Przez 9 lat pracowałam na stacji paliw. Uzbierało mi się kilka ciekawych historii.
Kradzieże paliwa, chleb powszedni każdego kasjera.
Przez pewien czas, notorycznie uciekał nam jakiś człowiek białym, starym Mercedesem na zagranicznych tablicach. Tankował zwykle małe kwoty, 50-100zł i odjeżdżał. Robił to szybko i najczęściej kiedy był duży ruch, więc ciężko było go przyuważyć i dorwać. Zgłaszanie sprawy na policję nie dawało rezultatów. Ale jak to się mówi, do trzech razy sztuka.
Stałam tego dnia na zmianie z Mareczkiem, szefowa w biurze robiła papierki. Dzień jak co dzień, Mareczek poszedł tankować gaz i... nie wrócił. 5 minut, 10 minut, Mareczka nie ma. A na dystrybutorze "wisi" niezapłacone paliwo. Idę do szefowej i mówię, że coś dziwnego się dzieje. Przeglądamy monitoring i co widzimy? Mareczek jedzie na masce Mercedesa, trzymając się za wycieraczki.
Co się okazało? Podczas tankowania gazu Mareczek rozpoznał przy sąsiednim dystrybutorze naszego stałego klienta na darmowe paliwo. Najpierw chciał szybko pobiec do sklepu, żeby zadzwonić na policję, jednak kiedy zobaczył, że nasz "klient" szykuje się do ucieczki (zczaił, że na niego dybiemy) rzucił mu się na maskę. To była zima, roztopy więc w efekcie Mareczek wylądował w pełnym lodowatej wody rowie. Całą akcję widział inny klient stacji. Podjechał do Mareczka i mówi "Wsiadaj, gonimy go" i tak pędzili za nim jak wariaci (po drodze dzwonili na policję), aż wyjechali za miasto.
"Klient" próbował uciekać jakąś polną drogą, ale zakopał mu się samochód, w rezultacie porzucił go wraz z dokumentami. Okazało się, że nasz ucieczkowicz był Rosjaninem. Resztą zajęła się policja (trzymali przemarzniętego i przemoczonego Mareczka na komendzie 2 godziny).
Gdzie piekielność?
Jakiś czas później (rok, może dwa) dostaliśmy dokumenty z sądu o umorzeniu postępowania z powodu niskiej szkodliwości. Nasz "klient" tłumaczył się trudną sytuacją życiową...
stacja paliw
Mareczek ryzykował swoje zdrowie i życie, by złapać złodzieja na stacji, w której tylko pracował? Bądź mądry, nie bądź jak Mareczek.
Odpowiedz@imhotep: dokładnie
Odpowiedznorma, że w tym kraju nikt się kradzieżami nie przejmuje :/ aż się człowiek zastanawia, czemu jest taki głupi i też nie kradnie, tylko zapie8dala za śmieszne pieniądze w markecie.
OdpowiedzA jak Mareczek wpadał do rowu to obok przejeżdżał autobus. Kierowca widząc te brawurową i jakże prawdopodobną akcje zatrzymał autobus, wysiadł i zaczął klaskać.
Odpowiedz