Dwa lata temu do mojej parafii przyszedł nowy wikary. Od razu dał się ludziom poznać jako złoty człowiek - miły, uprzejmy, żartobliwy i pomocny. Przez pierwszy rok nie miał zbyt dużo pracy, rok później, po swego rodzaju aklimatyzacji zaczął prowadzić część grup w parafii, m.in. II klasę gimnazjum w przygotowaniach do bierzmowania (mój rocznik) oraz Liturgiczną Służbę Ołtarza.
Parafia z jego pomocą od razu odżyła: bierzmowani zaczęli w większości chętnie przychodzić na spotkania, zaś wśród ministrantów została wprowadzona dyscyplina i porządek, a oni sami zaczęli się intensywnie rozwijać zarówno formacyjnie, jak i duchowo.
Nasz ksiądz był naprawdę wspaniałym człowiekiem, kiedy trzeba było, potrafił podnieść głos i się zdenerwować, ale nigdy przy tym nikogo nie obrażał ani nie poniżał. Lubił pożartować, a jednocześnie potrafił bardzo mądrze rozmawiać na poważne tematy. Dzięki jego wsparciu i pomocy przestałem się okaleczać z powodu poniżeń ze strony byłej sympatii (materiał na osobną historię).
Wymyślał różne ciekawe inicjatywy, które pozwalały młodzieży i dzieciom ze scholi, ministrantów czy duszpasterstwa młodzieżowego na różne wyjazdy. Wszyscy bardzo go lubili i można wręcz powiedzieć, że lgnęli do niego.
W czerwcu br. przyszedł kolejny dekret o zmianie. Nasz ksiądz został przeniesiony do małej parafii na drugim końcu diecezji. Wszyscy byliśmy smutni, ale wiadomo, z decyzjami biskupa nie można się kłócić. Pożegnania trwały bardzo długo, w końcu ksiądz się spakował i wyjechał.
Przez pewien okres dwie rzeczy nie dawały mi spokoj: po pierwsze ksiądz był u nas zaledwie dwa lata (istnieje w naszej diecezji zasada, że jeśli nie ma nadzwyczajnie ważnego powodu do przenosin, to wikarzy pracują w danej parafii 5 lat), po drugie zauważyłem pewien drobny szczegół, mianowicie wszyscy poprzedni wikariusze byli od nas kierowani albo na studia, albo do bardzo bliskich parafii (często praktycznie po sąsiedzku). Po pewnym czasie zapomniałem o tym, tłumacząc sobie wcześniej, że biskup wie, co robi.
Dlaczego więc piszę o tym teraz? Bowiem ostatnio usłyszałem pewne informacje, które sprawiły, że po raz kolejny zwątpiłem w ludzi. Są to wiadomości, które usłyszałem w środowisku księży, i to nie jednego, więc mam podstawy, by uważać je za wiarygodne.
Do naszej parafii należy szpital. Jest w nim kaplica, w której odprawiane są dwa razy w tygodniu Msze. Często jeździłem tam z "naszym" księdzem, żeby przyszykować w zakrystii wszystko, co potrzebne do odprawiania Mszy Świętej, podczas gdy ksiądz robił obchód szpitala z Komunią. Potem służyłem księdzu do Mszy, a następnie pomagałem wszystko uprzątnąć. W szpitalu pracuje pewna siostra zakonna jako pielęgniarka. Ze względu na to, że kończy ona dyżur mniej więcej pod koniec Mszy, zawsze po Mszy ksiądz najpierw odwoził ją do klasztoru, a potem mnie do domu. I tu zaczyna się piekielność...
Ponoć kilka członkiń Moher Commando, często spacerujących pod szpitalem, widząc księdza wsiadającego do samochodu z zakonnicą, nabrało podejrzeń i bez prób wyjaśnienia sprawy wysłało anonim do kurii.
I w ten sposób, bez żadnej weryfikacji, parafia po tak krótkim czasie straciła wspaniałego wikarego, prawdziwego księdza z powołania.
ksieza
Npisz co ci tamta panienka zrobila! wyzal sie! one sa zywymi potworami jesli tylko dac im jakiekolwiek prawo decydowania o sobie samym! egoizmem chamstwem niscza ludzi dla samej satyfakcji! nie powstrzymoj sie pisz!
OdpowiedzJakoś ciężko w to uwierzyć. Bo zwykle ksiądz musi bardzo mocno narozrabiać,żeby go przenieśli.pomówienie czy podejrzenia o pedofilie, kochankę, dziecko czy defraudacje funduszy to zwykle za mało
Odpowiedz@dorota64: Oj zdziwiłabyś się jak mohery potrafią życie uprzykrzyć. Lepiej takiego księdza dla jego spokoju i spokoju biskupa przenieść, niż narażać go na lincz lokalnego oddziału moherowych beretów.
Odpowiedz@dorota64: czasem wystarczy tylko jeden anonim z poważnym (ale najczęściej wyssanym z palca) oskarżeniem, żeby księdza przenieść, coś o tym wiem.
Odpowiedz@Mignonne9: skad wiesz? nie jestes w stanie wiedziec wszystkiego
OdpowiedzPo pierwsze: historie raczej księży opisują, a nie atakują. Po drugie: o ironio, tu raczej piekielna była kuria. Jeżeli ze względu na anonim (!) nie wyjaśniają sprawy, tylko przechodzą od razu do kary? Chyba, że to wikary zaproponował taką opcję.
Odpowiedz@Massai: chyba opisujesz inną sytuację. Powszechna krytyka spada za ukrywanie przestępstw, "chronią" najczęściej odnosi się do pedofili, a wtedy to chyba oczywiste, że człowieka należy odsunąć od dzieci (choć, jesli na tym miałoby się skończyć, to stwierdzenie, że się ich chroni jest uprawnione). Tutaj raczej nikt nie sugerowal przestępstwa, a raczej romans. Nikomu nie stałaby się krzywda, gdyby w czasie wyjaśniania ksiądz pozostał w parafii. Chyba, że po czymś takim on sam był chętny do wyjazdu.
OdpowiedzA moja kochana polonistka,zawsze nam mówiła aby uważać na te "pobożne" osoby. Te co najgłośniej się modlą aby ludzie je widzieli i wychwalali. Jedna taka narobiła jej takich problemów,że do tej pory się za biedną nauczycielką ciągną.
OdpowiedzTrzeba wprowadzić zakaz pisania historii o księżach, bo jak widać dla niektórych są to "ataki na kościół i księży". Przecież ksiądz z definicji jest święty i nie może jak normalny człowiek bywać piekielny.
Odpowiedz@Face15372: Jak w każdym innym przypadku, należy rozróżnić historie prawdziwe oraz zmyślone lub podkoloryzowane, a zdarzają się tutaj takie i takie. Nie tylko na temat Kościoła i księży.
OdpowiedzZnam to niestety. U nas ksiądz, też złoty człowiek, został przeniesiony do innej parafii przez anonim. Ogólnie nasz ksiądz przed przyjściem do nas spędził 14 lat za granicą w krajach ubogich, nawiedzanych też różnymi katastrofami naturalnymi. Był przyzwyczajony do ciężkich warunków i pracy z ludźmi. Co do finansów był bardzo ugodowy, jeśli za jakąś uroczystość człowiek nie mógł zapłacić tyle co w innych parafiach bez problemu przyjmował mniej. Gdy coś trzeba było zrobić koło kościoła zwoływał chętnych i pracował z nimi. Zupełne przeciwieństwo obecnego księdza. Z racji tego iż spędził sporo lat za granicą zdecydował się za darmo uczyć parafian i ludzi z łoża parafii języka hiszpańskiego, bo na misjach posługiwał się głównie tym, więc znał go bardzo dobrze. Miał jednak niestety problemy zdrowotne - chore serce, cukrzycę i jeszcze różne inne choroby. Czasem wyglądał jakby był pijany (a nie byl, pamiętam na hiszpańskim gdy wyglądał podejrzanie podeszlam do niego bliżej pod pretekstem wytłumaczenia zadania, ani grama alkoholu nie było czuć). Pewnej rodzinie, która do kościoła uczęszczała raz na ruski rok się to nie spodobało, nie wiedzieli o jego problemach zdrowotnych (choć często gdy się źle czuł podczas mszy przepraszał za swój stan, gdy ludzie pytali co się dzieje nie ukrywał, ani nie kręcił), napisali anonim do kurii i tyle naszego księdza widzieliśmy. Rodzina nadal nie pojawia się w kościele, a jeśli są, to tylko narzekają. To przykre, bo przez takich ludzi parafia straciła naprawdę cudownego człowieka.
OdpowiedzPrzepraszam za błędy, tablet niestety szaleje, a ja nie dopatrzyłam, nie linczujcie :)
OdpowiedzU mnie w parafii była podobna sytuacja z 6 lat temu. Mieliśmy naprawdę wspaniałego księdza, który te był takim fajnym, organizującym człowiekiem. Niestety, ktoś rozpuścił plotkę, że "ksiądz dziwnie skłania do siebie młodzież" i to wystarczyło.
OdpowiedzJedna parafia straciła, inna zyskała
OdpowiedzPrzykro mi, ale za takie coś by go nie przenieśli. Sam chciał albo coś odwalił.
OdpowiedzSam się wkurza na te anonimy od moherowych pań, ale już aby samemu je oskarżać bez żadnych dowodów to nie ma zahamowań. Zaś jeżeli historia by była prawdziwa to piekielna jest przede wszystkim kuria, która by wierzyła anonimowym wiadomościom bez ich sprawdzenia.
Odpowiedz