No trzymajcie mnie, bo nie wytrzymie.
Dramat szukania pracy, część II:
Tydzień temu dostałam telefon, który był ofertą pracy - nie dnia próbnego, nie drugiego procesu rekrutacji, ale właśnie pracy.
Stawić się w miejscu pracy miałam tydzień później o godzinie 10.
Skoro dostałam już pewną ofertę, to odwołałam wszystkie inne rozmowy kwalifikacyjne, oraz w ogóle zaprzestałam szukania pracy.
Nadeszła środa - kierując się przeczuciem, zadzwoniłam do Pani by się upewnić czy nic się w tej kwestii nie zmieniło.
"Przepraszam, że tak późno informuję, ale jednak pracę zaczyna Pani w piątek" - czyli gdybym się nie odezwała to nie zostałabym nawet poinformowana? W innym przypadku uniosłabym się honorem i zrezygnowała z niesłownego pracodawcy, który nie raczył mnie nawet powiadomić wcześniej, ale skoro już tydzień na to czekałam no to poczekam i jeden dzień. No i się doczekałam...
Pani następnego dnia się rozmyśliła i stwierdziła, że jednak w jej sklepie nie ma miejsca na nowego pracownika - oczywiście z przyczyn od niej niezależnych.
Z portalu - na którym wystawiła ogłoszenie - dowiedziałam się, że jednak wciąż rekrutuje i zaprosiła inne osoby tak samo jak mnie.
Więc jeśli jesteś taką osobą i to czytasz - ostrzegam Cię, nie podejmuj pracy w sklepie z odzieżą używaną na "R" w CH Marywilska. Będzie to tylko stratą czasu i nerwów.
Podejrzewam, że jesteś nowa w temacie szukania pracy. Błędem jest odwoływanie rozmów, bo ktoś zadzwonił z "pewną" ofertą. Nie ma czegoś takiego jak pewna oferta i lekkomyślne jest "ok, mówi że mnie weźmie to tam idę od razu". Zawsze trzeba pójść na kilka rozmów, porównać warunki, przemyśleć, zobaczyć jakie wrażenie sprawia pracodawca lub inni pracownicy i jaka panuje tam ogólna atmosfera.
Odpowiedz@denaturat: Dokładnie to samo chciałam napisać. Rozmowy odwołuje się tylko trzymając umowę w garści.
Odpowiedz@Creidhne: Właśnie napisałem identyczny komentarz, ale zerknąłem na pozostałem zanim kliknąłem wyślij :) Dokładnie tak. Dopiero po podpisaniu umowy. To umowa jest zobowiązaniem. Wszystkie wcześniejsze rozmowy to tylko negocjacje, nawet jeśli padły jakieś deklaracje. Więc zawsze idzie się na wszystkie możliwe rozmowy i wybiera najlepsza ofertę. Jeśli ktoś obiecał zatrudnienie po rozmowie, ale na drugi dzień przyjmiesz lepszą ofertę, to nie jest Twoja wina, tylko tego kogoś. Mógł się pospieszyć z umową skoro mu zależy.
Odpowiedz@denaturat: Spośród kilku ofert pracy, kilku "drugich etapów" i kilku mówionych rozmów wybrałam tą - To nie było: "ok, ide byle gdzie". Pani mi już na rozmowie kwalifikacyjnej zasugerowała, że mnie przyjmie - co kompletnie olałam i nie wzięłam tego do siebie. Po dwóch tygodniach po rozmowie zadzwoniła z ofertą pracy. Skoro dwa tygodnie zajęło jej zastanawianie się kogo przyjmie to myślałam, że raczej jest to odpowiedzialna decyzja na miarę dorosłej osoby. Tak, jestem nowa w szukaniu pracy - dlatego nabieram się na takie okrutne żarty. Chciałam być w porządku i skoro się z nią na to umówiłam to nie chciałam odwoływać tego np. w ostatniej chwili, bo ja akurat biorę odpowiedzialność za swoje słowa i za to na co się umawiam. Więc - jak ktoś ma dobre serce to musi mieć twardy tyłek.
Odpowiedz@denaturat: No i czy to, że takie zjawisko jest powszechne znaczy, że powinno być tolerowane? Udało mi się dowiedzieć, że nie tylko mnie tak potraktowała, a to chyba nie są zwyczajowe techniki pracodawców?
OdpowiedzMoże pani potencjalnej szefowej nie spodobało się to, że zwróciłaś jej uwagę?
OdpowiedzA może ktoś, oferując "pewną" robotę na za tydzień, stara się zwiększyć swoje szanse na znalezienie pracy, poprzez zmniejszenie liczby rywali na rynku. ;)
Odpowiedz