Wspomnienie z lat dziecięcych:
Mieszkałam w małej wiosce, niedaleko Łodzi. Moja matka, zaraz po studiach, dostała flow na "siłaczkę" i pojechała do małej wsi ogarniać szkołę i uczyć dzieci.
Mieszkałyśmy tam do ukończenia przeze mnie 14 roku życia i 7 lat z tych 14 wspominam jako koszmar. Pomijam wyśmiewanie tego, że dobrze się uczyłam, pomijam kopniaki, jakimi wytrącano mi książkę, kiedy czytałam na korytarzu, pomijam to, że dzieci biegały za mną, krzycząc "kujon", a kiedy odwróciłam się do nich kiedyś i powiedziałam, że nie siedzę w domu nad książkami, bo nie muszę i czy znają etymologię oraz znaczenie tego słowa, pobiegli do nauczycielki, żeby powiedzieć, że się wywyższam... Burę zebrałam, oczywiście, ja. Moja matka nie "dyrektorowała" już wtedy i chyba zniszczyło ją środowisko i marazm, bo uważała, że, jako nauczycielka, swojego dziecka bronić nie może. Przemęczyłam się. Ale teraz, czas na piekielności główne.
W tejże wiosce społeczeństwo było "pańszczyźniane" - im mocniej kopiesz, tym większe masz do tego prawo... Jak wspomniałam na początku, mama sprowadziła się tam, aby usprawnić i zracjonalizować działanie tamtejszej szkoły. Była młoda, pełna zapału, chciała zmienić świat. Zrezygnowała po 5 latach. I pamiętam pustkę, jaką miała wtedy w oczach. Zrezygnowała, ponieważ przyjechał pewnego wieczoru jej znajomy (znajomość zawarta po podjęciu przez nią tej pracy), który pracował w kuratorium. Pamiętam (miałam wtedy 4 lata ale ciężko takie rzeczy zapomnieć), jak tłumaczył mojej mamie, że cała wioska i 2 okoliczne, z wyjątkiem 4 osób, podpisały pismo z ŻĄDANIEM odwołania jej ze stanowiska. Mówił również, że lepiej będzie, jeśli sama zrezygnuje teraz, niż jedno z kolejnych takich pism, bo na pewno będą następne, napaskudzi jej w karierze.... I, chociaż nikt nie ma zamiaru jej odwoływać, niech przemyśli, czy chce dalej pracować w takiej atmosferze. Mama podpisała papiery rezygnacyjne.
Powód całej "szopki"? Nie kradła - poprzedni dyrektor ciągnął prąd ze szkoły "na lewo", nie wykorzystywała stanowiska, robiła coś dla szkoły - założyła kanalizację i wodę (wcześniej "wychodki" i studnia), egzekwowała przestrzeganie warunków umów - kiedy panowie, mający smołować dach (tak, to jeszcze te czasy) przyszli, poopalali się i chcieli iść, tylko świstek trzeba było im podpisać, że zrobili, co mieli zrobić, matka wlazła po drabinie na dach (w szpilkach), zobaczyła, że nic nie jest zrobione i stwierdziła, że bez wykonania usługi, ona żadnego papierka nie podpisze. Obraza była, bo smołę już sprzedali, poprzedni dyrektor tak podpisywał i co oni teraz mają zrobić... Cóż...odkupić i zasmołować. Wieść się rozeszła, że szmata, że k*rwa, że zarobić nie da... I wszyscy podpisywali pisma. Po niej nastała dyrektorka kradnąca i "nicnierobiąca" i wszyscy żyli długo i szczęśliwie..
Piekielność nr 2. Ksiądz. Jaki ksiądz jest, każdy widzi. Zwykle. Ten był inny. Wysłano go (o ironio!) do podratowania tamtejszej parafii. Ksiądz staruteńki, jeździł na rozklekotanym rowerze, zamiast samochodem, pomagał najbiedniejszym, remontował kościół, udzielał ślubów, pogrzebów i chrztów za darmo. Kiedy chodził pierwszy raz "po kolędzie", spytał nas nieśmiało, czy mogłybyśmy mu dać kanapkę, bo nic nie jadł od rana. Zdziwiłyśmy się, bo kiedy "kolędował" poprzedni ksiądz (nic na jego temat nie napiszę, bo już nie żyje, a o zmarłych...), to stoły uginały się w każdym domu... No i, od tego czasu, co roku miałyśmy obiad dla tego biednego staruszka. Nikt inny nawet herbaty nigdy mu nie dał. Zrobił dużo. Doceniony nigdy nie został.
Chciałabym to spoinować, ale nie wiem jak.. Może tak, że wciąż żyją na tym świecie ludzie, którzy, jeśli nie zostaną przez kogoś zgnojeni, to sami go gnoją... Jeśli ktoś nie kombinuje i nie kradnie, to jest frajer... I tak długo, jak w tym kraju będzie pokutowało takie przekonanie, tak długo nie będzie tu dobrze. Uczciwym ludziom. Peace!
wiocha pańszczyźniana
Mentalność homo sovieticus. Niestety, spuścizna m.in. po naszych "braciach" ze Wschodu...
OdpowiedzCi wyznawcy szatana poniosą swoją karę bo już trwa przepowiedziana ostatnia III Wojna Światowa.
Odpowiedz???
OdpowiedzTo nie wiocha post-pańszczyźniana tylko post PGR - znajomy ojca jeszcze za czasów słusznie minionych objął we władanie jakiś zakład przetwórstwa mlecznego i jak się ukróciło kradzieże i zaczęło pilnować norm to się okazało, że zakład ma potencjał i nawet na rynki zachodnie ze sporym zyskiem może eksportować. Tyle, że za pierwszym razem jak była kontrola na bramie co pracownicy z zakładu wynoszą to milicja musiała przyjechać, bo każdy miał w torbie jak nie masło, to cukier, jak nie cukier to jakiś olej - i to nie w ilościach detalicznych.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 października 2015 o 8:42
@Vege: Też obstawiam PGR i okolice. W taki sposób nie zachowują się normalni rolnicy. Na normalnych wsiach taka dyrektorka i taki ksiądz by byli na rękach noszeni. Wieś za PRL aż tak bardzo nie przesiąkała typowym dla socjalizmu tokiem myślenia i zwyczajami. Na wsi nadal kontynuowano tradycyjny tryb życia. Ludzie nawet potrafili sami z siebie wspierać szkoły pracą i produktami rolnymi... bo to w końcu było dla ich dzieci.
Odpowiedz@Draco: "W taki sposób nie zachowują się normalni rolnicy." i tak i nie, często gęsto taki normalny rolnik - na swoim porządny gospodarz, jak poszedł (albo jego dzieci) do pracy "na państwowym" to się tak rozbisurmaniał, że głowa mała(co gorsza przykład często szedł z góry bo "nie matura lecz chęć szczera ...), niestety postawa Bogusia Radziwiłła w ujęciu Sienkiewiczowskim - "Rzeczpospolita, to postaw czerwonego sukna ..." cały czas u niektórych funkcjonuje
Odpowiedz@Draco: Co najlepsze - moja mama również pochodzi ze wsi...ale zupełnie innej. Głębokie Kujawy, Pola, jak okiem sięgnąć obsiane pszenicą, najbliższy sąsiad 2 km dalej. Ale, jak trzeba było zrobić drogę, a władze gminy nie chciały pomóc, to ludzie potrafili się sami zebrać, zrzucić, zrobić....I jeżdżąc tam co roku na wakacje, ani razu nie widziałam pijanego człowieka...We wsi, w której mieszkałam, jeśli ludzie mieliby zrobić coś sami, to po godzinie pokłóciliby się, a po 2 uznali, że co oni mają się męczyć, im się należy. I wszyscy zgodnie poszliby się napić... Ot, taka różnica...
Odpowiedz@Jezebel: ja bardzo przepraszam za żenujący poziom interpunkcji w tym komentarzu... Dzieć mi się po mnie grajcał, a ja głupia uznałam, że dam radę z nim rozmawiać i pisać koment. W efekcie przecinki wstawiłam tam, gdzie robiłam przerwy w mówieniu do syna, a później, zamiast sprawdzić, kliknęłam szybko "wyślij". Wiem, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Kajam się i proszę o wyrozumiałość. Ten jeden raz ;)
OdpowiedzTak na marginesie - można zapytać, jaka jest nazwa tej miejscowości? :)
Odpowiedz@cosinus: Szczerze powiedziawszy, wolałabym, żeby pozostało to tajemnicą. Chyba, że na priv....
OdpowiedzZawsze mnie przygnębiają takie historie. Szkoda Polski na takie "społeczności".
OdpowiedzMoja matka, zaraz po studiach, dostała flow na "siłaczkę" -> nie rozumiem tego fragmentu. O co tu chodzi? Po co wstawiać słowa nie dość, że obcojęzyczne (przy czym nie każdy musi znać język angielski) oraz określenie potoczne, które nie każdy może zrozumieć?
Odpowiedz@Swidrygajlow: czyli rozumiesz, ale chcesz Autorce koniecznie dogryźć.
Odpowiedz@Swidrygajlow: A ja nie rozumiem tej konstrukcji: "Po co wstawiać słowa nie dość, że obcojęzyczne (...) oraz określenie potoczne".
Odpowiedz@Swidrygajlow: Kolega chyba nie skończył gimnazjum, skoro nie wie, że "Siłaczka" (obowiązkowa lektura w szkole) to książka Żeromskiego. Postawa mamy Jezebel była bardzo podobna do postawy Stasi Bozowskiej, bohaterki "Siłaczki", która również pełna optymizmu przyjechała na wieś zmieniać świat.
Odpowiedz@cassis: Nie chciałam dogryźć - rzeczywiście nie rozumiałam kontekstu. Nie jestem osobą, która rzuca tutaj zgryźliwe komentarze i nie trolluję, ponieważ dla mnie to chamskie. Po prostu zadałam pytanie. @lady0morphine: Jestem już na studiach, ale niezmiernie cieszę się, że mogłaś mi dopiec komentarzem na temat mojego wieku. :) Nie miałam tego jako lektury, wbrew pozorom.
OdpowiedzA co to znaczy, tak bardziej po polsku: dostała flow na "siłaczkę"?
Odpowiedz@asmok: Mać moja odczuła silny, wewnętrzny imperatyw, na dokonanie czynów, godnych tytułowej bohaterki powieści Żeromskiego.
Odpowiedz@Jezebel: Dziękuję, teraz rozumiem. Ale nadal nijak nie mogę pojąć zastosowania słowa flow w "dostała flow na", widocznie za słaby mam angielski.
Odpowiedz@Jezebel: Noweli.
Odpowiedz@asmok: To znaczy, że autorka chciała wpisać się w modę antypolską i logalką patologię podciąga pod regularne zjawisko. Przy okazji jeszcze wstawia jakiś niepojęty przeze mnie slang.
Odpowiedz@Hachimaro: Masz rację, przepraszam....Pomyłka wynikła z pośpiechu, co nie zmienia faktu, że absolutnie karygodna...
OdpowiedzJa najmocniej we wsi u chłopaka spotkałam się z takim zachowaniem. Każdy dla siebie, a jak coś zrobisz, wyremontujesz, odnowiesz itp itd. to już gul rośnie i w oczy kole...Powiedziałam kiedyś w rodzinie, że nawet nie myślałam, że tak dużo jest takich osób. Dostałam odpowiedź, że u mnie to już nie uczciwość tylk wręcz naiwność... No cóż, prosty człek jestem.
OdpowiedzNiestety, taka mentalność po dziś dzień panuje w wielu miejscach. Do pani urzędniczki najlepiej z kwiatkiem i z kopertą, co by na pewno załatwiła. Tak samo do lekarza, jak coś poważniejszego trzeba. Moja mama poszła kiedyś na komisję lekarską, co by jej zwolnienie przedłużyli (była po udarze i w trakcie leczenia depresji). Lekarka-orzeczniczka na papiery popatrzyła, nosem pokręciła... dała z łaski jeszcze na 3 miesiące zwolnienie, bo tyle mamie do emerytury zostało. Gdyby nie to, posłałaby ją do pracy. Zapewne gdyby dostała kopertkę, to by słowa nie powiedziała, najwyżej "tu podpisać" (czy coś w tym stylu, nie znam się ;)).
OdpowiedzJak mówią, pogłaszcz chama, a cię kopnie, kopnij chama, a się zacznie łasić..
Odpowiedz"nic na jego temat nie napiszę, bo już nie żyje, a o zmarłych..." Z całym szacunkiem, ale to jest idiotyczne. Był złodziejem? To był, nie ważne czy nie żyje. Był chamem? Nie zmienił się tylko dlatego, że nie żyje. Był gnojem? To był. I tyle. Nigdy nie dam się wmanewrować w mówienie "dobrze" tylko dlatego, że ktoś nie żyje. Walić poprawność.
Odpowiedz@samezrp: O zmarłych nie mówię źle z tego samego powodu, dla którego nie mówię źle o osobach, które są aktualnie nieobecne (wyjątkiem są politycy, ale sami wybrali sobie funkcję publiczną). Mianowicie - nie mogą się bronić, nie mogą podać swoich argumentów.
OdpowiedzZachciało wam się zadupia to macie. Normalni ludzie mieszkają wylacznie w dużym mieście
Odpowiedz