Moja mama jest kobietą w sile wieku - dzieci to już stare konie, wnuków się jeszcze nie dorobiła. Naddatek swojej miłości macierzyńskiej przelewa na kotki i pieski - siedzi na kocich stronach, koresponduje ze swoimi kocimi internetowymi znajomymi, wymienia się z nimi zdjęciami i historiami.
Ostatnio jednej z jej Znajomych wyskoczył na drogę Kot. Mimo starań go potrąciła - zadzwoniła do weterynarza i przetransportowała go do kliniki. Na miejscu okazało się, że z Kotem wszystko będzie w porządku, oberwał tylko trochę, ale trzeba wyjąć śledzionę. Żeby nie było zbyt kolorowo, okazało się, że w wyjętym ogarnie tkwił guz rakowy, a kicia ma wrodzoną chorobę i jest głuchy jak pień. W trakcie kosztownego leczenia Kota Znajoma poszukiwała właściciela w okolicy miejsca zdarzenia - jako że Kot ma dosyć charakterystyczne umaszczenie, sąsiedzi szybko wskazali właścicielkę, podali nawet do niej numer.
Znajoma zadzwoniła i z radością ją poinformowała, że znalazła Kota i już nie musi się martwić. Właścicielka się rozłączyła i nie odebrała żadnego następnego telefonu.
Kot zaczyna przyzwyczajać się do nowego domku, jako że wcześniej był sam, a teraz ma kocich kumpli to próbuje się z nimi integrować. Nie przeszkadza mu ani brak śledziony, ani to, że nic nie słyszy.
A "właścicielce" pragnę powiedzieć, że karma wraca. Na jej miejscu obawiałabym się, czy jej dzieci na starość na ulicę nie wyrzucą - w końcu niedaleko pada jabłko od jabłoni.
Historia fajnie opisane, ale ludzie...po cholerę dodajecie denne wstawki typu "czy jej dzieci na starość z domu nie wyrzucą", bo ona wyrzuciła* kota. Po co to? Na co? W twarz też byś jej coś takiego powiedziała? -.- *tak, wiem, są ludzie bardziej ceniący zwierzęta - co kto lubi. Ale słowa tego typu poziomem owego zachowania (pozbywania się zwierząt w taki sposób) nie przewyższają.
OdpowiedzNo ja nie wiem, jak ta jej karma do niej wróci. Karma moich zwierzaków wraca do mnie w postaci gówna, które muszę sprzątać:) A historia piekielna, życzę takim ludziom wszystkiego najgorszego.
Odpowiedz