaminie mogą być sprawdzane.
Odpowiedz@chyba_ok: egzaminator to urzędnik państwowy i na egzaminie to sobie skróty myślowe może w 4L wsadzić
OdpowiedzMoje przeboje z egzaminem były nieco inne. W 2002 roku poszedłem na kurs. Jak kiedyś wspominałem miałem wypadek przez który o mało nie ucięli mi stopy. W związku z tym musiałem nosić specjalne wysokie buty. Jazda w takich butach dla zielonego nie jest szczytem marzeń. W każdym razie Po kursie poszedłem na egzamin. Pierwsze podejście do teorii było totalną klapą. Ja na złość, pomimo przezornego wyjścia z domu 2h wcześniej, choć do ośrodka jedzie się ode mnie najwyżej godzinę, spóźniłem się 15 minut. Na drugim podejściu miałem o 1 błąd za dużo. Kasa się skończyła, zaczęły się problemy finansowe. trzecie podejście do teorii odbyło się dopiero w 2007 roku. Jak się okazało nie musiałem nawet kursu ponownie robić, choć wziąłem jazdy bo nie czułem się pewnie. Za trzecim podejściem do teorii zdałem bez błędów. Na egzaminie praktycznym trafiła mi się kobieta, która ponoć też strasznie odsiewa. Byłem 5 w kolejce. Dwie pierwsze dziewczyny padły na oświetleniu auta, facet po nich padł na płynach. Kobieta przede mną padła na łuku. Byłem pierwszym, który wyjechał z placu. W życiu nie byłem tak zestresowany. Egzaminatorka sama musiała włączyć klimę bo mało nie spłynąłem z fotela a skupiałem się głownie na drodze i na tym, żeby nie przeoczyć żadnego znaku. Teraz mam na karku ok 250tys km
OdpowiedzSama dzisiaj nie zdałam po raz drugi egzaminu praktycznego, mimo, że naprawdę miałam spoko egzaminatora. Powód oblania? Jakiś idiota wleciał na rondo w ostatniej chwili i nie zdążyłam go zobaczyć, jak chciałam ruszyć. Nawet nie wiem, czy się zatrzymał przed wjazdem. Egzaminator zahamował swoim hamulcem i oblał mnie.
Odpowiedz@BezimiennaNieznajoma: A po co miałby się zatrzymywać, skoro miał czysty wjazd na rondo? To nie jego problem, że jakaś melepeta z podporządkowanej go nie widziała.
Odpowiedzja bym na "babora" skargę napisała. Albo do innego miasta pojechała zdawać,zresztą też tak zrobiłam po pierwszym oblanym egzaminie w suwałkach przeniosłam papiery do opola i od razu zdałam :D POWODZENIA
OdpowiedzDroga odwoławcza jest nieskuteczna bo egzaminator nadzorujący łoi wódę z pozostałymi i zawsze będzie orzekał na niekorzyść zdającego. Lepszym wyjściem byłoby schowanie po przerwanym egzaminie kluczyków do kieszeni i wezwanie policji (podejrzenie próby wyłudzenia), tylko nikt niema jaj żeby to zrobić ani czasu żeby się potem włóczyć po sądach. @omon powinnaś anonimowo donieść o wykroczeniach popełnionych przez egzaminatora w drodze powrotnej.
Odpowiedz