Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem studentką położnictwa. Dość często mamy zajęcia od świtu do nocy (8-20…

Jestem studentką położnictwa. Dość często mamy zajęcia od świtu do nocy (8-20 lub 8-21). Wiedzą o tym prowadzący zajęcia i czasem, brnąc z nami przez mniej lub bardziej sensowny materiał, opowiadają nam historie z własnej pracy, by odciążyć umysły, na nowo skupić naszą (ulotną w późnych godzinach) uwagę i dać nam chwilę wytchnienia; przy okazji możemy posłuchać o realiach szpitali i przychodni, o historiach zabawnych, pięknych, ale też smutnych i dołujących. Jedna z takich perełek pochodzi od doświadczonej położnej.

Akurat omawialiśmy różnice pomiędzy pielęgniarstwem tradycyjnym (gdzie pielęgniarka to w zasadzie jedynie pomocnik lekarza, ma bardzo mocno ograniczone kompetencje, głównie wykonuje zlecenia lekarskie) a pielęgniarstwem nowoczesnym (młoda dyscyplina, gdzie pielęgniarstwo jest już profesją, samodzielnym zawodem, gdzie owszem, wykonujemy także zlecenia lekarskie, ale mamy szeroki zakres kompetencji własnych). Mimochodem pojawił się temat lekarzy. Drodzy Piekielni, chyba sami wiecie, jak to często bywa z naszymi lekarzami oraz z ich stosunkiem do pielęgniarek i położnych.

Słyszeliście kiedyś określenie „personel średni” w odniesieniu do pielęgniarek i położnych? No właśnie. Obecnie zdecydowana większość osób w tych zawodach ma dyplom uczelni wyższej, aby móc normalnie pracować w tych zawodach, trzeba skończyć studia. Tym samym określenie „personel średni” dla tych zawodów straciło rację istnienia. Pielęgniarka/położna i lekarz to samodzielni i równi członkowie zespołu terapeutycznego, chociaż mają inne kompetencje.

Niestety, wielu lekarzy kompletnie o tym zapomina (choć w tym momencie zawsze przypominam sobie moją kochaną rodzinną, która gawędzi z pielęgniarką przy biurku i razem stawiają diagnozy) i dalej pielęgniarka czy położna jest „tą gorszą”.

Czas na historię właściwą, która miała miejsce na mojej uczelni.

Obecnie przyszłych lekarzy uczy się, że pielęgniarka czy położna naprawdę jest na równi w zespole terapeutycznym, jest samodzielną profesjonalistką i że należy skończyć z tym „starym”, że szacunek i współpraca muszą iść w obie strony, mamy inne kompetencje i musimy się uzupełniać. Niestety, zdarzają się w całej Polsce wykładowcy-kretyni, którzy wpajają przyszłym doktorom chore poczucie wyższości i dziwne mniemanie o sobie.

Wykład, na sali obecni zarówno ludzie z lekarskiego, jak i z pielęgniarstwa. Wykładowca zaczął uderzać w te „dziwne” tony i nazwał pielęgniarki i położne „personelem średnim”. Nagle podnosi się jedna ze studentek pielęgniarstwa i mówi:
- Panie profesorze, myli się Pan. Pielęgniarki i położne nie są personelem średnim.
I dziewczyna tłumaczy pokrótce, jak to wygląda. Nie będę powielać, bo to już wiecie ze wcześniejszych akapitów mojej opowieści. Na sali cisza, święcie oburzeni ludzie z lekarskiego milczą.
Co robi wykładowca?
Wyrzuca dziewczynę z wykładu.

Chciałabym uściskać osobiście tą bojową dziewczynę. Za odwagę, by w obecności tylu ludzi nieprzychylnych ideowo bronić prawdy.

Na osłodę, również historyjka z mojej uczelni. Wiecie, że już na studiach (ok. 3 roku) ludzie z lekarskiego każą mówić do siebie „doktorze”? :) Poważnie!
Kiedy spytałyśmy wykładowczyni, co z tym fantem zrobić, odpowiedziała:
- To wy po prostu mówcie do siebie „położno”.

I świeżutka historia, z otrzęsin. Koleżanka z roku opowiadała mi ją, trzęsąc się ze złości. Poznała jakiegoś chłopaka na tej imprezie, gadali sobie i rozmowa wyglądała mniej więcej tak (personalia zmienione):
[Basia] Z jakiego kierunku jesteś?
[Daniel] Z lekarskiego, a Ty?
[Basia] Ja? Z położnictwa.
Jak chłopak miał wyciągniętą rękę do niej, by się przywitać, tak po jej wypowiedzi... cofnął ją.

Może i trochę psioczę, ale jednak spotykam się z tym na uczelni i będę się z tym spotykać w pracy.

Koleżanki i Koledzy z lekarskiego!
Nie bądźcie takimi członkami męskimi dla nas, koleżanek z pielęgniarstwa i położnictwa! Współpracujmy, nie tylko dla dobra pacjenta, ale też dla naszego komfortu psychofizycznego. Szanujmy się nawzajem.

słuzba_zdrowia lekarze

by Lasterhaft
Dodaj nowy komentarz
avatar Zmora
21 25

@12345: "Tylu kiepskich stereotypów i generalizowania w jednym miejscu dawno nie widziałem." A zdanie wcześniej używasz stereotypów i generalizacji wobec Warszawy. Auć.

Odpowiedz
avatar 12345
6 18

@Zmora: Takiego natężenia bufonady i kiczu jak wśród studentów lekarskiego z WUMu ciężko szukać gdziekolwiek, a wiem to z racji obcowania z tymi ludźmi. Naturalnie, jest kupa ludzi normalnych, jednak tych "wybijających się" jest spory odsetek, i łatwiej spotkać studenciaka bez wpisu z chociażby propedeutyki interny każącego mówić do siebie per "panie doktorze in spe". Więc jeżeli historia miała miejsce na Warszawskim uniwersytecie, to w całe generalizowanie jestem w stanie uwierzyć, bo tam panuje odrębny stan umysłu. ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2015 o 1:07

avatar Zmora
5 15

@12345: Ale jeśli miałaś na myśli WUM, to trzeba było napisać "na WUM-ie?" a nie "w Warszaffce?" (zwłaszcza z tym paskudnym "ff"), jakby to się odnosiło do każdej możliwej uczelni w Warszawie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2015 o 1:21

avatar Quaraliel
11 11

@Zmora: Jeśli studenci leku z Warszawy, to WUM, owszem. Ale spotkałam już ludzi nie tylko z WUMu, z innych uczelni warszawskich, którzy po roku studiowania w stolycy (to nie obelżywie, to takie zaciąganie z angielskiego :D) uważają się za rodowitych warszawiaków, nawet jeśli jeszcze rok wcześniej krowy doili w ramach wakacyjnej pomocy rodzicom. Pewnie, są normalni ludzie i pewnie jest ich więcej, ale ci nienormalni niestety wybijają się swoim zachowaniem i narzucaniem wszystkim dookoła swej światowości. Sama studiuję w innym mieście na UMedzie i kiedyś przypadkowo spotkałam człowieka studiującego ten sam kierunek w Warszawie. Właściwie zachował się podobnie jak ten chłopak nazwany przez autorkę Danielem, z tym że na wieść, że studiuję na "niszowej" uczelni

Odpowiedz
avatar Zmora
5 9

@Quaraliel: Nie mówię jedynie o uczelniach medycznych. Zresztą takich ludzi, jak opisujecie, to ja spotkałam i rodowitych warszawiaków i słoiki w Warszawie. A w mieście, w którym ja studiuję spotkałam rodowitych jego mieszkańców i przyjezdnych, którzy też się tak samo zachowywali. Oczywiście wszędzie spotykałam też mnóstwo normalnych ludzi. Więc ja naprawdę nie sądzę, żeby to była kwestia Warszawy, tylko po prostu paskudnego charakteru niektórych ludzi. Ew. mogę się zgodzić, że na bardziej "prestiżowych" uczelniach większe szanse na trafienie na takiego pajaca, ale dalej z miastem jako takim nie ma to nic wspólnego...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2015 o 2:57

avatar MsMichalina
0 6

@12345: Studiuję w tej "Warszaffce" na 3 roku leku i w trakcie studiów spotkałam całą jedną (1) osobę zachowującą się tak, jak to opisujesz. Nienormalni są wszędzie. Krew mnie zalewa jak ktoś się o nas wyraża z taką pogardą tylko dlatego, że studiujemy tu a nie gdzieś indziej

Odpowiedz
avatar 12345
-3 5

@MsMichalina: Trzeci rok, to akurat początek kliniki i część jeszcze rozwinie skrzydła. Większości dopiero wtedy odbija palma (po wstępnej fali bycia doktorem hausem na pierwszym roku). Ja swoje zdanie ugruntowałem na przykładzie studentów lat 4+, i odsetek takich dziwactw był naprawdę spory, niestety. Chociaż trzymam kciuki, żeby w przypadku twojego roku było inaczej. A co do tytułowania się doktorami na trzecim roku, to do nas na czwartym asystenci zaczeli mówić per 'panie doktorze', tłumacząc to tym, że jak się do nas tak pacjent zwróci to żebyśmy się nie rozglądali wkoło gdzie lekarz stoi. ;)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2015 o 11:31

avatar Drzewo
4 4

@Quaraliel: Z angielskiego? :D Ale tam się tak mówi, na własne uszy słyszałam "kurczaka z warzywamy"! Znikąd się ta stolyca nie wzięła ;).

Odpowiedz
avatar Zmora
0 0

@Quaraliel: Jeszcze dodam, że napotkałam wielokrotnie ludzi z dalszych zakątków Polski, którzy po usłyszeniu, żem ze stolicy (tak właściwie to z zadupia pod stolicą, ale kiedyś byłam za głupia, by to precyzować i nie rozumiałam dlaczego mam problemy) reagowali w sposób tak negatywny, że wręcz agresywny wobec mnie. Natychmiast pojawiała im się w główkach opinia, że jestem kretynką, która na pewno się zawsze wywyższa itp. itd. i najlepiej, żebym natychmiast się wynosiła z ich okolic. Taka postawa. Denerwuje mnie to straszne, bo to jest szczyt hipokryzji. Sporo ludzi spoza Warszawy, czuje się lepszymi niż warszawiacy, bo warszawiacy są gorsi, bo czują się lepsi niż inni...? No mniej więcej w taki głupi sposób to działa. Nie znoszę takiej postawy, zwłaszcza, że ja naprawdę sobie miejsca zamieszkania nie wybierałam... @Drzewo: Tak, jeszcze się czepiajmy miejscowej gwary, że śmieszna i zabawna. Tylko przypominam, że nie tylko w "stolycy" spotykamy ludzi, którzy mówią w śmieszny i zabawny, gwarowy sposób. ;)

Odpowiedz
avatar Drzewo
1 1

@Zmora: Nie czepiam się - po prostu nadmieniłam, że tak się mówi, a nie żadne "z angielskiego". I nigdzie nie napisałam, że śmieszne i zabawne. Gwary są ciekawe i niektóre niuanse są warte zanotowania - w Poznaniu myślałam, że się koleżanka nabija, ale potem zauważyłam, że wszyscy mówią "czekam za obiadem", "pytam ci się", "mój pokój jest do góry"... + od cholery niemieckich słów. Ot, ciekawostki i trochę kulturowego szoku ;).

Odpowiedz
avatar aklime00
2 2

Proponuję byś w następnych komentarzach nie pisał "Warszaffka". Jest to obraźliwe sformułowanie i właśnie obraziłeś mnie, obywatelkę Warszawy.

Odpowiedz
avatar rokiowca
4 16

Znałam jednego studenta medycyny, przyszłego lekarza. W skrócie. "Wyżej sra niż dupę ma".

Odpowiedz
avatar Quaraliel
14 16

Studenci lekarskiego po pierwszym roku mają tzw "praktyki pielęgniarskie", czyli robią to, co im pielęgniarki każą :D o ile studentowi palma nie odbiła, takie praktyki szybko przywracają im zdrowy rozsądek, w końcu raz podskoczy, to mu pielęgniarka da pacjenta do "podtarcia" ;) od razu pokora wraca!

Odpowiedz
avatar Quaraliel
3 5

@onna: nie rozumiem, gdzie widzisz z mojej strony przytyk w stronę pielęgniarek? Napisałam tylko, że studenci lekarskiego też w pewnym momencie pracują jako pielęgniarki, dzięki czemu powinni nabrać odrobiny pokory, nie napisałam nigdzie że ta praca jest mniej ważna od pracy lekarza...

Odpowiedz
avatar onna
2 4

@Quaraliel:...ani ja? Nie wiem, o co ci chodzi :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Quaraliel: Niestety, ale nauczy sie, że jest wyjątkowy. Gdy miałyśmy praktyki pielęgniarskie z studentami medycyny to albo załatwiali sobie szybki podpis, albo pobierali krew, wkłuwali sie, a my myłyśmy pacjentów. pamiętam jak oburzona studentka medycyny wspominała że na praktyce pielęgniarskiej kazano jej zaścielić łóżko, a ona się odmówiła bo nie będzie tego robiła nigdy jako lekarz. W sumie racja...

Odpowiedz
avatar 12345
0 0

@nursetka: A ja tam łóżka ścieliłem i dupy myłem, korona mi z głowy nie spadła. Jednak jestem sobie w stanie wyobrazić, że niektórym taki sposób spędzania wakacji może nie odpowiadać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@12345: Mnie tym bardziej nie odpowiadało, że praktycznie w wakacje praktyki zajmowały nam tyle czasu co cały etat, oczywiście za darmo, nawet stypendium nie przysługiwało npw okresie wakacyjnym. Uprzedzając komenatrze praktyki były ściśle obowiązkowe i nie można było załatwić podpisu ani wziąć zwolnienia lekarskiego. wolnego niby było 4 tygodnie,ale przedzielone po dwa tygodnie, więc nawet specjalnie wyjechać nigdzie się nie opłacało.

Odpowiedz
avatar 12345
0 0

@nursetka: dlatego mówie, że nie każdemu musi to odpowiadać, i jestem w stanie to zrozumieć, praktyki z interny skróciłem do czterech dni bo oddział miałem kiepski, to samo chirurgię. Za to rodzinny, pediatria, sor i gineksy były całkiem spoko, nawet zrobiłem z bonusem. ;)

Odpowiedz
avatar efc
1 9

Niestety ale w pewnym sensie muszę sie z koleżanką zgodzić. Jestem pielęgniarką w angielskim szpitalu. Wielu lekarzy traktuje pielęgniarki z góry, czasem wyglada to tak że z miną cierpiętnika muszą z pielęgniarką porozmawiać lub coś przekazać. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to (i oczywiście nie mam na myśli wszystkich ale niestety większość) lekarze, którzy tak sie zachowują i uważają że rozmowa z pielęgniarką jest poniżej ich poziomu, to ci bardziej "nowi" lekarze, którzy dopiero uczą sie zawodu i są na praktykach któryś ok. Starsi starzem są zazwyczaj wspaniali i traktują pielęgniarki jak ludzi bez których na prawdę nie są w stanie się obejść i rozumieją że współpraca jest najważniejsza a wywyższanie się nic nie daje. Bardzo często sie z tym spotykam. Jeszcze gorzej było kiedy byłam studentką. Wtedy jesteś na prawdę najniżej w hierarchii, i praktycznie każdy zwraca się do ciebie, lub gdy mówią o tobie: "The student". Mam imię, jestem człowiekiem. Wiem ze nie wszyscy "nowi" lekarze się tak zachowują i wiele osób szanuje pielęgniarki bo wiedzą ze mozna się od nich wiele nauczyć i lepiej nie robić sobie wrogów na oddziale ale na prawdę dlaczego niektórzy lekarze traktują nas z góry? Bo wiecej zarabiają?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2015 o 3:03

avatar konto usunięte
0 0

@efc: dziwne bo mam zupełnie odmienne doświadczenia w angielskim szpitalu

Odpowiedz
avatar kuleczka
-3 7

a jaki tytuł ma położna po skończeniu studiów powyżej licencjatu ? bo tak się zastanawiam, lekarze nie mają mgr, a może pielęgniarstwo czy położnictwo kończy się tytułem magistra ? bo po licencjacie to jeszcze bym rozumiała wywyższanie się lekarzy do pielęgniarek z tytułem licencjata, ale jeśli taka pielęgniarka kończy studia ponadlicencjackie (celowo nie piszę o "magisterskich" bo nie wiem co tam na uczelniach medycznych jest...) to może ma "lepszy" tytuł niż lekarz ;)

Odpowiedz
avatar onna
5 7

@kuleczka: magister pielęgniarstwa/magister położnictwa :)

Odpowiedz
avatar Quaraliel
2 4

@kuleczka: troszkę to pokręcone, bo lekarz po studiach tytułu magistra nie ma, ale formalnie studia te są "jednolite magisterskie", a przynajmniej tak nazywają je wszystkie uczelnie przy rekrutacji ;) lekarz ma tylko tytuł zawodowy, ale w razie czego może sobie dorobić doktora lub profesora nauk medycznych, bez konieczności przechodzenia przez te "niższe" stopnie, a więc to trochę tak jakby ten tytuł był, ale go nie było :D Dodam też, że nie bardzo się znam na przepisach uczelnianych, ale żeby pracować jako wykładowca wystarczy mieć tytuł magistra? Czy wcale nie trzeba mieć żadnego tytułu, wszystko zależy od uczelni? W każdym razie na UMedach da się znaleźć pracowników z tytułem jedynie "lek. med.", jest to rzadkość, ale się zdarza ;)

Odpowiedz
avatar onna
0 2

@Quaraliel: pomijając fakt, że nie ma już czegoś takiego, jak "lek. med." :D Ale o tym wielu zainteresowanych nawet nie wie i wciąż dumnie noszą tytuł "lekarza medycyny." Co do pracy na uczelni - od poziomu magistra na pewno można. Czy licencjat? Wątpię.

Odpowiedz
avatar Quaraliel
1 1

@onna: lek. med. to chyba tytuł właśnie zawodowy a nie naukowy? A przynajmniej tak zawsze myślałam, tak właśnie owi pracujący wykładowcy mają wpisane przy nazwisku w informacjach podanych przez uczelnię :D

Odpowiedz
avatar onna
1 3

@Quaraliel: jeżeli ktoś się posługuje skrótem "lek. med." czy "lekarz medycyny", to po prostu nie wie, jaki tytuł po studiach uzyskał ;> Lekarz - tytuł zawodowy. Doktor - tytuł naukowy.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
3 3

@onna: gwoli ścisłości: doktor to stopień naukowy.

Odpowiedz
avatar archeoziele
3 3

@Quaraliel: Nie ma już lek. med. Jest lekarz, lekarz dentysta lub lekarz weterynarii. Są to tytuły zawodowe równoznaczne z tytułem magistra.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
2 2

@onna: Można. U mnie z powodów nagłych braków kadrowych zajęcia zaczął prowadzić pan (chłopak w sumie) z licencjatem.

Odpowiedz
avatar onna
1 1

@Grejfrutowa: dziękuję za poprawienie i rozwianie wątpliwości co do wykładowców z licencjatem ;)

Odpowiedz
avatar Lasterhaft
11 15

Niestety, to są autentyki z mojej kochanej uczelni. Od razu mówię - nie jest to WUM (ja nawet stolicy nie lubię, by tam studiować). Z jednego komentarza: "Pielęgniarki i położne służą jedynie za pomoc lekarzowi" - i tu leży cały problem. Wielu ludzi (nie tylko lekarze, których nie demonizuję, bo znam kilku naprawdę świetnych i ludzkich) dalej tak uważa. " Ich kompetencje, wiedza i możliwości w szpitalach są bardzo ubogie w porównaniu do tego, za co odpowiedzialni są lekarze" - skoro my, kobiety w czepkach, jesteśmy takie ubogie w wiedzę, na tydzień zostawmy wszystko wszechwiedzącym lekarzom - zobaczycie, jak błyskawicznie wszystko się posypie ;) Czas pogodzić się z prawdą? Owszem. Koleżanki w czepkach, nie dajmy sobą pomiatać. Pomijam fakt, że pielęgniarka/położna przez 3 lata studiów musi wyrobić ok. 5 tys. godzin, lekarski tyle wyrabia przez... 6 lat. Pozostawiam to do osobistej refleksji.

Odpowiedz
avatar foxi____
0 0

@Lasterhaft: bez urazy zapytam - UMP? Niestety ale ta ostatnia uczelnia a zwłaszcza władze WL1 tłoczą swoim studentom do mózgów jacy to oni są wyjątkowi etc... (mam wyniki i podstawy pracy naukowej lepsze pewnie niż spora część ichniejszych studentów, nie przeniosą mnie (już sobie rok temu odpuściłem) bo nie mam wystarczającej liczby punktów z matury (konkretnie 2 o które sporo walczyłem ale to inna Piekielna Historia).)

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
3 7

Do pani z FB: "służą JEDYNIE pomocą lekarzowi"? Z pewnością lekarze byliby w stanie się obejść bez takiego "pikusia" jak pomoc przy pacjencie ze strony pielęgniarek. W ogóle zlikwidować pielęgniarstwo i położnictwo, wszak hiperkompetentni i wszechmocni lekarze dzielnie dadzą radę sami bez jakichś tam pętających się im pod nogami piguł.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2015 o 11:05

avatar ZaglobaOnufry
2 6

Normalnie zaden lekarz nie wywyzsza sie nad pielegniarki, tylko po prostu na podstawie swojego szerokiego wyksztalcenia medycznego potwierdzonego zdanymi trudnymi egzaminami panstwowymi (przynajmniej tu w Niemczech) posiadaja wiele uprawnien zawodowych, oraz maja OGROMNIE wieksza odpowiedzialnosc (tez za personel pielegniarski). Tylko chyba glupi jak but stawialby znak rownosci pod wzgledem poziomu i szerokosci wiedzy studiow medycyny i (studiow?) pielegniarskich. Owszem, pielegniarka moze (i powinna) dobrze znac sie na swojej czesci leczenia i pielegnowania, ale (nawet jakby sie usrala) to chyba nie dostanie STOPNIA naukowego (bo to NIE JEST TYTUL!) doktora medycyny, bo chyba nawet w Polsce nie ma i nie bedzie DOKTORA PIELEGNIARSTWA. Dla mnie KOLEGA moze byc nazywany tylko LEKARZ (niezaleznie od posiadania czy nie stopnia naukowego), co jest tez wyraznie opisane i zaznaczone w statutach zawodowych. Ratownik, czy pielegniarka sa i beda dalej wielce sensownymi i pomocnymi, tudziez koniecznymi wspolpracownikami, ale niewatpliwie kazdy pacjent chce byc LECZONY przez lekarza, ktoremu moze nielekarski personel doskonale pomagac, czy asystowac, o ile to jest potrzebne.

Odpowiedz
avatar onna
1 3

@ZaglobaOnufry: pielęgniarka po studiach III stopnia uzyskuje stopień doktora nauk o zdrowiu (przynajmniej na mojej uczelni) :) I tak, w Polsce są studia pielęgniarskie na uniwersytetach medycznych (o wyższych szkołach czegoś tam wypowiadać się nie będę).

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 listopada 2015 o 12:14

avatar Grejfrutowa
1 3

@ZaglobaOnufry: lekarz tez nie uzyskuje stopnia naukowego doktora medycyny. Co to za hybryda jezykowa w ogole? Jest zawsze dr nauk o... np nauk o Ziemi, nauk o zdrowiu itp. Lekarz, o ile huknie doktorat, ma dr nauk medycznych.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
1 1

@onna: Moze ciebie zdziwi, ale w Niemczech doswiadczona pielegniarka moze (w specjalnych wypadkach) BEZ MATURY byc dopuszczona do studiowania medycyny.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
-1 1

@Grejfrutowa: Lekarz nie "huka" rzadnego doktoratu, tylko pisze naukowa prace doktorska, po ktorej akceptacji (przynajmniej w Niemczech) zdaje jeszcze 3 egzaminy doktorskie. Po otrzymaniu odpowiedniego dokumentu ma prawo uzywac tego najwyzszego stopnia naukowego i nawet kazac wpisac go do dowodu osobistego i/albo paszportu. Ja nie jestem doktorem nauk o czymkolwiek, tylko DOKTOREM MEDYCYNY (!)"Doktor der Humanmedizin!. Nikt mnie do tego nie zmuszal i moglem pracowac zawodowo BEZ KONIECZNOSCI wielce czasochlonnej i wyczerpujacej pracy naukowej w celu otrzymania tego stopnia. Dostawanie DOKTORA za samo studiowanie czegokolwiek uwazam za smieszne i nieodpowiednie.

Odpowiedz
avatar onna
1 1

@ZaglobaOnufry: nie, nie zdziwi :) Kiedyś miałam okazję trochę o tym poczytać - tzn. jak wygląda droga do pielęgniarstwa itd.

Odpowiedz
avatar onna
1 1

U nas również obowiązuje praca naukowa, która jest broniona. Aby w ogóle przeprowadzić przewód doktorskich należy być również autorem/współautorem co najmniej 2 prac oryginalnych/poglądowych zamieszczonych w czasopismach recenzowanych. Za samo chodzenie na zajęcia nikt niczego nie powinien otrzymywać.

Odpowiedz
avatar Grejfrutowa
2 2

@ZaglobaOnufry: co Ty mi to o sąsiadach gadasz. Ja o polskich warunkach piszę. I w Polsce lekarz pisze doktorat, jak każdy kto chce mieć stopień naukowy doktora.

Odpowiedz
avatar parsom
0 0

@ZaglobaOnufry: Zmartwię cię - taki proces zdobywania stopnia obowiązuje również w innych dziedzinach. I co gorsze - nie tylko w Niemczech. Wyobraź sobie, że w bardziej dzikich krajach również. A tym wpisywaniem stopnia do dowodu nie ma się co chwalić. Taki np. Goebbels też był wszędzie podpisywany "dr". Jak cię to tak kręci, to na czole sobie walnij.

Odpowiedz
avatar MMoon
5 7

Ja za to spotykam się teraz z odwrotną sytuacją. Jestem "świeżą" studentką lekarskiego i na ogólnouczelnianych imprezach moja grupa czasem spotyka się z chłodnym przyjęciem, gdy przyznamy się, na jakim kierunku studiujemy ;) A jeśli chodzi o kompetencje pielęgniarek, to leżałam kiedyś na oddziale dziecięcym z kilkuletnią dziewczynką z ciężkim zapaleniem oskrzeli. W pewnym momencie nie mogła odksztusić i złapać powietrza. Gdyby nie doświadczona pielęgniarka, która od razu zaczęła od intubowania (chyba, sorry, nie znam się jeszcze za dobrze na tym ;P) to dzieciak by nie przeżył. Strasznie zmęczyła się wierzganiem ze strachu, a ludzie z OIOMu przybiegli po jakichś 5 minutach. Młoda lekarka w tym czasie była tak przerażona, że stanęła jak słup soli i obserwowała poczynania pielęgniarki.

Odpowiedz
avatar ZaglobaOnufry
1 1

@MMoon: Normalnie intubacje (ktora moze byc czasem nielatwym zadaniem) robi prawie zawsze lekarz. Zanim cokolwiek sie zacznie robic (chocby n.p. intubacje), konieczne jest chociaz powierzchowne zbadanie pacjenta, bo powody duszenia moga byc roznorodne, a INTUBACJA NIE JEST leczeniem na wszystkie duszenia sie. A MOZE wystarczyloby n.p. podac tlen, albo sprobowac odessac nadmiar sluzu, albo wstrzyknac lekarstwa bronchospasmolityczne, zamiast wpychac rure oddechowa do krtani (co moze miec duzo dzialan ubocznych!). O takich poczynaniach powinien decydowac doswiadczony lekarz, a taki powinien istniec na OIOMie, a nie pielegniarka, chyba, ze pacjent umiera, bo wtedy moze SPROBOWAC pomoc kazdy wedlug swoich umiejetnosci.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@ZaglobaOnufry: intubacja dotchawicza bez środków zwiotczających leży w kompetencjach pielęgniarki systemu (ratunkowej). Bez zwiotów, czyli - intubuje się pacjenta nieprzytomnego lub ledwo przytomnego bez odruchów obronnych. W przypadku duszenia się dziecka postępowanie dostosowane jest do przyczyny duszności. W momencie utraty przytomności RKO (nadal bez intubacji) do przybycia zespołu resuscytacyjnego.

Odpowiedz
avatar Zlodziej_Zapalniczek
4 6

No cóż. Zbyt dużo spotkałem studentów medycyny robiących z siebie doktorów House'ów na pierwszych latach i zbyt dużo studentów prawa robiących z siebie Nowojorkich prawników by doszczętnie nie stracić szacunku do młodych przedstawicieli tych zawodów. Bo takiej tolerancji na zadufanie i jakies wyrabianie sobie wrażenia, że jest się elitą elit nie ma na żadnym kierunku.

Odpowiedz
avatar madelene
3 3

Najbardziej rozbawiło i zdenerwowało mnie tytułowanie siebie jeszcze nie lekarzy per "doktorze". Osoba po studiach lekarskich to "tylko magister"* a nie żaden "doktor"! Doktor jest po doktoracie, a po studiach jest się lekarzem! Jak mogę to zawsze edukuję w ten sposób swoich starszych sąsiadów, jak mówią, że "byli u DOKTORA, a pan doktor powiedział to i tamto, a to nie pomaga, nadal się źle czują".

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

u mnie na anatomii przeginali w druga stronę - na wykładach lecieli program lekarski z adnotacją 'a wybierzcie sobie z tego co tam do egzaminu będziecie potrzebowac'. Komu by się tam schemat wykładu dla wydziału innego niż lekarski chciało przerabiac.. :D

Odpowiedz
avatar onna
2 2

@Caron: true, true. Bochenek, Pituchowa itd. Preparaty, atlasy itd. Jedyne, czego nie mieliśmy, to szpilek i nazw łacińskich.

Odpowiedz
avatar Quaraliel
3 3

@Caron: akurat wykłady na lekarskim są kroplą w morzu tego, co student potrzebuje, by zdać. Są bardzo okrojone, żeby wykładowca wyrobił się w czasie wykładu, których zazwyczaj jest mniej niż ćwiczeń, a więc na jednym wykładzie przerabiane są np 2-3 ćwiczenia. Nic więc dziwnego, że zawiera tak podstawowe zagadnienia, że studenci innych kierunków też mogą z nich skorzystać, tylko z naciskiem na inne szczegóły ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Ty o strzemiączku, ja o nerwach czaszkowych :D

Odpowiedz
avatar Manse
1 1

Gdzie, ah gdzie jest komentarz pana Drilla? Czyżby sobie odpuścił taki piękny temat?!

Odpowiedz
avatar katem
2 4

Panowie doktorzy ćwiczą widocznie arogancję już na studiach. I nie jest to jedynie moja opinia, w związku z tym opowiem historyjkę. Ostatnio musiałam wezwać pogotowie, bo mi dziewczyna w biurze z bólu mdlała. Przyjechali szybko (blisko mają) i ku mojemu zadzwieniu szybko zajęli się pacjentką. Po zakończonej akcji podziękowałam im i powiedziałam, że są najlepszym zespołem, z jakim miałam do czynienia i opowiedziałam swoje wcześniejsze doświadczenia. Najpierw stwierdzili żartem, że teraz już rozumieją, dlaczego na wejściu wcisnęłam im dowód dziewczyny ( przy poprzednich przypadkach nie zabierali się za pacjenta tylko musieli ustalić jego tożsamość i ubezpieczenie), a potem stwierdzili z przekąsem, że pewnie w tamtych zespołach byli lekarze, a oni są "tylko" ratownikami. Myślę, że i ratownikom z aroganckimi "doktorami" nie pracuje się lekko.

Odpowiedz
avatar Lasterhaft
0 0

@katem: U mnie było na odwrót: ja ratownikom odlatywałam, a oni dowody osobiste, legitymacje szkolne, legitymacja ZUS...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Aż się zalogowałam aby dorzucić swoje trzy grosze. Jestem pielęgniarką, obecnie pracuję w UK, ale studiowałam w Krakowie. Wyjechałam odrazu po studiach. wszystko o czym autorka pisze to prawda. Lekarze vis pielęgniarki, społeczeństwo vis pielęgniarki to temat rzeka. W trakcie studiów miałam znajomych na kierunku medycznym, nikt mnie nie traktował jako gorszą, ale czuć było jakiś dystans, jakbym nie była całkowicie równorzędnym partnerem w rozmowie. Już do studentów medycyny z pierwszego roku zarówno lekarze jak i pielęgniarki mówiły panie doktorze. Niestety, cześciowo zasłużenie, głównie pozostałość systemu komunistycznego, pielęgniarki mają fatalną opinie. Na studia łatwo się dostać, na roku jakaś połowa to byli frustraci, którzy nie dostali się na medycynę. Uczy się nas, że pielęgniarstwo to samodzielny zawód, ale niestety w polskich realiach wciąż jesteśmy ściśle uzależńione od lekarza i bez ich zlecenia prawie nic nie można zrobić. Społeczeństwo wciąż myśli, że pielęgniarki to kończą studium, są głupie i sypiają z lekarzami na dyżurach. Gdy w Polsce mówię, że jestem pielęgniarką to w najlepszym przypadku szczerze mi współczują. Zapomniałam dodać o traktowaniu studentów jak szmaty przez część pielęgniarek na praktykach. Postanowiłam wyjechać zaraz po studiach i nie żałuje. Tutaj gdy przedstawiam się jako pielęgniarka, ludzie okazują szacunek i podziw. Pielęgniarka w ramach kształcenia zawodowego może zostać practice nurse, która w ramach swojej specjalności może nawet przepisywać leki. Lekarze traktują nas naprawdę jak równorzędnych partnerów. Na początku mojej kariery zawodowej, gdy byłam dopiero świeżakiem po studiach, lekarze pytali mnie o zdanie na temat pacjenta. Młodzi lekarze na rezydenturze pytają się jak coś przepisać, nie obrażają się jak się ich poprawia. A nawet nieraz przyznają, że ja wiem więcej bo jestem pielęgniarką! Consultanci (odpowiednik naszych profesorów) nie okazują wyższości, odpowiadają na pytania i wątpliwości. a i dodam, że lekarze tutaj na nocnym dyżurze nie śpią, ale zajmują się pacjentami w całym szpitalu i nieraz mi ich żal jak bardzo są zmęczeni. Żeby nie było za słodko to i tutaj pielęgniarstwo ma swoje bolączki, jedną z nich jest ogromna presja na pielęgniarkach, wyższe prawdopobieństwo utraty prawa wykonywania zawodu i ryzyko, że mimo doskonałej opieki pacjent i tak cię o coś oskarży. o aspekcie finansowym nie wspomniałam, bo każdy wie jak jest.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Duża część mojej familii to konowały, toteż w przychodniach bywam nieczęsto. Niedawno jedna spienił mnie pewien magister akademii medycznej, do którego zwracałem się per "proszę pana", a jaki pouczył, iż należy formułować "panie doktorze". Na moje dictum, iż ja raczej tego oczkeuję, ponieważ doktorat posiadam, ów zaś młodzieniec nie, spienił się niebożątko strasznie, jednak receptę na doxycyklinę wypisał.

Odpowiedz
avatar Zlodziej_Zapalniczek
0 0

Idąc tokiem myślenia ludzi nazywających lekarzy czy studentów medycyny "doktorami", powinienem żądać aby do mnie jako belfra zwracano się per "panie profesorze". Totalny absurd poprzedniej epoki.

Odpowiedz
avatar foxi____
0 0

@Zlodziej_Zapalniczek: przypomnę klasyfikację bycia studentem na uczleni - rok 1 - gówno, rok 2 - pan gówno itd...

Odpowiedz
avatar foxi____
0 0

Ufff historia dobra i niestety prawdziwa. Co do mówienia "doktorze" przyznam, że warto takim bufonom przypomnieć taką klasyfikację, kim się jest na poszczególnych latach studiów: 1 rok -> Gówno 2 rok -> Pan Gówno 3 rok -> Student itd... (dociekliwi znajdą) Druga rzecz równie śmieszna to studenci lekarskiego noszący stetoskopy na szyi (tak od 2,3 roku w zwyż). Szczyt lansu i cebulactwa gdy po przyłożeniu umie powiedzieć że COŚ słyszy! 3mam kciuki! Student Lekarskiego PS. Kiedyś stary doktor mi powiedział, że jeżeli nie będę dobrze żył z pielęgniarkami i ich szanował to w życiu nie przeżyję pierwszego miesiąca dyżurów aniż jakiegokolwiek innego. Tak więc szanujmy się :-)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@foxi____: no nie rozumiem, noszę na klinikach stetoskop na szyi, bo tak jest po prostu wygodniej, kiedy bada się n-tego pacjenta z kolei. Nie trzeba go za każdym razem wygrzebywać z kieszeni. Pozdrawiam, Pan Student [wg przytoczonej klasyfikacji ;)]

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

Sama mam zamiar iść na lekarski, moja ciotka jest za to pielęgniarką. Może to trochę zmienia... raczej na lepsze. Znam realia zawodów i aż nie chce się wierzyć, że na uczelniach jest to wciąż praktykowane, nie mówiąc o placówkach medycznych. Chore. Argumentem nie jest tutaj, że lekarz siedzi na oddziale tyle godzin, ze i dwa etaty "normalne" się złożą, bo pielęgniarki nie mają lżej. Gdyby dołożyć do tego ratowników...

Odpowiedz
avatar parsom
0 0

Nie wiem, co jest powodem, ale spora część lekarzy ma jakiś problem mentalny. Zdarza mi się trafiać na lekarskie duety w pociągach. Ich rozmowy są tak bufoniaste, że aż mam ochotę poprosić, żeby przestali pier..., albo zaaplikowali mi coś na nudności.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@parsom: oj tak, święta racja pamietam rozmowe dwoch studentow w tramwaju, klocili sie o lokalizacje jednego z jader w mozgu, byłam tez zaproszona na domowke studentow lekarskiego.. bylo dziwnie.. rozmawiali wylacznie o praktykach i medycynie.. zero innego tematu..

Odpowiedz
Udostępnij