Wraz z chłopakiem i koleżanką wynajmuję mieszkanie. Po powrocie z weekendu, gdy tylko do niego weszliśmy, poczuliśmy gaz. Telefon do właściciela - brak kontaktu, a więc pada decyzja - dzwonimy na pogotowie gazowe. Gaz odcięty, bo przeciek gdzieś w pionie, a nie mieszkaniu. Wystarczyło poinformować właściciela o zaistniałym fakcie, co uczyniliśmy rano. Przysyła ekipę popołudniu. Cud, miód i orzeszki.
Z tym, że nie do końca.
Jedyne co w mieszkaniu nie jest na gaz to piekarnik i światło (no i laptopy ;) ). Reszta od ogrzewania po kuchenkę - gazowe. W mieszkaniu, gdy przybyliśmy było 16*C. Trzeba było szybko załatwić sprawę - w nocy na dworze temp. w okolicy 1-4*C, a my morsami jeszcze nie jesteśmy. Fachowcy przychodzą w poniedziałek o 17:30. Nawet nie wyciągnęli urządzenia do mierzenia gazu. Przeszli się po mieszkaniu, zobaczyli jak lecą rury i powiedzieli, że przyjdą jutro. Dobra, kolejny dzień bez gazu, ale jakoś przetrzymamy.
Wtorek - umówieni na godzinę 14. Wracam prosto z uczelni, głodna i zła. Ale w końcu fachowcy muszą jakoś wejść do mieszkania, więc rezygnuję z obiadu na mieście. Zjawili się o 18. Tym razem przynieśli urządzenie i stwierdzili: "Tak tu leci gaz". Przypomnieliśmy, że w całym pionie gaz odłączony od niedzielnej nocy i chyba nic takiego nie powinno mieć miejsca. Chwila zmieszania i "Oni przyjdą jutro z narzędziami i będą działać". Brak postępu prac zgłoszony do właściciela. Temperatura w mieszkaniu spada do 14,5*C.
Środa - przychodzi właściciel. Fachowcy również. Ich narzędziami okazał się młotek i kombinerki. Nic czym mogliby awarię naprawić. Właściciel zagroził, że nie wypłaci im należności. "Ale my to jutro zrobimy". Wieczorem solidarnie robimy sobie biwak w kuchni. Tylko zamiast ogniska - piekarnik.
Czwartek - nad robotnikami wiszą cztery anioły zagłady, czyli właściciel i nasze trzy osoby. Załatwienie problemu zajęło im godzinę. W końcu powracamy do normalnego życia z opcją ogrzania mieszkania, ciepłej wody i kuchenki.
Koniec problemów?
Gdzieżby. Okazało się, że przez naprawę odcięto mieszkanie zza ściany. Dzisiaj przyszła kolejna ekipa. Powitała nas pretensją, że "oni od rana się dobijają!", gdzie w rozmowie zaznaczyliśmy, że jesteśmy w mieszkaniu dopiero od 14.
Zapowiada się ciekawy tydzień remontowy...
gaz dom remont
Jak stary jest budynek?
Odpowiedz@Rak77: Stara kamienica. Nie wiem, z którego roku. Wygląda na jakiś XVII/XVIII w. Chociaż to może być również stylizacja.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 9 listopada 2015 o 16:46
Gdzie się tak stare kamienice zachowały? O_o
Odpowiedz@SecuritySoldier: Na przykład w mojej rodzinnej miejscowości. Jednak myślę, że ta to udana stylizacja.
OdpowiedzJak myślę o takich fachowcach, to jakoś nie chciałabym, żeby majstrowali coś przy instalacji gazowej z której miałabym korzystać. Z gazem nie ma żartów
OdpowiedzNie wytrzymał bym aż do czwartku i "grzecznie" poprosił o numer do ich szefa/kierownika. I bym zwyczajnie mu nagadał za takich pracowników.
OdpowiedzMacie jakąś dziurę w ścianie na wylot,że przy takiej temperaturze i zamkniętym oknie jest wam zimno?
Odpowiedz@ell_nov: Temperatura, którą podałam w historii była w mieszkaniu, które znajduje się na poddaszu i zaraz po naszym przyjeździe trzeba było wietrzyć przez około godzinę, aby pozbyć się gazu. Dodatkowo historia dzieje się po 1 listopada, a wtedy było naprawdę zimno.
Odpowiedz