Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Działo się to rok temu w pewnym 24 godzinnym markecie... W sklepie…

Działo się to rok temu w pewnym 24 godzinnym markecie...

W sklepie byłam z przyjaciółką. Buszowałyśmy po przecenach, szukając jak najtańszych artykułów, bo pieniążków na koncie coraz mniej a do wypłaty jeszcze daleko (dla rozwiania wątpliwości - koleżanka studiowała, ja pracowałam na umowie zleceniu i w tamtym okresie nie miałam wyrobionych zbyt wielu godzin).

Właśnie nurkowałyśmy w serach, gdy podszedł do nas starszy mężczyzna - niechlujnie ubrany z roztarganymi włosami i niezbyt przyjemnym zapachem (mającym związek z higieną, nie alkoholem). Pokazał nam zawartość swojego koszyka, zaczął wymieniać - tutaj bułki, mleko, jajka, kawałek sera, zaczął wyliczać - tutaj złotóweczka, tu dwa, i oj, no zabraknie mu kilka złotych i czy nie mogłybyśmy mu przypadkiem dołożyć. Z koleżanką spojrzałyśmy po sobie i zgodnie z prawdą odpowiadamy, że po pierwsze nie mamy przy sobie pieniędzy (obie płaciłyśmy kartą), a po drugie same zastanawiamy się jak dociągnąć do końca miesiąca, więc niestety, ale pomóc mu nie możemy.

Na naszą pierwszą odmowę pan stwierdził, że to nic nie szkodzi i on poczeka, aż skończymy zakupy i wypłacimy pieniądze (!) na drugą natomiast stwierdził, że on w naszej sytuacji odmówiłby sobie tego drugiego chleba (mieszkałyśmy osobno, logiczne więc jest że każda potrzebowała własnego, trzeba dodać że też z przeceny...), który miałyśmy w koszu i dorzucił "zaoszczędzone" pieniądze potrzebującemu...

Po takiej odpowiedzi stwierdziłyśmy, że nie ma co chama żałować i ruszyłyśmy na dalsze "polowanie" po przecenach. W trakcie tych zakupów pana spotkałyśmy jeszcze 2 razy...

Co jednak było najbardziej piekielne? Byłyśmy już przy kasie, zakupy wypakowane na taśmę, pani kasjerka kasuje i kogo widzimy za sobą? Owszem, tego samego pana, który wcześniej prosił nas o pieniądze na jedzenie. Na taśmie przy nim nie pojawiły się ani wcześniej wymienione bułki, ani mleko, ani jajka, tylko... 2 najtańsze bełty i 2 piwa kuflowe mocne...
Na stwierdzenie, że "fajnie pan zbiera na bułki", pan jedyne odparsknął, że to dla kolegi. Na pytanie, dlaczego więc kolega mu nie dołożył do bułek, odszedł do kolejnej kasy.

Na koniec okazało się jeszcze że pan owszem, kolegę miał - zmyślonego. Zanim my wyszłyśmy ze sklepu pan już zdążył z nim obalić piwko przed samym wejściem...

Pana już nam całkowicie nie było szkoda. Ale niesmak pozostał, a dzisiaj jesteśmy zdecydowanie mniej skłonne pomagać...

sklepy

by sayus
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Mavra
7 7

Tej metody naciagania nie znałam. To ludzkie pojecie przechodzi jak pomysłowi potrafia byc, zeby zdobyć swoje bełty i tracą niestety ci co naprawdę potrzebuja pomocy, bo trafi sie jeden czy drugi taki to człowiek nie ufa na co pojda jego pieniądze jak da

Odpowiedz
avatar imhotep
0 0

@Mavra: Gdyby dać im jakiś kapitał i zrobić "wszywkę" to z tej pomysłowości mógłby jakiś porządny biznes wyjść :D

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 grudnia 2015 o 13:56

avatar emofytok
0 0

też nie znałem takiej metody:P

Odpowiedz
Udostępnij