Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jako 9-letnia dziewczynka zachorowałam. Wyglądało, to jak zwykłe przeziębienie. Zwolnienie w szkole,…

Jako 9-letnia dziewczynka zachorowałam. Wyglądało, to jak zwykłe przeziębienie. Zwolnienie w szkole, leżałam w domu. Przez kilka dni nie przechodziło. Doszła 40-stopniowa gorączką i silny ból gardła. Mama wzięła mnie za rękę, wsadziła w samochód i pojechaliśmy z tatusiem do przychodni. Diagnoza lekarza: angina. Recepta, apteka, z powrotem do łóżka.

Kolejne dni bez zmian, gorączka po lekach spadała i za kilka godzin znów 40 stopni, przelewałam się przez ręce. Pojechaliśmy na pogotowie. Dyżurujący lekarz mnie zbadał i stwierdził, to samo co ten w przychodzi-angina, przejdzie. Przepisał następny antybiotyk.

Niewiele pamiętam. Leżałam, jako dziecko mając wrażenie, że umieram, wołałam do siebie mamę, która płakała nad moim łóżkiem nie mogąc mi pomóc. Zepsuł nam się samochód, a mieszkaliśmy na wsi dosłownie zabitej dechami. Mój stan się pogorszył, zaczęłam odpływać. Mama zadzwoniła na pogotowie, dyspozytorka jej odpowiedziała, ze ona nie widzi zagrożenia życia, mają mnie dowieźć na własną rękę.

Był luty, tata wsiadł na rower i pojechał 15 km do dziadka by wziąć od niego samochód.
Po odczekaniu swojego w poczekalni na SORze trafiłam na tego samego lekarza co poprzednio, który stwierdził, że przecież to tylko angina, on da antybiotyk i teraz musi przejść. Rodzice zrobili awanturę, mama krzykami wymusiła skierowanie na oddział dziecięcy.

Tam już poszło z górki... dyżur miała Pani Ordynator, która jak mnie tylko zobaczyła była przerażona. Przejrzała moje wyniki, od razu zabrała mnie na badania, wykrzyczała zdenerwowana, że to żadna angina, miałam mononukleoze zakaźną. Powiedziała wtedy, że kilka dni i by mnie nie było. Spędziłam na oddziale 4 tygodnie, w izolatce. Z tego okresu pamiętam tylko spływającą kroplówkę. Miałam powiększone narządy wewnętrzne, przez kilka kolejnych miesięcy brałam leki, byłam na diecie i jeździłam na kontrolę do Pani Ordynator Kukuły.

Rozmawiając teraz z mamą o tej sytuacji, ona nie może wybaczyć sobie tego, że nie zrobiła z tego afery. Dziś rozgłosiłaby to do mediów, bo podejście i zachowanie lekarza z pogotowia było karygodne.

Minęło 12 lat, a ja do dziś walczę z powikłaniami.

słuzba_zdrowia

by PrawdopodobnieSzczesliwa
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar konto usunięte
11 13

Znam to, sam przechodziłem - powiększone migdałki, bolące gardło i utrzymująca się,czterdziestostopniowa gorączka nie do zbicia. Miałem 20 lat, myślałem, że skonam. Ale mój lekarz pierwszego kontaktu, z malutkiej miejscowości, po rzuceniu na mnie okiem (a wcześniej błąkałem się po lekarzach w Dużym Mieście, jak to student) zdiagnozował mnie błyskawicznie. Szpital, kroplówka, miesiąc terapii. Bardzo ci współczuję, bo wiem, że akurat tę chorobę nie jest łatwo rozpoznać, a powikłania (zdemolowana wątroba i uszkodzona śledziona) doskwierają bardzo długo.

Odpowiedz
avatar PrawdopodobnieSzczesliwa
1 3

@Chochol: Mnie do tego dopadly zatoki. Już w szpitalu miałam naświetlania, które nie pomogły, później punkcje, też bez efektu. Męczę się z tym do dziś. Wątrobę i śledzione co 3 miesiące badam, bo czasem po czymś niezdrowym wariuje :) nie wiem dlaczego, muszę dopytać mamę, ale moi rodzice kupowali mi niektóre leki do szpitala. Dostawali od lekarki receptę, którą sami realizowali i dostarczali na oddział.

Odpowiedz
avatar katem
2 2

@Chochol: No to miałam (miałyśmy) szczęście - moja córka, wtedy 4-letnia, miała gorączkę rzędu 38-39 stopni, ale lekarka od razu stwierdziła, ze to mononucleoza i dała lekarstwa, po których dziecko wyzdrowiało. Nie sądziłam, że to jakaś poważna choroba, bo czas zdrowienia był standardowy i komplikacji nie było. Do dziś zresztą nie miałam większego pojęcia o tej chorobie, a przypadek córeńki zapamiętałam tylko ze względu na egzotykę nazwy. Wniosek jest więc oczywisty - jak w każdej chorobie - im wcześniej zostanie postawiona właściwa diagnoza, tym lepsze i szybsze efekty leczenia.

Odpowiedz
avatar vickyyy
2 2

tylko, że na mononukleoze nie ma lekarstwa. :)

Odpowiedz
avatar vickyyy
0 0

oczywiście komentarz skierowany do katem.

Odpowiedz
avatar Iceman1973
18 22

Żonie przy porodzie (16 lat temu) położna złamała kość ogonową. Tak niefortunnie, że na dzień dzisiejszy od czasu do czasu boli, czasem przejdzie jakiś prąd i ogólnie nie może usiąść np. na twardym krześle. ale te lata wstecz, jakiś czas po porodzie bolało jak cholera. Co na to lekarz? - Jest Pani chimeryczna. Tak nic nie boli bo wszystko jest ok. Jak się dowiedziała, że ma złamaną i źle zrośniętą kość ogonową? U innego lekarza 6 lat po fakcie. Spytał: - Rodziła Pani? - Tak, 6 lat temu. A czemu Pan pyta? - Bo ma Pani złamaną kość ogonową. A to efekt zbyt energicznej położnej. Jak spotkam kiedyś tego lekarza (bo specjalnie szukał nie będę). To dam mu w mordę aż w nosku zgrzytnie a potem spytam: - Boli? No co Pan! Jest pan chimeryczny!!! Tu nie może nic boleć!

Odpowiedz
avatar Pieklik
14 18

@Iceman1973: Inna historia. Człowiek miał operację gardła. Po operacji dusił się co jakiś czas. Reakcja lekarza - ma pan problemy psychiczne. Koniec końców okazało się, że mu zaszyli jakiś wacik, który wywoływał taki efekt. Trochę to trwało i można sobie wyobrazić co ten człowiek wycierpiał. No ale przecież jemu się tylko wydawało ...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 września 2015 o 10:23

avatar katarzyna
-1 3

Nie trzeba daleko szukać - na piekielnych była historia o tym, że kobitce po porodzie zaszyto gaziki...

Odpowiedz
avatar hitman57
10 16

Hmm, historia dostaje dużo minusów. Być może od pracowników służby zdrowia, rodzin tychże pracowników, a szkoda. Ja rozumiem, że ta praca nie jest łatwa, jest obarczająca fizycznie i psychicznie, wymaga lat nauki i dużo więcej praktyki. Rozumiem, ze to dalej ludzie i mogą się mylić. Ale na bogów, przecież gra idzie o czyjeś życie i zdrowie. Dalsze egzystowanie, spokojne albo z powikłaniami, bo ktoś coś zbagatelizował. Kiedy architekt czy inżynier zrobi błąd i zawali się komuś strop na głowe to spotyka go kara, a kiedy lekarz się pomyli to służba zdrowia (tak generalnie mówie) rozchyla ręce i mówi, przecież to tylko człowiek i mógł się pomylić. Na pewno jest mnóstwo doskonałych lekarzy, oddanych pracy, ale tyle samo jeśli nie więcej jest ludzi, którzy nie potrafią obejść się z pacjentem. Jakby nie zdawali sobie sprawy, że chorować jest równie cięzko jeśli nie ciężej niż leczyć, w końcu po dyżurze wy wrócicie do domu, a ktoś zostanie w szpitalu, albo w domu ze swoją chorobą i swoimi troskami. Nie słyszałem jeszcze o tym, zeby w sytuacji kiedy lekarz popełni błąd, pochopnie diagnozujac albo ignorując jakieś symptomy czy bagatelizując, to ktoś ze środowiska potępia to i dąży do wykluczenia takiego człowieka z zawodu lekarza. A przecież to przez takich bezdusznych, a moze tez niedouczonych, ludzi macie opinie partaczy i roszczeniowców, którzy jednoczą się tylko w strajkach o podwyżki.

Odpowiedz
avatar PrawdopodobnieSzczesliwa
6 8

@hitman57: Z tego co zauważyłam, to każdy temat, który pokazuje nieudolność naszej służby zdrowia jest nagminnie minusowany :)

Odpowiedz
avatar olo1990pl
1 1

@PrawdopodobnieSzczesliwa: Jest też bardzo dużo historii, które są zmyślone i na siłę napisane, by objechać "służbę" zdrowia - btw to NIE jest służba!!. Pamiętam historię pełną błędów logicznych i merytorycznych, jakoby autorka miała zaburzenia wzroku/węchu, bo nerw był uciskany przez (sic!) krzywy kręgosłup i chodziła od lekarza do lekarza. Dopiero jakiś fizjoterapeuta masażem naprawił i wyjaśnił. Po zauważeniu tego przez czytelników i opisaniu w komentarzach nagle historia została edytowana i to zniknęło, a na końcu usunięto całą historię.

Odpowiedz
avatar drejk
-4 4

Moją mamę z świeżo wykrytą cukrzycą podłączono do glukozy. Komentarz chyba zbędny.

Odpowiedz
avatar olo1990pl
4 4

@drejk: Nie chcę nic mówić, ale ... tak się właśnie robi przy zdiagnozowaniu cukrzycy i wysokim poziomie glukozy we krwi. Podłącza się worek z glukozą i JEDNOCZEŚNIE podaje insulinę we wlewie za pomocą pompy. A to po to, by nie spowodować hipoglikemi

Odpowiedz
avatar lillith
-1 1

@olo1990pl: nie zawsze i niekoniecznie. Glukozę i insulinę podaje sie jednocześnie tylko wtedy kiedy cukier spadł do ok 14 mmol//L, wcześniej podaje sie insulinę i 0.9% NaCl

Odpowiedz
avatar vickyyy
-1 1

też to przechodziłam (niestety na wyjeździe nie w polsce) i również nikt nie miał pojęcia co mi dolega. chodziłam do szpitala z każdym kolejnym objawem, a dostawałam leki na alergie, na angine, przeciwzapalne... w końcu sama im powiedziałam, że na pewno mam mono i że mają mi tylko zrobić na to badanie, żeby się upewnić. potem oczywiście się potwierdziło i mnie wzięli do szpitala na dłuższy pobyt.

Odpowiedz
Udostępnij