Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnio na National Geographic leci program pod wdzięcznym tytułem "Komornicy". Ze względu…

Ostatnio na National Geographic leci program pod wdzięcznym tytułem "Komornicy". Ze względu na branżę w której pracuję, oglądam z ciekawością, bo biuro firmowego windykatora mam pod drugiej stronie korytarza, a nadal niewiele wiem o tym, czym się właściwie zajmuje.

Są różne sytuacje, ja rozumiem utratę pracy, zdrowia, czy po prostu potknięcie życiowe i problemy finansowe. Wystarczyłoby wtedy zadzwonić, wyjaśnić jaka jest sytuacja, i gotowe. Jest możliwość, w takich przypadkach, odłożenie płatności rat nawet na 6 miesięcy.

Ale nie.
Lepiej jest nie odbierać telefonu, udawać że się nie istnieje a jak się już telefon łaskawie odbierze to krzyknąć: "JA WAM NIC NIE MUSZĘ, ZŁODZIEJE PŁACIĆ!" (autentyczny cytat). Oczywiście w pewnym momencie firma wysyła monity do klienta. Koszt każdego? 15 zł. OCZYWIŚCIE dodane do ogólnej kwoty pożyczki do spłacenia. Czasami, po otrzymaniu pierwszego monitu klient przypomina sobie że jakąś pożyczkę brał i wtedy dzwoni z krzykiem że "JAKIM PRAWEM MY MU WYSYŁAMY TO GÓ**O, ON PAMIĘTA!" (również autentyczny tekst klienta).

Po pewnym czasie, gdy wpłaty nadal niet, pora na odwiedziny u klienta. Więc jadę z nadzieją że zastanę K w domu. Czasami zdarzy się spotkać rodzinkę, która nagle dowiaduje się że syn/mąż/żona/córka ma do zapłaty 400zł, i jak nie zapłaci do końca tygodnia to zaczną się odwiedziny komornika w asyście policji, a nie gościa w gajerku. Z reguły pomaga, rodzinka wbija klientowi do głowy oczywistą oczywistość, że jak się zobowiązało do czegoś to się należy wywiązywać. Pięknie.
Są jednak przypadki że wydzwania do mnie rodzinka w Sobotę tuż przed północą, i ku**ami i ch**ami grozi abym anulował ratę bo jak nie, to... Właściwie to się jeszcze nie dowiedziałem co.

Są też klienci którzy myślą że są sprytni. Dzwonię do jednego, mówi że już opłacił, on mi wyśle dowód przelewu. Po trzech dniach nic, dzwonię raz jeszcze. To samo, już wysyła dowód. I tak w kółko. W końcu przestał odbierać telefon. Pora odwiedzić. Osiedle zamknięte, punkt dla niego.

Dzwonię więc do zakładu pracy. Facet oddzwania po godzince, okazuje się że "telefon zgubił" i zapomniał opłacić (Tak, dwa monity które przyszły pod adres zamieszkania to pewnie do zaginionego brata bliźniaka). No dobra, załóżmy że wierzę. Facet się zreflektował, opłacił, słodko.

I tak co miesiąc. Ile to się historii nasłuchałem o sobie i firmie to moje.
Tekst "Ja nic nie muszę" - na porządku dziennym.
A jak przyjdzie co do czego i komornik siądzie na ruchomościach lub wypłacie, to leci Janusz do TV bo "złodzieje mnie naciągnęli bo ja czytać umowy nie musiałem" (również cytat klienta, z poprzedniej roboty).

A ja głupi zawsze myślałem, że jak się do czegoś zobowiązuje podpisem, to wypada się z tego wywiązać.

klienci zobowiązania

by Armageddonis
Dodaj nowy komentarz
avatar TotalAnLDewastator
15 17

taka jest prawda ludzie często zamiast zachować resztki dumy i honoru zachowują się w ten sposób, niestety na tym portalu historie o windykacji nie przechodzą, bo windykowani je minusują ;)

Odpowiedz
avatar Mavra
16 18

Z obu stron są ludzie i "ludzie". Sama osobiscie lata temu zaliczyłam oba rodzaje ze strony windykacji. Ot straciłam pracę i wiadomo na wszytskie rachunki nie starczyło a instytucje te ktorym zalegałam nie chciały sie dogadac tylko od razu zadłużenie poszło dalej. Miałam niewielkie kwoty w 2 miejscach. W jednym zadzwoniłam, powiedziałam jak sprawy stoją. Był to znany dośc Kruk. Pan grzeczny, miły, szedł na reke, podpowiedział co zrobic , co napisac w pisemku, co do tego dołozyc i powolutku spłacałam. W drugim miejscu od razu przez telefon wyzwiska, straszenie, wydzwanianie w srodku nocy, choc kwota była równowartosci jednej najnizszej wypłaty. Najzwyczajniej w świecie bałam się ich, bo nie raz słyszało sie o nich, że wysyłają do domu panow o ilorazie inteligencji glonojada za to ledwo mieszczących sie w drzwiach.

Odpowiedz
avatar TotalAnLDewastator
13 15

@Mavra: to firma zawiniła, ale Ty wiedząc, że masz dług próbowałaś się dogadać, a nie wyzywać swoich wierzycieli tak jak w historii powyżej

Odpowiedz
avatar Katka_43
14 16

Mam pracownika, który pochodzi z jednej popegeerowskiej wsi na Pomorzu. Przed każdymi świętami jeżdżą tam mobilne kasy pożyczkowe, bo przecież święta i "zastaw się, a postaw się". Żniwo mają, że hej. A potem są w mediach łzawe historyjki o złych komornikach, którzy ludzi na bruk, pod most z ósemką dzieci.

Odpowiedz
avatar BananUst
2 2

@Katka_43: ale skoro firma pożyczkowa jedzie w takie rejony, to chyba wie na jakie ryzyko sie wystawia? To ona ponosi ryzyko łatwej pożyczki. Gdyby takich ułatwień nie było, to nie znaleźli by nikogo na swoje usługi.

Odpowiedz
avatar obserwator
9 9

@jatzo: Wszędzie są ludzie i parapety, gdzieniegdzie odsetek tych ostatnich przeważa. Zawsze doradzam zawsze rozpocząć rokowania pokojowe, w spokojnej atmosferze. Ale czy nie jest tak, że zazwyczaj osoby, którym się noga powinęła, próbują właśnie pacyfistycznie negocjować, natomiast wyznający zasadę "zastaw się, a postaw się" często ujadają i naskakują?

Odpowiedz
avatar LTM87
5 5

@jatzo: jest tak jak pisze obserwator - w KAŻDYM zawodzie trafisz na idiotę, któremu ryzykiem byłoby zlecenie grabienia liści, a co dopiero praca w fachu, którym się zajmuje. Owszem, nie da się zaprzeczyć, że czasem komornicy czy windykatorzy popełniają rażące błędy, ale popełniają je także lekarze, prawnicy, urzędnicy - każdy z takich błędów potencjalnie może innemu człowiekowi, czy nawet grupie osób zniszczyć życie, choćby ze względu na specyfikę pola na którym dany partacz działa. Nie zmienia to jednak faktu, że komornicy i windykatorzy to instytucja niezbędna. Uwierz, nie każdy dłużnik to staruszka z groszową emeryturą, która nabawiła się długów przez nieuwagę, albo pechowiec, któremu zwyczajnie nie wyszło. Bardzo często dłużnik to agresywny, bezczelny cwaniak, który jest święcie przekonany o tym, że jest nie do ruszenia, bo przecież ma pieniądze, a skoro je ma, to wszyscy - od jego pracowników, przez kontrahentów, po np. dostawców usług, będą tańczyli tak jak im zagra. A teraz wystarczy postawić się na miejscu pracownika takiego typa czy kogokolwiek, komu gość jest winien jakieś większe pieniądze. Przychodzisz, gadasz po ludzku - w najlepszym przypadku jesteś chronicznie zbywany, w średnim wyśmiany, a w najgorszym lecą pod Twoim adresem groźby, że jak się nie odczepisz, to Twój dłużnik dokona takich i takich uszkodzeń Twojego organizmu. I właściwie figę go obchodzi, że Ty jako kontrahent też masz wydatki, a jako pracownik nie masz co włożyć do gara. Weźmiesz jakichś Sebków z osiedla, którzy mu wytłumaczą ręcznie? Ok, z tym, że popełniasz przestępstwo. Musi więc istnieć jakaś zewnętrzna, legalna siła, która takiego pajaca postawi do pionu. Inni dłużnicy to wyłudzacze, którzy już w momencie zaciągnięcia zobowiązania doskonale wiedzą, że zrealizować go nie mają zamiaru.

Odpowiedz
avatar erdeks
3 3

@jatzo: Ile zalegasz? :)

Odpowiedz
avatar katem
-2 6

A jeśli ma inaczej na imię to już nie leci do tv?

Odpowiedz
avatar Trzosnek
4 10

Nie trzeba pracować w windykacji, żeby napatrzyć się na ciekawe podejście do zobowiązań. U mnie tak z 5-10% faktur idzie "długą ścieżką". Polega ona ma tum, że jak mija termin płatności to trzeba przejść kilka przystanków. Na w komplecie nie występują, z powodu wykluczania niektórych):występują rzadko. 1."Jaka faktura?" Dzwonie z pytaniem i uzyskuję odpowiedź w rodzaju "Jaka faktura? No właśnie czekamy i czekany a ona nie doszła. To jak mmamy zapłacić?. Dostał pan z poczty potwierdzenie doręczenia? Kto się podpisał? No ale on już tu nie pracuje. Bardzo przepraszamy, proszę wysłać jeszcze raz". Występuje też w wersji "właśnie zmieniamy księgową, musiało się gdzieś zaplątać". 2. "Ta faktura jest zła". "No już mieliśmy zapłacić ale tu jest błąd" Jaki? Ano zawsze coś się wymysli, ostatnio było "Numer kont awpisał pan rozdzilająć spacjami co 4 cyfry, a nasz system komputerowy wymaga wpisania bez spacji. Wiem, że to nasz system i to my wpisujemy, ale nie księgowa nie była pewna czy może te spacje pominąć" 3."Właśnie przelaliśmy!" TO że nie wpłynęło to pewnie kwestia księgowania. Po jakimś czasie "okazuje się", że osoba robiąca przelew pomyliła się w numerze konta...Oczywiście zorientowanie się musi zająć kilka dni, a po "błędnym zleceniu" nie ma żadnych śladów. 4. "Nie mamy teraz pieniędzy, zapłacimy jak będziemy mieć". Przynajmniej proste i jasne 5. "A to się już nie przedawniło" bez komentarza 6. "Ale po co te nerwy i list od prawnika"

Odpowiedz
avatar Raveneks
3 7

Swoje zobowiązania trzeba spłacać, to prawda. Jednak muszę powiedzieć, że trzeba sporo samozaparcia, żeby pozostać człowiekiem bez niepotrzebnych obciążeń finansowych. Ile razy musiałem powtarzać, że: -nie kupię garnków -nie potrzebuję szybkiej gotówki -nie wezmę "karty naładowanej pieniędzmi" (tak pani dzwoniąca z banku określiła kartę kredytową) -na pewno nie zmienię operatora telekomunikacyjnego, na jakiegoś pośrednika -tak samo nie chcę pośredników w dostawach prądu To wszystko oczywiście bez wychodzenia z domu. Jednym słowem jako człowiek płacący zawsze w terminie, w pełni rozumiem osoby, które czują się oszukane. Nawet na tym portalu były historie o piekielnych sprzedawcach (np pakietów telewizyjnych) którzy wciskali swoje produkty, mimo, że dobrze wiedzieli, że ich klientów na to nie stać i nie jest im to potrzebne.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 września 2015 o 16:37

avatar LTM87
3 3

@Raveneks myślę, że tu chodzi nie tyle o samozaparcie, co po prostu o ogarnianie rzeczywistości i umiejętność wyciągania wniosków, a przede wszystkim o bycie świadomym konsumentem. Jeśli pominiemy naprawdę nagłe wypadki, kiedy faktycznie występuje jakieś losowe zdarzenie, a jego efektem jest wpadnięcie w długi, wyłączymy też przypadki oszukanych starszych osób czy ofiar przestępstw, to nadal zostanie nam olbrzymia część ludzi w teorii zwyczajnych, ale jako konsumenci - naiwnych jak dzieci. I w kwestiach finansowo-konsumenckich zachowujących się jak dzieci. Przykład: człowiek dostaje propozycję jakiegoś szybkiego kredytu/wzięcia karty kredytowej. Nie sprawdzi, z czym to się wiąże, nie zapyta bardziej doświadczonych w tych kwestiach, mówiąc krótko, nie zrobi, jak to mawiają dziennikarze, researchu. Czemu? Bo "jak dają to trza brać, a jak się nie weźmie, to się rozmyślą może, albo co, a tu taka okazja!", ewentualnie dlatego, żeby nie psuć sobie obrazu idealnej rzeczywistości, w której w zasięgu ręki jest namacalny pieniądz, możliwość oszczędzenia czy inne dobro. Może niektórzy usłyszą, że postępują źle, gdzieś zapali im się jakaś kontrolka ostrzegawcza, ale szybko ją zresetują, znajdą tysiąc wyjaśnień, że pewnie to z zazdrości takie gadanie, że autor opinii nie zna się na rzeczy... Równocześnie z tym przygotowują sobie iście dziecięcą wymówkę: "Jakby co, to ja nie wiedziałem". Tyle, że ona nie działa tak mniej więcej od... czasów starożytnego Rzymu ("Ignorantia iuris nocet"). A potem, kiedy okazuje się, że ten kredyt to jednak sam się nie spłaca i ma kosmiczne oprocentowanie, a ta karta kredytowa to nie "nabija się pieniędzmi" sama, jest płacz i szukanie sposobów na obronę. A te ciężko znaleźć, bo sprawa była jasna - przedstawienie oferty to nie przystawienie pistoletu do głowy, a propozycja. Należy uspokoić emocje, poczytać opinie, zasięgnąć rady. Jeśli mówią, że "już, teraz, zaraz, szybko, bo jak nie to figa" - odpuścić, bo to śmierdzi z kilometra. Jeśli mówią "za darmo", zapytać, jak to "darmo" wygląda w przeliczeniu na złote polskie, bo jak wiadomo za darmo to i w pysk ciężko dostać. I przede wszystkim nie żyć ponad stan tylko dlatego, "bo sąsiad ma". Sąsiad długów w razie czego nie spłaci.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 września 2015 o 0:25

avatar BananUst
3 3

@LTM87: tylko, że ci "oferujący" kredyty są szkoleni we wciskaniu kitu w każdej postaci. I uwierz, trzeba naprawde mocno to ogarniać, aby się nie nabrać na takie coś. Problem jest taki, że firmy pożyczkowe żeruja na naiwności ludzi.

Odpowiedz
avatar asmok
1 1

"A ja głupi zawsze myślałem, że jak się do czegoś zobowiązuje podpisem, to wypada się z tego wywiązać." Jak się zobowiązuje to i owszem. Największy problem z takimi sprawami jest taki, że cała masa to odmowa płacenia za coś do czego się nie zobowiązało. A to jednostronne zmiany umów, a to wyrzucenie części zapisów np. do załącznika 705b strona 10000 regulaminu usługi powiązanej aby tylko klient nie znalazł. I takie tam. Różnie bywa i nie można tu generalizować że wszyscy źli bo nie płacą.

Odpowiedz
avatar Armageddonis
0 0

@asmok: Może jestem dziwny, ale czytam to co podpisuję. Masz prawo siedzieć w salonie ile się da, dopóki tego nie przeczytasz. Poza tym, masz 14 dni na rezygnację, gdyby coś się nie spodobało w umowie. Więc masz 336 godzin na czytanie, wyłączając sen oczywiście. Jeśli nie czytasz umowy, to w moim mniemaniu jesteś debilem.

Odpowiedz
avatar asmok
0 0

@Armageddonis: A co z jednostronnymi zmianami umów, co gorsza bez informowania o tym klienta, który dowiaduje się, że ma zobowiązania dopiero jak mu wezwanie do zapłaty przyjdzie? Uwierz, jest to praktyka tak częsta, że wręcz powszechna.

Odpowiedz
avatar Jasiek5
-1 5

Sorry azory... Chciałem dać plusik za piekielną historię, ale za tego Janusza w tekście masz minus jak stad na drugi koniec galaktyki ...

Odpowiedz
avatar BananUst
1 1

Zakład pracy namierza firma windykacyjna? Według prawa takie uprawnienia ma tylko komornik.

Odpowiedz
avatar RedHeadCath
3 3

@BananUst: Jeżeli klient podał namiary na pracodawcę podpisując umowę to nie trzeba nic namierzać. Wystarczy znaleźć dane na umowie.

Odpowiedz
avatar cieszynka
0 0

Z różnych przyczyn ludzie stają się niewypłacalni, wiadome jest, że nie powinni "uciekać" i swoje zobowiązania spłacać- ale faktem jest, że firmy windykacyjne też święte nie są i ich metody pozostawiają wiele do życzenia.. np. poinformowanie rodziny, sąsiada czy pracodawcy o długu jest niezgodne z prawem..

Odpowiedz
Udostępnij