Jestem kontrolerem biletów.
Historię tą opowiedział mi Kolega i dotyczy ona jednego wyjątkowo chciwego i pazernego kontrolera.
Chciwy kontroler zauważył, że jednemu z wsiadających do autobusu pasażerów wypadł z kieszeni skasowany wcześniej bilet dobowy. Zamiast podnieść go i podać pasażerowi, postanowił kopnąć bilet pod autobus, tak aby pasażer nie zauważył swojej zguby. Pasażer nieświadomy tego co się mu przytrafiło usiadł na miejscu siedzącym i wyjął książkę.
Chwilę później rozpoczęła się kontrola. Chciwy kontroler od razu wziął na cel upatrzonego wcześniej pasażera i w pierwszej kolejności to jego poprosił o bilet. Pasażer kilka razy przejrzał kieszenie, lecz biletu nie odnalazł. Zrezygnowany zapłacił karę na miejscu.
Najgorsze w całej sytuacji jest to, że tym chciwym kontrolerem był wspomniany na początku Kolega, który był dumny z tego w jaki sposób "oprawił" pasażera.
komunikacja_miejska
"Kolega" to po prostu kawał ch*ja, ale spokojnie, jak mówią niektórzy "karma wraca", a ja uważam po prostu, że bilans sku*wysyństwa musi się w końcu wyrównać. Ogólnie to duży plus dla Ciebie, że opisujesz nie tylko piekielnych pasażerów, ale też "czarne charaktery" wśród swoich kolegów po fachu.
OdpowiedzA kto wklada bilet/dokument tak aby wypadl?:)
OdpowiedzKażdemu może się zdarzyć. Jak trzymasz ręce w kieszeniach i potem je z nich wyjmujesz to nie zdarzyło ci się nigdy żeby cokolwiek ci wypadło?
Odpowiedz@ivrin: Ale akurat @pawel78 ma racje że skrajnym idiotyzmem jest wkładanie biletu tak aby wypadł, tym bardziej że bilet ten nie jest tylko ochroną przed mandatem ale także w razie wypadku daje gwarancje że dostaniemy zadośćuczynienie od ubezpieczyciela. Ot chociażby przy ostrym hamowaniu można sobie stłuc konkretnie kolano tak że przez kilka dni nie pójdziemy do szkoły/pracy.
Odpowiedz@pawel78: ja. specjalnie zawsze tak wkładam, żeby wypadł. nie zawsze wychodzi :(
Odpowiedz@pawel78: Było to kilka lat temu zimą. Kupiłam bilet na pociąg. Miałam bardzo mało czasu do odjazdu. Trzymałam go w ręku (miałam rękawiczki) i przebiegłam kilkanaście metrów do peronu ( schody na dół, tunel, schody na górę). Dosłownie pierwszy krok w wagonie- zerknęłam na rękę i zonk.. Bilet się w Houdiniego zabawił.. Zeskoczyłam na peron, rozejrzałam się- nic. Przebiegłam drogę do kasy i powrót. Nic. Moje zachowanie zauważył Pan w średnim wieku. Spytał co się stało. Mówię, że bilet zgubiłam, znaleźć nie mogę, pociąg zaraz odjedzie, a tak się złożyło, że pieniądze wyszły mi tego dni jak wyliczone- brak na ewentualny drugi u konduktora. Pan popatrzył, pomyślał i stwierdził żebym to powtórzyła konduktorowi, to przecież też ludzie. Ze szczerym uśmiechem potwierdziłam mówiąc że jeżdżę na tej trasie kilka lat i nigdy prolemów nie miałam. Jedna na ładne oczy biletu mi nikt nie da. Powiedział żebym weszła i że jakoś się rozwiąże. Pociąg ruszył, powtórzyłam historię konduktorowi, powiedział żebym poczekała, aż inni kupią i spróbowała znależć pieniądze. Zadzwonił do niego telefon, porozmawiał chwilę i podszedł. Spytał jaki bilet miałam. Mówię- taki, a taki, trasa taka.On- to się zgadza. Dzwonił do mnie znajomy, mówił, że znalazł taki bilet na torach jak pociąg odjechał. Możesz usiaść i jechać, wszystko w porządku. Tak, to był oczywiście ten pan z którym rozmawiałam przed wejściem. Poprosiłam, żeby podziękował ode mnie :)
Odpowiedz@ivrin: ale nie bilet(y) i dokument(y)
OdpowiedzPozostaje tylko pytanie czemu twój znajomy nie zwrócił uwagi koledze, że źle robi? Albo pasażerowi przed kontrolą, że widział jak wypadł mu bilet zamiast przyglądać się milcząco całej sytuacji?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 grudnia 2015 o 10:36
@MyCha: Proponuję jeszcze raz przeczytać całą historię
OdpowiedzIle macie z takiego złapanego? Za ile kolega się tak zeszmacił?
Odpowiedz@Rukasu: Pasażer zapłacił 164zł. Kontroler dostał z tego 25zł
OdpowiedzCóż, z tego co zauważyłem rekordy nieuczciwości, biją "kontrolerzy" z firmy na "R" co raczej przeczy ich pełnej nazwie. Wiadomo, sku*** są wszędzie, ale jeśli mi przydarzyły się "nieprofesjonalne" kontrole (dwa razy), to albo mam zwykłego pecha, albo jest to fenomen w tej firmie (ilość podobnych historii w necie). Na dzień dzisiejszy nie mam zaufania do kontrolerów, nauczyłem się nie oddawać dokumentów do ręki (nie ma takiego obowiązku) i zachowuję się w sposób adekwatny. Jeśli kontroler jest miły, to i ja jestem miły. Jak burczy to i ja burczę. By było śmieszniej problemem nie są kontrolerzy w autobusach, tramwajach (wysoka kultura osobista i znajomość swojej pracy)... Tylko Ci "pracujący" w pociągach.
OdpowiedzUczciwy, czy nie uczciwy, kanarem nikt rozsadny nie chcialby byc, bo podly zawod. Ewentualne wyjatki potwierdzaja regule.
OdpowiedzA ja się dziwię, że taką szmatę nazywasz "Kolegą". Już pal sześć słowo ale wielka litera sugeruje, że to ścierwo szanujesz.
Odpowiedzze tak powiem czlowiek-sqrwiel
OdpowiedzTo musi być kiepski kolega... :/
Odpowiedznajważniejsze, ze mamy w polsce tylu uczciwych kanarow. którzy żerują na biednych polakach którzy nie majac kasy na auto taszczą się komunikacją miejscą i tak żyją za najniższą krajową by płacić uczciwie wystawiane mandaty
Odpowiedz