Sytuacja miała miejsce jakieś 3 lata temu.
Przyjechałam na urlop do Polski. Oczywiście telefon do znajomych i umawiamy się na spotkanie w naszym ulubionym lokalu. W sumie było nas 10 osób. Jako że dawno się nie widzieliśmy postawiłam wszystkim kolejkę... Drugą... Trzecią... Kurcze coś nie halo, bo nikt nie kwapił się ruszyć po kolejną, więc wstałam, poszłam do baru i przyniosłam sobie drinka. Tak, tylko sobie. Wszyscy patrzą się na mnie z oburzeniem i pada pytanie:
- Celica jak to tak, a my przy czym mamy siedzieć?
Mówię grzecznie, że przecież 3 kolejki postawiłam. Co usłyszałam?
- MY PIENIĘDZY NIE MAMY, A TY EURO ZARABIASZ TO CIĘ STAĆ!
No żesz! Jak mnie to wnerwiło! Odpowiedziałam zgodnie z prawdą:
- Zarabiam euro i żyję też za euro!
Znajomi stwierdzili, że skąpiec się ze mnie zrobił... No tak, wydałam w knajpie na znajomych 500zł tego wieczoru, ale skąpiec jestem...
Od tego momentu gdy przyjeżdżam spotykam się tylko z dwiema znajomymi, normalnymi. Tamtej ekipy unikam jak ognia. Pokazali swoje prawdziwe oblicze. Dodam tylko, że poszli do knajpy bez złotówki w portfelu, bo liczyli na to, że całą noc będą pić na mój koszt.
Boli to, że wiele osób patrzy na emigrantów zarobkowych jak na skarbonkę, ale mało kto zapyta jak nam jest tam na wyjeździe, z daleka od dotychczasowego życia. Ktoś może powiedzieć, że nikt nikogo za granice nie wygania i to nasza decyzja. Tak racja, nikt nas nie wygania, jednak kiedy ktoś szuka pracy przez rok lub więcej czasu, wyjazd jest sposobnością na zdobycie doświadczenia, a także poprawienia sytuacji finansowej...
Znajomi
Oprócz oczywistej piekielności takiego sępienia zawsze mnie wkurza argument "bo ty w euro zarabiasz". Jakie to ma znaczenie, w jakiej walucie? Liczy się przede wszystkim kwota! Nie ma żadnej różnicy między tysiącem € a np. ok. kwotą 700 £. To samo zresztą dotyczy twierdzeniu o życiu za €, bo ten sam tysiąc € ma inną wartość np. w Belgii, a zupełnie inną na Litwie.
Odpowiedz@Jorn: jednak ma troszke znaczenie. Mam znajomych pracujacych niedaleko granicy w Niemczech, mieszkają w polsce. Zarbiaja euro a zyja za zlotowki. W tym wypadku oni zyja na wysokim poziomie. Natomiast jesli zyjesz za ta sama walute ktora zarabiasz juz az takich kokosow nie ma...
Odpowiedz@celica: ale spjrzmy prawdzie w oczy- sila nabywcza zlotwoki w polce a euro czy funta w ich wlasnych krajach tez jest inna tam za najnizsza krajawa jestes samodzielny tutaj zyjesz jak biedak o ile wgl stac cie na samodzielnosc
Odpowiedz@PolitischerLeiter14_88: to nie do konca tak jak mowisz. Uwierz ze za jedna wyplate dwie osoby sie nie utrzymaja. Tutaj np samo ubezp zdrowotne to koszt ok 100€ ktore placisz sam. Jesli masz auto to podatek drogowy placisz sam. Kazdy specjalista lekarz osobno platny. Za smieci okolo 300€ na rok. Jak tak dobrze podliczyc te podstawowe oplaty to sporo tego wychodzi...
Odpowiedz@celica: wiesz w pl za jedna wyplate najnizsza sam sie nie utrzymasz nigdy a o samochodzie pomazyc mozesz wiec co to za porownanie? przy zagranicznej najnizszej krajowej zyjesz spokojnie i na poziomie a jak chcesz zyc skromnie jak w pl to za to zyskasz spore oszczednosci gdzie u nas nie oszczedzisz nic o ile ci wgl brakowac nie zacznie moja kuzynka po wyjezdzie do UK miala baaaardzo dlugo jeszcze nawyk zycia jak w polsce czyli od pierwszego do pierwszego i wszystkiego sobie odmawiac kupyac jak najtaniej wydawac jak najmniej ciulac na nagle wydatki i jakos po roku ogarnela ile ma w banku na koncie i ze moze to zainwestowac i w firme i w auto i w dom to jak sama stwierdzila poczula sie jak milionerka
OdpowiedzZmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 10 grudnia 2015 o 17:14
@Jorn: Co za różnica ile i w jakiej walucie autorka zarabia? Co za różnica na jakim poziomie żyje? To jej pieniądze, których nikt jej za darmo nie dał. Choćby była i milionerką, to i tak nie ma obowiązku płacić za znajomych. To wyjątkowo bezczelne podejście oczekiwać, że ktoś za mnie zapłaci, bo lepiej zarabia. No chyba, że przed spotkaniem autorka zadeklarowała, że wszystkich zaprasza. Wtedy to co innego.
Odpowiedz@juanita: zaproponowalam spotkanie i to nie bylo w formie ZAPROSZENIA lecz sugestii. Kiedy zapraszalam na moje urodziny do lokalu placilam za wszystko z wlasnej kieszeni, logiczne. Tu sytuacja dotyczyla typowego spotkania typu: IDZIEMY NA PIWO?
Odpowiedz@celica: Kurczę, już to tłumaczyłem. Co by się zmieniło w ich sytuacji, gdyby zamiast 3 000 € zarabiali 13 000 zł? Bo ważne jest, ile zarabiają, a nie to, w jakiej walucie. Za to zarabiając w takiej samej walucie, jaką wydają zawsze by wiedzieli, ile mają do wydania, bo różnice kursowe by ich nie dotyczyły.
Odpowiedz@juanita: Oczywiście, dlatego tez od razu napisałem, że samo takie sępienie jest piekielne.
Odpowiedzpewnie nie wszedzie tak jest ALE wieu moich znajomych chcacych zjechac z UK spazylo sie na ty ze prca za granica to dla pracodawcow nie bylo zadne cenne doswiadczenie a cos w rodzaju "frajer bez ustawienia musial robic u niemca haha" niestety ale w prywacie u nas tak czesto to funkcjonuje szczegolnie jesli wlascicielem jest jakis cwaniacki synek sbeka - tak np mial znajomy pracujacy juz niemal 10 lat na kierowniczym stanowisku w fabryce w UK
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 grudnia 2015 o 16:42
@PolitischerLeiter14_88: A teraz jeszcze raz, tylko po polsku.
OdpowiedzNawet nie sądziłam,że istnieją tak bezczelni ludzie. A możecie mi wytłumaczyć,po co stawia się kolejki? Chyba każdy powinien sam płacić za swojego drina lub zrobić zrzutkę.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Stawianie kolejki jest dobre jak jest 4 osoby i wszyscy postawią kolejkę. Ma to dobre strony, bo za każdym razem nie trzeba szukać gotowej kasy albo zamawiający nie musi się z każdym osobno rozliczać. To jest bardzo wygodny system płatności podczas spotkać, ale jak wspomniałem pod warunkiem, że każdy wypije tyle za ile zapłacił.
Odpowiedz@GuideOfLondon: i tak bezsensu.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: eee to nie wiem:D O! Ktoś ma urodziny i stawia kolejkę. To jest dobry przykład.
Odpowiedz@GuideOfLondon: lub po co ma byc sztuczny tlum z jednego stolika przy barze skoro i tak wszyscy razem siedza. Zanim barman kazdemu wyda reszte zanim poda to co zamowione to tylko dodatkowy tlum sie robi. A tak wszystko szybciej idzie
Odpowiedz@GuideOfLondon: a jak to jest zwykłe wyjście. Jeden postawi kolejkę a reszta nie i co? Ileśtam złotych poszło się bujać. Każdy niech płaci za siebie.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: w normalnym towarzystwie ludzie wiedza ze jak ktos postawil raz to teraz moja kolej...
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Są też ludzie, którzy po prostu lubią postawić znajomym shota czy coś. Skoro kogoś na to stać i chce, to co za problem? Nie Twoja kasa, więc co Ci to przeszkadza?
Odpowiedz@Miryoku: nic. To tylko kolejne rozmyślania nad zupełnie nieistotnymi sprawami.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Ewentualny sens jest tylko w sytuacji, gdy są to 2-3 dobrze znające się/kulturalne osoby, pijące napoje w podobnych cenach. Z tym, aby nie szukac kasy, to akurat przesada, bo wyjęcie 5 czy 20 zł, to wysiłek nie jest. Większym jest późniejsze doliczenie się co i jak. I mówię tu tylko o "naprzemiennych" kolejkach. W końcu nic w tym złego, że ktoś ma chęć postawić znajomym kolejkę, czy nawet stawiać cały wieczór.
Odpowiedz@Day_Becomes_Night: Ja ze znajomymi często tak robię, jak każdy z nas ma jakiś większy nominał, a barman patrzy na nas błagalnym wzrokiem, bo ma problemy z wydaniem reszty. To wtedy ja kupuję dwa piwa i za nie płacę (reszta jest siłą rzeczy mniejsza), a kolega się odwdzięcza jak skończymy i bierze na siebie kupno następnych dwóch. I wszyscy zadowoleni.
Odpowiedz@Massai: Jakby w polsce abstynencja 100% była...
Odpowiedz@celica: pod warunkiem, że każdy wypije tyle samo :))) bo jeśli chcę wypić 1 piwo przez cały wieczór, a mam postawić kolejkę 10 osobom... no cóż, niech lepiej każdy płaci za siebie :)
Odpowiedzpowiedzmy, że mam podobną sytuację, z tym, że jestem z małego miasta, a obecnie mieszkam w warszawie. do tego pracuję w modzie, więc ludziom się wydaje, że trzepię taki hajs, a dodatkowo pewnie wszystko ma za darmo. na szczęście spotykam się tylko z normalnymi osobami jak jestem w rodzinnym mieście. cała reszta plotkuje oczywiście, że majątek sobie w warszawie trzymam. fajnie by było :D
Odpowiedz@josefine: jejku już rozumiem gdybyś jednak siedziała zagranicą. Jak można podniecać się mieszkaniem w jakieś Warszawie?
Odpowiedz@josefine: naoglądali się za dużo seriali :)
Odpowiedzcóż, widać to jakiś wyznacznik sukcesu dla niektórych. dla większości warszawa jest dużo bardziej "ekskluzywna" niż jakieś małe miasto za granicą, po prostu.
OdpowiedzNie traktuj tego jak czepianie się, bo nie mam takiego zamiaru, ale po prostu nie mieści mi się w głowie, że można wydać 500zł na chlanie w barze. A niby zarabiam w funtach.
Odpowiedz@Bryanka: Tam było 10 osób. To teraz sobie policz x3 kolejki, gdzie natańszy drink pewnie kosztował 10zł, a skoro kupował ktoś inny to nie sądzę, by "znajomi" się oszczędzali.
Odpowiedz@Drago: Policzyłam sobie i stwierdzam, że to chyba byli jacyś super znajomi, albo autorka chciała się na początku popisać zasobnością portfela skoro lekką ręką tak im stawiała. Bez obrazy, ale tak ja to odbieram. Mam kilkoro przyjaciół, ale raczej nie wydałabym na nich 500zł na jednym posiedzeniu w barze i sama nie wymagałabym tego od nich.
Odpowiedz@Bryanka: idac z nimi do baru nie mialam zamiaru wydac takiej sumy. Jak mieszkalam na stale w Polsce to tez sie spotykalismy i tez stawialismy sobie kolejki lub od razu kazdy sie z kazdym rozliczal. Tak wiec nie bylo dla mnie dziwne ze np pojde zamowic i zaplacic bo zawsze sie rozliczalismy. Nie znosze gdy ktos probuje szpanowac czymkolwiek i sama tez tego nie robie. Tak wiec insynuacja ze chcialam pokazac sie z punktu portfela niestety nie jest trafna. Uwierz ze jak sie idzie do baru ze znajomymi i spedza milo czas to nie zastanawia sie nad cena drinka na poczatku a pozniej wychodzi jak wychodzi... Najtanszy drink ( nie wodka z sokiem ) w tym lokalu 3 lata temu kosztowal 13zl. Drinki byly pyszne ze swiezych owocow tak wiec nie raz smak przeslanial cene.
Odpowiedz@Bryanka: Nawet jeżeli chciała się popisać, no to co w tym takiego złego? Wydała tyle, na ile uważała, że może sobie pozwolić. Jej sprawa. Niezależnie od tego, czy chciała zaszpanować czy nie, zachowanie jej znajomych jest piekielne. W życiu nie domagałabym się, żeby ktoś po postawieniu mi trzech drogich drinków stawiał następne. Nie pozwoliłaby mi na to przyzwoitość, nawet jeżeli ten ktoś rzucałby dookoła dolarami.
Odpowiedz@celica: Fakt, cen się nie sprawdza, ale dziwię się, że dopiero po 3 kolejce się "obudziłaś". Zwłaszcza przy takiej ilości znajomych jak opisałaś.
Odpowiedz@Bryanka: jak masz wrazenie ze jest milo to zapominasz o takich sprawach...
Odpowiedz@celica: A tak z drugiej strony przynajmniej zobaczyłaś, że w sumie nie warto mieć pierdyliona znajomych, a wystarczy kilkoro dobrych. Ja przynajmniej kasy nie traciłam, bo mniej więcej po roku od mojego wyjazdu ponad połowa mnie zlała. Ot, pracy nie załatwiałam od ręki tylko pokazywałam gdzie można CV wysłać. Została mi dzięki temu jakaś trójka czy czwórka dobrych kumpli.
OdpowiedzMiło, że wróciłaś ;) Takie oczekiwania to jakiś absurd. Spaliłbym się ze wstydu oczekując, że ktoś za mnie zapłaci z powodu większego portfela. Niechaj piekło piekielnych pochłonię zachłanność twoich znajomych. Pozdrawiam :)
OdpowiedzI tak wszyscy tacy bezczelni?! Nie twierdzę, że to fake, ale zastanawiam się skąd Ty tylu takich znajomych wzięłaś?! W dodatku albo sami idioci albo Ciebie za takową mieli, bo kto normalny, by postawił po takim tekście? Dobrze, że skończyłaś "znajomości". Pozdrawiam.
Odpowiedz@BlueBellee: hmm moge spokojnie stwierdzic ze przyciagam do siebie nieodpowiednich ludzi jak magnes... Uwierz ze sama nie raz sie zastanawiam jak to mozliwe. Teraz mam kilku znajomych od kilku lat obym sie co do ich nie pomylila...
Odpowiedznie znosze takiego zagladania do portfela. powiedzmy sobie szczerze, nawet gdybys zarabiala 5x wiecej niz zarabiasz, to daloby im to JAKIEKOLWIEK prawo do dysponowania Twoimi pieniedzmi?? w szczegolnosci, kiedy i tak wykonalas bardzo mily gest, stawiajac 3 kolejki, kiedy w zupelnosci wystarczylaby tylko jedna? zenada i brak wstydu. uff az mi cisnienie skoczylo ;p
Odpowiedz