Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Opowiem wam historię która pokazuje, że żadne zmiany w systemie edukacji szkół…

Opowiem wam historię która pokazuje, że żadne zmiany w systemie edukacji szkół ponadgimnazjalnych nie pomogą, jeśli nie zmieni się niektórych nauczycieli.

W tym roku zdawałam maturę i aplikowałam na studia. Maturę zdałam, na wymarzone studia udało mi się dostać więc powiedzmy, że nie mam na co narzekać. W trakcie przygotowań do matury miałam wiele różnych, dziwnych i nieprzyjemnych przeszkód ze strony nauczycieli ale to nie będzie historia o mnie.

Mam kuzynkę która jest ode mnie o rok starsza, i ponieważ uczęszczała do technikum miała zdawać maturę w tym samym czasie co ja.
Było to technikum gastronomiczne znajdujące się w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych Nr 3
im. S. Dariusa i S. Girenasa
w Myśliborzu.
Ujawniam nazwę szkoły bo moim zdaniem postawa nauczycieli a w szczególności jednej "WIELKIEJ PANI NAUCZYCIELKI CO TO POWINNA NA HARVARDZIE WYKŁADAĆ BO TAKA UCZONA" oczywiście tylko w swoim własnym mniemaniu. Tak więc Pani nauczycielka stwierdziła, że do matury mogą przystąpić osoby jedynie wybitnie uzdolnione matematyczne. Tak więc 4 klasa technikum gastronomicznego jak pewnie się domyślacie zbyt wielu uczniów wybitnie uzdolnionych matematycznie nie posiada, bo GASTRONOMIA nie jest dziedziną ściśle matematyczną. Logicznie więc biorąc profil taki wybierały w większości osoby które 1. były zainteresowana kierunkiem 2. nie chciały lub nie potrafiły zdobyć wybitnych osiągnięć w dziedzinie matematyki.
Otóż Pani Matematyczka uznała (jak wielu innych nauczycieli, którzy akurat klasy gastronomicznej nie uczyli więc o nich nie piszę), że jeśli ktoś chciałby podchodzić do matury (matura z matematyki jest obowiązkowa) to powinien brać udział w olimpiadach z tej dziedziny i mieć same 5.
Próg punktów od którego matura jest zdawana obecnie wynosi 30% co da się (niektórym przy odrobinie nauki) osiągnąć. Niestety uczniowie którzy nie wzięli udziału w olimpiadzie matematycznej lub nie byli w matmie wzorowi nie dostali nawet szansy żeby się sprawdzić. Pani Matematyczka zapowiedziała więc, że jeżeli ktoś będzie chciał podejść do matury i podpiszę deklarację maturalną, to i tak do niej nie podejdzie, bo inaczej ona go celowo usadzi z matematyki. Ona nie może pozwolić żeby marne wyniki poniżej 70% zrujnowały w rankingu dobre imię szkoły która we właśnie taki sposób buduje swoje miejsce w rankingu szkół ponadgimnazjalnych. Groziła dowaleniem takiej ilości materiału wykraczającego poza podstawę programową, że i tak żaden z uczniów nie uzyskałby oceny pozytywnej z przedmiotu co jest warunkiem na przystąpienie do matury.<sic!>
W konsekwencji ani moja kuzynka ani większość osób z jej klasy nie przystąpiła do matury i nie miała szansy na studia.
Można nie pójść na studia z wyboru ale na to trzeba mieć szansę.
Tak wygląda teraz większość szkół.
Pozdrawiam MEN :)

Myśliborz

by ~Yafuuuud
Dodaj nowy komentarz
avatar Kropucha
42 50

No wow... Na podstawie jednej kretyńskiej nauczycielki wydajesz opinię na temat większości szkół? W zasadzie brak mi słów :) Rozumiem, że nikomu na maturze nie zależało, skoro w ruch nie poszli rodzice, dyrekcja, kuratorium, itd?

Odpowiedz
avatar Kropucha
8 12

@hitman57: proponuję doczytać do końca :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
22 24

@hitman57: fragment historii "Tak wygląda teraz większość szkół.". Fragment komentarza Kropuchy: "Na podstawie jednej kretyńskiej nauczycielki wydajesz opinię na temat większości szkół?" Pytanie za 100 pkt.: kto ma problemy z czytaniem ze zrozumieniem?

Odpowiedz
avatar anonimek94
2 2

@hitman57: Zgadzam się, nawet jeśli w każdej szkole jest tylko jeden nauczyciel z takim podejściem (a sama autorka historii wspomina, że w tej szkole wie/słyszała o większej ilości) to i tak bardzo duża liczba osób na tym cierpi. Jest to zachowanie nie tylko nie profesjonalne, szkodliwe uczniom ale także nielegalne. Nauczyciel nie jest panem i władzcą. A niestety często chcą się za takich uważać. W jednej klasie mamy około 30 uczniów. W jednym roczniku conajmniej 5 klas i 4 roczniki. To daje 600 osób. Jeżeli w jednej szkole jest jedna taka nauczycielka, to poczuje to powiedzmy połowa uczniów (w zależnosci jak bardzo rygorystyczna nauczycielka/nauczyciel) jeżeli dwie to sytuacja się pogarsza - jedna osoba może być dobra z matematyki ale już słabaz języka Polskiego. Powinniśmy mieć wybór a ta szkoła pokazuje, że uczniowie (pełnoletni) tego wyboru nie mają. I niestety taka postawa jest widoczna już i w podstawówkach więc czepianie się małej wiarygodności jest niepotrzebne. Wystarczy to, że jest obawa. Trzeba coś z tym zrobić, nie można dawać nauczycielom wolnej ręki. Nie chodzi tu o zamknięcie wszystkich nauczycieli czy zwolnienie ich ale nie trzeba im bezgranicznie ufac czy twierdzić, że system eukacji jest dobry, skoro nie jest (i to nie tylko w Polsce).

Odpowiedz
avatar Agness92
21 25

coś nie bardzo w to wierzę.

Odpowiedz
avatar Kropucha
19 23

@Agness92: Ja tak jakby ani trochę :)

Odpowiedz
avatar komentator555
33 33

Dokładnie, rozumiem, że jedna ofiara losu dała sobie wmówic, że musi brac udział w konkursach, by przystąpic do matury, ale cała klasa? Jest dyrekcja, jest kuratorium, w ostateczności MEN. Dawałaby rzeczy z poza materiału, no jasne...a baranki by się na to zgadzały. W jedną zastraszoną i zwyczajnie tępą osobę uwierzę, nie w całą klasę

Odpowiedz
avatar Poziomeczka
-2 16

@Agness92: Ja wierzę bo to samo było u mnie w liceum ale z językiem angielskim rozszerzeniem. Jeśli nauczycielka uznała że nie jesteś uczniem na 5, to nie pozwalała podejść. I wierz mi że byli ludzie którzy zgłaszali sprawę ale realia jakie są, takie są.

Odpowiedz
avatar Matsurika
-1 5

@Agness92: Ja wierzę bo u mnie było podobnie. Zostało mi zagrożone że mnie pani polonistka uwali jeśli będę próbowała zdawać maturę rozszerzoną z polskiego jeśli nie będę przychodziła na jej zajęcia dodatkowe (bardzo, bardzo rano) i jeśli będę się mało udzielała na lekcjach. Bo przecież co tam czyjaś przyszłość, liczo się statystyki.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
0 2

@komentator555: wiekoszcz, a nie cała klasa. możliwe jest, że jak uczyła ich 4 lata to mogła im wmówić, że są debilami.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Po wystawieniu ocen można zgłosić, że się z wystawioną oceną nie zgadza. Wtedy przeprowadzany jest egzamin komisyjny z danego przedmiotu. Ludzie, jak się umie czytać, to zamiast płakać nad nieszczęściem, warto poczytać rozporządzenia, poznać swoje prawa w takim przypadku. Niesamowite, że w kuratorium lądują znacznie bardziej błahe sprawy, a tu cała klasa dorosłych ludzi nie potrafiła zareagować.

Odpowiedz
avatar gman
0 0

U mnie tak było ale z fizyki więc większość nie widziała problemu.

Odpowiedz
avatar Face15372
30 34

"Groziła dowaleniem takiej ilości materiału wykraczającego poza podstawę programową, że i tak żaden z uczniów nie uzyskałby oceny pozytywnej z przedmiotu co jest warunkiem na przystąpienie do matury." Hahahahahaha tyle powiem po tym zdaniu. Albo masz grubą wyobraźnie, albo sami idioci uczyli się w tej szkole, bo dowalenie ponad podstawę, to gruby samobój dla nauczyciela. Nie mówiąc już o uczniach, którzy mają w kieszeni telefony "smart", ale chyba poza fejsbuczkiem, to żadnego smart użytku z nich nie robili, jak choćby zwykły dyktafon.

Odpowiedz
avatar ampH
12 14

@hitman57: Co i tak nie zmienia faktu, że jeśli podstawę by umieli, to gdyby nagle na komisach cała klasa jednak zaliczyła to by nauczycielka mogła mieć gorąco.

Odpowiedz
avatar hitman57
-4 8

@ampH: Ja o jednym, ty o czymś zupełnie innym. W ogóle skąd założenie, że nie znali podstaw?

Odpowiedz
avatar ampH
0 2

@hitman57: Nie wiem skąd u Ciebie założenie, że ja założyłem, że nie umieli podstawy. :)

Odpowiedz
avatar pusia
38 38

Tak, większość klasy nie przystąpiła do matury, choć tak bardzo chciała studiować. Po prostu odpuścili i wszyscy powiedzieli swoim rodzicom, że matury w ogóle nie będą pisać, a wszystkie mamy powiedziały: okej, nic się nie stało. True story

Odpowiedz
avatar doktorek
30 34

Niestety, ale to co napisałaś to stek kłamstw! Nauczyciel nie ma możliwości nie dopuścić ucznia do matury poza sytuacją, że ten faktycznie jakiś przedmiot zawali i nie ukończy szkoły. Gdyby nauczycielka próbowała zrobić to co napisałaś i "dowalić taka ilość materiału z poza podstawy programowej" to wypadałoby się tylko uśmiechnąć i olać ja całkowicie, bo wtedy nawet, gdyby uczeń faktycznie zasługiwał na jedynkę byłaby ona wystawiona z naruszeniem prawa i kuratorium z miejsca by taką ocenę zakwestionowało, a nauczyciel i szkoła mieliby problemy. To co napisałaś świadczy o całkowitej nieznajomości zagadnienia od strony innej niż uczniowska. Owszem szkołom zależy na jak najlepszym wyniku, bo to często dla nich być lub nie być i nauczyciele czasem próbują motywować do nauki strasząc (głupio) niedopuszczeniem do matury, ale we współczesnej szkole nie mają żadnych narzędzi, by to zrobić. Często jednak uczeń słaby, który faktycznie nie jest w stanie opanować nawet podstawy programowej, tłumaczy w ten sposób swoje niepowodzenia: "to nie ja jestem beznadziejny, tylko nie dano mi szansy". Wszak, jak mawiał Kartezjusz, rozum to najsprawiedliwiej podzielona rzecz na świecie, każdy uważa, że ma go pod dostatkiem. Jeśli fakty temu przeczą, tym gorzej dla faktów.

Odpowiedz
avatar Grimdar
31 33

Klasa twojej kuzynki to w takim razie krótko mówiąc, klasa debili. Żeby zdać z matmy wystarczy podejść do egzaminu komisyjnego na koniec roku, a jeśli nie potrafi się takiego komisa zdać, to do matury również nie ma sensu przystępować. Zła nauczycielka to świetna wymówka dla własnego lenistwa.

Odpowiedz
avatar Evergrey
10 14

@hitman57: Czy ty czytasz ze zrozumieniem? Grimdar odnosi się do zachowania uczniów, którzy nie potrafili zadbać o to by załatwić sobie egzamin komisyjny. Każdy uczeń, który uważa że ocena niedostateczna została mu wystawiona niesprawiedliwie lub z jakiegokolwiek innego powodu niż brak wiedzy, ma do niego prawo. Jeśli opisani uczniowie faktycznie CHCIELI zdawać maturę z matematyki i dali się tak wrobić i zastraszyć to faktycznie byli, pisząc delikatnie, przygłupami. Z takim nauczycielem jak w historii można zrobić tysiące rzeczy. Można wnioskować o jego zmianę całą klasą, można opisać historię w liście do kuratorium, można nawet głupią TV zaprosić i rozpętać burzę (wszelkiej maści programy "o ludziach i do ludzi" są łase na takie historie). A oni położyli uszy po sobie. Ludziom myślącym nasuwają się dwa wnioski. Albo im się zwyczajnie nie chciało zdawać matury i znaleźli sobie wymówkę w postaci nauczycielki, albo byli bandą nieużytych bezmózgów.

Odpowiedz
avatar lazy_lizard
5 11

@hitman57: Więc bądź łaskaw kilka przedstawić, bo ja też postrzegam tą klasę jako bandę idiotów albo leni.

Odpowiedz
avatar lazy_lizard
6 10

@hitman57: Słusznie, nie powinnam uważać wszystkich za jednostki ogarnięte życiowo. Moja klasa w liceum potrafiła wysiłkiem wspólnym rodziców i wychowawcy zmienić nauczycielkę od chemii. Po prostu nie jestem w stanie uwierzyć, że nie znalazł się ani jeden człowiek, który wiedziałby jak się w takiej sytuacji zachować. Ale jeśli tak faktycznie było, to dobrze się stało, że nikt z nich matury nie zdał i na studia nie poszedł.Rozumiem, że ty tak popyskować umiesz, ale nic merytorycznego nie wniesiesz do dyskusji? Żadnego z tych 70 powodów?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Evergrey: Ja właśnie mam takie odczucie, że powołanie się na nauczycielkę było tylko wymówką. Jeśli nauczycielka zachowała się tak jak to opisane, to faktycznie, kiepsko o niej świadczy. Ale o klasie, która zachowała się w określony sposób świadczy jeszcze gorzej. Rozumni, dorośli ludzie. To tak jakby mi ktoś powiedział nagle, żebym mu oddała portfel, ja bym spełniła rozkaz i potem się tłumaczyła: jestem poszkodowana, nic nie mogłam zrobić, nie miałam wpływu na zaistniałą sytuację. Myślę, że po prostu niektórym nie chciało się podchodzić do matury (tego nie osądzam, każdy ma prawo), ale żeby nie wyjść na leni, rozpowiadali wszystkim tę historyjkę, żeby winę za brak matury zwalić na kogoś innego. Ciekawe jak zareagowałby potencjalny pracodawca na taką historyjkę?

Odpowiedz
avatar komentator555
17 23

W liceum, które jest rzekomo w top 10 w Polsce, połowa osób nie jest dopuszczana do matury? Przepraszam, czy to szkoła specjalna?

Odpowiedz
avatar grupaorkow
10 24

@panna_d: nie obraź się, ale w szkole, która jest w pierwszej 10 najlepszych w Polsce to trochę siara wyjść z maturą poniżej 90%. Jak chciałaś iść do LO gdzie można się poobijać, nauczyciele nic nie wymagają i mają w pupie wyniki swoich uczniów, to jest wiele takich miejsc, nikt ci nie bronił iść do innej szkoły. Równie dobrze mogłabyś się zapisać do kadry olimpijskiej i narzekać, że codziennie trening i nie można Maca jeść.

Odpowiedz
avatar panna_d
-2 4

@komentator555: Połowa klasy nie zdaje na maturze któregoś z przedmiotów rozszerzonych, a mamy ich 4. Nie jest obowiązkowe zdawanie wszystkich, żeby dostać tak zwane świadectwo dojrzałości, bo liczba rozszerzeń dla danego profilu zależy od szkoły. Dlatego jak napisałam, wiele osób decyduje się nie zdawać wszystkich rozszerzeń, a na przykład tylko 2.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 2

@panna_d: Czegoś nie rozumiem. Liceum jest dobrowolne tak? Do liceum nie idzie się patrząc na tzw. obwody (teren, z którego uczniowie z automatu podlegają do konkretnych szkół), tak? Jeśli szkoła osiąga tak wysokie wyniki w rankingach, to znaczy, że wymaga sporo od swoich uczniów, a i uczniowie raczej wymagają nie tylko przygotowania do matury, ale i do przyszłych studiów. Jak ktoś wybiera taką szkołę, to raczej ma ambicje wybrać się na studia i je ukończyć z satysfakcjonującym go wynikiem. Na studiach wykładowcy nie prowadzą studentów za rączkę, nie organizują dodatkowych zajęć w ramach douczania tych niekumatych. Naturalne jest więc to, że w takim liceum przygotowuje się uczniów na to, co ich może na studiach czekać, żeby potem nie mieli problemów. Udział w olimpiadach też jest wskazany, gdyż taka olimpiada, czy konkurs, wymaga od ucznia myślenia, w przeciwieństwie do matur, które z każdym rokiem zdają się obniżać poziom. Chyba każdy myślący człowiek jest w stanie zauważyć tę specyficzną cechę renomowanych szkół z czołówek rankingów, że wymagają od uczniów dużo więcej niż przeciętna szkoła? Jak widać, nie każdy, tu znalazła się cała klasa takich, co nie zauważyli.

Odpowiedz
avatar elda24
12 14

Ja wierze w to, ze sytuacja mogla miec miejsce, bo i sama slyszalam takie rzeczy od znajomych ze szkol technicznych. Nieraz mieli stawiany warunek - albo fach, albo matura. Z ta różnica, ze zwykle to byly osoby średnio rozgarnięte i im sie uczyć nie chciało, wiec zgadzali sie na to bez walki. W końcu jak ma się zawód po technikum, to po co matura:) ale jednak ktos tam ze znajomych sie z klasą postawił przeciw takim praktykom, nauczyciela nagrali, dyrekcji pogrozili prasą i telewizją, bo MEN to by i tak olalo i nic nie zrobiło. I jakos okazalo sie, ze praktyka wybór dla "głupszych" roczników sie zmienila, bo sie nauczyciele zaczęli bać konsekwencji. I jakos szkola nie poleciała w rankingu tylko dlatego, ze zmienimy sie troche wyniki matur. Dziwi mnie, ze dorośli ludzie nie walczą o swoje prawa i pozwalają sie tak traktować, jak ci z historii. Widocznie im nie zależało, choc autorka ich broni.

Odpowiedz
avatar mlodaMama23
8 10

A ja poweim tak: są tacy nauczyciele, chorobliwie ambitni, wyczulemni na wyniki (bo w końcu wynik klasy na maturze to jej osobisty sukces, bądź porażka). Ja sama orłem matematycznym nie jestem, ale jak w drugiej klasie LO dostałam od p. od matematyki ultimatum: wystawię ci dwa, ale podpisujesz mi oświadczenie że nie przystępujesz do matury, to coś mnie strzeliło. Zawzięłam się i bez jej łaski dostałam pozytywna ocenę na koniec. Z kolei moje siostry chodziły do jednego z lepszych gimnazjów w mieście (szkoła ma ogólnie dość wysoki poziom, chodziłam tam do podstawówki, i ledwo z 3 na świadectwie kończyłam, a po przeniesieniu do innej szkoły czerwony pasek na koniec roku), pomijam fakt, że zostały przydzielone do klasy matematycznej, gdzie panie w sekretariacie widziały te dwóje z matematyki na świadectwach. Ich wychowawczynią była matematyczka, o skłonnościach niemal obsesyjnych jeśli chodzi o jej przedmiot. Ona sama cały czas dokształcała się w dziedzinie, syn studiował matematykę, efektem czego zadania były takie, że ja będąc po maturze miałam problemy z ich rozwiązywaniem. Radził sobie z nimi mój znajomy który kończył kierunek związany z matematyką. Wymyślała swoje zadania., codziennie wrzucała klasie na fb i mieli na drugi dzień je przynieść rozwiązane. Doszło do tego, że pomimo iż młode chodziły do poradni, miały zaświadczenie o dyskalkulii, pracowały po lekcjach z korepetytorką, jak przychodziło iść na lekcję dostawały boleści żołądkowych. Zwyczajnie się bały baby. Teraz są w szkołach średnich, nauczyciele są w porządku, jak ktoś nie rozumie tłumaczą jeszcze raz, jest git. Więc w historię jestem w stanie uwierzyć, bo trafiają się tacy fanatycy swojej dziedziny i tyle. Z kolei w technikum, miałam złotą nauczycielkę chemii. Opowiadała nam, jak jeden uczeń bardzo chciał studiować medycynę, ale niestety z chemią nie lubili się specjalnie. Pracowała z nim intensywnie przez cały rok, żeby mógł podejść do rozszerzenia z chemii na maturze. Co prawda nie udało się za pierwszym razem, bo maturę poprawiał jeszcze dwa razy, ale udało się. A udało się, bo nauczycielka mu nie wmówiła że jest antytalencie i mu się nie uda, tylko pomagała.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 listopada 2015 o 11:10

avatar Pierzasta
0 2

No cóż, ja w to wierzę, bo w technikum gastronomicznym do którego uczęszczała moja przyjaciółka działo się to samo- z ta różnicą, że problemy robiła nauczycielka biologi (za "naszych czasów" matematyka na maturze obowiązkowa nie była). Kiedy po kilku latach mój brat poszedł do tej szkoły, już takich problemów nie było, chyba ktoś zgłosił to gdzie trzeba.

Odpowiedz
avatar timo
9 9

Taka praktyka jest powszechna i będzie tak długo, jak długo uczniowie dadzą się tak traktować i nie będą zgłaszać problemu do organu prowadzącego szkołę, kuratorium i ministerstwa. A te osoby nie są "uwalone na wieki wieków", bo zawszę mogą sobie dodatkowy przedmiot zdać w kolejnym roku, nie mając nic wspólnego ze szkołą.

Odpowiedz
avatar komar1206
5 7

I nikt nawet nie próbował czegoś z tym zrobić? Jeśli tak, to trochę dziwna ta klasa...

Odpowiedz
avatar celica
4 6

W moim gimnazjum nauczyciele woleli poświęcić więcej czasu na materiał, który nam ciężej wchodził do głowy, gdyż mówili że jednynka na koniec dla ucznia to porażka dla nauczyciela. W zachodnio-pomorskim swego czasu moje gimnazjum było w czołówce szkół. Teraz gdy chodzi mój brat do tej szkoły nauczyciele się zmienili i niestety teraz jak uczeń czegoś nie rozumie to ma problem jeśli jego rodziców nie stać na korki, bo koledzy z klasy nie chcą pomóc- taki wyścig szczurów. Cieszę się że mój brat może mnie zapytać o zagadnienia których nie rozumie bo z tego co mówi na nowy temat nauczyciel poświęca max 2 godziny. I nie, mój brat nie jest uczniem olewającym szkołę, lubi się uczyć i jeździ na olimpiady. Także nie sądzę aby kłamał odnośnie nastawienia nauczycieli. Często mówi że nauczyciel wygraża : nie rozumiesz teraz? Jak zostaniesz na kolejny rok w klasie to może zrozumiesz ja powtarzać nie będę i marnować mojego cennego czasu! Z tym że nasi rodzice nie siedzą cicho gdy młody przynosi takie wieści ze szkoły. Zawsze chodzą na spotkania klasowe. Kiedyś nauczycielka powiedziała do ojca że nikt jego syna na siłe nie trzyma w tej szkole! Skarga napisana do kuratorium i szanowna Paniusia miała problemy bo większość rodziców się pod skargą podpisała.

Odpowiedz
avatar kijek
2 10

A pełnoletni uczniowie tej szkoły jak te baranki dały sobie tak zrobić? dzięki za podanie nazwy szkoły, aż z ciekawości w poniedziałek zadzwonię bo nie wiem czy wiesz, ale jest to zwyczajnie niezgodne z prawem to co napisałaś i zwyczajnie oczerniłaś nauczycielkę danej szkoły, a podając jej adres bardzo sobie zaszkodzisz. Może Twoja kuzynka po prostu nie zdała matury i sobie bajeczkę wymyśliła bo w to co napisałaś nie wierzę

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 listopada 2015 o 16:17

avatar krystalweedon
3 3

@kijek:koniecznie to nagraj. Chcemy to usłyszeć!

Odpowiedz
avatar juanita
1 1

W szkole mojej znajomej było podobnie, tyle że sprawa dotyczyła języka polskiego. 10 osób nie zostało dopuszczonych do matury. Nie były to jednostki szczególnie zdolne, ale spokojnie mogły uzyskać wymagane 30%. Polonistka niewiele tym zyskała, bo wszyscy przystąpili do matury rok później. Oczywiście ich wyniki nie były oszałamiające, ale zdali.

Odpowiedz
avatar apoptoza
5 7

Może by się to kupy i dupy trzymało, bo miałam w swoim technikum anglistkę, która tym najsłabszym ogniwom dawała wybór: 2 albo matura i podsuwała jakiś papierek do podpisania (jakiś taki tylko dla jej wiadomości), ale koniec końców oprócz bycia wymagającą była też mimo wszystko sprawiedliwa i robiła takie cuda naprawdę tylko nielicznym osobom, a nie całej klasie, to raz. Po dwa ciekawi mnie, że dyrekcji nie zainteresował fakt, że z jednej klasy większość nie przystępuje do matury. No już bez przesady, żaden szanujący się dyrektor/dyrektorka nie poszłaby na coś takiego. Po trzy, to rzeczywiście musiała być banda tępaków, że nikomu nie poszli się poskarżyć. U nas anglistkę załatwił jeden chłopak, uprzejmie uświadamiając ją, że jej praktyki są niezgodne z prawem i magicznie się skończyło. Po cztery, to że gastronomia nie ma nic wspólnego z matmą, to jeszcze nie powód, żeby nie wiedzieć z tego przedmiotu tego minimum na maturę, a znając minimum łatwo to później sobie rozszerzyć, aby nauczycielce udowodnić nie tyle wiedzę, o ile logiczne myślenie. Po 5, to każdy uczeń niezgadzający się z oceną końcową ma prawo do komisa. (ja chciałam komisa w maturalnej klasie, gdyby mi matematyczka 5 na koniec nie postawiła). Skoro i tak nie mogli podejść do matury to się trzeba kłócić o komisa i koniec. Po 6, deklaracje maturalne składa się do końca września, poprawki w lutym i tylko dyrekcja ma prawo wglądu do deklaracji. To tyle ode mnie, i tak, klasa Twojej kuzynki, to jak reszta wspomniała, banda tępaków.

Odpowiedz
avatar Allice
4 8

Może i dobrze że nie poszły na studia te osoby... Bo są, za przeproszeniem, pierdołami że nie potrafią zawalczyć o swoje (dyrekcja/kuratorium/komis/cokolwiek)... A dzięki kolejnych przestraszonych (zastraszonych) uczniach nauczycielka czuje się bezkarna bo nikt z tym nic nie robi. Brawo

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 listopada 2015 o 17:44

avatar wumisiak
4 6

Ekhm... Maturę nazywamy inaczej, słusznie czy nie, egzaminem DOJRZAŁOŚCI. W związku z tym wydaje się, że osoby, które decydują się do niej podejść, powinny reprezentować przynajmniej jakiś minimalny poziom życiowego ogarnięcia, mówiąc kolokwialnie. Daleka jestem od nazywania uczniów owej nauczycielki idiotami, ale serio... jeśli naprawdę chcieli przystąpić do egzaminu, to było co najmniej kilka rozwiązań tej sytuacji, a wygląda na to, że oni nie próbowali w jakikolwiek sposób interweniować, nie odważyli się bronić, nie poszukali pomocy; to tym bardziej dziwne, że argumenty nauczycielki były absurdalne. Może jednak wcale nie zależało im na tej maturze aż tak bardzo?

Odpowiedz
avatar Peonia
1 1

Miałam w liceum rownie durna nauczycielke, nie chciala by koleżanka podeszła do matury, robiła jej ciagle pod górkę, powodem jej zachowania było to iz owa koleżanka była w ciąży co nie odpowiadało piekielnej. Po klotniach wychowawczyni z matematyczka koleżanka podeszła do matury i zdała ją śpiewająco ( co nie udalo sie innym pewniakom)

Odpowiedz
Udostępnij