Historia sprzed paru lat, kiedy jeszcze mieszkałem w Mieście Doznań.
Nigdy nie miałem szczęścia do mieszkań - zawsze coś było nie tak albo z samym lokalem, albo z właścicielem, albo z sąsiadami. Dziś o tym ostatnim w wydaniu zaiste ekstremalnym, bo chociaż mieszkanie było naprawdę super, opuściliśmy je po pół roku.
Mimo, że cała nasza trójka (ja, dziewczyna i kolega) byliśmy studentami, to pomijając "parapetówkę" (niezbyt huczną zresztą), prowadziliśmy żywot dość spokojny. W dzień nie hałasowaliśmy, w nocy spaliśmy, gości mieliśmy cywilizowanych. Aż tu pewnego dnia, kiedy wychodziłem na zajęcia, zaczepił mnie stróż osiedlowy i oznajmił, że były na nas skargi od sąsiada. Zdziwiłem się, ale nic, może się panu pomyliło, w końcu mieszkamy tu od niedawna.
Niestety, parę dni później sytuacja się powtórzyła. I znowu. I znowu. W końcu stróżowie przestali nam powtarzać narzekania sąsiada, bo - jak sami zaznaczyli - za każdym razem szli pod nasze okna i niczego nie słyszeli.
Piekielny Sąsiad widać zauważył, że do panów pilnujących osiedla nie ma po co chodzić, więc sięgnął po broń większego kalibru - Policję.
Od tej pory się zaczęło. Nie było miesiąca, w którym przynajmniej raz dzielnicowi nie pukaliby do naszych drzwi.
Policjanci po którejś interwencji, kiedy dzika, dwudziestoosobowa impreza okazywała się trójką nastolatków oglądających spokojnie film - przestali traktować Piekielnego poważnie, więc zdarzało nam się wspólnie z niego ponabijać.
Czasem jednak nie było zabawnie. Piekielny wzywał stróżów prawa o najdziwniejszych godzinach (zazwyczaj nocnych), więc zdarzało się, że o drugiej budził nas dzwonek do drzwi (miny policjantów kiedy otwierałem zaspany, w szlafroku - bezcenne).
Z czasem było coraz gorzej. Mundurowi byli naszymi najczęstszymi gośćmi. Sam nie wiem, ile razy byliśmy wzywani na komendę, żeby złożyć wyjaśnienia. Apogeum stanowił miesiąc, kiedy policja zawitała u nas 13 (!) razy.
Aż w końcu przyszło do całej naszej trójki zawiadomienie, że Piekielny złożył sprawę w sądzie internetowym i wygrał, więc mamy mu zapłacić tyle i tyle zadośćuczynienia. My - wielkie wtf na twarzach. No nic, piszemy odwołanie.
Skończyło się sprawą w sądzie (prawdziwym, nie internetowym). Piekielny trzymał swój poziom; wtrącał się w nasze wyjaśnienia, przerywał nam - w założeniu ironicznym - śmiechem, a raz nawet podbiegł do sędziny, niemal wyrywając jej z rąk zeznania policjantów, którzy nas tak często odwiedzali, bo nie mógł uwierzyć, że zeznali na naszą korzyść.
Najlepsze w tym wszystkim było to, że według Piekielnego cały sierpień byliśmy nie do zniesienia. Sęk w tym, że cała nasza trójka wakacje spędzała za granicą...
Jako, że sprawa trochę wlokła się w czasie, całe osiedle zdążyło się dowiedzieć, że Public_Enema i Pan X mają na pieńku. Okazało się, że nie my pierwsi mamy problemy z Piekielnym - osoby, które wcześniej zajmowały nasze mieszkanie, długo w nim nie wytrzymały, Piekielny wykurzył również naszych sąsiadów z naprzeciwka i zapracowanego chłopaka mieszkającego poniżej, który w domu bywał tylko wtedy, gdy potrzebował snu.
Z nami też mu się udało. Chociaż sprawę wygraliśmy, byliśmy tak zmęczeni brakiem spokoju, że niedługo potem spakowaliśmy manatki i przenieśliśmy się gdzie indziej.
I wiecie, co? Ani razu nie było u nas policji.
Dopóki ktoś znów się do Ciebie nie przyczepi. I co? Znowu się wyniesiesz?Jesteś miękką fają, której daje radę byle znudzony dziadek.
OdpowiedzW sądzie wam przerywał? Więcej niż jeden raz? To ile sędzina mu kary zasądziła? Bo chyba zareagowała? Podbiegł do sędziny i też nic? Żadnych konsekwencji? Poprosimy Prawników z Piekielnych o komentarz.
Odpowiedz@vonKlauS: Za każdym razem był upominany, coraz ostrzej, niby przepraszał i się uspokajał, ale niestety tylko na chwilę. Kiedy podbiegł do sędziny zagrożono mu konsekwencjami, więc później już takich numerów nie robił. No i był to starszy facet, a wiadomo, że starszych często traktuje się pobłażliwie (niestety).
Odpowiedz@Public_Enema: Mhm, a policjanci za każdym razem rączo gnali na wezwanie wiedząc, że jest bezpodstawne i nawet mandatu nie dostał. Na czym przyjeżdżali, na tęczowym jednorożcu? Były tam smoki?
Odpowiedz@Trepan: Przychodzili dzielnicowi... I nie mam pojęcia, czy reagowali na każde wezwanie, może przychodzili na co trzecie :D
OdpowiedzA jakimże to cudem założył wam sprawę w "sądzie internetowym" (elektroniczne postępowanie upominawcze jak sądzę) i o co?
Odpowiedz@Piekielnaaaaa: musi o jakieś niezapłacone faktury :-)
Odpowiedz@Piekielnaaaaa: Musiałbym poszukać tego listu, żeby dokładnie powiedzieć, ale z tego co pamiętam chodziło o zakłócanie ciszy nocnej. I na pewno padło wyrażenie "Sąd internetowy".
OdpowiedzA skoro 13 razy w miesiącu wzywał i zawsze okazywało się, że bez powodu, to Policja mu mandatu nie dała za bezpodstawne wezwanie?
Odpowiedz@xUmcyk: Nie, bo teoretycznie nie dało się udowodnić, że dziesięć minut temu też nie hałasowaliśmy :/
OdpowiedzHistoria piekielna jak najbardziej ale jak inni komentatorzy spytam się WTF? 13 razy Policja i on dalej w kulki leciał, sędziemu na rozprawie chciał ważne dokumenty w sprawie z rąk wyrwać? Przerywał ? I co? wyszedł tak o bez skazy? bez żadnego zadośćuczynienia ? To kim on był Milionerem że tak o mógł sobie na to pozwolić czy może posłem ?
Odpowiedz@Kecaw: Z tego, co wiem, facet jest byłym ORMO-wcem- może o to chodziło? Zadośćuczynienia nie dostaliśmy, jedyne, co Piekielny musiał zapłacić to koszty rozprawy...
OdpowiedzMnie także dziwi, że nie dostał mandatu za wezwanie policji tyle razy w ciągu miesiąca. Widać było, że bezpodstawne i śmiało mogli mu wypisać. Sędzina musiała mieć niezłe nerwy jeśli nie wlepiła mu kar za przerywanie wypowiedzi i utrudnianie postępowania sądowego. Historia istotnie piekielna.
OdpowiedzPublic_enema, enema, enema i enema. Co jeszcze IryGaaator_pOchWowy, Kameralny_Vaginoskop, Prokto_master, pozazdrościć inwencji w doborze nicka. :/
Odpowiedz@Rammaq: Aż tak cię to boli, że musiałeś się tym podzielić na forum? Mój nick nikogo nie obraża, nie jest wulgarny, moim zdaniem jest po prostu zabawny. Trochę więcej dystansu życzę...
Odpowiedz@Public_Enema: ^^ Muszę przyznać, że będąc świadkiem publicznej lewatywy postarałbym się, utrzymać odpowiedni dystans.
Odpowiedz@Rammaq: Zaiste, wielce zabawny żart. Dzięki za tłumaczenie, do tej pory nie miałem pojęcia, co oznacza mój nick. A nawiasem mówiąc- minusowanie KAŻDEJ mojej wypowiedzi, bo nie podoba ci się jedna, uważam za skrajnie dziecinne, ale minusuj sobie, jeśli to sprawia, że czujesz się lepiej.
Odpowiedz@Rammaq: pewnie Public_Enemy bylo juz po prostu zajete, ot i zagadka rozwiazana... swoja droga ja tez nie wiedzialam, co enema oznacza... ot kwestia zainteresowan...
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 października 2015 o 18:58
Zakładam, że Autorce chodziło o Publicznego_Wroga w formie żeńskiej i zapewne takie tłumaczenie miała ona na myśli. Może i wstyd się przyznać, ale sama właśnie się dowiedziałam, że 'enema' to po angielsku lewatywa, choć mieszkam w Anglii od wielu lat:) Ja znałam inne tłumaczenie dla tego zabiegu.
Odpowiedz@bazienka: Nie wiem, czy było zajęte, od początku miało być "enema".
Odpowiedz"Piekielny złożył sprawę w sądzie internetowym i wygrał, więc mamy mu zapłacić tyle i tyle zadośćuczynienia" E-sądy zajmują się długami a nie zakłócaniem miru domowego. Coś nakręciłeś w tej opowiastce...
Odpowiedz@butterice: e-sądy zajmują się wszystkim, nie tylko długami. Zajmują się może głównie długami, bo głównie takie sprawy do nich spływają - bo mocno to zmniejsza ilość klasycznych rozpraw o długi i jest dla wierzycieli po prostu lepszym i wygodniejszym rozwiązaniem. W przypadku innych spraw się rzadko opłaca składać wniosek do e-sądu, bo ten może zostać przekierowany albo do sądu klasycznego, albo po wydaniu wyroku i tak strona "wyrokowana" się odwoła.
OdpowiedzMoże wystarczyło kilka razy samemu wstać w nocy i zadzwonić na policję, że Piekielny włączył głośno muzykę/TV i nie możecie spać. Może gdyby to jemu w środku nocy kilka razy wpadła do domu policja, to wreszcie by się ogarnął? W sumie to można byłoby iść o krok dalej i umówić się z sąsiadami, którym też zalazł za skórę, że konkretnego dnia (a raczej nocy) o konkretnej porze wszyscy zadzwonicie na policję. Gdyby 2-3 niezależne osoby zadzwoniły to myślę, że by się nie wykręcił. Moje rozwiązanie też jest piekielne, ale czasami trzeba klina klinem wybić ;)
Odpowiedz@Nagareboshi: sasiad z dolu czy z gory? bo jak z gory to mozna byloby mu zrobic o tak: http://www.repostuj.pl/post/life-hack-jak-zniszczyc-patologicznego-sasiada-z-gory
Odpowiedz@bazienka: Z dołu... Ale po jednej z gorszych akcji sąsiada zaczęliśmy testować "tłuczliwość" plastikowych butelek zrzucając je na podłogę (bo a nuż tłuką się tylko w piątki?). :)
Odpowiedza dlaczego nie postaraliscie sie o mandat dla sasiada za baepodstawne wzywanie policji? raz, drugi, trzeci i moze przestaloby sie mu to oplacac i czemu pan nie odpowiedzial za skladanie falszywych zeznan?
Odpowiedz@bazienka: Wydaje mi się, że chcieliśmy złożyć zawiadomienie o nękaniu (czy jak to się fachowo nazywa). Na pewno pytaliśmy policjantów, jakie mamy możliwości, ale nie pamiętam dokładnie, dlaczego nic nie zrobiliśmy. Chyba nie opłacało nam się zaczynać kolejnej sprawy, skoro i tak się wyprowadzaliśmy (a kolegę czekała wyprowadzka do UK). A drugie pytanie raczej do kogoś, kto zna się na prawie i jego zawijasach... Bo ja nie mam pojęcia. Jakbym miał strzelać, to- zacytuję moją wcześniejszą wypowiedź- "teoretycznie nie dało się udowodnić, że dziesięć minut temu też nie hałasowaliśmy :/ ", ale nie wiem, jak to się ma do tego, że sprawę rozstrzygnięto na naszą korzyść- czy automatycznie wszystkie skargi sąsiada uznawane są za fałszywe?
OdpowiedzStarszy Pan musi zniknąć? :D
Odpowiedz@Creidhne: Koniecznie :D
OdpowiedzA więc tak. Opiszę trochę inną historię. Jestem z tych mściwych. Z racji problemów finansowych musieliśmy się przeprowadzić. na osiedle zamieszkałe przez byłych pracowników cukrowni. Gdzieś już pisałem, ze mam hodowlę papug. Niestety dwójce naszych sąsiadów nie spodobało się nasze przybycie i po prostu nasyłali na nas staż miejską. Za papugi zakłócające spokój. Za pierwszym razem straż miejsca nic nie stwierdziła ale ostrzegła przy "donosicielu", że za drugim razem sprawa pójdzie do sadu. Drugi raz zdarzył się miesiąc później. Ten sam donosiciel. Sprawa skończyła się umorzeniem z braku znamion wykroczenia. Nawet na rozprawę nie zostaliśmy wezwani. Zmówili się z sąsiadem mieszkającym za ścianą. Ale chyba alkohol im rozum odebrał bo nie przemyśleli tego. Straż miejska przyjechała, podpisali mi papier, ze byli i w jakiej sprawie i pojechali. A ja złożyłem wniosek do sądu o nękanie. i wygrałem. Sąsiad zbiedniał, a ja spłaciłem choć część rodzinnych długów. Już nie kozaczy. Pierwszy donosiciel ponieważ stale pije, miał kilka interwencji policji. 3 razy na izbie wylądował i dostał kilka mandatów za picie w miejscu publicznym. Nie wiem czy wiedział, że to ja. Dałem mu spokój kiedy dowiedziałem się, ze pije, bo jego konkubina wygoniła z domu jego żonę, psa mu zabiła bo był do niego przywiązany i to ona sterowała tym cyrkiem z donosami. Na nią nie miałem nic bo gruby wieprz nie wychylał nosa z domu. Zrobiła to raz za mojej bytności w tym rejonie, kiedy dzieciaki skubały orzechy z "jej drzewka" Dowiedziałem się o tym jak ją karetka spod rzeczonego drzewka zabierała. Baba tak pazerna że wlazła na drzewo i zwaliła się razem ze złamaną gałęzią. Ponoć nie dawali jej więcej jak 3 dni życia. Niestety złego licho nie bierze. wyszła ze szpitala po 6 miesiącach i stała się jeszcze większym ciężarem dla "donosiciela". Przynajmniej schudła. Facet zapił się 3 lata temu. Babkę zabrały jej dzieci, te które wcześniej znać jej nie chciały. Kiedy ją "wyprowadzali" szła o lasce. Ma sparaliżowaną lewą połowę od pasa w górę. Być może cała lewą stronę ale na nodze jakoś udawało jej się ustać więc nie jestem pewien. Tak więc nie sztuką jest dawać za wygraną. Sztuką jest walczyć. Zemsta jest słodka choć czasem trzeba przełknąć gorycz porażki. Nie zawsze się uda.
Odpowiedz