Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Madamemel przypomniała mi to swoją historią. Zwykle, podobnie jak ona, gdy widzę…

Madamemel przypomniała mi to swoją historią.

Zwykle, podobnie jak ona, gdy widzę kogoś, kto może potrzebować pomocy, to podchodzę, gdy trzeba, to dzwonię na straż miejską albo 112.

Pełnia lata, słoneczko przygrzewa. Oprowadzam znajomych po mieście. Pod ścianą, w pełnym słońcu, oparty o ścianę, leży facet i się nie rusza, jakby się osunął na ziemię. Na oko bezdomny lub menelik, przytomny. Podchodzę, nie czuję alkoholu, pytam - czy wszystko ok, czy może potrzebuje pomocy. Odpowiada, że dziękuje, ale nie. Ok, poszliśmy dalej - w końcu przytomny.

Pospacerowaliśmy, zjedliśmy obiad, wracamy tą samą ulicą - a on dalej leży. Minęła już ponad godzina, on w pełnym słońcu. Uznałam więc, że zadzwonię na SM. Przedstawiam sytuację.

Dyspozytor: Ale czego pani ode mnie chce?
Ja: Żeby ktoś podjechał i sprawdził, co z panem?
D: Przecież jest przytomny.
Ja: Tak, ale już ponad godzinę, kto wie, ile, leży w pełnym słońcu na ziemi i nie może wstać?
D: I dlaczego dzwoni pani do nas?

Taka przepychanka trwała dobrą chwilę, w końcu rozłączyłam się wkurzona. Zadzwoniłam, chociaż nie lubię zajmować tej linii, na 112 - sytuacja była analogiczna. Dyspozytorka tak samo, jak chłopak ze Straży uznała, że nic nie może zrobić, dodała też, że jeśli się niepokoję, to "mogę zabrać tego człowieka do domu czy do siebie". Aha...

Zerknęłam w komórce - okazało się, że jakieś pół kilometra dalej, w jednej z osiedlowych uliczek, był posterunek dzielnicowego. Poszliśmy tam (ja i znajomi), przedstawiliśmy grzecznie sprawę. Dyżurny podziękował, zaraz wysłał kolegę, który przy nas wyszedł sprawdzić, co z człowiekiem. Można? Można. Czasami.

by Skarpetka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar dzikaciekawosc
0 14

Wniosek z tego, że trzeba sprawy załatwiać lokalnie z pominięciem biurw centralnych. Przecież ten osobnik z telefonu powinien od razu przełączyć do lokajnego, najbliższego biura ratowniczego, do mundurów - ludzi wyjątkowych, niosących pomoc i nieustraszonych. Za to też w końcu płacimy, żeby pomogli. Brawo dla dzielnicowego, mój też jest przemiły, taki opiekun oddany, jak prawdziwy pomocnik. Z drugiej strony się nie dziwię, co za robota, użerać się z dzwoniącymi cały dzień. Święty by zwariował. Może pora zrobić wzywanie pomocy przez ememesy? Ale nie, lepiej lokalnie się przejść. Co za czasy, niby te wszystkie cuda na kiju, udogodnienia, a jak był telefon na sznurku, to jakoś skomunikować się było łatwiej. Ludzie przy ziemi są dobrzy, chcą dla innych coś zrobić. Są jeszcze dobrzy ludzie, jak widać na Piekielnych, ale ci ze szczytów dają bardzo zły przykład. Bardzo zły. Jak w chińskim przysłowiu, kropla spływa na dół, czyli co rodzic dziecku pokaże - ono to powiela, informacja spływa niżej.

Odpowiedz
avatar koniecznickiem
8 16

Mój tato potrzebował pomocy, coś mu strzeliło w plecach. Ani w jedną, ani w drugą. No ruszyć się nie dał rady. Zadzwonił na pogotowie.. nikt nic nie wysłał "bo sam sobie może dojechać". Zadzwoniłam ja, mówię, że tata nie da rady się ruszać.. -nie ma pani samochodu? -proszę pana, gdybym DAŁA RADĘ GO RUSZYĆ ALBO ON DAŁBY RADĘ SAM SIĘ RUSZYĆ TO NAWET NA PIECHOTKĘ BYM PRZYSZŁA. Nie mówię tu, że szukałam podwózki. Bo to bym znalazła wśród znajomych. Szukałam pomocy do cholery. A na moje powiedzenie, że wcześniej odmówiono karetki zaczął się za mną wykłócać. DYSPOZYTOR.. Ludzie, czasami 5 minut ratuje życie, a on się wykłóca.. Stwierdziłam, że to jest teraz nieistotne. Gdzież tam! Dalej zaczął ględzić. Zapytałam czy nie pomylił zawodów i nie powinien przypadkiem pracować w callcenter. :) A tatę ledwo doczołgałam do taksówki.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 grudnia 2015 o 1:33

avatar BiAnQ
0 6

@koniecznickiem: i bardzo dobrze. Karetki jeżdżą do stanów zagrożenia życia! Mogłaś podreptać do przychodni lokalnej i zamówić transport medyczny, a nie usiłować zablokować zespół RATUJĄCY ŻYCIE w regionie, a nie służący za taksówkę.

Odpowiedz
avatar koniecznickiem
2 6

@BiAnQ: nie wiem, nie umiesz czytać? człowiek nie da rady się ruszać, nie mam jak go dosłownie doczołgać, każdy ruch sprawia mega ból, nie daj Bóg, złe ułożenie człowiek ląduje na wózku inwalidzkim. Do cholery, kręgosłup to nie drzazga w palcu. Nie uważasz, że to zagrożenie życia? Jeśli nie, to co tam, machnij się za schodów i nie daj rady się ruszać. Ba! Niech dodatkowo nikt nie ma szans Ciebie podnieść, ani Ty siebie sam ;>. Ciekawa jestem jak wtedy byś śpiewał ;>. Kolejne, że mogłam sobie podreptać.. zostawię to po prostu bez komentarza. Zwyczajnie życzę Ci takiej sytuacji. Wtedy niech sobie ktoś "podrepcze" :D. I jak już napisałam.. "nie szukałam podwózki" a pomocy w ratowaniu człowieka.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
14 20

Gosc chcial poopalac sie spokojnie na sloneczku, ale mu natretni przechodzien uniemozliwil, zamiast uprzejmie natrzec skore mleczkiem z conajmniej 12 faktorem ochronnym, zeby aby sie nie popiekl. Wyraznie mowil, ze nie chce zadnej pomocy, ale mozna przeciez go zmusic do przyjecia, bo przechodzien zawsze wie lepiej.

Odpowiedz
avatar Nikorandil
-2 8

Czasem magiczne zdanie "dobrze, skoro nie chcecie nikogo przysłać to ok, tylko uprzedzam, że od początku nagrywałem rozmowę" może zdziałać cuda :)

Odpowiedz
avatar BiAnQ
2 4

@Nikorandil: ciekawe tylko po co? Wysyłać karetkę do gościa, który sam się odzywa, że wszystko ok? Na głowę upadłeś? Ktoś może mieć zawał w tym czasie, kiedy ratownicy mają sprzątać ten niezidentyfikowany obiekt, który się SZANOWNYM PANOM I PANIOM nie podoba wizualnie i estetycznie nie pasuje.

Odpowiedz
avatar piwekundead
12 14

Nie do końca rozumiem tego narzekania, że nie przysłali policji do człowieka, który sam stwierdził, że wszystko z nim ok. Ale czego ty oczekiwałaś od tej policji? Mieli go na siłę zabrać na posterunek czy o co chodzi? I co ten dzielnicowy policjant zrobił? Jedyne co mógł to zapytać czy wszystko z nim ok, i tyle. To samo co zrobiłaś już wcześniej.

Odpowiedz
avatar Skarpetka
2 8

@piwekundead: Jeśli facet był na lekach/bez leków/w trakcie udaru słonecznego, to mógł doskonale nie wiedzieć, co mówi, to raz. Bo jednak polegiwanie na środku chodnika w pełnym słońcu przy 30 stopniach w cieniu to trochę mało stosowana praktyka relaksu. Dwa - jeśli policjant stwierdza, że jest taka potrzeba i wzywa służby, to służby przyjeżdżają. Trzy, dzielnicowy mógł gościa znać i po prostu zabrać do domu. Proste?

Odpowiedz
avatar BlueBellee
3 3

@Skarpetka: Nie na środku, tylko pod ściana. A Ty się nigdy nie opalasz ;)?

Odpowiedz
avatar piwekundead
5 5

@Skarpetka: "Na oko bezdomny lub menelik, przytomny." - niestety, nadal nie widzę nic dziwnego w tym, że bezdomny lub menelik siedzi w jednym miejscu przez cały dzień, a co ma robić?

Odpowiedz
avatar Skarpetka
-2 2

@BlueBellee: Ściana była przy chodniku, więc można rzec, że leżący zajmował pół tegoż :)

Odpowiedz
avatar Arcialeth
1 3

Ktoś tu leży z pierwszej pomocy :D

Odpowiedz
avatar BiAnQ
3 11

No i następna zbawczyni świata, która zawraca gitarę. I co może dyspozytor miał przysłać karetkę? Do gościa, który sobie leży? A inni, którym faktycznie pomoc była potrzebna (np. ktoś z zawałem) mieli sobie umrzeć czekając na karetkę, bo Tobie przeszkadza wizja a'la menela pod ścianą i zaburza obraz? Ludzie ogarnijcie się. Główny powód wzywania karetek i innych do takich niezidentyfikowanych obiektów to wcale nie troska o ich los, tylko fakt, że pannice nie życzą sobie tego oglądać i najlepiej żeby ktoś to uprzątnął.

Odpowiedz
avatar Nace
1 3

Cóż 112 to chyba temat rzeka. Ze moich własnych doświadczeń ten numer to jakaś pomyłka. Z resztą ojciec policjant tego samego zdania i sam radzi, by dzwonić docelowo do tej służby co trzeba. Na dyspozytorni 112 siedzą ludzie najczęściej niekompetentni w mojej ocenie. Jestem kierowcą, dzwoniłem z najróżniejszych rejonów polski i zawsze ten sam schemat. Dyspozytor nic nie wie, na niczym się nie zna i... o zgrozo... NIE ZNA kompletnie swojego rejonu. Jako, że jak wspomniałem jestem kierowcą, wiele moich zgłoszeń dotyczy stricte sytuacji drogowych. W teorii numer drogi i kilometr, ewentualnie najbliższa znana mi miejscowość powinna wystarczyć. Ale dla dyspozytorów 112 to jest jakaś czarna magia. Odnoszę wrażenie, że oczekują ode mnie podania dokładnych współrzędnych GPS, czy może pójścia tam do nich i zaprowadzenia za rączkę na miejsce zdarzenia. Nic nie wiedzą, do kogo przełączyć, kompletna niekompetencja. Nie wiem kogo oni tam zatrudniają, ludzi z łapanki? Studentów chcących dorobić? Uważam, że dyspozytor 112 to odpowiedzialne stanowisko, tam powinna trafić osoba przeszkolona, znająca swój rejon choćby w takim stopniu, żeby umieć określić do jakiej jednostki należy mnie przełączyć jak mówię, że jestem na drodze X, kilometr Y niedaleko Pierdziszewa Dolnego. Raz tylko trafiłem na rozgarniętego, ale odnoszę wrażenie, że było to podyktowane okolicznościami, bo jak powiedziałem, że mam ciężko rannego to nic nie mówił tylko automatycznie przełączył na Straż Pożarną. Także reasumując! 112 to bubel, ludzie tam pracujący to jakaś łapanka, jedna wielka pomyłka, armia niekompetentnych ludzi, ewentualnie fatalna organizacja (wtedy zwracam honor).

Odpowiedz
Udostępnij