Opiszę tutaj swoją historię, bo może da komuś wskazówkę jak postępować w kontaktach z luksusowymi sklepami (opisuję konkretnie sklep Furla w Galerii Mokotów).
W połowie 2014 kupiłam sobie piękny, skórzany portfel za 430zł. Jeszcze na wstępie dodam, że choć jestem kobietą elegancką i szykowną, nie jestem standardową klientką takich luksusowych sklepów – portfel miał być super prezentem za zakończenie studiów.
Po roku portfel miał duże przetarcia i uznałam że trzeba to zareklamować. Podczas składania reklamacji pani ze sklepu była bardzo niegrzeczna i kłamała. Poinformowała mnie, że czas na decyzję o uznaniu lub nie reklamacji może się przedłużyć (z ustalonych w Kodeksie Cywilnym 14 dni) na dłużej, bo fabryka we Włoszech ma urlop. Na moją uwagę, że chyba nie mogą przekroczyć tego terminu, pani stwierdziła, że przecież właśnie mnie informuje, że mogą (to kłamstwo, nie mogą).
Kiedy w ciągu ustawowych 14 dni nikt ze sklepu się ze mną nie skontaktował, zadowolona poszłam aby odebrać rozpatrzoną pozytywnie reklamację (wg polskiego prawa – jeśli sklep nie da znać co z reklamacją w ciągu 14 dni – reklamacja uznana jest za zasadną). Dostałam informację, że sklep do mnie dzwonił (ze stacjonarnego – czyli nie do sprawdzenia czy faktycznie tak było), ale nie odebrałam. Jednak w historii moich połączeń i smsach nie miałam informacji o takim połączeniu. Po sprawdzeniu bilingów – też nic takiego nie było. Dowód sklepu to była odręczna notatka: dzwoniono dnia xx.xx ….
Może Wam się to przyda – w takim wypadku jak mój, postępowanie jest następujące:
1 krok - pismo do sklepu,
2 - pismo do rzecznika praw konsumenta,
3 - sprawa do sądu - to kosztuje 30zł. Taka sprawa jest w 100% do wygrania, bo to sklep musi udowodnić, że nie kłamie i dzwonił.
Napisałam pismo do sklepu i po tygodniu kierowniczka sklepu zadzwoniła, mówiąc, że chociaż znowu ciężko było się do mnie dodzwonić (nie odebrałam za pierwszym razem - tym razem jednak miałam nieodebrane połączenie na telefonie – przypadek?), to łaskawie, dla zachowania dobrej atmosfery, no i pomimo, że okazałam się inna niż wszyscy uczciwi klienci – decydują się uznać moje roszczenie za zasadne.
Dlaczego o tym piszę, skoro sklep finalnie spełnił moje zgodne z prawem roszczenie? Ano dlatego, że zrobiono w bardzo, bardzo złym stylu, najpierw próbując mnie okłamać, a potem mnie obrażając i robiąc łaskę że to w ramach dobrej woli reklamacja zostanie uznana. Zapewniam jednak, że w takich sytuacjach to nie dobra wola decyduje, a polskie prawo.
I pamiętajcie – jeśli coś reklamujecie – sklep MUSI odpowiedzieć w ciągu 14 dni. W innym wypadku – warto się odwoływać, bo wtedy reklamacja zostanie uznana.
A obsługa w luksusowym butiku – wstyd i żenada.
sklepy
Dobrze, że zachowałaś zimną krew. Myślały, że mogą z klienta zrobić głupa i nastraszyć chamskimi odzywkami. Gratuluję i dzięki za tę historię!
OdpowiedzNie, sklep nie kłamał. W przypadku wysłania towaru do producenta, jest 28 dni. I taką informację otrzymałaś w momencie składania reklamacji. I tak, sklep mógł się nie dodzwonić. Wielokrotnie otrzymywałem sms-y z systemu Play-a, że ktoś dzwonił. Ale brak takiej info na liście połączeń. Faktem jest, że reklamacja mogłaby być odrzucona, ze względu na uszkodzenia mechaniczne. Obawiam się, że gdyby doszło do rozprawy, to byś przegrała.
Odpowiedz@krogulec: Mimo wszystko historia jest piekielna bo kierowniczka sklepu (czyli ktoś, komu z założenia powinno zależeć na jak najlepszej opinii tego miejsca) nie powinna zachowywać się w stosunku do klientki jakby robiła wielką łaskę. Nawet jeśli robi - nie okazywać tego bo nigdy nie wie, jakiego klienta traci i choć autorka sama pisze, że nie jest standardową klientką takich sklepów to równie dobrze mogłaby być w przyszłości. Po prostu okazać nieco uprzejmości.
Odpowiedz@krogulec: Możesz podać jakąś podstawę prawną do tych 28 dni? Bo szukam i szukam, googluje i nie moge nigdzie znaleźć takiej informacji. Wszędzie widzę tylko 14 dni od daty złożenia reklamacji.
Odpowiedz@krogulec: Nie ma żadnych 28 dni. Jest 14 dni kalendarzowych na odpowiedź sklepu. Jeśli sklep nie odpowie w terminie reklamacje uznaje za zasadną.
Odpowiedz@GlaNiK: Te 28 dni to zwyczajowe. Tłumaczy się to 14 dni sklepu i 14 dni dla producenta. Zauważ iż wszelkie banki, telekomy wszędzie zastrzegają sobie 30 dni na odpowiedź. I UOKiK jakoś z tego powodu nich nie kara. Ustawowo jest 14 dni na ustosunkowanie się do żądania kupującego. Może to być pozytywne, negatywne, bądź po prostu poinformowanie, iż we wyniku opóźnień, niezależnych od sklepu, rozpatrzenie reklamacji się przedłuży. Z faktu iż o przedłużeniu kupująca została poinformowana przy składaniu reklamacji, to podejrzewam iż taka informacja została wpisana do potwierdzenia przyjęcia. Notabene- kupno portfela za 430zł ciut mi pachnie snobizmem, który przebija się przez to całą historię.
Odpowiedz@krogulec: nie zaglądaj ludziom do kieszeni. Autorka mogłaby kupować portfele za 1000 zł i ani Tobie nic do tego, ani sklep nie byłby przez to mniej piekielny.
Odpowiedz@krogulec: Info dla Krogulca i reszty - jeśli sklep powie ze przedluża termin lub wpisze to do potwierdzenia złożenia gwarancji jest to tzw "klauzula niedozwolona". To oznacza, że ona z zasady nie działa. Nie wiem czy można to gdzieś zgłosić, ale warto od razu powiedzieć, że to niezgodne z polskim prawem.
OdpowiedzA może @krogulec ma na myśli jakieś konkretne zasady dot. gwarancji w miejscu, w którym pracuje?
Odpowiedz@krogulec: Podstawa prawna pozwalająca na uwzględnienie 14 dni sklepu i 14 dni producenta albo to co mówisz to gówno prawda. Ułatwię Ci zadanie - nie znajdziesz takiej podstawy prawnej. Chyba, że wyszła jakaś nowelizacja w ciągu ostatniego miesiąca.
Odpowiedz@krogulec: Podstawy prawnej nie masz, szerzysz błędne informacje. Jest 14 dni i koniec. Czy to sklepu czy gwaranta (którym najczęściej jest producent). Jeżeli w ciągu 14 dni nie otrzymasz żadnej odpowiedzi to twoje roszczenie reklamacyjne staje się zasadne. Czym innym jest wymiana/naprawa wadliwego produktu i czas realizacji tego. W prawie nie ma zapisu regulującego ile czasu jest na wykonanie naprawy gwarancyjnej. Takie rzeczy są opisane w warunkach gwarancji, które każdy producent tworzy sobie sam. Taką przynajmniej informacje znalazłem wczoraj.
Odpowiedz@GlaNiK: też nie do końca. Jeżeli reklamujesz do sklepu, to sklep ma 14 dni. Jeżeli reklamujesz do gwaranta, to obowiązują Cię zapisy karty gwarancyjnej, a oni tam mogą nawet wpisać, że odpowiadają tylko w pełnię księżyca.
Odpowiedz@krogulec: czyli po prostu zeruja na ludzkiej niewiedzy, bo a nuz sie klient nie skapnie, ze jest to konkretnie uregulowane odgornie, bynajmniej nie tak jak robi to sklep
OdpowiedzBardzo dobrze, że nie opuściłaś. Mnie by krew zalała gdyby po roku taki drogi portfel się zniszczył przy zwykłym użytkowaniu
Odpowiedz@mala_ruda_wredna: W sumie przy uszkodzeniach mechanicznych zwracanego produktu prawie zawsze ciężko jest określić, czy reklamacja jest zasadna. Przecież klientka mogła równie dobrze trzeć codziennie portfelem o beton, jak i użytkować go w normalny sposób. To jest akurat bardzo trudne do sprawdzenia, dlatego pierwsza decyzja jest zwykle odmowna. Dopiero kiedy klient się upiera, zwykle rozpatruje się reklamacje pozytywnie. Moim zdaniem taki system nie jest idealny, ale też nie piekielny.
OdpowiedzChciałam tylko zauważyć, że sklep ma obowiązek udzielić odpowiedzi w ciągu 14 dni, jeżeli produkt jest składany z tytułu niezgodności/rękojmi. W przypadku gwarancji nie jest to regułą. Nawiasem mówiąc, w tym pierwszym przypadku odpowiedź powinna być pisemna.
OdpowiedzRównież muszę potwierdzić że pani ze sklepu miała rację, 14 dni w obecnym stanie prawnym jest terminem w jakim przyjmujący reklamację ma obowiązek poinformować na jakim etapie rozpatrywania ona jest. Ale nie ma określonego czasu na koniec rozpatrzenia reklamacji. Więc jeżeli pani sprzedawczyni miała by potwierdzenie ze produkt został wysłany do producenta nawet za granicę, to formalnie wszystko jest zgodne z prawem.
Odpowiedz@Shaienne: ja zakładałam, że mi odrzucą tę reklamację, ale tu chodziło o coś innego - nawet gdyby ktoś tarł portfelem o lawę, to jeśli sklep nie da info w ciągu 14 dni - reklamacja jest uznana :) @Bedrzyk: masz złe informacje. Polecam zapoznać się z aktami prawnymi - sklep musi da znać w ciągu 14 dni.
Odpowiedz@tysenna: Nie wydaje mi się, żeby niezgodność towaru tutaj mogła być zastosowana. W końcu to portfel, przeznaczony do noszenia pieniędzy i taką funkcję cały czas spełniać może (ale mogę się mylić).
Odpowiedz@GlaNiK: równie dobrze można stwierdzić, że portfel przeznaczony był do szpanu i "zadawania szyku", a przetarty takiej funkcji nie spełniał. ;-) Bo gdyby portfel był oddany z tytułu gwarancji, autorka nie miałaby racji.
OdpowiedzDobrze, że nie odpuściłas i to popieram ale ... no wlasnie ale po co tekst "jestem kobietą elegancką i szykowną"? Zalatuje snobizmem
Odpowiedz@Mavra: hahaha, bo jestem, proste :)
Odpowiedz@ewunia: acha jestes snobem no to wszystko wyjaśnia
Odpowiedz@Mavra: No jest. Też takie wrażenie odniosłem. Ale jakie to ma znaczenie? Wolno jej :)
Odpowiedz@Mavra: Nick "Ewunia" i pani elegancka i szykowna. Widac, ze paniusia
OdpowiedzWspółczuje każdemu sklepu takiej klientki...
Odpowiedz@lucye: A ja radzę zainwestować w dobremu słowniku.
Odpowiedz@GiveMeFive: dobremu slowniku...dobremu slowniku...dobremu slowniku...dobremu slowniku...dobremu slowniku... Przyganiał kocioł...
Odpowiedz@Feniks06: Przyganiał kocioł garnku ;)
OdpowiedzBez przesady. Furla nie jest luksusowym butkiem. Dla wyższej klasy średniej. Tez mam wrażenie ze jakis rodzaj nowobogactwa przez Ciebie przemawia.
Odpowiedz@barbiegirl: Luksusowym jak na polskie warunki i polskie płace. Średnia pensja we Włoszech jest trzy razy wyższa niż w Polsce, więc trudno się dziwić, że marki uważane tam za trochę lepsze niż sieciówki, u nas stają się luksusowymi.
Odpowiedz@inga: nie mieszkam we Włoszech tylko w Polsce wieć cieżko mi powiedzieć co tam jest luksusowe :) mimo to zdaje sobie sprawę że dla kogoś portfel za 1/4 przeciętniej pensji to dużo ale stram się być obiektywna i Furla nijak mi nie pasuje jako luksusowy butik :)
Odpowiedz@inga: Podobnie jak H&M czy C&A. U nas to takie standardowe sklepy, w którym się spora część społeczeństwa ubiera. Sieciówki uznawane za lepszą jakość ubrań i jak się ktoś w coś tańszego ubiera to znaczy, że ma lekkie problemy finansowe. Na zachodzie są to sklepy z najgorszej jakości materiałów, najtańsze - taki lumpeks z nowymi rzeczami, najtańsze, najgorsze, byle tylko ludzie mieli co na siebie nałożyć i nie latali z gołymi pupami.
Odpowiedz@ampH: nie kupuje w H&M ale to nie mogą być ubrania jak to zostało przez Ciebie określone "lumpeks"-owe, gdyż z tego mi wiadomo swoim nazwiskiem sygnuje je np. Madonna, a myślę że ona nie chciała by ją kojarzono ze złą jakością. Wiele inny ludzi z tzw. świecznika też dla H&M projektuje i sygnuje swoim nazwiskiem...
Odpowiedz@0303: To poczytaj zagraniczne opinie o tych ciuchach, ich porównania oraz odniesienie mieszkańców zachodu. :) Następnie porównaj jakość spodni z HM lub CA z tymi od Calvina Kleina, który u nas jest marką niby luksusową, a na zachodzie to po prostu taki sobie dobry ciuch, który warto kupić za niewygórowaną cenę. Sam kiedyś miałem fioła na punkcie tego, żeby w takich sieciówkach kupować jak C&A czy H&M - najtańsze na polski portfel, ale i tak mnie nie było zazwyczaj stać. Jak już coś dostałem to musiałem dbać jak o jajeczko - prać w odpowiedniej temperaturze, uważać na żelazko, nie ładować do pralki z innymi kolorami, bo barwione jest tylko powierzchniowo, a nie w masie jak dobry ciuch. Teraz kupuje tylko w lumpeksach, bo mogę trafić na spodnie CK za 5 zł na przykład - nieporównywalna różnica w jakości. Kilka lat mi spokojnie wytrzymały, chociaż akurat tej marki miałem tylko jedną sztukę. Nawet w lumpeksach resztki ciuchów z HM czy CA widuję w dziale "dzienna promocja - szmaty za złotówkę" (szmaty w sensie dosłownym, jako coś do wycierania różnych powierzchni). No i co z tego, że sygnują? Dostali pieniądze to sygnują. :) Wiesz ile kosztują spodnie jeansowe z CA czy HM w przeliczeniu na realia polskie - nie funt/euro na złotówkę, tylko porównując zarobki i koszty? Dziesięć złotych. Czy można za dyszkę dostać dobrej jakości spodnie, które wytrzymają różne warunki eksploatacyjne? Nie. Wyślą takie coś do Polski, przeliczą funty na złotówki, doliczą transport i dodatkową marżę, bo ludzie z Polski się jarają jak głupi i mamy 80 zł za spodnie "w promocji". Nieważne czy Ci się to podoba czy nie, na zachodzie CA czy HM uznawane są za sklepy dla najbiedniejszych, które sprzedają po prostu strasznie niskiej jakości ciuchy, byle tylko można cokolwiek na siebie założyć co przypomina normalny ciuch. W Polsce często za takie uważa się miejskie targowiska, tylko szkoda, że te ciuchy z targowisk są o niebo lepszej jakości, a do tego są kilka razy tańsze.
Odpowiedz@ampH: Akurat przypadkiem mieszkam na tym Twoim "zachodzie" i ośmielę się stwierdzić, że pier...lisz jak potłuczony. Nawet mi się nie chce produkować, bo po prostu brak mi słów. Wielki światowiec się odezwał.
OdpowiedzZdarza mi się kupować droższe dodatki czy ubrania (ale - żeby nie było - nie jestem elegancka i szykowna) i również zdarzało mi się składać reklamacje. Chyba najgorzej było w Gal. Mokotów w sklepie Longchamp, kiedy to po miesiącu poprzecierała się torebka za blisko 1000 zł. Reklamację co prawda rozpatrzono pozytywnie już na miejscu (miła pani poinformowała, że te torebki "po prostu tak mają"), natomiast na naprawę torebki czekałam przeszło 6 miesięcy, bo są odsyłane do Francji. I z tego co wiem, producent miał prawo naprawiać moją torebkę tak długo. Zdecydowanie bardziej wolałabym dostać zwrot gotówki albo nową torebkę. Póki co nic więcej w tym sklepie nie kupiłam przez tę sytuację.
OdpowiedzPortfel za 430zl luksusowy? :D boże, nie wiem na jakim świecie Ty żyjesz. Poniżej wlasnie 300-400 to po prostu nie kupisz portfela ze skory. Żona niedawno nabyła portfel ( taki wiekszy troche jak malutka torebka, nie wiem jak to sie nazywa) w Vitkacu za ponad 8 tysięcy :)
Odpowiedz@Serwuskm: Twój komentarz tak obrzydził mi Twoją osobę, że rzygnę
Odpowiedz@Serwuskm: Och, w Vitkacu! Łaaaaał! Serio??? To niesamowite, tak strasznie zazdraszczamy, całymi naszymi cebulackimi serduszkami, patrząc smutno na nasze chińskie portfeliki z miernej dwoiny definiujące nas jako kosmitów ze świata lepianek i mieszkań socjalnych. Tak serio - porządny, spory portfel wykonany z solidnej, dobrej jakościowo skóry licowej (w środku i na zewnątrz) można spokojnie kupić za 150 zł. Ale jak zakupy robi się tylko w Vitkacu, można tego nie wiedzieć.
Odpowiedz@Serwuskm: pomijąc snobizm,realnie patrząc masz racje.
Odpowiedz@Serwuskm: Weźcie się wy wszyscy ogarnijcie... Są w życiu chyba ważniejsze rzeczy od tego kto ma jaki portfel i za ile. Szczytem cebulactwa nie jest bycie ubogim, a życie zdecydowanie ponad stan i jeszcze szczycenie się swoją domniemaną wyższością nad innymi. Zarabiam dobrze i kupuję sobie ciuchy w tanich sieciówkach albo w lumpeksach. Wiecie dlaczego? Bo mam naprawdę gdzieś co ludzie sobie o mnie pomyślą, a jeśli nie podoba im się to jak wyglądam - ich strata. Swoją drogą to całkiem nieźle działa i eliminuje z mojego otoczenia ludzi, którzy oceniają po wyglądzie/grubości portfela. Pieniądze wolę wydać na inny cel lub zainwestować. Amen.
Odpowiedz@Shaienne: Nie pijam piwa bo mi nie smakuje, ale z osoba o takim podejściu do życia to z chęcią bym nawet piwo wypił ;)
Odpowiedz@Serwuskm: A ja tam wolę mój wieśniacki portfel kupiony za dwie dychy na bazarze, który służy mi już 3 lata i nic się w nim nie poprzecierało ani nie podarło :)
Odpowiedz@Serwuskm: ok. ale jak zarabiasz 1200, to cos w cenie 1/3 twojej pensji wydaje sie luksusowe- bo na taki 'luksus' nie stac cie ot tak- wchodzisz do sklepu i placisz, tylko ciulasz np. rok lub wiecej by moc sobie na to pozwolic jesli zarabiasz 10k, to juz niekoniecznie
Odpowiedzponiewaz widze ze dyskusja idzie w tory, ktore nie byly przedmiotem mojego postu (czy furla to luksus, czy 430 za portfel to skrajna bieda czy tez skrajny snobizm, osobiste odczucia co do wlasnej elegancji i szyku piszących), pozwole sobie juz nie komentowac wątku. Chyba ze ktos ma jakies pytania wzgledem reklamacyj - prosze na pw, chetnie pomoge bo ostatnio jestem mistrzem tematu :)
OdpowiedzCo do 14 dni reklamacji, to wcale tak nie jest. Na sprzet elektroniczny jest 30 dni, ale pomimając to, według prawa jezeli w 13 dni ktoś zadzwoni i powie ze reklamacja się przedłużyła to jest wszystko ok. Więc jeżeli sprzedawca informuje już na wstępie że reklamacja potrwa dłużej bo serwis ma wolne,jest w 100% kryta, bo poinformowała, że reklamacja się przedłuża ( tak samo jakby zadzwoniła 13 dnia i powiedziała o przedłużeniu), jednak poinformowała o tym na poczatku. Radze przestudiować dokładnie prawo konsumenckie. Zachowanie obsługi okropne, ale co do reklamacji, to sprzedawca miał racje.
Odpowiedz@Pio: Sprzedawca MA 14 dni na rozpatrzenie reklamacji -- Kodeks Cywilny (z zeszłorocznymi zmianami): Art. 561/5. Jeżeli kupujący będący konsumentem zażądał wymiany rzeczy lub usunięcia wady albo złożył oświadczenie o obniżeniu ceny, określając kwotę, o którą cena ma być obniżona, a sprzedawca nie ustosunkował się do tego żądania w terminie czternastu dni, uważa się, że żądanie to uznał za uzasadnione. W dodatku tak jak napisano powyżej postanowienia umowne zmieniające ten termin są nieważne: Wpis numer 1890 w rejestrze klauzul niedozwolonych prowadzonym przez Prezesa UOKiK. I: Sama informacja o tym, iż reklamacja została rozpatrzona jest niewystarczająca. Należy jasno wskazać w terminie 14 dni, czy reklamacja zostaje uznana, czy też odrzucona -- np. Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 5 lipca 2012r. (IV CSK 75/2012, Biul. SN 2012/10/12). Skąd wziąłeś te 30 dni, czy mozliwość przedłużenia -- proszę o podstawę prawną?
Odpowiedz@Pio: 30 dni to jest na reklamację usługi, nie sprzętu. Nawiasem mówiąc, z t przedłużeniem kiedyś coś było(nie ukrywam, że coś mi dzwoni, ale nie wiem, w którym kościele, ale od prawie roku na pewno nie ma takiej możliwości.
Odpowiedz@piotrs72: Zobacz sobie karty gwarancyjne sprzętu elektornicznego: Czas na rozpatrzenie 30 dni, na większości jest. Pracowałem ponad rok w sklepie na reklamacjach, więc musiałem znać wszystkie przepisy. Ogolnie czas reklamacji to było 14 dni roboczych, ale jeżeli do klienta dzwoniliśmy w 5,10 czy 13 dniu i poinformowalismy że reklamacja się przedłuży, bo serwis ma awarie albo coś, to było wszystko zgodne z prawem.
Odpowiedz@Pio: Ale tak już nie ma. Te 30 dni na rozpatrzenie reklamacji jest klauzulą niedozwoloną. W ciągu 14 dni kalendarzowych (a nie roboczych) sprzedawca/gwarant ma obowiązek odpowiedzieć czy reklamacja jest zasadna czy nie. Czas naprawy gwarancyjnej jest już czymś innym i nie jest określony w prawie a w karcie gwarancyjnej.
Odpowiedz@Pio: Karty gwarancyjne to co innego. W gwarancji producent może sobie napisać, że rozpatrzenie słuszności roszczenia gwarancyjnego następuje po drugiej pełni, ale tylko jeśli w danym tygodniu będzie padać -- to może sobie napisać i tego się trzymać. Ale klient zawsze ma prawo skorzystać z rękojmi (przed 2015 r. ,,niezgodności towaru z umową'') i wtedy termin jest 14-dniowy -- i żadne zapisy sprzedawcy tego nie zmienią. Drugą bzdurą -- jest te 14 dni roboczych -- kodeks cywilny mówi o czternastu dniach -- i są to normalne dni, czyli dwa tygodnie. Informacje o 14 dniach roboczych są klauzula niedozwoloną (tu: http://uokik.gov.pl/rejestr/ np. nr 3976)
Odpowiedz@tysenna: jezu ale wy macie metne pojecie o prawach jakie wam przysluguja. Najgorsze jest to ze mnostwo osob z takim podejsciem prwqcuje w sprzedazy i potem takie bzdury powtarza bo gdzies ktos im tak kiedys powiedzial
Odpowiedz@Pio: moze u musiales znac przepisy ale jak widac ich nie znales. Gdybys je znal to bys wiedzial ze zaden producent nie ma w ogole obowiazku dawac jakiejkolwiek gwarancji. Jesli juz ja jednak daje to moze sobie tam wpisac terminy jakiekolwiek mu pasuja... Jeden napoisze 14 dni, drugi 30 a trzeci ze usunie usterke w mozliwie najkrotszym terminie co moze oznaczac cokolwiek. Konsument natomiast ma ustawowo prawo do korzystania z niezgodnosci towaru z umowa i wtedy musi otrzymac odpowiedz obligatoryjnie w ciagu 14 dni kalendarzowych. Nie wprowadzaj ludzi w blad.
Odpowiedz@GlaNiK: nie sprzedawca/gwarant tylko sprzedawca. Po prostu. Gwarant nic nie musi czego nie ujal w karcie gwarancyjnej a tam moze napisac cokolwiek.
Odpowiedz@Feniks06: która wypowiedź jest, Twoim zdaniem, bzdurą?
Odpowiedz@tysenna: wybacz. Dalem odpowiedz do twojego komentarza ale tak ogolnie mi chodzilo o to co tu ludzie pisza twierdzac ze oni na pewno wiedza jak jest
OdpowiedzMijasz sie z prawda. Wsztstko zalezy od tego z jakiego tytulu dokonujesz reklamacji. Jezeli w oparciu o gwarancje, to odpowiedzialnosc spada na gwaranta -> wytworce produktu i w karcie gwarancyjnej masz okreslony termin na rozpatrzenie gwarancji zwykle okolo 30 dni. Jezeli natomiast skladasz reklamacje z tytulu niezgodnosci towaru z umowa, wtedy faktycznie sklep ma 14 dni na odpowiedz. Ale... Zlozenie reklamacji z tytulu niezgodnosci powinno byc zlozone na pismie, w ktorym to Ty musisz wykazac ze produkt zakupiony jest niezgodny z umowa.
Odpowiedz"jestem kobietą elegancką i szykowną" To faktycznie zmienia postać rzeczy...
OdpowiedzCzy ktoś wie jaki jest schemat postępowania w momencie, gdy sprzedający nie odpisuje na reklamację w przeciągu 14 dni? Możliwy kontakt tylko listowy, gdyż sprzedający (sklep z obuwiem) nigdzie nie podaje maila ani numeru do siebie.
Odpowiedz@imhotep: Proste. Piszesz list, że ,,W związku z pozytywnym rozpatrzeniem reklamacji (zgodnie z Art. 561.5 Kodeksu Cywilnego) proszę o odesłanie naprawionego/wymienionego towaru lub zwrot pieniędzy (na konto: ....) w terminie 7 dni. Jednocześnie informuję, że w przypadku niedotrzymania tego terminu skieruję pozew o zapłatę do e-sądu.'' I wysyłasz listem poleconym z potwierdzeniem odbioru do sprzedającego. Większość się przestraszy i zapłaci od razu. A jak nie, to wypełniasz formularz (postępowanie uproszczone) zgodnie z informacjami na stronie e-sądu (https://www.e-sad.gov.pl ) wpłacasz 30 zł (jeśli wartość sporu jest do 2000 zł) i sąd wydaje nakaz zapłaty.
OdpowiedzMiano "luksusowego" butiku, nie zależy tylko od cen z górnej półki i lokalizacji. Właściciel(e) powinien o tym pamiętać, bo w opisanej sytuacji "odfrunęła" w siną dal potencjalna kasa......wraz z klientką :-)
OdpowiedzNiestety, firmy w Polsce jeszcze nie zrozumialy, ze nie klient jest dla nich, a one dla klienta. Beda tak traktowac ludzi, to przestana miec komu sprzedawac. Czesto robie zakupy w boutique typu Furla, w 95% za granica Polski (jak widac po klawiaturze, mieszkam za granica), i nigdy nie spoktalam sie z taka arogancja jak w Polsce. W Florencji nawet wszedlam w trampkach i podartych spodniach do Gucci'ego, i mnie obsluzyli jak krolowa (tak, kupilam cos). Tylko w Polsce panienki w sklepach uwazaja sie za lepsze od klientow, bo np maja "Furla" napisane na drzwiach. Przyznam, ze nie we wszystkich sklepach. W "normalnych" jest przewaznie bardzo mila obsluga, ale te markowe to juz jakby sie wszystkim w glowach poprzewracalo... smutne.
Odpowiedz