Jutro (a raczej już dziś, już po północy) mamy dzień wolny od pracy, a że Polacy są jacy są - spora część narodu wykorzystuje dzisiejszy wieczór na spożywanie alkoholu tak, żeby następny dzień 'odchorować', a w czwartek znów pojawić się w pracy.
Wracając przed chwilą do domu, trafiłem na przedstawicieli powyższej grupy.
Jako że było już po 23, w moim mieście wyłączono całą sygnalizację świetlną, czyli światła dla samochodów to mrugające żółte, piesi nie mają żadnych. Teoretycznie więc każdy pieszy, przed wejściem na pasy, powinien kilka razy dobrze się rozejrzeć, żeby nie wpaść pod czyjeś koła - późno, ciemno, nie zawsze latarnie działają, nie zawsze człowieka widać, o nieszczęście łatwo.
Droga 'przelotowa' przez miasto, dwa pasy w każdą stronę, na środku pas zieleni - dość często spotykany układ. Jak wyglądają przejścia, spora część pewnie wie - jedne przez jezdnię w jednym kierunku, drugie przez drugą jezdnię, na środku kawałek chodnika do zatrzymania się i oczekiwania na zielone.
Przechodząc do samej sytuacji - z daleka widziałem trójkę naszych bohaterów: ona, on i psies. Psies brązowawy, wyglądem przypomina buldoga. On ciemny, idzie jakby odbijał się od niewidzialnych ścian. Ona ubrana na czarno, stara się podążać pewnym krokiem, wyraźnie niezadowolona z faktu posiadania ludzkiego towarzysza - coś do niego pokrzykuje, macha rękami. Czyli pijana dwójka i pies.
Nasza niezbyt wesoła gromadka postanowiła przejść na drugą stronę drogi, korzystając z wyżej opisanych pasów. Weszli na pierwsze, nie rozglądnęli się, nadjeżdżający samochód musiał dość mocno hamować. Przeszli, weszli na drugie - prosto pod koła ciężarówki, która ledwo ich ominęła. Kolejny samochód, osobówka, musiała się zatrzymać z piskiem opon, żeby w nich nie wjechać - po prostu nie było ich widać, wszyscy w ciemnych kolorach, latarnia z tamtej strony ulicy nie świeciła.
Przeprawę zakończyli sukcesem, odeszli w bliżej nieokreślonym kierunku.
I teraz nie wiem, czy alkohol tylko ogłupia, czy jeszcze sporo szczęścia w nieszczęściu zapewnia - mogli wpaść pod samochód trzy razy na kilkunastu metrach, z czego dwa potrącenia mogłyby się skończyć ich śmiercią, gdyby deszcz spadł pół godziny wcześniej - czyli akurat wtedy, kiedy sytuacja miała miejsce.
Alkohol nie zwalnia z myślenia, przestrzegajcie 'mniej odpornych' znajomych, bo wy zapewne o tym wiecie.
Przepraszam, że się tak rozpisałem, bo można to było napisać w dwóch krótkich akapitach, ale ostatnio pojawiają się głównie dość zwięźle napisane historie - za jedną rozwleczoną chyba mnie nie zlinczujecie ;)
I tylko psa szkoda.
OdpowiedzW Polsce nie ma kultury picia alkoholu, tu jest problem. Jazda samochodem po pijaku, burdy i zero dystansu. Lubimy wypić (ja też), ale czy musimy nawalic się w trupa?
Odpowiedz@grruby80: Bzdura. Polacy piją dużo, ale mają też mocne głowy. Procent pijusów, którzy zapijają się do nieprzytomności wcale nie jest większy niż gdzie indziej.
OdpowiedzA czy w Polsce pieszy nie ma aby bezwzglednego PIERWSZENSTWA na pasach, gdy nie ma sygnalizacji swietlnej, albo ta jest wylaczona? Czyli wszystkie pojazdy musza zblizac sie do pasow bardzo ostroznie, zeby moc zawsze szybko zahamowac. Gdzie problem, niezaleznie od poziomu alkoholu w krwi przechodniow i tak mieli zawsze tam prawo pierwsi przejsc!
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Pierwszeństwo na pasach to jedno, wchodzenie pod ciężarówkę, która jest kilkanaście metrów od przejścia to drugie.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Acha. U mnie w mieście najwięcej wypadków przy przechodzeniu przez ulicę jest na pasach, bo ludzie wchodzą jak święte krowy, bez patrzenia. Nawet, jak kierowca zwolni przed pasami to i tak może zrobić krzywdę, więc włażenie nie patrząc (i nie myśląc) BO MI SIĘ NALEŻY jest szczytem głupoty. Ja jakoś nie mam ochoty zostać połamaną tylko po to, by móc powiedzieć, że 'przecież są pasy i mi się należy!' No jakoś nie.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Cmentarze są pełne ludzi, którzy mieli pierwszeństwo. A fizyki nie oszukasz, samochód się w miejscu nie zatrzyma.
Odpowiedz@ZaglobaOnufry: Nie, w Polsce na szczęście nie ma przepisu, że pieszy ma bezwzględne pierwszeństwo na pasach. Na szczęście, gdyż brak odpowiedniej infrastruktury dla takich przepisów (np. nie oświetlone, lub niedostatecznie oświetlone przejścia dla pieszych) i brak kultury poruszania się po drodze (zarówno piesi, jak i kierowcy)
OdpowiedzJa widziałam, jak na pasie zieleni przedzielającym dwupasmówkę spał sobie pan w stanie ewidentnie wskazującym na spożycie znacznej ilości procentów. I potem kto winny, jeśli w tym pijackim zamroczeniu sturlałby się na jezdnię prosto pod koła najbliższego samochodu?
Odpowiedz@Igielka: Jak dla mnie winny byłby pan po procentach. Tylko teraz pytanie czy widząc tego pana zadzwoniłaś po straż miejską lub policję żeby go zabrali?
Odpowiedz")...) przestrzegajcie 'mniej odpornych' znajomych, bo wy zapewne o tym wiecie" - cóż za dyplomacja! :D A co niby czyni mnie, czytającą historie na piekielni.pl, bardziej rozsądnym człowiekiem, niż moi znajomi? ;-)
Odpowiedz@wumisiak: Na przykład to, że takie apele pojawiają się codziennie wraz z przykładami, co się może stać, jeżeli tego się nie przestrzega - po jakimś czasie zostaje w głowie ;)
Odpowiedz@kitusiek: Owszem, pojawiają się. I po jakimś czasie przestaje się odczuwać jakąkolwiek przyjemność z czytania "takich apeli". A przecież, choć jak najbardziej należy doceniać wartości dydaktyczne, Piekielni to portal rozrywkowy... Gdzie tu rozrywka, hm?
OdpowiedzI najlepsze, że kierowca odpowiadałby za przejechanie psa. Bo pijany w ruchu z automatu ponosi winę w każdej kolizji, ale pies na pasach był trzeźwy i to jemu kierowca musiał ustąpić pierwszeństwa :)
OdpowiedzWiem, że nie polubicie tego, co napiszę, ale fakty są takie - NIE MA obowiązku ubierania się w oczoje*ne kolory, natomiast jest obowiązek widząc znak przejścia dla pieszych zwolnić i klasyczne "zachować szczególną ostrożność). W ogóle ograniczenia prędkości w takich miejscach są zazwyczaj 40-50 km/h albo i mniej. To że nieoświetlone - również nie jest to wina pieszych. Co jeszcze należy do obowiązków kierowcy? Dostosować prędkość do warunków na drodze. Jak ktoś widzi, że jest ciemno i ma znak przejścia dla pieszych, a mimo to zapieprza (skoro hamuje z piskiem opon) to jest idiotą. To, gdzie zawinili piesi to schlanie się, bo chyba jest jakieś prawo mówiące o tym, że nie można być nietrzeźwym w miejscu publicznym, ale nie jestem pewna, nie znam się na tym. "Teoretycznie więc każdy pieszy, przed wejściem na pasy, powinien kilka razy dobrze się rozejrzeć, żeby nie wpaść pod czyjeś koła" - praktycznie jak przejedziesz pieszego na pasach i powiesz w sądzie "bo on się nie rozejrzał" wzbudzi powszechne rozbawienie. Rozumiem sytuację, bo również jestem kierowcą, ale fakty są takie, jak napisałam. Możecie się przyczepiać do nieoświetlonych rowerzystów i ludzi idących poboczem, ale w tej sytuacji piesi nie zrobili za wiele złego.
Odpowiedz@Austenityzacja: Zahamować z piskiem opon możesz już przy 30km/h, a to zapieprzanie raczej nie jest. Facet jechał nie więcej niż 40km/h. Obowiązku noszenia oczoje*nych kolorów nie ma, ale rozglądania się przed wejściem na ulicę uczy się już dzieci w przedszkolu. Chyba nie robi się tego bezcelowo, prawda? A stwierdzenie 'rozjechałem go, bo się nie rozejrzał' może jest śmieszne, ale 'rozjechałem go, bo wtoczył mi się pod koła, mimo że z daleka powinien zobaczyć światła mojego samochodu, usłyszeć silnik, nie wspominając już o zerknięciu w stronę, z której nadjeżdżają samochody' brzmi trochę gorzej. A sytuacja ta sama. To, że nieoświetlone powinno nie tylko nakazywać kierującemu zachować szczególną ostrożność, piesi też powinni. Oni nie są i nigdy nie będą świętymi krowami, którym wszystko wolno, bo tak i już. Są uczestnikami ruchu drogowego, więc niech chociaż starają się nie doprowadzić do nieszczęścia. To nie jest takie trudne i męczące, wystarczy odrobina chęci.
Odpowiedz@Austenityzacja: Prawo o ruchu drogowym: Art. 14. Zabrania się: 1) wchodzenia na jezdnię: a) bezpośrednio przed jadący pojazd, w tym również na przejściu dla pieszych, b) spoza pojazdu lub innej przeszkody ograniczającej widoczność drogi;
Odpowiedz"a że Polacy są jacy są - spora część narodu wykorzystuje dzisiejszy wieczór na spożywanie alkoholu tak, żeby następny dzień 'odchorować', a w czwartek znów pojawić się w pracy." no tak, bo inne narody, to nie wykorzystują dni wolnych od pracy, żeby trochę "pobalować" :/
Odpowiedz