Historia koleżanki, dodana za jej pozwoleniem.
Koleżanka była w ciąży, niestety dwa tygodnie przed terminem urodziła martwą dziewczynkę. Mała udusiła się pępowiną.
W szpitalu, w którym rodziła, umieścili ją w sali razem z matkami. Matkami z nowo narodzonymi dziećmi. Pielęgniarki nie mogły zrozumieć, dlaczego jej mąż zrobił taką aferę...
szpital poród
To się nóż w kieszeni otwiera. Niby już się u nas poprawia, ale nadal zdarzają się takie chore akcje. I jeszcze brak empatii ze strony personelu, w którym znaczna większość to kobiety które bardzo często mają swoje dzieci... Nigdy nie zrozumiem.
Odpowiedz@Poziomeczka: Nóż to się na to otwiera: Ocena: 161 (345). Połowa ocen jest na minus. Nigdy tego nie zrozumiem. Podobnie jak tego, że gdy jakaś matka skarży się, że na porodówce lekarz był chamem, położne oschłe i rodziła na korytarzu, zaraz odezwie się chórek kobiet, które twierdzą, że ma się zamknąć, bo tak ma być i dobro dziecka najważniejsze, a przecież urodziła zdrowe. Homo homini lupus est.
Odpowiedz@jonaszewski: W chwili obecnej 178 (370) - to nie polowa tylko ~1/4 (glos ujemny generuje 'podwojny minus' - generalnie (370-178)/2 = 96 glosow ujemnych. 274 'pozytywne' i 96 'negatywnych' daje w sumie 370 i wynik 178, co oznacza niemal dokladnie 26% in minus... co nie zmienia faktu, ze moim zdaniem dalej to duzo
OdpowiedzU nas w takim przypadku wysłali kobietę piętro niżej na ginekologię żeby nie musiała leżeć wśród upieczonych matek... Da się? Da się tylko trzeba troche pomyśleć
OdpowiedzOczywiście sytuacja jak najbardziej piekielna. Jednakże w naszym kraju nie ma czegoś takiego, jak służba zdrowia. Pielęgniarki, położne, lekarze, ratownicy i cała reszta nie są niczyimi służącymi. Jest za to opieka zdrowotna, która oczywiście, jak widać na załączonym obrazku, nie funkcjonuje najlepiej. Pozdrawiam
OdpowiedzSłyszałam o przypadku (lata 70.), że kobietę po kolejnym poronieniu położono obok innej - po aborcji. Co więcej, ta druga pozbyła się dziecka tylko dlatego, że było trzecie...
OdpowiedzNo i ?
Odpowiedz@dodolinka: Co no i? Akurat słyszałam to z ust tej, która dziecko straciła, więc nie wypadało jej ciągnąć za język. Rozdzielono je, jeśli o to Ci chodzi.
Odpowiedz@minutka: Ale w czym problem? Dlaczego kobieta po poronieniu nie może leżeć obok tej po aborcji? Bo się od niej zarazi światopoglądem? Co innego położyć na jednym oddziale świeżo upieczone mamusie z bobasem przy piersi i kobietę, która właśnie straciła dziecko.
Odpowiedz@Shaienne: a jak myślisz? Skoro jedna STRACIŁA dziecko, na które oczekiwała (i to była jej kolejna ciąża zakończona poronieniem), a druga się dziecka POZBYŁA świadomie i dobrowolnie, to jak się mogła czuć ta pierwsza?
Odpowiedz@minutka: Po pierwsze to istnieje jakaś tajemnica lekarska, więc nie wiem skąd niby ta, która poroniła dowiedziała się o aborcji tej drugiej, jak przepuszczam z plotek (niekoniecznie zgodnych z prawdą), bo lekarz by takiej informacji nie udzielił. W każdym razie jak już się dowiedziała, to dalej nie widzę problemu. Nikt nie zmuszał jej przecież do rozmowy z tą kobietą, mogła ją ignorować.
Odpowiedz@Shaienne: Dowiedziała się z własnych ust tamtej, która się bynajmniej nie kryła, a nawet przechwalała się, cała dumna ze swojej decyzji. I nie wiem, czy tak "mogła ją ignorować", jak mówisz, skoro niesamowicie cierpiała.
Odpowiedz@minutka: Ale to nie kumam Twojego toku myślenia.. Ja jestem niemal bezpłodna, mam znikome szanse na macierzyństwo i nie jest mi z tym najłatwiej, ale nie wyobrażam sobie żebym miała czuć się urażona czy mieć pretensje do kogoś, że nie chce rodzić niechcianych dzieci. Moja macica - moja sprawa. Cudza macica - cudza sprawa. To się łatwo mówi o innej kobiecie: "Mogła urodzić i oddać do adopcji". A środowisko, z lokalnymi mocherowymi przedstawicielkami ruchu antyaborcyjnego na czele, zwykle taką kobietę czy dziewczynę linczuje. W najlepszym wypadku plując jadem za plecami. W najgorszym - całkiem otwarcie, plując w oczy.
Odpowiedz@minutka: to jeszcze przy przydzielaniu sal mają sprawdzać i dopasowywać poglądy i podejście do życia? w tej sytuacji piekielności ze strony szpitala na pewno nie było.
OdpowiedzA w polskich szpitalach widzę nic się nie zmienia. Ja sama to przeżyłam. Niestety, ale ja byłam zbyt zrozpaczona a mój mąż zbyt mało asertywny. I tym sposobem, spędziłam 3 dni na oddziale, co jakiś czas zmuszona odpowiadać na pytanie "a pani dzieciątko to gdzie?".
Odpowiedz"Hej, pamiętasz jak poroniłaś? Mogę dodać do na Piekielnych?" :V
OdpowiedzSory, wcisnęłam -, miał być +. Rzezywiście, ciekawe jak czuła się znajoma po takim pytaniu...
Odpowiedz@blaszka: A może "wiesz co, opowiem Ci historię..." i autorki "O kurde, to cię urządzili, mogę to dodać na piekielnych?" Ale każdy sądzi według siebie...
Odpowiedz@yannika: Nadal nie brzmi to zbyt dobrze.
Odpowiedz@yannika: A mnie to w ogóle dziwi sens pytania kogokolwiek o rzekomą zgodę na opublikowania tu historii. Szczególnie, że jest anonimowa. No i powiem brutalnie. Koleżanka nie jest wyjątkowa. Takich historii dzieje się rocznie pewnie nie mało. Tak więc po co pytać kogokolwiek o zgodę?
Odpowiedz@Feniks06: Nie każdy chce, żeby jego prywatna historia którą opowiedział zaufanej osobie była publikowana w internecie, nawet, jeśli anonimowo. Ot, ludzka kultura, żeby zapytać.
Odpowiedzktóry to dokładnie szpital był?
Odpowiedz@Morog: w Wągrowcu.
OdpowiedzEmpatia w polskich szpitalach to dobro deficytowe. Trzeba się hartować od najwcześniejszych lat na jej brak wśród lekarzy i pielęgniarek. Wiem to z autopsji. Chory w złym stanie i pielęgniarka albo lekarz obok niego mówiąca głośno, że mu niewiele życia zostało. Udusić za coś takiego to za mało. Poczekajcie drogie panie aż będziecie stare i przyjdzie Wam się zmierzyć ze znieczulicą dla starych ludzi. Trauma opisywana w historii przy tym to będzie pikuś.
OdpowiedzTo tak na rozluźnienie atmosfery: Porodówka, po korytarzu nerwowo chodzi przyszły ojciec. Otwierają się drzwi od sali i wychodzi lekarz. Trzyma za nóżki noworodka, idzie tym korytarzem i bach!, bach!, raz za razem uderza główką dziecka o ścianę. Podchodzi do tego gościa, a ten w szoku wydusił z siebie tylko: - na litość boską, co Pan robi? A lekarz na to: - żartowałem, urodziło się martwe
OdpowiedzSytuacja bardzo ciezka i szczerze wspolczuje. Teraz jednak powiem cos co wiekszosci sie nie spodoba. Czemu dziwicie sie pielegniarkom ze ktos zrobil im awanture za cos co nie bylo ich wina ? Z tego co wiem to lekarze a nie pielegniarki przyjmuja na oddzial i wybieraja sale. Sama sytuacja cholernie poekielna i godna napietnowania. Jednak w takich sytuacjach wychodzi nasze narodowe buractwo. Bez znaczenia kogo hyle by kogos opi.er.dolic. Jesli Po tej awanturze kobiete przeniesiono to ten sam efekt wywolalaby zwykla ludzka rozmowa. Jesli nie to tylko facet wyzyl sie i to do tego nie na tych co trzeba.
Odpowiedz@Aranos: lekarz nie zajmuje się przydzielaniem sal.
Odpowiedz@menevagoriel: @menevagoriel: No jak widać jest opór personelu różnych szpitali aby być ludźmi. Tak powinni dopasowywać się do sytuacji bo to nie średniowiecze tylko XXI wiek. Polecam lekturę: http://poronienie.info/?listdomz,62
Odpowiedz@menevagoriel: To dziwne. Mam dwoje dzieci. Przy obu ciazach moja malzonka byla kilkukrotnie na patologi ciazy. I o ile pielegniarki zbieraly informacje i wypelnialy karte po tym przychodzil lekarz dyzurny i czytajac karte zadawal dodatkowe pytania i wskazywal do ktorej sali maja ja pielegniarki polozyc.
Odpowiedz@Aranos: ja też wiele razy byłam w szpitalu - sama i z dzieckiem i o ile lekarz oczywiście wybiera oddział to pielęgniarki ze swoimi rozpiskami decydują kto gdzie będzie leżał. Może jak leżałeś w małym szpitalu to lekarz orientuje się gdzie ile jest miejsca, ale u nas w dużym szpitalu wojewódzkim oddzielnie jest przyjęcie przez lekarza na oddział, a później oddzielnie "zakwaterowanie" przez pielęgniarki.
OdpowiedzSytuacja piekielna, ale moje pytanie jest - gdzie mieli ją położyć? I tego nie mówię złośliwie, tylko autentycznie pytam ciekawa. W szpitalu nie pracuję, dzieci nie rodziłam i ciekawa jestem, czy są jakieś sale na takie przypadki, izolatki czy coś? Jakiś lekarz/pielęgniarka się wypowiedzą?
Odpowiedz