"Gdy nie wiadomo o co chodzi, wiadomo, że chodzi o pieniądze".
Jak już kiedyś wspominałam pracuję na recepcji w biurowcu. Do moich najgłówniejszych, a zarazem najbardziej prozaicznych obowiązków należy między innymi wpuszczanie gości do budynku, czyli nic innego jak automatyczne odblokowanie głównych drzwi i wpuszczenie ludzi do środka.
Wczoraj zadzwonił do mnie mój menadżer z pretensjami, że właśnie otrzymał maila ze skargą odnośnie mojego nieprofesjonalnego zachowania, jakim było przetrzymywanie klientów na zewnątrz przez 22(!) minuty. Ponoć na recepcji nie było nikogo i oni (tzn mój management) na pewno wyciągną z tego daleko idące konsekwencje. Poszkodowanymi okazali się nowi najemcy pierwszego piętra, z którymi miałam do tej pory do czynienia dopiero raz, czyli wczoraj.
(Tutaj dodam, że pierwsze wrażenie o nowych ludziach odniosłam przyzwoite - ach te pozory..)
Co tu dużo mówić: Większej bzdury w życiu nie słyszałam (a trochę już tu pracuję i z różnymi dziwakami przyszło mi się zmagać), - poza tym doskonale pamiętałam moment ich wejścia, a że lamusem nie jestem i honor swój mam, toteż kazałam przełożonemu pozostać na telefonie, i pozwolić mi w tym momencie wyjaśnić sytuację, sprawdzając kalendarz i monitoring.
Oto, co się okazało:
Panowie byli omówieni na 09:00, przyszli dokładnie o 09:22. O godzinie 09:20 przegrałam walkę z pęcherzem i pobiegłam do toalety, zostawiając na biurku informację, że wracam za 3 minuty. Po wyjściu z ubikacji podeszłam do biurka, goście właśnie zaczęli podchodzić do drzwi, które NIEZWŁOCZNIE otworzyłam, gości przywitałam, gatka szmatka, żadnych "podejrzanych" zachowań. A co najważniejsze monitoring pokazał, że nie czekali ani sekundy.
Dodam na marginesie, że o pełnych umówionych godzinach, a także kwadrans "przed" i kwadrans "po" staram się zawsze być na recepcji, żeby faktycznie nikt nie czekał. Czas to pieniądz - i ja to rozumiem.
A wracając do piekielności:
Przełożony (ten sam co w historii 68604, żeby było weselej) uwierzyć nie chciał, wszak śmiałam podważyć wiarygodność klyentów byznesmenów. Cóż.. Nagranie mam - zabezpieczona jestem. A jeśli ktoś tu złoży na kogoś skargę, to co najwyżej ja za oczernianie mnie i bezpodstawne podważanie moich kompetencji. Tak więc teraz nic tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń.
No i dzisiaj dzwoni do mnie asystentka tych nowych z 1. piętra i bardzo, ale to bardzo PRZEPRASZA za swoich przełożonych, i prosi żebym zachowała tą rozmowę między nami i zapomniała o całej sprawie. O tak! Masz to babo jak w banku!
Okazało się, że jej przełożeni wpadli na genialny pomysł, by zaoszczędzić - otóż wymyślili, że jak poskarżą się na nieprofesjonalną obsługę, czyli mnie, ochronę, sprzątaczy itd, to nie będą musieli płacić za nasze usługi, czyli ten cały tzw 'service charge', który dla każdego z najemców wynosi miesięcznie jakieś kilkaset funtów, jest to opłata dla każdego obowiązkowa i - w porównaniu do niebotycznie wysokiego czynszu, jaki płacą - śmiesznie niska.
Aż się nie mogę doczekać naszej współpracy, jak już zaczną się wprowadzać. Zapowiada się interesująco.
zagranica
Nie zrozum mnie źle, bo dla takiego chamstwa nie ma usprawiedliwienia. Panowie biznesmen wychodzą z założenia, że jak tu zaoszczędzą kilkaset funtów, tam kilkadziesiąt, a jeszcze gdzie indziej może i tysiąc, ale w sumie uzbiera się spora kwota. Tylko, że podeszli do tego nie profesjonalnie, takie rzeczy się negocjuje, a nie wrabia Bogu ducha winnych ludzi.
Odpowiedz@rodzynek2: Ja rozumiem, że 'byznes is byznes, a life is brutal', 'kochajmy jak bracia, liczmy jak Zydzi' itd.. Na szczęście nie każdy byznesmen jest do szpiku zepsuty. Problem z moimi piekielnymi polega na tym, że na ich pazerności tacy "mali" ludzie jak my mogą wpaść w poważne tarapaty, a nawet zostać dyscyplinarnie zwolninym przez czyjeś widzimisię. Zaś w praktyce to wygląda tak, że dzisiaj zaoszczędzą na nas powiedzmy te 500 funtów tylko po to, by za tydzień wjechać na piętro z marmurowym biurkiem za 30tys funtów.
Odpowiedz@BiziBi: Za coś to biurko musieli kupić :P
Odpowiedz@archeoziele: No tak - i wszystko jasne. A ja głupia śmiem narzekać :)
Odpowiedz@BiziBi: Powinnaś się cieszyć, że w ogóle raczyli Cię zauważyć. Najgorsi, zresztą nie tylko, biznesmeni, to tacy co próbują udawać bogatszych niż są w rzeczywistości. Swoje ego nadrabiają Drogimi gadżetami (bo, jak inaczej nazwać kupno biurka, na które Większość ludzi musiałoby pracować kilka lat) i gnębieniem innych.
Odpowiedz@rodzynek2: Jeśli kogoś faktycznie na takie biurko stać to co jest złego w jego kupnie? To samo możesz przecież napisać o drogich samochodach czy mieszkaniach.
Odpowiedz@sla: Jak kogoś stać na takie biurko to nie musi się uciekać do to "forteli" w celu zaoszczędzenia kilkuset funtów. No chyba, że wziął kredyt na 30 tyś i te kilkuset funtów to rata na biurko.
Odpowiedz@rodzynek2: Poprzedni komentarz napisałeś tak, jakby zły był sam fakt kupienia drogiego biurka (bo jak to, mebel w cenie kilkuletnich zarobków innej osoby?) nie kombinowania, by zaoszczędzić kosztem innych. W drogich zabawkach nie ma nic złego i nie są one równe z chęcią podbudowania własnego ego.
Odpowiedz@rodzynek2: Jakaśtam linia lotnicza zaoszczędziła rocznie kilkadziesiąt tysięcy dolarów usuwając z każdego posiłku serwowanego w biznes klasie jedną oliwkę. Na naszym europejskim gruncie mistrzem oszczędzania na wszystkim jest pan O'Leary, właściciel linii lotniczych Ryanair. Obczajcie sobie na youtube holenderski dokument o tym, jak piloci są naciskani, by brać jak najmniejszą nadwyżkę paliwa.
Odpowiedz@Fomalhaut: Wiadomo, że niekiedy oszczędzając niewielkie kwoty na jakichś drobiazgach można w dłuższej perspektywie sporo zyskać. Ale czym innym jest racjonalna oszczędność (niepodawanie posiłków w samolotach tanich linii), oszczędności absurdalne i niebezpieczne (naciski na pilotów, kierowców TIRów, oszczędzanie na oponach itp) i próba zyskania paru groszy poprzez oszustwo i oczernianie niewinnej osoby (jak w historii powyżej).
Odpowiedz@sla: To raczej Ty nie zrozumiałeś komentarza rodzunka2, bo z jego komentarza wcale nie wynika, że jest grzechem kupować sobie drogie gadżety, ale grzechem jest zbierać na nie robiąc krzywdę słabszym (w tym przypadku:szeregowym pracownikom).
Odpowiedz@BiziBi: "a life is brutal" & full of zasadzkas :) Tak na poważnie to jak przekręt panów "byznesmanów" wypłynie to mogą sporo więcej stracić i to nie tylko wizerunkowo.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 października 2015 o 8:41
No i proszę, nie tylko w Polsce grasują Janusze biznesu. ;) A tak na poważnie, "byznesmeni" piekielni ale najgorszy ten cały menadżer. Zamiast sprawdzić co i jak, od razu chciał wyciągać konsekwencje i to jeszcze "daleko idące". Pajac...
Odpowiedz@chiacchierona: Niestety bardzo często jest tak, że obok tych Januszów-rekinów biznesu i innych grubych ryb, występują jeszcze mniejsze gatunki, nazwijmy je roboczo płotkami-Mietkami. I to właśnie te płotki-Mietki są najgorsze! A żeby było ciekawiej taka płotka-Mietek posiada również swoją osobistą flądrę (np taką jak ta w historii #68563)... Aż się czasem zastanawiam jak te wszystkie gatunki mogą ze sobą obcować i się nie pozabijać. Korpo-rybska paskudne!
Odpowiedz@BiziBi: masz like za to porównania do rybek w oceanie biznesu :)
OdpowiedzWiem, że trochę nie na temat, ale chyba pierwszy raz widzę, że punktacja dobrnęła do 100 plusów na 100 głosujących - fajnie to wyglada :) Naprawdę dobra, piekielna historia, którą dobrze się czyta.
OdpowiedzNo rzeczywiście, nieczesty widok... :)
OdpowiedzPodaj proszę narodowość tych biznesmenów.
Odpowiedz@grruby80: Powiedz mi proszę, czy coś by to wniosło do historii? Czy to tylko dla zaspokojenia Twojej ciekawości? Nie mam zamiaru rozpętać dyskusji, w której ktoś zacznie obrzucać błotem daną narodowość tylko dlatego, że kilku buraków zachowało się jak na buraków przystało ;)
Odpowiedz@BiziBi: I za to kolejny plus dla Ciebie! :)
OdpowiedzCo by o tych biznesmenach nie powiedzieć, to opuszczanie stanowiska pracy (szczególnie tzw. front of house) jest bardzo nieprofesjonalne.
Odpowiedz@Fomalhaut: no tak bo pracownik jak wchodzi do pracy to jego organizm wyłącza pewne funkcje i nie musi korzystać z toalety, jeść i w ogóle oddychać.
Odpowiedz@Fomalhaut: Za to zasikanie stanowiska pracy to pełen profesjonalizm. Ewentualnie pielucha, to zapewne stały element pracowniczego uniformu według Ciebie.
Odpowiedz@Fomalhaut: Nieprofesjonalne jest obsadzanie recepcji tylko jedną osobą.
OdpowiedzTo ja może wyjaśnię jak ta sporna kwestia wygląda od kuchni. Osobniki mojego pokroju są nazywani potocznie 'lone workerami', co w praktyce nie oznacza nic innego, jak to, że recepcję budynku pokrywa jedna osoba mająca uprawnienia ochroniarskie, i pełniąca jednocześnie funkcję recepcjonisty lub/i tzw 'site-coordinatora'. Taka osoba pracuje przez jedną, z reguły 12-godzinną zmianę, czyli otwiera i zamyka budynek. Taka osoba ma również prawo do godzinnej przerwy na lunch (wtedy przychodzi "zwykły" ochroniarz, który zasiada za biurkiem recepcji), jak i do opuszczenia recepcji na kilka (bodajże 6 w moim wypadku, ale musiałabym sprawdzić dokładnie w umowie) 5-minutowych przerw. Wszędzie są kamery więc miejsca na ściemę po prostu nie ma. Ale jest czas na siku, na patrole (oficjalnie ja również jestem ochroniarzem, więc muszę je robić), na zjedzenie przekąski, na szybki telefon itd... Wtedy mogę zniknąć z recepcji na te kilka minut, zostawiając na biurku odpowiednią informację. Jeśli oczekuję gości o danej godzinie to muszę na nich czekać. Jeśli zaś goście się spóźniają, to niestety, ale to oni muszą czekać i nikt NIGDY nie robił z tego powodu wyrzutów. Ja czyjś czas szanuję i życzyłabym, by ktoś uszanował mój. Jeśli ktoś chce wejść do budynku, poza godzinami otwarcia, to wchodzi używając swoich kluczy i indywidualnych zabezpieczeń. Jak do tej pory wszystko bezbłędnie działało. Co do zatrudnienia jeszcze kogoś, to niestety, ale najemcy (głównie takie byznesmeny jak w historii) się na to nie godzą. Powód: za wysokie koszty utrzymania. Po drugie pracy jest tutaj akurat idealnie dla jednej osoby. Na zakończenie dodam, że tzw oficer 'front of house' w budynkach mojego pokroju najczęściej jest albo oddźwiernym, albo konsjerżem (wtedy ma osobne i niezależne stanowisko). A wracając do mojej historii - moi nowi klienci po prostu kłamali dla własnych korzyści, nie zdając sobie sprawy, że każdy ich ruch jest monitorowany. Najprościej rzecz ujmując - zrobili z siebie idiotów. Wyszło przydługo, ale mam nadzieję, że udało mi się to w miarę przejrzyście wytłumaczyć:)
OdpowiedzPrzyznam, że spodziewałam się raczej pracowników, którzy zaspali i chcieli usprawiedliwić zaspanie. A prawda jest jeszcze lepsza. Za takie oskarżenia powinni im opłaty zwiększyć ;-)
Odpowiedz@tysenna: Ja się spodziewałam, ze spóźnili się na jakieś spotkanie i tym chcieli usprawiedliwić ;)
OdpowiedzMimo wszystko za kilkaset funtów miesięcznie razy spora ilość firm oczekiwałbym lepszej obsługi. Konkretnie - niedopuszczalne jest, by na wejście do własnego biura czekać nawet pięć minut, bo recepcjonistka sika. Oczywiście nie mówię, że mają nosić pieluchy, ale naprawdę przy takich wpływach nie da się zatrudnić dwóch osób? Przynajmniej na godziny 7-10 i 15-18?
Odpowiedz@bloodcarver: ale przecież nie czekali - Autorka pisze tak: "Po wyjściu z ubikacji podeszłam do biurka, goście WŁAŚNIE ZACZĘLI podchodzić do drzwi (...)" (wyróżnienie moje).
Odpowiedz@bloodcarver: Oczywiście, że lepiej byłoby zatrudnić dwie osoby, całkowicie się zgadzam. Ale koszta wtedy musiałyby wzrosnąć, a skoro te osoby już chcą maksymalnie zaoszczędzić to raczej takie rozwiązanie nie będzie im odpowiadać. Już pomijając to co zacytował marcinn.
Odpowiedz@bloodcarver: po pierwsze: te kilkaset funtów to nie tylko pieniądze za recepcję, ale za ochronę, sprzątaczki, pewnie jakiś serwis, ogólnie obsługę budynku. Możemy dyskutować czy to dużo, czy mało, a może powinno być w cenie wynajmu? Tak czy tak, jest to sprawa między właścicielem a wynajmującym. Gość nie był piekielny, bo oczekiwał czegoś więcej, a dlatego, że chciał autorce narobić syfu, byle zaoszczędzić, a do tego bezczelnie lgal.
Odpowiedz@bloodcarver: o ile dobrze zrozumialam owi byznesmeni umowieni byli na godz. 9, autorka byla wtedy na stanowisku pracy, jak sama wspomina stara sie byc plus/minus 15 minut od umowionej godziny, bo rozne rzeczy sie moga wydarzyc i nie oszukujmy sie, ludzie nie przychodza do pracy punkt 9- a to ktos dojezdza komunikacja miejska i jest 20 minut przed czasem a to jakis korek i 5 min po czasie w historii panstwo sie SPOZNILI a autorka jasnowidzem nie jest zeby sobie wymyslic, ile to spoznienie wyniesie
OdpowiedzSerio musiał ktoś przywalić tego minusa??? A mogło być takie piękne 200/200 ehh... :'(
OdpowiedzTak sobie myślę... Znam paru bogatych ludzi. Niektórzy milionami, niektórzy trochę mniejszymi kwotami mają zasilone konta. I wiecie co? Wszystkich ich laczy jedno ... Ciężko im rozstać się z kasą a oszczędności szukają wszędzie - i teraz pytanie- ich bogactwo wzięło się ze sknierstwa czy wąż w kieszeni pojawił się dopiero po wzbogaceniu.
Odpowiedz@dodolinka: Ja na chwilę obecną znam tylko dwie takie osoby ale nie są przesadnie skąpe. Nie są też przesadnie rozrzutne, raczej działa to u nich na zasadzie listy wartości: za co warto zapłacić więcej a na czym można zaoszczędzić.
OdpowiedzPodoba mi się że Autorka umie o siebie zadbać poprzez zabezpieczenie sobie materiałów dowodowych na swoja tzw niewinność. To jest jak najbardziej prawidłowa postawa w obecnych czasach, gdzie często w tego typu sprawach toczy się wojna "słowo vs. słowo". A wiadomo że słowa grubszych ryb maja często donośniejszy oddźwięk. Co do samej historii to już inni zdecydowanie to opisali jakim to trzeba być bucem aby dla zaoszczędzenia paru groszy/centów zniszczyć komuś życie.
Odpowiedz