Mieszkamy z narzeczonym w kamienicy 5-cio rodzinnej, ale jako jedyni mamy osobne wejście do mieszkania. Innymi słowy, do czterech mieszkań wchodzi się z klatki schodowej, a do naszego bezpośrednio z podwórka.
Jako, że mamy okres około Sylwestrowy, wraz z narzeczonym staramy się trzymać nasze kociaki (szt. 2) w domu. No i tak też było dziś. Spędzamy leniwie Nowy Rok przed tv, jeden kotek śpi na fotelu, drugi leży z nami na łóżku. Nagle rozlega się huk. My na baczność, kotki przerażone nie wiedzą co się stało, więc narzeczony wychodzi sprawdzić co się dzieje.
No i widzi... Nasz "mądry", nietrzeźwy sąsiad (z którym de facto nie utrzymujemy dobrych kontaktów) rzucił nam petardę pod drzwi. Mój N. zapytał go w niecenzuralnych słowach czy się dobrze czuje i powiedział żeby te petardy sobie w du.. wsadził.
Powiecie mi co trzeba mieć w głowie, żeby rzucać komuś fajerwerki pod drzwi? A co jeśli ktoś akurat by wychodził? Albo odłamek uderzył w szybę w drzwiach? Ręce opadają...
sylwester
wywalcie achtunga w metalowym wiaderku na klatce schodowej pod jego drzwiami - zapewniam ze raban 100 razy wiekszy
OdpowiedzNo nie wiesz co Twój sąsiad ma w głowie? Próżnię.
Odpowiedz@Matys909: Tak myślałam, ale jednak mieszkając wśród ludzi trzeba się kierować ogólnoprzyjętymi normami i zasadami... ech... naiwna jestem
OdpowiedzJakoś tak spodziewałam się historii o kotach :)
OdpowiedzNawet nie wiem jak to skomentować.
OdpowiedzCo wnoszą koty do tej historii?
Odpowiedz