Żadne wielkie tam jakieś piekielności. Ot krótki spacer do apteki.
Nr 1. Ulica przebudowana niedawno, przejścia dla pieszych oznakowane i nieco podniesione coby ruch spowolnić. Idzie sobie stadko młodzieży, dziewczę i trzech młodzieńców próbujących zwrócić jej uwagę właśnie na siebie. Idą chodnikiem i dochodzą do przejścia. Zatrzymać się i rozejrzeć? Po co? Lepiej zmusić samochód do gwałtownego hamowania i jeszcze w odwecie na klakson napluć mu na maskę.
Nr 2. Przychodnia. Co miesiąc przychodzę i podaję kartkę z zapotrzebowaniem na lekarstwa. Pigułki mnie znają, więc uśmiech i biorą kartkę by odłożyć na bok. Ta skomplikowana procedura okazała się strasznie denerwująca dla pacjenta, któremu właśnie wypisywała druk zwolnienia. Awantura, że traktują innych po znajomości i bez kolejki. A pielęgniarka nawet nie przerwała wypisywania druku.
Nr 3. Biorę insulinę i wiem że apteka nie trzyma jej w zapasie więc podchodzę, tylko by powiadomić że jutro będę miał receptę i proszę o zamówienie tejże. Kolejka raptem trzy osoby więc grzecznie czekam by nie przeszkadzać. Nowo przybyła jednak nie wykazuje takiej cierpliwości i ładuje się do okienka z plikiem recept i pytaniami. Farmaceutka grzecznie prosi o cierpliwość, bo jest zajęta i wydaje leki innemu klientowi. Wiadomo przecież, że to nie mięsny a pomyłka gdzie zamiast krakowskiej będzie żywiecka to tylko kwestia smaku. Znowu słyszę rodzącą się awanturę z tekstami o JEJ czasie, głupich sprzedawcach(?) i kulturze (???). Dziwne że nikt jej nie wpuścił przed siebie?
Nr 4. Wychodzę z apteki. Do apteki chce wejść W.Sz. Pani. Właśnie się dowiedziałem żem gbur i cham, bo nie przepuściłem kobiety.
Chyba od tego czytania piekielnych bardziej wyostrzyło się moje postrzeganie takich drobiazgów.
"Nie przepościłem"??? Post jej miałeś urządzić czy co? Dobra, wiem że to pewnie literówka, nie powinnam się czepiać, ale nie mogłam sobie darować :) A za historię mocne :)
Odpowiedz@Igielka:Dziękuję
OdpowiedzMnie też szalenie irytują osoby, które ryją sie do sklepu. Zawsze w takich momentach mam ochotę wyskoczyć z ryjem "najpierw się wychodzi ku**a!", tylko nerwów szkoda.
Odpowiedz@madelene: To samo z autobusami czy tramwajami. Jeśli ktoś jest duży to może uczyć takich kultury :).
Odpowiedz@sla: Niestety, to działa w dwie strony. Ostatnio nijak nie mogłam wysiąść z tramwaju, bo przed drzwiami stanęła duża (wzwyż i wszerz)pani i patrzyła na mnie z rozdziawioną mordką, nie reagując na moje "przepraszam, mogłaby się pani przesunąć?", powtórzone w trzech językach. Tak dla pewności. Usunął ją dopiero jeszcze większy pan, podejrzewam, że mąż.
Odpowiedz@madelene: @sla: albo lezie toto wprost pod nogi wychodzacym, albo stanie tak, ze wysiasc nie ma gdzie. i oczywiscie wina wychodzacego. dramat.
Odpowiedz@madelene: A może jednak warto powiedzieć, że najpierw się wychodzi - nie trzeba od razu z "kur..ą" wyjeżdżać, ale głośne zakomunikowanie o zasadach naprawdę daje rezultaty. Wierze mi, wypróbowałam.
OdpowiedzPieszy na przejściu jest święty. Nie ma czegoś takiego, jak "wtargnięcie na jezdnię" na przejściu dla pieszych. Kierowca ma obowiązek zachować szczególną ostrożność i przepuścić pieszego nie tylko, jak ten już jest na przejściu, ale również kiedy się do niego zbliża. Tak więc w punkcie pierwszym piekielny jest kierowca-idiota. Cóż, naplucie na maskę było szczeniackie - należało po prostu zadzwonić na policję, że pirat drogowy omal nie rozjechał pieszych NA PRZEJŚCIU i jeszcze miał czelność na nich trąbić.
Odpowiedz@timo:Prawidłowe korzystanie z przejścia dla pieszych wiąże się z obowiązkiem zachowania szczególnej ostrożności przez pieszego. Pomimo tego, że dysponuje on pierwszeństwem na przejściu, powinien on swoje zachowanie dostosować do sytuacji. Przede wszystkim gwałtowne wejście na przejście pod nadjeżdżający samochód może być potraktowane jako wtargnięcie na jezdnię. Jak zauważył Sąd Najwyższy w wyroku z 15 maja 2002 r. (sygn. IV KKN 149/97) W takiej sytuacji wina za wypadek może spaść na pieszego, mimo że kierowca potrąci go na przejściu.
Odpowiedz@timo: Ciekawy jestem twoich mądrości jakbyś sam kiedyś "nie wtargnął na jezdnię" (bo przecież nie ma czegoś takiego), ale samochód przed który "się zbliżysz" nie zdąży wyhamować. W szpitalu powinno być miejsce dla takich, co mieli pierwszeństwo... Dlaczego z powstaniem prawa ludzie zgubili gdzieś instynkt przetrwania? PS. jakoś nie kojarzę przepisu, który mówi, kierowca ma obowiązek się zatrzymać jak pieszy się zbliża do przejścia, wiem, że były próby wprowadzenia takich przepisów, ale doszło do skutku? Jakieś źródło?
Odpowiedz@timo: A kierowca ma na wyposażeniu kryształową kulę i wie że pieszy idący chodnikiem nagle skręci i stanie się pieszym przechodzącym przez jezdnię. Pomijając interpretację prawa (wtargniecie) to nawet zdrowy rozsądek podpowiada by spojrzeć do tyłu/w lewo czy nie wchodzi się komuś pod samochód.
Odpowiedz@piwekundead: Póki co nie doszło do skutku: https://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/1521539,Pieszy-bez-pierwszenstwa-przy-pasach-Senat-odrzucil-nowelizacje Także kierowca ma obowiązek przepuścić pieszego jak on JUŻ JEST na przejściu.
Odpowiedz@timo: Nie masz, mam nadzieję, prawa jazdy?...
Odpowiedz@Saszka999: Chciałoby się raczej powiedzieć "z twojego wpisu widać, że NIE MASZ prawa jazdy".
Odpowiedz@timo: Wiedziałem, wiedziałem już jak zacząłem czytać historię, że w komentarzach na 100% udzieli się jakiś dzieciak bez prawka i przypieprzy się do kierowcy. Na całe szczęście ten kretyński przepis, że pieszy ma pierwszeństwo dochodząc do przejścia nie wszedł.
OdpowiedzOdnośnie sytuacji nr 2 - naprawdę nie mogłeś poczekać tej chwilki, aż pielęgniarka skończy obsługiwać tego jednego pacjenta i wręczyć karteczkę w przerwie? Bo po pierwsze, nie wierzę, że nie przerwała pisania wypisywania druku, a po drugie - jak niżej wspomniałeś - mogła się pomylić i pacjent albo musiałby drugi raz wracać do przychodni (jeśli by w porę nie zauważył) albo stać drugie tyle czasu, ile trwało wypisywanie druku. Oczywiście awantura nie była ok, ale irytację pacjenta jak najbardziej rozumiem.
OdpowiedzKierowca ma obowiązek zachować przed przejściem dla pieszych taką prędkość, żeby przepuścić pieszego.
Odpowiedz