Jak jeszcze mnie na świecie nie było, a mama panną była mieszkającą u swojego taty, za sąsiadkę mieli im Starszą Panią.
SP, była osobą specyficzną, wścibską, ale to jej wścibstwo uchroniło mojego dziadka przed obrobieniem mieszkania przez jego ucznia, który podwędził mu klucze.
SP zaczęła chorować. A choroba plus podeszły wiek, sprawiły że stała już nad grobem. Ale, choroba+wiek+duże mieszkanie w centrum miasta dały efekt nagłego zainteresowania rodziny. SP nie pamiętam ile miała dzieci, wiem, że jedynym który ją stale odwiedzał i opiekował się był syn, później mój sąsiad. Wiadome było, że to jemu przypadnie majątek po mamie. Na stypie, kiedy ziemia dobrze się jeszcze nie uklepała na grobie, rodzina przy stole wykłócała się o to, kto dostanie mieszkanie. Syn, który opiekował się matką cały czas, siedział nie wzruszony i spokojnym tonem rzekł:
-Ale o co wy się tak kłócicie, przecież i tak mieszkanie dostanę ja.
I to jest nawet nie przykre, ale straszne, że własne dzieci, rodzina najbliższa, pędzą z pomocą dopiero wtedy, jak zwęszą okazję na dorobienie się. Oczywiście nie generalizuję, ale wiele jest sytuacji gdzie dzieci zza granicy specjalnie przyjeżdżają, bo "majuntki bedo". Mam nadzieję, że moje dzieci w przyszłości podadzą mi szklankę wody, nie licząc na schedę.
rodzina
nie podadza
OdpowiedzWiesz... na niektóre rzeczy pracuje się długie lata. Nie wystarczy urodzić dziecka aby z automatu miało stać się twoim służącym jak tylko ukończy 10 rok życia. Mniej-więcej tak wyglądały w dużym skrócie moje relacje z "kochaną mamusią"... Po raz ostatni widziałam tą kobietę w sądzie, nie śpieszy mi się do ponownego spotkania. Za to na starość o szklance wody ode mnie może sobie raczej pomarzyć. Ps. Z drugiej strony uczciwie dodam - spadku po niej też nie chcę... W sumie to nie chcę absolutnie nic po za świętym spokojem.
Odpowiedz@bonsai: niestety "mamusia" o alimenty może cię pozwać.
Odpowiedz@m_m_m: na szczęście nie może, akurat rodzinkę mam bogatą... Nawet polski sąd wyśmieje prawie milionerów z takimi pomysłami. Po za tym mamusia aż tak głupia nie jest - wie, że troszeczkę przegięła w pewnym momencie. Ba, "lekko" jej się prawo nagięło, z czym zbyt późno się zorientowała... Dalsze zadzieranie ze mną przy odrobinie szczęścia może się dla niej nawet więzieniem skończyć, a co najmniej 4 różne sprawy mogłabym jej z miejsca wytoczyć [no, tą o składanie fałszywych zeznań to akurat prokuratura odwala sama, ja tylko zawiadamiam]. Jak mnie radośnie policja poinformowała - sprawy o znęcanie się i przemoc w rodzinie nie ulegają przedawnieniu... A ja wrednie upewniłam się co jestem w stanie udowodnić przed sądem, a następnie poinformowałam o tym ukochaną rodzicielkę. Jeśli nie chce sprawy ma mi więcej w życiu nie bruździć.
OdpowiedzJak sę wychowasz tak będziesz miała.
OdpowiedzMyslalam ze ten tekst bedzie o tym obrobieniu mieszkania, jak sasiadka wpada i ploszy zlodzieja a tu o jej pogrzebie nagle...
Odpowiedz@celica: Sąsiadka akurat tylko powiadomiła mojego dziadka, że jakiś obcy chłopak do mieszkania wlazł :) Równie dobrze mógł to być ktoś z rodziny, ale to była osoba która znała każdego, przynajmniej z widzenia :)
Odpowiedz