Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Znowu od siostry. Tym razem o tym, jak wynajmowała mieszkanie na pierwszym…

Znowu od siostry. Tym razem o tym, jak wynajmowała mieszkanie na pierwszym roku studiów. Zdecydowała się na współzamieszkiwanie z dwoma koleżankami. Dość szybko znalazły lokal o odpowiednim metrażu i standardzie, we właściwej lokalizacji, mieszczący się w budżecie. Właścicielka wydawała się całkowicie normalna i niepierwszy raz wynajmowała mieszkanie studentom. Wpłaciły kaucję, podpisały pisemną umowę (to był bezwzględny warunek z ich strony, mieszkania wynajmowane "na gębę" omijały szerokim łukiem, nawet jeśli były tańsze i ładniejsze) i wprowadziły się.

Siostra była trochę zdziwiona, że właścicielka poprosiła je o plany zajęć. Twierdziła, że chce wiedzieć, kiedy dzwonić, by nie przeszkadzać. Siostra kupiła to tłumaczenie, bo brzmiało dość rozsądnie.
W drugim tygodniu zamieszkiwania wróciła do mieszkania znacznie wcześniej, bo się źle czuła i... nakryła właścicielkę wewnątrz. Ta nie okazała najmniejszego nawet zmieszania - powiedziała, że sprawdzała stan mieszkania i czystość.

Siostra zdenerwowała się, powiedziała, że stan mieszkania to ona może sprawdzić na dzień zakończenia umowy i zwrotu lokalu, a na zabezpieczenie to jest kaucja. Podniosła, że zgodnie z prawem właściciel nie ma prawa samowolnego i samodzielnego wstępu do mieszkania, jeżeli umowa wyraźnie nie stanowi inaczej (w tym przypadku była bardzo lakoniczna i nie stanowiła). W ostrych słowach poprosiła właścicielkę o opuszczenie lokalu, a dzień później zmieniła zamek w drzwiach.

Gdy właścicielka zorientowała się, że jej klucze przestały pasować, zaczęła dzwonić i odgrażać się, że zrywa umowę i mają się wynosić. Siostra, posiłkując się moim kolegą z działu prawnego naszej firmy, wyjaśniła jej, że jak umowa najmu jest na czas określony, to właściciel nie może jej zerwać, jeśli nie zajdą wyjątkowe powody, które w tym przypadku z pewnością nie mają miejsca. Póki płacą, to mogą mieszkać, aż do terminu wskazanego w umowie.

Właścicielka się odgrażała jeszcze parokrotnie. Dziewczyny mieszkały spokojnie, płaciły zawsze w terminie, a właścicielkę, administratora, kominiarza, czy kogo tam trzeba było wpuszczały bez problemu, ale tylko w swojej obecności.

Gdy umowa dobiegała do końca, właścicielka pod nosem powiedziała, że ona to dalej jest obrażona za ten zamek, ale w sumie może zaproponować przedłużenie umowy na kolejny rok, bo "tak zarozumiałych studentek to jeszcze nigdy nie widziała, ale jak 10 lat wynajmuje studentom, to pierwszy raz nie ma żadnych zniszczeń w mieszkaniu i sąsiedzi się nigdy nie skarżyli".

Morał z tego jest taki, że wynajmowanie mieszkania trzeba traktować jak każdą inną umowę, pilnować swoich interesów i bronić swoich praw, a jak po obu stronach będą rozsądni ludzie, to każdy w końcu wyjdzie na swoje.

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar bonsai
11 15

Taaa... I właśnie przez takich ludzi od razu przedzałam właściciela mieszkania, że mam psa. Dość dużego psa, który za obcymi nie przepada i samodzielne wejście jest niebezpieczne [za to jak jestem w domu to zapraszam, przy mnie Kudłata jest miła i kochana]. Na szczęście gość jest wyjątkowo normalny dopóki płacimy w terminie, a sąsiedzi się nie skarżą dopóty nic go specjalnie nie interesuje.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
9 11

@bonsai: Z bezpośrednimi sąsiadami miały święty spokój, były natomiast liczne złośliwości parkingowe, ale w nich uczestniczyli ludzie z innych klatek, którzy nie wiedzieli nawet pod którym numerem siostra mieszka. Wystarczyło auto na obcej rejestracji wyglądające na drogie (bo duże i zadbane, w rzeczywistości warte poniżej 10 000).

Odpowiedz
avatar bonsai
12 14

@JaNina: mieszkam na małym osiedlu wojskowym - nie dość, że kamery na każdym kroku, to jeszcze każdy wiedział kim jestem i gdzie mieszkam ledwie się wprowadziliśmy ;). Jakiś tydzień-dwa po przeprowadzce synowi w sklepie źle resztę wydano [przez przypadek]. Ekspedientka dorwała mnie wieczorem, jak byłam na spacerze z psem, żeby oddać brakujące pieniądze... To chyba trochę tłumaczy zachowanie ludzi tutaj ;).

Odpowiedz
avatar czarny_kruk
13 13

mialam kiedys nieco podobna sytuacje.. a raczej moj dawny wspollokator. wynajmowalam kiedys ze znajomymi mieszkanie. pewnego wieczoru troche wypilismy, ale sami, skromnie i po cichu - kazdy byl zmeczony po pracy, wiec nawet nie moglo byc zadnej skargi. Nastepnego dnia w domu zostal tylko wspollokator z dziewczyna, reszta poszla do pracy. wiedzieli, ze maja wolno wiec wiecej wypili i rano, mega kac a tu domofon dzwoni kilka razy. Mieli to w nosie i nie otwierali, a tu po kilka minutach ktos za pomoca kluczy wchodzi do chaty. chwile sie pokrecil i wchodzi do pokoju.. ci w samej bieliznie w wyrze, kolega otwiera jedno oko slyszac, ze ktos wchodzi do pokoju - a tu psikus - wlascicielka. Urzadzil jej taka awanture, ze juz do konca naszego mieszkania tam zawsze dzwonila, czy moze przyjsc. Oczywiscie probowala sie tlumaczyc, ale koniec koncow przeprosila ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 grudnia 2015 o 2:17

avatar Grejfrutowa
1 7

Masz, Autorko, absolutną rację. Właścicielka nie powinna była wchodzić bez zgody lokatorów podczas ich nieobecności. Niemniej jednak każdy, kto wynajmuje mieszkanie powinien w umowie zawrzeć zapis, że raz w miesiącu ma prawo zobaczyć stan mieszkania. Uważam tak dlatego, że mam do czynienia z nieruchomościami i to, co potrafią pozostawić po sobie najemcy woła o pomstę do nieba i 3 kaucje czasami by nie wystarczyły. Ostatni przykład to: powyrywane panele, kilkadziesiąt kilo śmieci trzymanych na balkonie, pourywane uchwyty wszystkich mebli, meble porysowane pisakami, podobnie jak ściany (one akurat kredkami świecowymi), popękane kafelki w łazience.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 7

@Grejfrutowa: Może i powinien, ale musi mieć świadomość, że póki nie jest to standardem, to jego oferta jest mniej atrakcyjna na rynku, bo marnowanie jednego popołudnia w miesiącu na randkę z właścicielem, to jednak jest strata czasu.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
3 7

@JaNina: A co to za strata czasu wpuścić raz w miesiącu właściciela na 5 minut? Co takiego mogłabyś zrobić w te 5 minut, zęby umyć? Nie przesadzaj.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 5

@Grejfrutowa: Godzina na dojazd z centrum plus 5 minut plus godzina na powrót do centrum.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
1 7

@JaNina: Jakiego centrum? Najmujesz mieszkanie i raz w miesiącu na 5 minut wpada do Ciebie właściciel.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-5 9

@Grejfrutowa: I jak mu powiem, że jestem przed 7 albo po 22 to się dostosuje? Moja siostra studiuje, pracuje i jeszcze ma tez jakichś znajomych z którymi lubi się spotkać, więc takie godziny w tygodniu nie są rzadkie.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
8 12

@JaNina: Moja fantazja pozwala mi wyobrazić sobie, że w ciągu miesiąca właściciel i jeden z najmujących (Twoja siostra nie najmowała sama) znajdą wspólnych 5 minut. Być może nie macie tak bujnej fantazji, jak ja.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
-3 5

@JaNina: przecie nie pracuja/uczą sie wszystkie od 7 do 22 przez caly tydzień. W 1890 roku w UK wascicel wpadał na inspekvje do wynajmowanych mieszkan i narzucał kary za bałagan. Z doswiadczenia moge napisać ze na Wyspach w wynajmowanych domach czy mieszkaniach latwiej o czystych lolatorow niz w Polsce bo tam za brak dbania o czystosc wylatujesz.

Odpowiedz
avatar Zlodziej_Fistaszka
1 3

@JaNina: Są kraje, w których właściciele zlecają takie inspekcje firmom. Firmy te wysyłają oficjalne pismodo lokatorów z datą kiedy przyjadą.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Zlodziej_Fistaszka: I w takiej sytuacji nie zostaje nic innego, jak też zlecić wpuszczenie "inspektorów" jakieś firmie...

Odpowiedz
avatar margotek
1 1

@JaNina: spokojnie, wpadnie właściciel ze 2 razy, zobaczy, że wszystko w porządku i przestanie wpadać. Ja wynajmuję ludziom i myślisz, że mi się chce ganiać co miesiąc? Jak było OK na początku, to powinno być i teraz. Raz na pół roku zaglądam umawiając się z najemcą. Więc nie wyolbrzymiajcie tych "kontroli" :).

Odpowiedz
avatar Kumbak
0 0

@JaNina: A co zrobisz jak będą chcieli zbadać stan wentylacji, instalacji elektrycznej lub gazowej (jeśli ją masz)? Myślisz że kominiarz będzie wstawał specjalnie dla ciebie o 5 rano?

Odpowiedz
avatar czarny_kruk
5 5

wlasciciel nie moze wejsc. Wyobraz sobie, ze potem mozesz powiedziec, ze na stole lezalo 50 tys zl, ktore odkladales cale zycie i po 'wizycie' wlasciciela tego nie bylo. to tylko przyklad, ale prawda jest taka, ze to jego dom ale wszystko inne lokatora, wiec jak wejsc to chyba tylko z policjantem i notariuszem heh

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 6

@myszolow: To wynika z natury umowy najmu. Na czas jej trwania najemca staje się wyłącznym użytkownikiem lokalu, a właściciel zrzeka się prawa do użytkowania lokalu na ten okres.

Odpowiedz
avatar pasia251
1 1

@JaNina: to prawda - umowa najmu to inaczej tytuł prawny do lokalu - -czyli właściciel przenosi swoje prawa na wynajmującego.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

@pasia251: Praktycznie tak, ale trochę za duże uproszczenie. Przenosi prawo do użytkowania lokalu. Prawa własności nie przenosi - od tego jest umowa sprzedaży. ;)

Odpowiedz
avatar PiekielnyDiablik
2 2

@myszolow: Nie tyle co nie wpuścić, co nie wolno właścicielowi naruszać miru domowego, pod obecność lub nieobecność lokatorów. poszukaj - jest wyrok Sądu Najwyższego w tej sprawie chyba z 2002r.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 grudnia 2015 o 19:02

avatar pasia251
0 0

@JaNina: przenosi prawa właściciela a nie prawo własności ;)

Odpowiedz
avatar jukatan
-3 5

Sytuacja z odwiedzajaca wlascicielka piekielna, ale jakby mi ktos wynajmujacy zamki wymienil w lokalu, to chyba nie przebieralabym w srodkach... Tak sie nie robi :(

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@jukatan: Teoretycznie to jest dla właściciela bez znaczenia, bo właściciel w sumie powinien przekazać najemcy wszystkie klucze do mieszkania, nie zostawiać sobie żadnego kompletu. Wyobraź sobie, że z mieszkania coś znika - właściciel posiadający klucz jest automatycznie najpoważniejszym podejrzanym o kradzież.

Odpowiedz
avatar margotek
0 0

@JaNina: to życzę szczęścia zostać bez kluczy do - jednak własnego - mieszkania...

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@margotek: w razie Wu policja plus slusarz rozwiazuje problem a ja jednak nie chcialabym wiedziec, ze ktos pod moja nieobecnosc grzebie w moich rzeczach albo cos podbiera jak mieszkalam w pokojach, to mialam swoj patent do zamka, wstawialam tam gdzie mieszkalam a potem zabieralam ze soba- oszczednosc na kluczach ;)

Odpowiedz
Udostępnij