Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W pewnej bardzo popularnej, niemieckiej drogerii (rozpoczynającej się na literę R), raz…

W pewnej bardzo popularnej, niemieckiej drogerii (rozpoczynającej się na literę R), raz na sezon organizowane są gruntowne przeceny artykułów do makijażu. Dokładniej: kolejno co tydzień o połowę przeceniane są produkty z danej grupy, np. w tygodniu A przeceniamy tusze do rzęs, w tygodniu B podkłady, itd.

Akurat w tygodniu przecenionych tuszy do rzęs, wpadłam przypadkowo do owej drogerii, celem kupna artykułów codziennego użytku. I ze względu na to, że miałam zrobiony zapasik tuszów do rzęs, toteż niespecjalnie byłam zainteresowana ową promocją - jedynie tu popatrzyłam, tu zerknęłam.

I tak w momencie tego zerkania, w oczy rzuciły mi się dwie dość charakterystyczne osobniczki. Minióweczki, białe kozaczki, kamizelka w panterkę, mordki szpachelką obrobione. Generalnie, zwyczajne [P]lastiki. I stoją sobie te dwie dziewoje przy szafce z mazidłami jednej z tańszych firm i buszują między tymi tuszami. A dokładniej - otwierają, kuźwa, jeden po drugim, po czym zamykają i odkładają na miejsce. I to nie po jednym z każdego rodzaju, tylko każdy po kolei, co im w łapy wpadnie. Dla niezaznajomionych: gdy się taki tusz otworzy, to w tym momencie zostaje on utleniony i w związku z tym, im dłużej stoi na półce - tym bardziej się zużywa. Może się okazać, że za jakiś miesiąc/dwa ktoś kupi zwyczajnie niezdatny tusz.

Gdy już zebrałam szczękę z podłogi, podchodzę i grzecznie zwracam uwagę:
[J]: Przepraszam, czy mogłyby Panie przestać otwierać każdy tusz po kolei? One się zwyczajnie zużywają w tym momencie.
[P1]: A ch*j cię to obchodzi??

Obchodzi, nie obchodzi. Szkoda mi było robić rabanu, toteż staram się na nie zwyczajnie nie patrzeć. Ciśnienie jednak niebezpiecznie mimowolnie podskoczyło mi do góry, kiedy to plastiki zbliżyły się do tuszy droższych marek, których cena regularna rozpoczyna się od 50zł. I znów ten sam motyw: otwieramy, zamykamy, odkładamy, otwieramy, zamykamy...

Nie wytrzymałam, idę do obsługi, przedstawiam sprawę. Pani z ognikami w oczach w te pędy biegnie do szafek, daje opierdziel laleczkom i pod groźbą zapłaty za wszystkie otwarte opakowania, w eskorcie ochroniarza, wyprasza je ze sklepu. Kiedy już dziewczęta ów lokal opuściły, jedna z Pań do mnie podchodzi ze słowami:

- To już drugi raz w tym tygodniu. Chyba już wszystkie otworzyły.

Tadaaam!

drogeria

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar TruskawkowyMuss
21 21

Dlatego nie kupuję kosmetyków w Rossmanie a w Super Pharmie - tam chociaż są pozaklejane i widać czy były naruszone ;)

Odpowiedz
avatar Shineoff
31 33

Swoją drogą zastanawia mnie czemu tusze (nie wszystkie, ale większość) nie mają na sobie chociaż malutkiej folii ochronnej, takiej, że jak się otworzy to już widać, że był otwierany. Wtedy przynajmniej nie byłoby ryzyka, że kupi się tusz niezdatny do użycia. No i oczywiście kwestia testerów, gdzie akurat w przybytku na R nagminny jest ich brak. Skąd mam wiedzieć jak wygląda szczoteczka w mascarze jednocześnie nie otwierając jej? Oczywiście zawsze w takiej sytuacji pytam panie z obsługi o tester. Zazwyczaj pani mówi "to proszę sobie któryś otworzyć i obejrzeć".

Odpowiedz
avatar Zniewolona
13 13

Każda normalna drogeria ma zabezpieczone (folią, często też paskiem magnetycznym) kosmetyki. Tylko nie Rossmann. Dlatego tam nie kupuję nic do malowania, ceny praktycznie takie same, a w takim Hebe czy Super Pharm częściej nawet są promocje.

Odpowiedz
avatar LittlePretty
3 5

@Zniewolona: Często takie zabezpieczenia chronią produkt przed zmacaniem, ale nie zawsze. Przy promocji na oczy widziałam zmacane i pootwierane np. cienie w kremie posiadające zabezpieczającą naklejkę, natomiast przy podkładach, o których piszę niżej, ten który chciałam kupić pomimo naklejki od producenta, pompki, którą ileś razy trzeba nacisnąć, żeby produkt wypłynął i testera i tak w 3 na 4 opakowania nie uchroniły go przed zmacaniem. W tych zabezpieczeniach jest też taki plus, że nawet jeśli któraś ma tą nieodpartą potrzebę otwarcia miliardowego pudełka tego samego produktu czy aby na pewno nie różni się pod poprzednich, przy zerwanym zabezpieczeniu ty wiesz żeby lepiej wziąć inne. Co ciekawe najwięcej takich zmacanych produktów jest właśnie w Rossmanie i Naturze, nawet jeśli mają jakieś zabezpieczenia od producenta i testery. W innych drogeriach są to odosobnione przypadki, gdzie otwarty jest 1 produkt, bo akurat nie było testera. Nie wiem czy w tych konkretnych sieciach niektóre baby dostają małpiego rozumu czy o co chodzi.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
2 2

@LittlePretty: boja sie zarazkow na testerach.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
-1 7

@Zniewolona: taki pasek kosztuje 1zl/szt plus trzeba zatrudnic osobe, która bedzie to zaklejac. Ja robie zakupy w malym sklepiku prywatnym gdzie makijaż jest za lada. Co bardziej smieszne jest tam taniej o pare groszy i maja tylko Polskie marki.

Odpowiedz
avatar Zniewolona
7 7

@krystalweedon: Mimo to drogerie, które starają się dbać o dobry wizerunek firmy i produktów, które sprzedaje zainwestuje tę złotówkę w owe zabezpieczenie. Jak widać po niektórych sklepach - da się. A jak ktoś chce zaoszczędzić, to straci - na zniszczonych produktach, których nikt nie kupi (z tuszem trudniej, ale już wypalcowane otwarte cienie idą na straty).

Odpowiedz
avatar LittlePretty
6 6

Ja do Rossmana poszłam po podkład kiedy była na nie promocja. Poszłam akurat w dniu kiedy się zaczynała, z samego rana, mniej więcej pół godziny- godzinę po otwarciu sklepu. Podkład który mnie interesował stał na półce, obok niego tester "mojego" koloru jak i każdego innego z tej serii. Mimo wszystko na 4 egzemplarze tego jednego koloru 3 były otwarte, zmacane i pozalewane podkładem. Jak już kurczę mają taką nieodpartą potrzebę otwierania pełnego produktu to po co robić to aż z 3? Nie sądzę żeby jakkolwiek miał on się różnić od tego znajdującego się w słoiczku z testerem, a już na pewno nie z poprzednio otwartymi opakowaniami. Kilka godzin po mnie do tego samego sklepu poszła koleżanka. Baby podobno mało sobie podkładów z łap nie wyrywały.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 listopada 2015 o 23:22

avatar konto usunięte
4 4

@LittlePretty: Miałam to samo z cieniami. Wszystko mi opadło, gdy zobaczyłam, że absolutnie wszystkie cienie są otwarte i zmacane. Kolory się powtarzały, ale i tak idiotki pootwierały wszystkie.

Odpowiedz
avatar inga
4 6

@LittlePretty: Nie ogarniam tego. 10 egzemplarzy szminek, wszystkie używane. Zdarza mi się dogadać takiej testerce. Nie wierzę, ze to coś da, ale może na minutę zrobi jej się głupio. Ostatnio nie wytrzymałam, jak jedna wyjęła tubkę z kartonika, wycisnęła trochę kosmetyku na brudną łapę, po czym zaczęła w pełnym skupieniu wcierać go, obserwując czy się dobrze wchłania. To był żel do mycia twarzy, a baba w szale zakupowym nawet nie wiedziała, co bierze z półki. Inna, niby kulturalna pani po 50, malowała po ręce każdą z kilkunastu szminek. Nieważne, różowa, pomarańczowa czy w kolorze wozu strażackiego. "Jak mam sprawdzić kolor bez testera? Poza tym to tylko na ręce", "a kiedy je pani ostatnio myła, przed czy po dotknięciu klamki i koszyka?" Może w co dwudziestym przypadku obsługa reaguje. Ale zdarzyło mi sie, że ekspedientka zapytana o to, jaką tusz ma szczoteczkę - otworzyła go. Podobnie było z lakierami (ale im to na szczęście mniej szkodzi).

Odpowiedz
avatar Swidrygajlow
9 11

Mnie osobiście zawsze wkurzają te tygodnie promocji. Nie można nawet dostać się do szafek i wszystkie baby patrzą tak wrogo, jakbym im co najmniej babcię miała zabić, jeśli podejdę o krok bliżej... -_-

Odpowiedz
avatar paski
9 9

@Swidrygajlow: Mnie też. Z jednej strony zawsze fajnie dostać coś w promocji a z drugiej i tak graniczy to z cudem bo jak nie pójdzie się pierwszego dnia z rana to później można sobie co najwyżej pooglądać wymacane i ufajdane produkty. Kiedyś w szale wybierania podkładu jedna baba zrobiła mi plamę na bluzce bo trzymała 10 testerów w łapie na raz żeby jej ktoś nie zabrał, wszystkie pootwierane i wymachiwała tymi łapami, rozpychała się łokciami i nie patrzyła, że obok stoją też inni ludzie.

Odpowiedz
avatar inga
3 5

@paski: Mam upatrzony sklep, w którym nigdy nie ma tłumów. Wybór bywa mniejszy, ale przynajmniej robię zakupy w ludzkich warunkach. Do tych obleganych w centrum nawet się nie pcham...

Odpowiedz
avatar Swidrygajlow
0 2

@paski: No dokładnie! I wpychanie łap tuż przed twoją twarz centralnie, żeby tylko zgarnąć sobie dodatkową rzecz z szafki, dźganie łokciami, wpadanie na kogoś... Koszmar. @inga: Zazdroszczę, ja sama nie mam takiego wyboru ;)

Odpowiedz
avatar bonsai
9 11

@Day_Becomes_Night: Chemię "sprzątającą" polecam z firmy Tenzii - jakością nawet niemiecką przebija, a ceny ma dość niskie. To polska firma, w necie da się ją dostać. Odkąd ją poznałam to praktycznie przestałam używać płynów do sprzątania innych firm. Ps. Nie, nie jestem w żaden sposób z tą firmą związana.. polecam szczerze i prywatnie ;)

Odpowiedz
avatar Jorn
6 6

@Day_Becomes_Night: Tak, też słyszałem te bzdury. Nawet na próbę kupiliśmy domową chemię w Niemczech. Zero różnicy w skuteczności działania.

Odpowiedz
avatar chiacchierona
5 5

@Jorn: A jednak kiedyś była afera o to, że produkt danej firmy kupiony u nas był bardziej rozcieńczony niż ten kupiony w Niemczech właśnie. Nawet jakaś przedstawicielka tamtej firmy się tłumaczyła, że tak jest bo niby my Polacy mamy zwyczaj używać więcej produktu na raz i to dla naszego dobra. Tylko że to było lata temu, nawet marki już nie pamiętam, możliwe że się ogarnęli i już tak nie ma.

Odpowiedz
avatar vonKlauS
6 6

@Jorn: a ja kilka lat temu słyszałem wypowiedź kogoś z firm chemicznych dlaczego niemiecka chemia jest lepsza. Bo bardziej skoncentrowana. Polacy przyzwyczaili się od dawna że trzeba walić konkretną ilość proszku do prania, gdyż dawniej było w takim proszku bardzo dużo wypełniacza. Dlatego stopniowo się dochodzi do skoncentrowania takiego jak na zachodzie. Ale słyszałem to w czasach sprzed kapsułek piorących i płynów do prania. Więc może już osiągnęliśmy etap zrównania jakościowego.

Odpowiedz
avatar Isegrim6
5 5

@Day_Becomes_Night: jako że dziś akurat piszę z Niemiec aktualnie to raczej legenda (starczy popatrzeć na miejsce produkcji - każdy chemia ma podany adres zakładu) i wczoraj na półce w Kauflandzie znalazłem mydełko produkowane w Polsce :) Natomiast różnica może być pomiędzy producentami albo seriami produkcyjnymi (zmieniają skład) i tyle PS. Ta cena mnie dziwi, bo przeliczając PLN na Euro ceny są niemal identyczne a często tańsze zwłaszcza na nowińki jak żele czy kapsułki do prania (parę lat temu jak złotówka była mocna to wprost się opłacało kupować w niemczech)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 listopada 2015 o 12:13

avatar inga
3 3

@Day_Becomes_Night: Ja też wolę niektóre kosmetyki kupować w Niemczech, ale chodzi o te, niedostępne w Polsce. Mam kilku ulubieńców z marki własnej DM, często kupuję też kolorówkę, bo prawie każdy kosmetyk jest tam dostępny w większej liczbie odcieni (co jest samo w sobie strasznie wkurzające)

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

@vonKlauS: Też to słyszałem. Nawet po kupieniu tego niemieckiego proszku postanowiłem przestać sypać "na oko", a zacząć wg zaleceń producenta proszku. Okazało się, że niemiecki producent zaleca, żeby sypać prawie o połowę więcej niż dotąd sypałem. A wcześniej sypałem proszek polski lub belgijski.

Odpowiedz
avatar Polacca
-2 6

To samo z chemią z Włoch. Nazwa ta sama, cena prawie ta sama.... A jakość nieporównywalna

Odpowiedz
avatar krystalweedon
16 16

@Day_Becomes_Night: w perfumach wodach perf czy toilet nie moze byc roznicy bo glowne fabryki sa w Francji. Mialam byc przyjemnosc byc w jednej i nie ma bata aby rozlewac lepiej na Niemcy a gorzej Polaka.

Odpowiedz
avatar bonsai
-1 7

@krystalweedon: zależy... swego czasu miałam dość dużo do czynienia z chemią gospodarczą [teoretycznie] wysokiej jakości. W wypadku produktów pewnej szweckiej marki [przodującej na rynku] jakość zależała od kształtu butelek! Dlaczego? Butelki "okrągłe" były rozlewane w Szwecji i był to doskonały jakościowo produkt. Butelki "kwadratowe" były z polskiej rozlewni i niestety produkt był rozcieńczony wodą [co rzutowało na jakość oczywiście]. W sumie to było mi cholernie wstyd za polaków z tego powodu.

Odpowiedz
avatar krystalweedon
5 7

@bonsai: no własnie tu jest roznica, gdzie jest produkowane. Chodzilo mi konkretnie o perfumy Gdzie wiekszosc fabryk znajduję się w Fr i gdzie jedna jest na caly Świat, a ludzia wydaje sie ze np. Chanel czy Dior kupiony u Naszych zach. sąsiadów pachnie lepiej.

Odpowiedz
avatar bonsai
2 2

@krystalweedon: między słowami "fabryka" a "rozlewnia" jest duża różnica ;).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
4 4

@timo: Powiedz co napisałam źle, z chęcią poprawię :)

Odpowiedz
avatar timo
-2 2

@demotywatoor: historię :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-3 5

To prawda, że otwieranie tuszy skraca ich żywotność, ale powiem Wam drogie panie, że baaardzo długo pracowałam w pewnej firmie która zajmuje się produkcją kosmetyków i uwierzcie mi, że często do produktu firmy na R... i produktu firmy MissS dawany jest ten sam "bulk" (czyli tusz) tak to się śmiesznie nazywa w fabryce zmieniają tylko buteleczki i szczotki wkład jest ten sam, więc tańszy wcale nie oznacza, że gorszy. :)

Odpowiedz
avatar Nyanyan
4 4

@Enyulek: Akurat jeśli o tusze chodzi to dla mnie najważniejsza jest szczoteczka; naprawdę mało tuszy zdyskwalifikowałam ze względu na jakość samego "wkładu" :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

@Nyanyan: Szczoteczka jest ważna, ale nie wpływa na to, czy tusz będzie się kruszył, jaka jest głębia koloru itd. ;) @Enyulek Nie wiem, ale dotychczas tylko po Miss Sporty piekły mnie oczy i łzawiły, co sprawia, że trochę wątpię w tę teorię.

Odpowiedz
avatar Zniewolona
3 3

@Nyanyan: no niestety, ale jednak właściwości tuszy się różnią, nie tylko szczoteczka. Jedne firmy mnie uczulają, inne sklejają rzęsy, inne dopiero po kilku warstwach jakoś wyglądały, inne się kruszyły, inne (i tu wstaw różne właściwości). Osobiście po wielu próbach zatrzymałam się na jednym konkretnym tuszu L'Oreala (nawet wewnątrz marki tusze się różnią).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@Drago: ależ ja nie bronię Ci wątpić a to nie teoria tylko fakt, sama pracowałam przy produkcji tych tuszy i wiem co się w nich mieści.

Odpowiedz
avatar inga
-1 1

@Enyulek: Wiem, że w przypadku polskiej firmy, sprzedającej tusze za kilkanaście złotych, produkcja kosztowała w sumie 2 zł, z czego opakowanie - 1,2 a 80 groszy - sam tusz. Nie wierzę w prosty przelicznik cena=jakość. Jak na razie mam dwóch ulubieńców - L'O So Couture i Lovely za dychę. Oba są świetne i biją na głowę m.in. Chanel ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@inga: przekonywać nikogo nie mam zamiaru, nie powiedziałam, że wszystkie marki mają w sobie ten sam tusz, napisałam że często się dzieje tak że jednej beczki z tuszem używają w fabryce do dwóch różnych marek. I nie w polskiej firmie a w znanej na całym świecie na cztery litery :)

Odpowiedz
avatar Nyanyan
-1 1

@Zniewolona: Ja wiem, ale jak napisałam "; naprawdę mało tuszy zdyskwalifikowałam ze względu na jakość samego "wkładu"" ;).

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Enyulek: Ale która to jest znana na cały świat firma na R i 4 litery?

Odpowiedz
avatar Jorn
-5 7

Uprzejmie proszę o wytłumaczenie, jak one miały coś w tych tuszach przeszmuglować nie otwierając ich?

Odpowiedz
avatar denaturat
0 2

Na dziewczyńskiej facebookowej grupie sporo było o Rossmanowych promocjach. Podobno dzicz straszna, dziewczyny potrafią się przepychać albo nawet bić (!) o ostatnią sztukę przecenionej rzeczy, otwieranie wszystkiego i rzucanie "bo jednak nie" też norma. Straszne to jest, głupia promocja i nagle z setek wypachnionych, wymalowanych, eleganckich dziewczyn wychodzi po prostu... no, wiadomo co.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

A mnie się właśnie coś odwrotnego kiedyś zdarzyło - kupując tusz w Rossmanie otworzyłam tester a potem drugi tusz pełnowartościowy który chciałam kupić (sprawdzałam po prostu czy nie był otwierany). Ekspedientka mnie tak zjechała od góry do dołu, jakbym co najmniej wszystkie te tusze wyrzuciła na podłogę, podeptała i napluła... Może miała przykre wspomnienia po takich plastikach?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Creidhne: Raz też mi się coś takiego wydarzyło. Cóż, chyba co Rosssmann to obyczaj :)

Odpowiedz
avatar katarzyna
0 0

Ja też w Rossmannach jestem ostrożna. Nie raz i nie dwa ekspedientki same otwierały mi produkty, by je zaprezentować i wkładały do kartonika, lub radziły "proszę sobie otworzyć".

Odpowiedz
avatar katarzyna
0 0

Och, zapomniałam. W czasie ostatniej promocji pani ekspedientka stojąc przy eyelinerach powiedziała "ojej, tego jeszcze nie widziałam". Marka tania, testerów brak. Pani odkręciła i pomaziała się po ręku.

Odpowiedz
Udostępnij